TRANSKRYPCJA VIDEO
Dla tego filmu nie wygenerowano opisu.
WITAM PANIE Witam państwa. Dziś moim gościem jest zdalni redaktor Tomasz Piątek. Witam pana. Politycy ruszyli w Polsce, żeby sprzedawać program, a że pan ruszył w Polskę, żeby sprzedać Kaczyńskiego, Morawieckiego i Macierewicza. Czy któregoś w szczególności? Teraz przede wszystkim bohaterem jest Jarosław Kaczyński. Jeżdżę po Polsce z książką Wielkie Łowy Kaczyńskiego. Nie tylko po to, żeby sprzedać książkę, choć oczywiście również po to, ale przede wszystkim po to, żeby mówić o faktach zawartych w tej książce, żeby mówić o ludziach, którzy Polskę sprzedali, a przede wszystkim o Jarosławie Kaczyńskim. Po części zabrabili, po części sprzedali, tak można powiedzieć. Można się tutaj spierać.
Czy jest w tym więcej zdrady czy grabieży? Ja mam wrażenie, po licznych obserwacjach, po analizie bardzo wielkiej ilości faktów, że oba te elementy mocno charakteryzujące pisowską władzę, czyli zdrada i grabież, łączą się w pewną harmonijną całość, której efektem jest programowe, postępujące niszczenie państwa polskiego. Panie redaktorze, absolutnie nie bagatelizuję zarzutu złodziejstwa. Pogadamy o tym, ale cięższym oskarżeniem wydaje mi się jest zdrada. O zdradę Polski pan ich oskarże na rzecz? Na rzecz Rosji, ponieważ Rosja Jarosława Kaczyńskiego na wiele sposobów wspierała i Jarosław Kaczyński się Rosji odwdzięcza. Absolutną zdradą stanu, zdradą polskich interesów jest to, co Jarosław Kaczyński i jego ludzie robią wobec Ukrainy.
Tu trzeba przypomnieć, że gdy Putin już posłał swoje czołgi na ukraińskie granice, w listopadzie 2021 roku, Amerykanie ostrzegli Kaczyńskiego i jego ludzi, że szykuje się rosyjska inwazja Ukrainy. Kaczyński i jego ludzie zaprosili do Warszawy niemal wszystkich głównych politycznych agentów Putina, takich jak słynna francuska kolaborantka, pani Marine Le Pen, jawnie opłacana, finansowana przez kremlowskich bankierów. Ona przyjechała do Warszawy, była fetowana przez PiS jak księżniczka i w wywiadzie dla Dziennika Rzeczpospolita powiedziała, że Ukraina należy się Rosji. I nawet po tym wybryku Mateusz Morawiecki nie przestał jej wspierać, próbował jej nawet pomóc w wyborach prezydenckich we Francji, atakując jej kontrkandydata. A miesiąc później Jarosław Kaczyński wystąpił i powiedział, że trzeba rozważyć budowę drutu z murem kolczastym na granicy z Ukrainą, tak samo jak na granicy z Białorusią, przeciwko uchodźcom.
No mnie się wtedy włosy zjeżyły na głowie, bo jasne było, że jeżeli Putinowi ofensywa się uda i dotrze do Lwowa na przykład, to Ukraińcy nie będą grzecznie czekać w gigantycznych kolejkach pod bombami rosyjskimi na naszych przejściach granicznych, tylko będą też próbowali przekraczać zieloną granicę. A tam nacieliby się w takim razie, natrafiliby na nasze druty kolczaste i na karabinę. . . Panie redaktorze, ja chcę w wódczu wrócić w dalszej części do rozmowy. Do Ukrainy, bo jest bardzo ważne, ale chcę nawiązać do znowu bardzo mocnego stwierdzenia, którego pan ułożył, czyli że Kaczyński wiele zawdzięcza Rosji i się odwdzięcza.
Proszę powiedzieć, co pan ma na myśli, mówiąc, wiele zawdzięcza, co? Władzy? Po pierwsze, Kaczyński w latach 89-90 zaczyna się regularnie spotykać z głównym szpiegiem KGB w Polsce, Anatolijem Wasinem, działającym pod przykrywką dyplomatyczną jako pierwszy sekretarz ambasady sowieckiej w Warszawie. Panowie piją alkohol. Kaczyński odwiedza Wasina w jego prywatnym mieszkaniu, choć wie, że tam na pewno są co najmniej podsłuchy, jeśli nie kamery, i że Rosjanie przy okazji kompletują sobie różne kompromitujące materiały podczas tych wizyt, materiały, dzięki którym później będą Kaczyńskiego trzymać w garści. Jednak Kaczyński najwyraźniej uważa, że gra jest warta świeczki. Pije wódkę z Wasinem i rozmawia o tym, jak to Polska mogłaby być sfinlandyzowana, jak to się wtedy mówiło.
A wyjście panu, przepraszam, że o co grał Kaczyński? Że grał wódkę czy coś innego? Kaczyński wiedział już, że Zachód popiera przywódców opozycji demokratycznej, z którymi Kaczyński konkurował, których Kaczyński ostro zwalczał. Wiedział, że rozmówcą dla Zachodu jest Bronisław Geremek, Adam Michnik, Tadeusz Mazowiecki przede wszystkim, a nie Jarosław Kaczyński. Kaczyński wiedział, że Polska, która będzie się stawać krajem coraz bardziej zachodnim, to nie będzie kraj dla Jarosława Kaczyńskiego. Czy pan sugeruje nam, że Kaczyński się zemścił na Polsce i był gotów popełnić zdradę formalną albo nieformalną, żeby uzyskać prymat w polskiej polityce, a przynajmniej odreagować to, że go nie miał? Tak, aczkolwiek tutaj kwestie ambicjonalne łączą się z ideologicznymi, bo Kaczyński już w PRL-u szczerze wierzył, że demokracja liberalna nie jest dobrym systemem.
