TRANSKRYPCJA VIDEO
Dla tego filmu nie wygenerowano opisu.
Rynek monitorów dzielimy na segment profesjonalnych ekranów do pracy oraz modele dla graczy. Pierwsze cechuje wysoka rozdzielczość i idealne odwzorowanie kolorów, lecz zalety te okupione są mizernymi 60 Hz odświeżania i poszarpanym obrazem podczas rozgrywki. One more time, beautiful, woo! Z kolei modele gamingowe to głównie szybka matryca i obsługa takich technologii jak G-Sync i Freesync, które zapewniają synchronizację karty graficznej z odświeżaniem ekranu. A to uwierzcie, naprawdę podnosi komfort w grach komputerowych. True that! True that! Jednak wiele monitorów gamingowych koszmarnie odwzorowuje kolory, a nawet jak te są znośne, to czernie z czernią nie mają wiele wspólnego. Bardziej z szarówką.
Dlatego po przesiadce na OLED-owy telewizor i zobaczeniu tego, jak taki obraz potrafi wyglądać, uznałem, że jest to już jedyna słuszna droga i wyświetlacze ciekłokrystaliczne dotarły już do kresu swoich możliwości. Ale jak się okazuje, dzięki technologii mini-LED czernie znowu może być czarna, a kolory głębokie, żywe, nasycone i doskonałe niemal tak, jak na wyświetlaczu OLED-owym. Do tego ekran ten jest jaśniejszy, nie wypala się, nie ciemnieje i kosztuje on sporo mniej niż OLED. Testowany dzisiaj model ma rozdzielczość 4K i 160 Hz oraz prawdziwy HDR, który naprawdę działa. Model ten posiada też kilka świetnych feature'ów, które mnie osobiście absolutnie zachwyciły.
Jeśli szukasz monitora do gamingu, oglądania filmów, ale co równie ważne, także do pracy, to zapewniam Cię, że za takie pieniądze niczego lepszego na rynku nie znajdziesz. I wcale to nie jest opinia, a po prostu fakt. Z tej strony Paweł, a Ty oglądasz kanał Techmania HD. Zapraszam! Aż chciałoby się powiedzieć, że KTC nie jest żadną przodującą marką wśród producentów wyświetlaczy. Nie ukrywam, że sam, gdy po raz pierwszy zetknąłem się z tym producentem, wiele nie oczekiwałem. Odpewnie zwykła, kolejna jakich wiele chińska firmka bez solidnego zaplecza robiąca rebranding po taniości. I tu pierwsze zaskoczenie. KTC Technology to lider, który od blisko 30 lat produkuje ekrany w najnowszych technologiach i ich produkty stanowią aż 17% całego światowego rynku wyświetlaczy mini LED.
To jakim cudem, mało kto o tej marce w ogóle słyszał? Otóż KTC przynajmniej do niedawna było jedynie producentem OEM, czyli skrywał on swoje produkty za innymi markami. Jak się okazuje, kupując wypasione monitory gamingowe od Cooler Master, NEC, Samsung czy ViewSonic dostawałeś no, produkt KTC. A to ci heca. Ogarniają też sporo tematów dla LG i Xiaomi. Tak więc skoro matryca ta sama, technologia ta sama, to po co płacić więcej za inną naklejkę na przodzie? Marką tą nie zaimponujemy sąsiadom. To prawda, ale to właśnie KTC produkuje sprzęty z najwyższej półki. Z tym, że kupując bezpośrednio od nich, pomijamy pośredników. W końcu każdy z nas lubi być cwanym konsumentem, który wybiera to co najlepsze, płacąc na to co jest.