Uważał, że komunizm należy zastąpić autorytaryzmem nacjonalistycznym, w którym prywatny biznes może istnieć pod warunkiem, że jest podporządkowany władzom partyjnym i państwowym. I tutaj pobudki ambicjonalne i ideologiczne doskonale się splatały i nadal prawdopodobnie się splatają. Kaczyński wierzy, że jego władza jest dla Polski dobra i że jest takim dobre, że warto dla tego celu podpisać cyrograf z samym szatanem, choćby z Putinem. I co ciekawe, po tych spotkaniach z Anatoliem Wasinem Kaczyński zaczyna być obsypywany pieniędzmi przez komunistów.
Przez komunistycznego finansista Janusza Kwanta, szefa Banku Przemysłowo-Handlowego z Krakowa, który dostarcza Kaczyńskiemu pieniądze, dzięki którym Kaczyński może wykupić cenne nieruchomości w centrum Warszawy, przy Nowogrodzkiej i przy Alejach Jerozolimskich, przeobraża te nieruchomości w maszynkę do zarabiania kolejnych pieniędzy, który utrzymuje z tych pieniędzy swoje fundacje, spółki, partie, całe to imperium, które tworzy przez dziesięciolecia. A Pan, czy też właściwie towarzysz Janusz Kwant, dobroczyńca Kaczyńskiego, to członek Rady Nadzorczej Spółki Agencja Gospodarcza, która nadzorowała pieniądze KGB, pieniądze z funduszy KGB przysłane do Polski, żeby wspierać postkomunistów. Jednak towarzysz Kwant uznał, że i Jarosław Kaczyński też zasługuje na wsparcie. Drugim źródłem gotówki jest Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, kontrolowany przez dwóch pułkowników wywiadu wojskowego PRL, Zenona Klemeckiego i Jerzego Klembę. Agentem tych pułkowników jest szef Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, Grzegorz Rzemek, pseudonim konfidencki DIG.
I Rzemek dostarcza gotówkę w walizkach, teczkach, a nawet teraz w torbie po cukrze. Torba pod cukrze wypełniona kilkudziesięcioma tysiącami dolarów trafiła w ręce Adama Glapińskiego, dzisiejszego prezesa Narodowego Banku Polskiego, który od zawsze, można powiedzieć, a w każdym razie od dziesięcioleci dba o to, żeby Kaczyński miał pieniądze. Niech pan Oskar wypowiedź, mieliśmy aferę w grudniu 95 roku, wielką aferę w Polsce. Józefa Oleksiego, premiera RP, oskarżono o współpracę i zdradę, i pracę na rzecz Rosji.
Czy z pana wszystkich badań wynika, że nic de facto nigdy mu nie udowodniono? Czy chce pan sugerować, że Oleksiy był ofiarą intrygi, a zdrajca był Kaczyński? Oleksy w mojej ocenie zachowywał się co najmniej nierozsądnie, spotykając się z dyplomatą, co do którego łatwo było się domyślić, że jest szpiegiem, najpierw z jednym, potem z drugim dyplomatą rosyjskim. Pił z nimi wódkę, niepotrzebnie, plotkował z nimi, niepotrzebnie. Niepotrzebnie przyjmował prezenty w postaci kawioru. Natomiast Kaczyński robił rzeczy znacznie gorsze. Spotykał się regularnie i w bardziej podejrzanych, nawet niebezpiecznych okolicznościach, bo kto idzie do mieszkania rosyjskiego szpiegla, ten ściąga na siebie różne niebezpieczeństwa.
Rozmawiał o wielkiej polityce, o tym, jak urządzić Polskę i świat, a potem zaczął dostawać nie kawior, nie puszkę kawioru, czy butelkę wódki, tylko zaczęły się na niego sypać miliardy ówczesnych złotych, dzisiaj to były miliony. To nie do końca da się tak przeliczyć. To były wtedy bardzo duże kwoty. Pan powiedział, że Kaczyński dostał wiele od Rosji i się im odwdzięcza. Czy mogły pan opisać ten proces odwdzięczania się? Kiedy się zaczął i jak wyglądał? Już podczas pierwszych rządów Kaczyńskiego wydarzyła się historia bardzo dziwna. Premier Kazimierz Marcinkiewicz w lipcu 2006 roku ogłasza, że gazoport, który mógłby uniezależnić w dużej mierze Polskę od rosyjskiego gazu, da się zbudować w dwa lata. Zaraz potem wylatuje ze stanowiska.
Kaczyński go wyrzuca, a sprawa gazoportu, jak to się mówi kolokwialnie, zostaje posadzona na żółwia. Gazoport odbuduje dopiero platformę, ale też platforma obywatelska. Też z trudem, ponieważ zatrudnia niepotrzebnie włoską spółkę sajpem związaną z Gazpromem, która sabotuje, zdaniem ekspertów, tę budowę, żeby zrobić dobrze Rosjanom. Ale mimo tych trudności, gazoport powstaje za rządów platformy. Co robi PiS, kiedy wraca do władzy? PiS nazywa, rad-nie rad, ten gazoport imieniem Lecha Kaczyńskiego, po czym tę samą spółkę sajpem, która najwyraźniej sabotowała budowę gazoportu w interesie Rosjan, zatrudnia do budowy Baltic Pipe, tego gazociągu, który ma nas też u uniezależnić od Rosjan. Czyli, jakby to powiedzieć, znowu kwestie uzależnienia od Rosjan, PiS sadzi na żółwia. W 2016 roku szefem Orlenu jest przyjaciel Kaczyńskiego, były komunista Wojciech Jasiński, były komunista współpracujący z SB oficjalnie, jako partyjny dygnitarz.
I co robi Jasiński? Jasiński, kiedy przychodzi do Orlenu, to się dowiaduje, że platforma obywatelska, że ludzie związani z platformą, którzy wcześniej zarządzali Orlenem, zostawili Orlen, który był w trakcie rezygnowania z rosyjskiej ropy, po tym jak Rosja napadła na Ukrainę. I te decyzje o rezygnacji z rosyjskiej ropy Wojciech Jasiński, przyjaciel Kaczyńskiego, unieważnia i robi wielkie zakupy ropy w kremlowskim Rosniefcie. Ministrem Energii zostaje Krzysztof Tchórzewski, który toleruje rosnący i to lawinowo import węgla z Rosji, a brat ministra Tchórzewskiego, Artur Tchórzewski, zarabia miliony na handlu z Rosją. Minister transportu, pan Adamczyk, w tym samym czasie podpisuje umowę transportową z Rosją, która wywołuje w Rosji zachwyt, ponieważ ułatwia transyt i handel Rosjanom z Unią Europejską. Rosyjskie oraz prorosyjskie media wychwalają tę umowę i mądrego ministra Adamczyka.
Tak się składa, że minister Adamczyk współpracuje od lat z przedsiębiorcą z branży przewozowej, Piotrem Litwińskim, który zarabiał miliony na tranzycie towarów do Rosji i bardzo głośno potępiał sankcje zachodnie przeciwko Rosji, bo one zepsuły mu biznes. Ministrem Spraw Zagranicznych Kaczyński robi Wojciecha Waszczykowskiego, Witolda Waszczykowskiego, przepraszam, który w 2017 roku upokarza Polskę, bo występuje w kremlowskim dzienniku Comier Sand. To niegdyś była dobra gazeta, ale potem została przejęta przez kremlowskiego oligarchę Usmanowa. I w tej gazecie publicznie Waszczykowski prosi ministra Ławrowa, czyli szefa kremlowskiej dyplomacji, o spotkanie kuluarowe. W tym samym czasie Waszczykowski tworzy listę niepożądanych Ukraińców, którzy nie mogą wjechać do Polski i umieszcza na tej liście ważnych przedstawicieli państwa Ukrainy, np. szefa ukraińskiego odpowiednika Instytutu Pamięci Narodowej.
Kaczyński atakuje Unię Europejską i robi wszystko, żeby podważyć jej jedność zgodnie z pragnieniami Kremla. Kaczyński, co jest najbardziej niesłychane, gorąco, razem ze wszystkimi swoimi ludźmi popiera pro-kremlowskiego prezydenta USA, Donalda Trumpa, który mówi, że NATO trzeba zlikwidować albo osłabić. Proszę sobie wyobrazić, gdzie my byśmy teraz byli, gdyby Trumpowi udało się rozwiązać NATO albo sprowadzić NATO do organizacji fasadowej i słabej? Co byśmy teraz przeżywali i co by przeżywała Ukraina? Czy pan wspomniał, że już pod koniec lat 80-tych Kaczyński nie bardzo wierzył w demokrację, liberalną demokrację w szczególności? Za chwilę dojdę do tego pytania, ale jeszcze chciałbym, żeby pan o tym poopowiadał, co Kaczyński Rosjanom zawdzięcza, co niechybnie nas prowadzi do restauracji sowa i przyjaciele, prawda? Otóż to. No bo nie tylko Wasin.
W 2013 roku importer rosyjskiego węgla Marek Falenta przychodzi do skarbnika PiS Stanisława Kostrzewskiego, który wprowadza go do kręgów kierowniczych w PiS, do Jarosława Kaczyńskiego. I Falenta przynosi taśmy nagrane w restauracji sowa i przyjaciele. Sam Falenta jest importerem rosyjskiego węgla, który się siłą rzeczy z Rosjanami kontaktuje nieustannie, importuje ten węgiel od syberyjskiej firmy KTK, która jest związana z kremlowskimi dygnitarzami. Restauracje, w której dokonano tych nagrań, założyli menedżeży deweloperskiej grupy Radius, powiązanej z Rosją przez osobę swojego współzałożyciela, miliardera, który się dorobił dzięki kremlowskim oligarchom. I kiedy Falenta przynosi taśmy Kaczyńskiemu, Kaczyński każe Falentę prześwietlić swoim ludziom, których ciągle ma w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym, chociaż rządzi Platforma Obywatelska. Ci ludzie muszą wiedzieć o związkach Falenty z Rosją, bo są one dosyć oczywiste, ale one nie niepokoją.
Te związki nie niepokoją ani Kaczyńskiego, ani jego ludzi z CBA. Prezent zostaje przyjęty i zaakceptowany. Podjęta zostaje decyzja, żeby przekazać te taśmy, musimy przekazać treść nagrań firmie medialnej PMPG, do której należą tygodniki wprost i do rzeczy, te które nagłaśniały aferę. I afera zostaje rozdęta do granic absurdu. A ma pan podejrzenie jakiejś albo tropy, dlaczego akurat tam te taśmy wylądowały? Dlaczego wylądowały Kaczyńskiego? Dlaczego w PMPG i we wprost? To może być kwestia spiskowa, a może po prostu chcieli zrobić cover, czyli że to nie jakieś pismo otwarcie, antyplatformerskie, ale takie mainstreamowe, udające liberalne. Ten element jest ważny, o którym pan wspomniał, tego właśnie takiego kamuflażu, ale to dotyczy tylko wprost, ponieważ do rzeczy jest pismem, no jawnie było pismem antyplatformerskim, propisowskim i prokremlowskim równocześnie.
Tak się składa, że właściciel tych pism, czyli właściciel firmy PMPG, pan Michał Lisiecki, dostał tę firmę w niejasnych okolicznościach od Wielkiej Wschodnioukraińskiej Korporacji Związek Przemysłowy Donbasu, związanej z kremlowskimi oligarchami, powiązanej ze wspomnianym wcześniej oligarchą Aliszerem Usmanowem. Szefem tej korporacji był Sirchij Taruta, miliarder niezwykle dwuznaczny, którego postawa pomogła prorosyjskim separatystom zająć Donbas, bo on był wtedy gubernatorem Donbasu. Później pan Taruta głosił, że trzeba się z Rosją pojednać. Kiedy ujawniłem te fakty, Lisiecki wytoczył mi proces, przegrał w pierwszej instancji, przegrał w drugiej instancji. Wyrok jest prawomocny. Jeszcze nie wspomniał pan, przepraszam, o tym związaniu pana Lisieckiego, można i należy mówić. Nie wspomniał pan jeszcze o sobie naczelnego pisma ówczesnego? Któryś wyróżnił. Nie, wprost.