Płacąc przy tym jak najmniej. Tak więc chwila dla sponsora i zaczynamy recenzję. Co nie tylko zalegalizuje Twoją wersję systemu, ale także pozwoli Ci na bezproblemowe przejście na Windows 11. Pakiet Office'a aktywujesz i przypiszysz do swojego konta w równie prosty sposób, a z kodem TMHD otrzymasz dodatkowe 20% zniżki, które przy okazji różnych świąt i wydarzeń potrafi wzrosnąć do 30%. Przestań przepłacać i już teraz odwiedź stronę. Obszerne pudełko prezentuje się dość enigmatycznie. Na froncie odnajdziemy jedynie sporych rozmiarów napis Mini LED wykonany futurystycznym fontem oraz logo producenta. Naklejka ze specyfikacją znalazła się na boku i tu bardzo ważna uwaga. Jest to model M27P20.
P oznacza wersję Pro i robi to ogromną różnicę, bowiem KTC produkuje bliźniaczopodobny model, który zamiast P ma literkę T w nazwie i jest on sporo tańszy przez matrycę o niższej rozdzielczości. Z kolei testowana sztuka wyposażona została w 160Hz ekran o rozdzielczości 3840x2160 czyli 4K. Same dane nie do końca pokazują jak spora jest to różnica, za to 108 pikseli na cal słabszego modelu zestawione naprzeciw 163 przy takiej samej przekontie ekranu wygląda już zupełnie inaczej. Nawet na tych 27 calach różnica między QHD a 4K widoczna będzie gołym okiem. Skupmy się jednak na unboxingu testowanego lepszego modelu. Zgrawnie zapakowane i posortowane elementy umieszczono w dedykowanych przegroda gąbki. Pierwsze co rzuca się w oczy to 240W zasilacz.
Tak potężna bestia wystarczyłaby na energetyczne wyżywienie nawet 80 calowego ekranu. Po jaki gwizdek taka cegła zapytasz? Otóż monitor ten skrywa pewien niesamowity bajer, który zasługuje na głębsze omówienie, ale o tym później. W kartonie odnajdziemy przewód zasilający, 1,5 metrowy displayport HDMI oraz bardzo gruby USB-C. Znalazł się tu także ilustrowany poradnik złożenia podstawki z opisem portów i skrótami nawigacji. Może i z założenia jest to gamingowy monitor, ale dzięki staraniu producenta ten już na dzień dobry zaskakuje raportem z profesjonalnej kalibracji. Tym samym możemy być pewni o prawidłowym pokryciu gamutu Adobe RGB, DCI-P3 i sRGB. Profile kalibracji zostają zapisane w pamięci i odnajdziemy je w menu w zakładce Display -> Professional Modes.
Pamiętajmy, że tego typu usługa wiąże się zwykle z kosztem od 100 do 200 zł i to chyba dla każdego pojedynczego trybu. Tutaj mamy ich kilka. Wykonanie tej czynności jeszcze w fabryce to oszczędność naszego czasu i pieniędzy co jak najbardziej się chwali. Masywne ramię nasadzamy na podstawkę i przykręcamy. Można się tu obyć bez śrubokręta. Na tyle obudowy znajduje się pierścień, to do niego wpinamy skompletowane ramię. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie, aby wykorzystać własny uchwyt lub zamontować go na ścianie. Wewnątrz pierścienia znajduje się otwory montażowe w standardzie VESA 100x100. Specyfikacja producenta podaje, że monitor wraz z podstawką waży 7,4 kg.
Według mojej wagi prawie się to zgadza, lecz KTC nie podaje nigdzie, przynajmniej ja znaleźć nie mogłem, ile waży sam ekran bez stopki, a jest to w końcu bardzo istotna informacja. Ważąc samą stopkę mogę Wam zdradzić, że ten powinien mieć niespełna 5,4 kg. Jednak rozwiązanie dostarczone przez producenta oferuje naprawdę szeroki zakres regulacji. Ekran pochylimy do siebie na 5 stopni, odchylimy go na 20, wysokość regulowana jest w zakresie 130 mm. Podstawka pozwala odchylić ekran o 45 stopni w każdą ze stron, ale co bardzo cieszy, możemy go też obrócić do pionu. Jest to piękna sprawa, jeśli użyjemy go jako drugiego ekranu w przypadku montażu wideo, chociażby na takiej platformie jak TikTok czy YouTube Shorts.