Król też przez lata był znanym turystą w Rosji, prawda? Pan Sylwester Latkowski jest postacią niezwykle tajemniczą. Był oskarżony i był ścigany w związku z bardzo niebezpiecznym przestępstwem, wymuszeniem rozbójniczym. Uciekł do Rosji. Wiadomo, że utrzymywał kontakty z ludźmi, którzy byli ochroniarzami ostatniego sowieckiego premiera, Nikoła Jaryszkowa. Mamy tu do czynienia z niebezpiecznym kryminalistą o wschodnich powiązaniach, który nagle w 2014 roku wylansował się na ikonę niezależnego dziennikarstwa. Do dziś wielu ludzi pamięta te sceny, w których wyrywano laptopa. Przedstawiciele Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego próbowali panu Latkowskiemu zabrać laptopa. Sympatia była po stronie Latkowskiego, bo to przecież dziennikarz, a tu jakieś zbiry wpadły i zabierają mu laptopa. Teraz po latach wypadałoby się zastanowić, kto tu zasługuje na miano zbira.
Czy pana zdaniem, bo to jest jedno z kluczowych pytań, czy Kaczyński to jest rosyjski człowiek mentalnie czy formalnie? W dużej mierze mentalnie. To jest człowiek, który wychował się w PRL i zrobił karierę dzięki wieloletniej protekcji fanatycznego, choć nieortodoksyjnego komunisty, profesora Stanisława Erlicha, który ma do dzisiaj też fanów. Jest nazywany geniuszem prawoznawstwa i faktycznie był człowiekiem niezwykle błyskotliwym, niezwykle zdolnym. Chociaż dodajmy, że do jego wybitnych studentów obok Lecha Kaczyńskiego należał profesor Wojciech Sadurski. Wielu ich było. Tak jest. Natomiast związki, relacje Stanisława Erlicha z komunistyczną służbą bezpieczeństwa i z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych zasługują na najwyższą uwagę. Z jednej strony SB nie ufało Erlichowi i śledziło go, bo był Żydem i do tego jeszcze z syjonistycznej rodziny. Ale z drugiej strony Erlich pod koniec lat 60.
zostaje wezwany do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, rozmawia tam z dwoma antysemickimi i skrajnie promoskiewskimi oficerami SB. I Erlich zaczyna nie tylko donosić na swoich kolegów, ale też zaczyna SB. com doradzać, jak tutaj na przykład omotać profesora Leszka Kłakowskiego, wybitnego filozofa, jak omotać amerykańskiego polityka Zbigniewa Brzezińskiego, jak na przykład dzisiejszego ambasadora USA w Polsce, pisze im nawet taką notatkę ze swoimi poradami. Tu można pomyśleć, że zrobił to, bo śmiertelnie się bał, jako Żyd postawiony przed antysemickimi SBK. Ale jednak nie, ponieważ to był w ciągle fanatyczny komunista. On wygłaszał przemowy i to publicznie, czy też w okolicznościach prawie publicznych, w mieście politologów wygłosił taką przemowę, w której stwierdził, że władze komunistyczne są zbyt łagodne dla prywatnych przedsiębiorców PRL.
I uwaga, nie mówił, żeby zlikwidować całkiem prywatny biznes, tylko żeby go całkowicie politycznie podporządkować partii komunistycznej. Czy przeszłość Erlicha determinuje teraźniejszość i przeszłość Kaczyńskiego? Kaczyński wciąż mówi, że Erlich jest jego mistrzem i jest dla niego tak samo ważny jak Piłsudski. Mówi, że ma dwóch mistrzów w myśleniu o Polsce i o polityce. To Piłsudski i Stanisław Erlich. Stanisław Erlich, który był zaciekłym wrogiem elit. Elit, który uważał, że elity, także te intelektualne, są spętane swoją świadomością tym, że należą do klasy wyższej i że zawsze będą oszukiwać biedny lud. No cóż, to się często zdarza, że elity gnębią lud, ale to nie znaczy, że elity robią to zawsze i że elity należy w związku z tym całkowicie wziąć pod bud autorytarnej władzy.
Bo autorytarna władza potrafi zgnębić wszystkich i elity i lud jeszcze bardziej. Czy pan podpisałby się pod tezą, że Jarosław Kaczyński nie rządziłby w Polsce i Polską bez pomocy Moskwy? Na pewno. Jarosław Kaczyński jest człowiekiem sprytnym, upartym, na swój sposób pracowitym. Pracą zarobkową, taką walką o miejsce pracy na rynku to się nigdy nie schańbił, bo osiąganie swoich celów umie ślęczeć nocami i myśleć całymi godzinami, snuć intrygi. Niemniej 95% pomysłów, które Kaczyński w Polsce wprowadza, nie tylko pomysłów na to, jak Polskę urządzić, ale też pomysłów na to, jak ludzi okłamywać, jak poszerzać swoją władzę, to są pomysły zaczerpnięte z putinowskiej rosy.
Dostał pieniądze od komunistów po rozmowach z Wasinem, dostał taśmy od Falenty, ale przede wszystkim dostał ogromne know-how, można powiedzieć, czyli gotowe recepty na to, jak kraj, w którym demokracja jest świeża i wątła, przerobić znowu na autorytaryzm. W tej książce Wielkie Łowy Kaczyńskiego opisuję to bardzo dokładnie, bo tu podobieństwa są uderzające. Te same mechanizmy, krok po kroku realizowane w ten sam sposób, te same hasła. Tu wystarczy przypomnieć, że był taki deputowany do dumy, putinowski deputowany Aleksandr Ciujew, który około 2006 roku zaczął jeździć po całej Rosji i przekonywać gminy, miasta, obwody, żeby ogłaszały się strefami wolnymi od propagandy homoseksualizmu. I identyczną kampanię, w identyczny sposób prowadzoną, przeprowadził poseł PIS Kazimierz Smoliński. Też jeździł po polskich miastach i gminach, tylko on domagał się, żeby te gminy się ogłaszały strefami wolnymi od promocji homoseksualizmu.
Ale Nowogrodzki nie chciał ogłosić taką strefą, prawda? No, to jest. . . No, to jest. . . Można powiedzieć, tutaj zatrącamy o kwestie obyczajowe, o kwestie tego, jak sam Jarosław Kaczyński prowadzi swoje życie prywatne. No cóż, myślę, że również na Kremlu takiej strefy nie wprowadzono, bo paru dygnitarzy kremlowskich musiałoby się pożegnać ze swoimi stołkami. Ale ci, którzy sprawują. . . Tomasz Piątek uważa, że Kaczyński jest ich, a czy ludzie w KGB na Kremlu też uważają pana zdaniem, że Kaczyński jest ich, że to jest część ich zasobów w Europie? Bez wątpienia. Zobaczmy, co się dzieje, kiedy Kaczyński ma kłopoty. Kiedy wyborcy męczą się Kaczyńskim.
Wtedy Rosja przysyła, na przykład przy pomocy Łukaszenki, przysyła oszukanych migrantów na nasze granice i inscenizuje taki krwawy teatr, krwawy, bo ci ludzie giną naprawdę, ale teatr w tym sensie, że ogromna większość uczestników ogląda to widowisko i nie wie, w czym uczestniczy. Jarosław Kaczyński może mówić, że broni Polski przed islamskimi hordami i ma z tego polityczne korzyści. Putin i Łukaszenko też, bo pokazują to swoim poddanym i mówią, patrzcie, znowu w Europie dzieci giną od głodu zimnej i chorób za drutem. Europa to ciągle faszyzm, to ciągle nazizm, tam się nic nie zmieniło. To oczywiście pomogło później Putinowi w tworzeniu tej propagandowej, karkołomnej opowieści o tym, jakoby Ukraina była krajem nazistowskim. To, co się stało w Białorusi, to było przygotowywane, liczono się z takim wariantem, że coś takiego trzeba będzie zrobić.
My niestety w Polsce nie zauważamy, jak intensywne były przez całe lata kontakty Kaczyńskiego i jego ludzi z Łukaszenką, który był tutaj mostem między Moskwą a Warszawą, był kolejnym rosyjskim łącznikiem. Sugeruje pan, że spotkanie pana Karczewskiego z Łukaszenką i Morawieckiego z Łukaszenką to nie były standardowe relacje dyplomatyczno-polityczne? Rzadko się zdarza, żeby wysoko postawiony parlamentarzysta demokratycznego państwa, po spotkaniu z dyktatorem, wracał i ogłaszał w mediach, że to wspaniały, ciepły człowiek. To, co zrobił Morawiecki, było jeszcze bardziej oburzające. W 2016 roku Morawiecki spotkał się z Łukaszenką, przepraszam, i rozmawiał z nim o tym, o czym później nawet w oficjalnym komunikacie poinformowano, rozmawiał z nim o tym, jak szmuglować polskie towary do Rosji, omijając kontr-sankcje i sankcje, którymi wtedy Rosja była odgrodzona od producentów zachodnich.
Rosja ogłosiła embargo na import towarów spożywczych z zachodu i sama się naraziła na kłopoty, bo okazało się, że nie jest w stanie bez tego importu do końca wyżywić swoich obywateli. Białoruś wtedy stała się wielkim szmuglerem, kupowała towary i metkowała je metką białoruską, żeby mogły trafić do Rosji. Morawiecki rozmawiał z Łukaszenką o tym, jak to usprawnić, co Ukraińcy oczywiście potraktowali, jak nóż wbity w plecy, bo oni liczyli na to, że te kłopoty z zaopatrzeniem zmniejszą poparcie wśród poddanych Kutina, poparcie dla napaści na Ukrainę, dla aneksji Krymu i zagarnięcia Donbasu. Ale było więcej. Wicemarszałek Terlecki regularnie jeździł do Białorusi i w 2016 roku udzielił bardzo ciekawego wywiadu dziennikowi, który jest oficjalnym dziennikiem reżimu Łukaszenki. Ta gazeta do dziś nazywa się Sowiecka Białorusia, czyli Sowiecka Białoruś.
I w rozmowie z białoruskim propagandzistą Terlecki mówił o tym, że Białoruś umiejętnie wykorzystuje to, że jest taką zaporą dla migracji, że nie przepuszcza migrantów do Unii Europejskiej i przez to Unia Europejska nie wtrąca się za bardzo ze sprawy Białorusi w to, że tam jest gwałcona praworządność. Terlecki doceniał tę politykę. A po kilku latach widzimy, jak przy pomocy Łukaszenki, który posyła nam na granicę oszukanych milionów, oszukanych migrantów, PiS zaczął tę samą politykę Łukaszenki w Polsce stosować. Jeśli pan mówi, że Kaczyński jest człowiekiem Rosji, czy ma pan jakieś wyobrażenie, sugestie, jak odbywa się to na poziomie operacyjnym? Ale chyba nie jest tak, że rosyjski agent przyjeżdża teraz na Nowogrodzką i wręcza Kaczyńskiemu kartkę z instrukcjami, prawda? Absolutnie nie. Agent polityczny wysokiej klasy jest bardziej sojusznikiem niż jakimś szpiclem.
Kaczyński wie, co ma zrobić, tak? Tak, to jest człowiek, który musi myśleć samodzielnie, musi umieć szybko sam zareagować na różne sytuacje, które się pojawiają w sposób, który byłby korzystny i dla niego, i dla sojuszników z centrali na Kremlu. Bardzo dobrym przykładem tego, że Kaczyński jest takim agentem w dużej mierze samodzielnym, jest to, co się wydarzyło po katastrofie smoleńskiej. Po katastrofie smoleńskiej rosjanie byli przez pierwsze trzy dni w panice, bo bali się, że jakiś nadgorliwiec rosyjski mógł doprowadzić do tej katastrofy. Po trzech dniach już wiedzieli, że nie. Wiedzieli, że akurat w tej jednej sprawie ręce mają czyste i w związku z tym już czwartego dnia agenci Rosji w Polsce, tacy jak youtuber Eugeniusz Sendecki czy aktywista Hapener Maciej Poremba, zaczęli głosić tezy o spisku smoleńskim, o zamachu.