Werytykalne ustawienie monitora cenione jest też przez programistów, a i nawet scrollowanie social media czy strony internetowych na tak przewróconym ekranie oferuje lepsze doznania. W końcu coraz więcej stron budowanych jest w pierwszej kolejności z myślą właśnie o smartfonach. Monitor obrócimy o 90 stopni zarówno w prawo jak i w lewo, więc decyzja o tym gdzie znajduje się podbródek, czyli ta grubsza część ramki, zależy już od użytkownika i tego po której stronie będzie znajdował się drugi ekran. No i plus też taki, że panę w tym trybie można obniżyć do samego dołu, dzięki czemu staje się on też świetnym towarzyszem także dla laptopa. Co do samego wyglądu to producent nie pokusił się tutaj o większą ekstrawagancję.
No i w sumie dobrze, podstawka jest stonowane i choć znajduje się tu różowy akcent kolorystyczny w otworze służącym organizacji kabli, to i tak jest tu po prostu nudno, przynajmniej od frontu. Choć zwykle nie widzimy tego co za ekranem, to tutaj KTC podjęło już jakoś próbę designerskiego szaleństwa. W górnej części obudowy znajdują się przetłoczenia, które układają się w coś na wzór skrzydeł. Na dodatek ich krawędzie wypełniają paski półprzyjroczystego tworzywa. Wraz z pierścieniem stanowią one obszary oświetlenia RGB, lecz to ma dość ograniczone możliwości. Do wyboru mamy raptem statyczny kolor czerwony, zielony, niebieski i opcję podpisaną w menu jako breathing, czyli oddech, jednak ten oddechem nie jest, a jest on opcją flow.
Czyli kolory same płynnie przechodzą przez całą paletę. Łuna światła za monitorem, który znajduje się tuż przy ścianie jest miłym dodatkiem i lepiej się sprawdza niż sam ekran świecący nam po oczach w ciemnym pomieszczeniu. Niestety potencjał tego pomysłu przynajmniej tutaj jest zmarnowany. Nie można wyświetlić samej bieli, a o efektach w stylu technologii Ambilight od Philips też nie ma co marzyć. Zresztą jasność i tak jest zbyt słaba, aby dało to jakikolwiek realny efekt dla użytkownika. Mając monitor ustawiony tyłem do pokoju to ok, jakiś efekt to robi, ale realnie jest to taki zwyczajny pic na wodę.
Z mojego punktu widzenia zrozumiałe jest to, że w tych czasach nawet najlepszy ekran o najlepszym stosunku ceny do parametrów i jakości po prostu nie sprzeda się tak dobrze bez ledów jak ten, który takie ledy będzie posiadał. Całe szczęście widać, że producent nie wydał na to majątku, a tym samym i wy specjalnie nie dopłacacie do takiej pierdoły, producent chciał się zapewne tylko załapać do grup wyświetlaczy kwalifikujących się jako gamingowe i bez RGB na tyle byłoby to po prostu sporo trudniejsze. Inaczej mógłby pozostać nie zauważony, więc to jestem w stanie zrozumieć i wybaczyć, bez to naprawdę trudny rynek i ciężko się przebić. Porozmawiajmy teraz o czymś bardziej pożytecznym, czyli o pokaźnej liczbie złącz, które KTC tu umieściło.
Idąc od lewej widzimy okrągły wtyk zasilania, dwa wyjścia USB typu A w standardzie 3. 0, wejście USB typu B, kolejny port to również USB, ale typu C, do którego jeszcze za momentik powrócimy. Jest też jedno złącze display port w standardzie 1. 4 oraz dwa gniazda HDMI 2. 1. Tu warto zaznaczyć, że tylko nowsze karty czy laptopy obsługują szybsze 48 gigabitowe HDMI, mogące przekazać rozdzielczość 4K przy 160-hercowym odświeżaniu. Lecz bez obawy, złącze display port już sobie z tym radzi i bez przeszkód przekaże ono 4K w pełnej 10-bitowej głębi kolorów. Na końcu znajduje się jeszcze okrągłe 3,5 mm wyjście słuchawkowe. I skoro jesteśmy jeszcze przy złączach, to musimy teraz omówić samą USB-C, bowiem to ma wiele funkcji.