Wiedzieli, że Rosji tym nie zaszkodzą, skoro żadnego zamachu akurat w tym przypadku nie było. I Kaczyński najprawdopodobniej przez miesiąc nie miał żadnych nawet pośrednich kontaktów z Rosją. Widział, że szerzy się opowieść spiskowa o śmierci jego brata rzekomo zabitym przez Rosjan. I Kaczyński wygłosił orędzie do Rosjan nie tylko po to, żeby uspokoić wyborców w Polsce myślących o ten wariat Kaczyński zaraz wypowie wojnę Rosji, nie głosujmy na niego w wyborach prezydenckich. On to zrobił również po to, żeby wysmać Rosjanom sygnał, taki jaki mógł w tamtej chwili. Patrzcie, jestem wam wierny, patrzcie, jak bardzo jestem wam wierny i jak bardzo jestem elastyczny. Czyli nawet jak będę krzyczał, że to wy zrobiliście zamach na mojego brata, to dalej to nic nie znaczy, tak? Dokładnie tak.
Nawet w takiej sytuacji ja jestem w stanie opowiadać o tym, jak bardzo mój zmarły brat kochał Rosję i pokazywać, że ja też was kocham. Pamiętajcie o tym. I po takim sygnale, oczywiście Kaczyńskiemu później jest znacznie łatwiej wyjść na tę drabinkę i mówić, że dochodzi do prawdy, że to był zamach i że zaraz, już za chwileczkę się dowiemy. Ale pan mówiąc o tych zależnościach między obecną władzą a Moskwą, mówi nie tylko o Kaczyńskim. Padły nazwiska m. in. Jasińskiego, Adamczyka, Tchórzewskiego, co nieuchronnie wiedzi do pytania, czy dzisiaj Polską rządzi Ruska mafia. A tutaj tolerowana przez Rosję grup i wspierana grupa przestępcza. Tak, to jest bardzo. . . Można powiedzieć, w pigułce, bardzo dobre przedstawienie sprawy.
Tu oczywiście można by się spierać, na ile jest to uproszczenie, ale jest to takie uproszczenie, które nie zaciera istoty sprawy, raczej ją uwydatnia. PiS bez wątpienia jest organizacją przestępczą. Nie tylko o łamie. . . Czy to jest partia polityczna czy ruska agentura przebrana za partię polityczną? Kierownictwo PiS to jest rosyjska agentura, która sobie wytworzyła fanatyczną partię polityczną i fanatyczny elektorat do swoich celów. I słowom mafia jest tutaj bardzo dobre, bo istotą mafii jest to, że ono jest wrogie państwu jako takiemu. Mafia zawsze dąży do tego, do rozkładu państwa. I Kaczyński to robi. Próbuje zniszczyć i państwo, i społeczeństwo polskie. Próbuje pozbawić nas wszelkich stałych punktów, wszelkiego podłoża, podstawy, fundamentu, na którym moglibyśmy czuć się pewnie.
Państwo jest takim podstawowym fundamentem i Kaczyński nam to odbiera. Kaczyński niszczy sądownictwo, niszczy policję, bo oddanie policji Szymczykowi to jest jej niszczenie. Wojsko zniszczył rękami Macierewicza, zniszczył służby specjalne, też przy pomocy Macierewicza i przy pomocy Kamińskiego. Kaczyński podważa nawet autorytet lekarzy, na których napada. Niszczy szkołę przy pomocy Czarnka do tego stopnia, że rodzice, których na to stać, robią wszystko, co mogą. Nawet nie grosze ze skarbonki wysypują, żeby przenieść dzieci do prywatnej szkoły. Nawet taki fundament naszej egzystencji, gospodarki, państwowości, jakim jest księgowość, został naruszony. Przez dziesięciolecia wiedzieliśmy, że co by się nie działo, choćby góry skakały, to polski księgowy będzie wiedział, ile trzeba zapłacić podatku. Potem przyszedł tzw. polski ład, który nie jest ani polski, ani ładem.
Nagle się okazało, że nawet księgowi nie wiedzą, ile trzeba zapłacić podatku. Ja panu powiem, że ten obraz, który pan przedstawia, jest tak przerażający, że wręcz niewiarygodny, aż się w to nie chce wierzyć, że to za bardzo się układa. Ja też bym wolał. Ja też bym wolał, żeby to była nieprawda. Ja w jakiś sposób rozumiem ludzi, którzy mi mówią, że twoje książki zawierają za wiele faktów i są zbyt logiczne, więc nie mogą być prawdziwe. Ja rozumiem taką postawę, taką ucieczkę, ale niestety musimy się z tym zmierzyć. Myślę, że w miarę łatwo, względnie łatwo można to sobie uporządkować w głowie, kiedy przyjmiemy, że jesteśmy na wojnie i że to, co Kaczyński robi, to jest wojna. Wojna przeciwko Polsce. To nie jest wojna jak w Ukrainie.
Nie spadają nam bomby na głowę, bo jesteśmy w NATO i Kaczyński z Putinem tego zrobić nie mogą, ale ta wojna jest też niezwykle niszcząca. I Kaczyńskiego. . . Pan przedstawia historię, która czasem wydaje mi się jest bardziej przerażająca niż Targowica. Targowica jest dobrym punktem odniesienia. Targowiczanie to byli tradycyjni, pobożni katolicy, lubiący też pieniążki bardzo. Tam wielu magnatów było, biskupów i różnych takich macherów, bogacących się u boku magnatów. To byli tradycyjni katolicy lubiący bardzo pieniądze i nienawidzący Zachodu. I oni chcieli uciec się pod protekcję Rosji, żeby Rosja, żeby Caryca Katarzyna ochroniła tę biedną katolicką Polskę przed zgniłym wpływem Zachodu, przed trucizną, liberalizmu, wolnomyślności, oświecenia. I tu jest podobnie, nie tylko, że Targowica była małą w sumie mafijką w porównaniu z wielką mafią, jaką Kaczyński stworzył.
A jednocześnie ta mafia głównego oponenta Kaczyńskiego oskarża o pracę na rzecz Rosji. Słyszymy o spotkaniu na Molo, słyszymy o Żółwiku w Smoleńsku. Czy to jest klasyczny przypadek, że złodziej wżyczy łapać złodzieje? Dokładnie tak. I dla mnie jest szokująca bezczelność, z jaką oni to robią. Bo oni mają do dyspozycji właściwie dwa zdjęcia. Zdjęcia wykonane w okolicznościach oficjalnych. Kiedy Tusk reprezentował państwo polskie, staraliśmy się utrzymywać w miarę normalne stosunki z Rosją. Łudziliśmy się, podobnie jak cały Zachód, lub niemal cały Zachód, że to jest możliwe. I w tym, że Tusk się spotkał z Putinem na Molo, trudno się doszukiwać czegoś szczególnie nagannego. Tak samo jak tego, że się z nim spotkał w Smoleńsku i w tych bardzo dramatycznych okolicznościach starał się uspokoić sytuację.
Na przeciwko tych dwóch zdjęć mamy gigantyczną ilość faktów. To już nie wiem, która moja książka na temat rosyjskich związków PiS, może ósma. To są fakty, fakty i jak widać na dole przypisy, przypisy źródła. To jest niekończąca się liczba resetów z Rosją, które PiS zrobił. Bo przecież to, co zrobił Jasiński, to był reset. To, co zrobił Tchórzewski, to był reset. To, co zrobił Waszczykowski, to był reset. Można wyliczać, wyliczać to, co zrobił teraz Obajtek, oddając rafinerię w Gdańsku arabskim, sałdyjskim sojusznikom Putina, oddając stacje benzynowe Lotosu węgierskim sojusznikom Putina. Tu warto dodać, że Obajtek, zanim trafił do Orlenu, jako wspólnik w firmie Erg Bieruń, też prowadził biznesy z Rosją. To jest rosyjskie związki Obajtka, to też jest wieloletnia historia.
Niech pan redaktor, że Biorąc, jeśli założyć, że Kaczyński w istocie jest człowiekiem Moskwy i ważnym zasobem Moskwy w Europie, to czego się możemy, na logikę, nie mówię, że nam się spodoba ten scenariusz, bo przeciwnie, ale to czego się możemy spodziewać w tym gorącym okresie przed wyborczym, ewentualnie po wyborczym, ze strony A, Kaczyńskiego i PiS-u, B, Putina i Moskwy. Kaczyński absolutnie nie zechce oddać władzy. Naiwnością byłoby łudzić się, że wygrany z Kaczyńskim samą kartką wyborczą. Niemniej trzeba iść na wybory, i to jak najliczniej, bo im więcej nas pójdzie i zagłosuje przeciw Kaczyńskiemu, tym trudniej będzie zmanipulować wyniki. Myślę, że Kaczyński wolałby uniknąć prymitywnego, prostackiego fałszowania wyborów. On na pewno wolałby sobie wyborców kupić, obsypując ich jakimiś pieniędzmi, które zawsze może pożyczyć np. od Chińczyków.
Chińczycy bardzo chętnie pożyczają pieniądze politykom, takim jak Kaczyński. On na pewno będzie wykorzystywać ogromną nieuczciwą przewagę propagandową, którą ma w mediach. Ale jeżeli on stanie przed wizją utraty władzy, to wszędzie tam, gdzie będzie mógł, nie cofnie się przed najprymitywniejszymi, najbardziej brutalnymi chwytami. Może przecież nagle ogłosić, widzimy już pewne przymiarki do tego, że wybory trzeba odłożyć, bo Polsce grozi zagrożenie, bo Polsce grożą np. najemnicy. Spotyka się pan z obywatelami, czytelnikami, czego pana zdaniem Polacy, obywatele, wyborcy nie wiedzą o pisie Kaczyńskim, Morawieckim, Macierewiczu, Ziobrzeg, a co absolutnie bezwzględnie powinni wiedzieć jeszcze przed wyborami? Absolutnie powinni poznać fakty zawarte w tej książce i w innych książkach, które publikuję nie tylko ja, także Grzegorz Rzeczkowski, Klementyna Suchanow. Powinni wiedzieć, że pis służy Rosji.
Niestety media w tej chwili mamy, większość wolnych mediów jest zastraszona i krytykuje pis półgębkiem. Powtarza ciągle te same zarzuty, które się zbanalizowały. Słyszymy taką można powiedzieć mantrę czy też przyśpiewkę. Pis jest głupi i kradnie, pewnie zaraz upadnie. Nie można się koncentrować tylko na grabieży, aczkolwiek ona stanowi jeden z filarów pis. Trzeba mówić o tym, co pan też nazwał najcięższym zarzutem, czyli o zdradzie. Trzeba przypominać obywatelom, polskim demokratom, że pis jest sprytny. Za dużo jest, obawiam się, w tym, jak my, polscy demokraci, mówimy o pis, za dużo jest śmiechu, lekceważenia. Po tych ośmiu latach, po tych sześciu wygranych wyborach, ciągle się łudzimy, że Kaczyński to jednak mimo wszystko jakiś głupi, zaściankowy człowieczek bez konta w banku, który w końcu musi się kiedyś. . .
Bredzi o grębach. Tak. On bredzi i zaraz się przewróci, potknie się o własne sznurowadła. Do tej pory się nie potknął. Kiedy on bredzi, to on przeważnie bardzo dobrze wie, o czym bredzi i do kogo bredzi. On, mówiąc różne głupie rzeczy, wypuszcza balony próbne. Patrzy, która z tych dziwnych fantazji, czy o zakazie zbierania grzybów, czy o kobietach dających w szyję, spodoba się wyborcom, bo on cały czas musi dla nich tworzyć taki fantastyczny świat, zupełnie nieprawdziwy, w którym on, Kaczyński, jest skromnym zbawicielem Polski, skromnym i szlachetnym, a my jesteśmy potworami, hitlerowcami, wrogami, emanacją bezdusznego i zgniłego zachodu.