Jedną z nich jest power delivery. Naładujemy w ten sposób szybko smartfony, ale również i laptopa. Przez to małe złącze, każde kompatybilne urządzenie z power delivery, chociażby takie jak mój laptop, pociągnie nawet 90 W i jest to jeden z powodów, przez który KTC musiało załączyć tak potężny zasilacz do monitora. Lecz to nie wszystko. Tym jednym kabelkiem przekazywany jest również obraz i to w pełnym 4K przy 160-hercach i 10-bitach. Żaden HDMI, żaden DisplayPort 2, nawet zasilacz do laptopa nie jest tu wtedy potrzebny. Jeśli dzisiaj masz tylko komputer desk topowy, to kto wie, może w przyszłości skłócisz się na jakiegoś fajnego, mocniejszego laptopa do pracy czy do grania w podróży.
Siadasz wtedy przed monitorem, podpinasz jeden jedyny kabelek i sprawa załatwiona. Chociaż tu warto dodać, że próbowałem osiągnąć ten sam efekt na swoich zwykłych, niedrogich kablach USB i ładowanie owszem działa, lecz obraz nie był wtedy przekazywany. Jednakże z oryginalnym przewodem wszystko jest jak trzeba. A co jeśli powiąże może być jeszcze lepiej? Otóż monitor ten wspiera technologię KVM. Polega ona na obsłudze urządzeń sterujących, czyli klawiatury i myszki. Tym sposobem wystarczy wpiąć urządzenia czy same ich bezprzewodowe odbiorniki w porty USB monitora. Po zmianie źródła obrazu przyłączymy też aktywne urządzenie do sterowania myszką i klawiaturą i jest to dla mnie absolutnie przepiękne. Moja skrzynka zestawiona z monitorem, wiadomo normalnie, jednak do pracy używam laptopa.
Wystarczy podpiąć dziada jednym przewodem i bam, mam już trzy ekrany do pracy, a w tym klawiaturę i wygodniejszą myszkę. W momencie gdy muszę już wyjść, to dosłownie w 2 sekundy wypinam kabel i wychodzę, a laptop jest w pełni naładowany. Możliwe, że widzieliście kiedyś stacje dokujące Compaka czy Della i na przełomie milenium był to prawdziwy hicior, choć i do dziś używane są w wielu miejscach pracy. Tutaj powiedziałbym, że jest to nawet dużo lepsze rozwiązanie. Pomyślisz, no dobra, laptop taki trochę jakby z górnej półki, to bajery ma i znowu wczesnym monitorem będzie się zgrywał.
Akurat tak się składa, że moja partnerka pracuje z domu i już kiedyś próbowałem podpiąć jej roboczego, dość starszego laptopa do monitora 4K. Niestety stare i wolne HDMI pozwala jedynie na 30 klatek przy takiej rozdzielczości, a uwierzcie, że pracując przez wirtualną maszynę i to na 30 klatkach, śniadanie ma ochotę powrócić z impetem i po prostu tak się nie da. Z kolei wyższa rozdzielczość i większy ekran zdecydowanie przyśpieszyłyby jej pracę. Więc skoro nie przez HDMI to mówię, no cóż, warto spróbować. Podłączyłem więc USB-C i ku memu zdziwieniu laptop zaczął się ładować i wyświetlił obraz na monitorze autentycznie.
Nawet nie spodziewałem się, że to w ogóle zadziała, ale najlepsze w tym jest to, że obraz w końcu jest przekazywany w 4K i to 60 Hz. No niestety na laptopie, który nie posiada nawet dedykowanego układu graficznego trudno by było liczyć na 160 Hz, lecz teraz chociaż można w ogóle pracować. Za sprawą tego jednego kabelka dostęp do mojej klawiatury i myszy został również przekazany. Tak więc nawet jeśli dzisiaj nie masz laptopa czy urządzenia pokroju Steam Deck lub ASUS ROG LI, to kto wie co przyniesie przyszłość. Z takimi urządzeniami funkcjonalność będzie dla Ciebie na wagę w złota.