Wie pan, zdrada zaczyna być chyba nawet w cywilizowanych krajach czymś tolerowanym, mniej lub bardziej przykład Trumpa czy pani Le Pen, ale gdyby to wszystko na jakiejś szalnej historii położyć, co pan mówi o Kaczyńskim, to kiedyś mówiło się w takim języku trochę kolokwialnym, że to jest zdrada narodowa, za którą się należy czapa po prostu. Tak, kiedyś były sądy wojskowe, kiedyś była kara śmierci. Ja jestem przeciwnikiem kary śmierci, bo ona, jak uczy przykład wielu społeczeństw, jest nieskuteczna. Nie mam prawa wydawać wyroku na Jarosława Kaczyńskiego, bo nie jestem sędzią, nie jestem sądem. Natomiast uważam, że absolutnie powinien stanąć przed sądem w związku z podejrzeniem o zdradę i w związku z kierowaniem organizacją przestępczą, która Polskę grabi i niszczy, z naciskiem na niszczy.
Jakie najczęstsze i najważniejsze pytanie, które pan słyszy na spotkaniach z czytelnikami, jak ono brzmi? To jest dobre pytanie. Pytanie jest bardzo dużo. Najczęściej słyszę pytanie o to, co będzie z Polską. W tej chwili to pytanie przybiera formę zapytania o wynik wyborów. I co pan ludzie mówi? Nie mogę tutaj zabrzmić zbyt optymistycznie. Myślę, że są szanse na zwycięstwo, jeśli się bardzo zmobilizujemy. Ale PIS ma w mojej ocenie ciągle 60-70% szans na wygraną, może 60%. Ale co rozumiem przez tę mobilizację, która mogłaby nam dać zwycięstwo? Nie tylko to, że pójdziemy masowo zagłosować. Nie tylko to, że weźmiemy udział w tych akcjach wybory bez PIC-u, w monitorowaniu komisji wyborczych, będziemy w nich zasiadać.
Ale również to, że w momencie, w którym PIS nam powie, przesuwamy wybory, bo Prigożyn grozi nam na granicy białoruskiej. Albo powie, nie uznajemy wyniku wyborów, bo zostały oddolnie sfałszowane. Przecież PIS nie mógłby przegrać. Musimy w takich sytuacjach być gotowi na to, żeby pójść pod Sejm, masowo. I stać tam, tak jak Ukraińcy stali na Majdanie, czyli do skutku. Jeśli to wszystko, co pan pisze, jest prawdą, choćby ta diagnoza, że rządzi to ruska agentura, to ma pan, uważam, bardzo konkretne powody do obaw i strachu. Szczególnie jeśli jest zasadny ten scenariusz, który wielu maluje po wygranych kolejnych wyborach przez PIS. Czy pan się boi? I czego pan się boi? Że mogą pobić, skompromitować, znaleźć zarzuty, coś wymyślić? Skompromitować każdego mogą, prawda? Zawsze mogą coś wymyślić.
Nagle może się pojawić jakiś legion osób, które rzekomo skrzywdziłem. Mogą oczywiście pobić. Ale myślę, że na razie jeszcze coś takiego mi nie grozi. A co by pan powiedział tym, który słuchając pana powiedziałby? Panie Piątek, w tym strasznym kraju rządzonym przez dyktaturę człowieka Moskwy, wydaje pan kolejne książki na temat członków agentury, które się świetnie sprzedają, jeździ pan na spotkania autorskie, występuje pan w programach. Czy pana poniekąd sukces, zbudowany na bazie poczynania PIS-u, nie jest w jakimś sensie sugestią, że pana diagnoza jest zbyt ostra, zbyt kategoryczna, przesadzona? Kaczyński dokładnie kopiuje to, co robił Putin na początku i na średnim etapie swojej kariery jako dyktatora. Chyba, że pan jest elementem świadomie wypuszczanym tego kamuflażu agenturalnego. Jak póki Piątek pisze o nas tak, to jesteśmy czyści.
Kaczyński kopiuje to, co robił Putin na wczesnym i średnim etapie swojej kariery dyktatora, a Putin wprowadzał dyktaturę w Rosji stopniowo. I to samo robi Kaczyński. Media w Polsce były znacznie odważniejsze w 2017 roku niż teraz. Ja teraz jestem znacznie rzadziej zapraszany do mediów, aczkolwiek książki mogę wydawać, one się dobrze sprzedają. I tak samo było w Rosji. W Rosji Putin wiedział, że książki, nawet w Rosji, gdzie jest dość wysokie czytelnictwo, czyta jednak mała część społeczeństwa i, jakby to powiedzieć, wypychał swoich przeciwników, swoich krytyków z głównych mediów do pomniejszych mediów, z pomniejszych mediów do internetu i do książek.
I dlatego myślę, że po zwycięstwie PiS może jeszcze przez jakiś rok czy dwa dadzą mi w Polsce funkcjonować, tylko będą robić wszystko, żeby mnie, tak samo jak panu, maksymalnie zawęzić odbiór, utrudniać coraz bardziej dostęp do odbiorców. Panie, jak państwo wiedzą, ja korzystam z każdej okazji do promowania czytelnictwa i do lektur książek rozmaitych. Tym bardziej jest, czuję się, zobligowany do promowania i reklamowania książek, które czytają, zasługują na czytanie, szczególnie w ważnym okresie, przed wyborczą, więc tajemnice Kaczyńskiego, Macierewicza, Morawieckiego, Ziobry i innych we wszystkich książkach pana redaktora Tomasza Piątka. Serdecznie panu dziękuję za rozmowę.
Tym bardziej, że za chwilę ma pan kolejne spotkania z czytelnikami, więc udanego spotkania, udanego wieczoru, weekendu, turu całego i powodzenia w, że tak powiem, promowania tego ważnego przesłania, które z tych pana wszystkich, mówiąc językiem ojca dyrektora dzieł, wybrzmiewa. Bardzo dziękuję i nawzajem dziękuję za wszystko, co pan robi dla prawdy i wolnego słowa. Dziękuję bardzo, serdecznie pozdrawiam, do widzenia. Do widzenia. .
Informujemy, że odwiedzając lub korzystając z naszego serwisu, wyrażasz zgodę aby nasz serwis lub serwisy naszych partnerów używały plików cookies do przechowywania informacji w celu dostarczenie lepszych, szybszych i bezpieczniejszych usług oraz w celach marketingowych.