Ładowanie 4K 160 Hz w 10 bitach z dźwiękiem, z HDR i z myszką oraz klawiaturą po jednym kabelku, no po prostu bajka. Ja wiem, że pewnie większość użytkowników z tego portu będzie tylko ładowała smartfona, ale pozostali już za nic nie wrócą do ekranu pozbawionego takiej funkcjonalności. Przy tym HDMI wydaje się być jak z epoki kamienia łupanego. Monitor KTC wyposażony jest też w dwuwatowe, skierowane do dołu głośniki stereo. Jak można się jednak spodziewać, dźwięk z nich jest bardzo płaski i nawet przeciętny laptop potrafi grać ładniej, dlatego zalecam ich użycie jedynie w sytuacjach awaryjnych. Gramki w tym modelu nie są najmniejsze, ale całkiem znośne. Jedynie podbródek jest troszkę szerszy, ale mieści on logo i diodeł LED.
Wiecie już co i jak można podłączyć do tego monitora? Najważniejsze jednak przed nami. Matryca wykonana w technologii IPS poszczycić się może nowym rodzajem poświetlenia określonego jako mini LED. W tym modelu umieszczono aż 2304 takich małych diod, które zgrupowane są w 576 stref. Możliwość miejscowego wygaszania poszczególnych stref znacząco poprawia czernie, zwiększa kontrast i sprawia, że materiały HDR prezentują się jeszcze lepiej. Panele mini LED zapewniają skuteczniejsze zarządzanie jasnością obrazu, a kolory stają się bardziej realistyczne i pełniejsze. M27P20 zgodny jest ze standardem Display HDR 1000. Ekran jest w stanie uzyskać realni jasność na poziomie 1000 nitów, a bez aktywnego HDR do 600 nitów. Jednak aby Windows poprawnie pracował z ekranem HDR niezbędne jest zainstalowanie dodatkowej, ale uwaga, darmowej aplikacji Microsoftu.
W ten sposób po przeprowadzeniu pełnej konfiguracji w ustawieniach zapisany zostanie specjalny profil kolorów i to dzięki niemu obraz będzie poprawnie wyświetlany. Trudno dokopać się do tej informacji i wiele osób korzysta z ekranu na domyślnych ustawieniach systemu, lecz aby korzystać z niego w pełni jak najbardziej powinniśmy przejść właśnie przez tę procedurę. Menu ekranowe pozwala dostroić intensywność lokalnego przyciemnienia. Zaobserwujcie na własne oczy co w rzeczywistości daje technologia mini LED na kilku przykładach, lecz żeby mieć jakieś odniesienie obok postawiłem zwykły mniejszy monitor LCD. Ten Dell przynależy do tak zwanego śmieciowego segmentu i kosztuje w sumie kilka stówek.
Oczywiście nie jest to porównanie fair, lecz stawiam je obok siebie tylko dlatego, że często nawet i gorsze monitory są dołączane do zestawów Zallegro, Morelle czy innych X-Comów, a ludzie używają ich później przez wiele lat nie wiedząc co tracą, a to przecież właśnie monitor jest najważniejszym elementem w korzystaniu z komputera. Mały więc przykładowy film animowany, jest jasno, mocne intensywne kolory aż biją po oczach, przynajmniej na jednym z monitorów. Jest to sytuacja wciąż bardzo korzystna dla monitora LEDowego. Tak, ten 24 calowy Dell po lewej ma podświetlenie LEDowe, no bo jest to w sumie całkiem nowy monitor. Za to testowany po prawej to już technologia mini LED, tylko że Local Dimming wciąż jest wyłączony.
Z poziomu menu włączam średni poziom wygaszenia lokalnego i jak widzimy ekran odrobinę przygasł, ale tam gdzie powinno być ciemniej jest zdecydowanie ciemniej. Kolejny wysoki poziom wygaszania nie jest już tak drastyczny, ale kontrast dodatkowo wzrasta. Spójrzmy teraz jak wygląda materiał HDR na obydwu ekranach. Tutaj to już w ogóle totalna przepaść nawet bez wygaszania stref. Jednak włączmy technologię Local Dimmingu i. . . no panie, przecież to nie ma nawet najmniejszego porównania. Nieważne czy to w filmach czy w grach, ale po takim doświadczeniu aż nie chce się patrzeć na tragicznie wyglądające cienie i czernie na zwykłym monitorze, o kolorach to już nawet nie wspominając. Pamiętajcie, że obydwa mają matrycę IPS, lecz podświetlenie się różni.
Po lewej LED, po prawej mini LED. Niby drobiazg, od tam coś w danych technicznych, ale jak widzicie robi to ogromną różnicę. Testowany monitor nie zapewni tak głębokiej czerni jak OLED, ale z drugiej strony jest on sporo tańszy i do tego nie ulegnie wypaleniu. Lecz mini LED nie jest wolny od wad. Problemem tej, że technologii jest Blooming, występuje on w miejscach, gdy na ekranie przeplata się wysoka jasność z czernią. Tak jak wspomniałem, testowany monitor ma 576 stref wygaszania i dla tego budżetu jest to więcej niż można oczekiwać, ale jednak nie dość wiele, aby zjawisko Bloomingu nie było dostrzegalne gołym okiem. Oczywiście zależy od tego co w danej chwili wyświetlane jest na ekranie i od pomniejszych ustawień.
To co aktualnie widzicie jest absolutnie najgorszą sytuacją i totalnym ekstremą dla tejże technologii, czyli głęboka czerni i na niej biały, poruszający się obiekt. Tam gdzie występuje sama część, to strefa ta jest wyłączona i super to wygląda. Lecz jeśli nad inną strefą jednocześnie wyświetlany jest jasny obiekt, to musi być ona podświetlona, a wtedy to co czarne, staje się już nie do końca czarne i tym same widzimy jakby delikatną, świetlistą aureole wokół obiektów. Na przykładzie z gry Assassin's Creed Valhalla widać to doskonale, aż można by było przypuszczać, że ta delikatna poświata jest zamierzonym efektem, lecz jest to tylko Blooming.
W praktyce jednak nie doświadczymy zbyt wielu takich ekstremalnych sytuacji, chociaż to oczywiście zależy od tego co oglądamy, ale jeśli na siłę nie szukamy efektu łuny świetnej, to często pozostaje ona nawet nie zauważona. Z kolei do kolorystyki już przyczepić się absolutnie nie mogę. Według specyfikacji KTC model ten oferuje 118% gamy DCI-P3 oraz 160% z gamutu sRGB. Nadaje się więc znakomicie do pracy graficznej, obróbki zdjęć czy montażu wideo. Matryca to w rzeczywistości 8-bitowy panel z funkcją FRC, czyli nasze oczy odczytują go jako pełen 10-bitowy kolor. Dzięki temu trikowi panel może kosztować sporo mniej. Sprawdziłem też kąty widzenia i te są w rzeczywistości bardzo dobre, jednak dopatrzyłem się dziwnego jakby trójwymiarowego efektu na bocznych krawędziach.
Wygląda to tak jakby matryca zawijała się pod spodem, coś jak w telefonach Samsunga serii Edge. Trudno to opisać słowami, ale nagranie pozwoli Wam lepiej to zrozumieć. Nie żeby to jakoś drażniło, to tylko takie luźne spostrzeżenie. Przejdźmy teraz do tematu gamingu. Jak u gracz na pewno cenisz sobie wysokie odświeżanie, ale jednocześnie zależy Ci na wsparciu takich technologii jak G-Sync czy FreeSync. 160Hz działa tu jak należy, pod warunkiem, że wyłączysz wspomniane technologie synchronizacji. Jeśli włączysz te dobrodziejstwa w menu, to odświeżanie samo spadnie do 144Hz. I to akurat nie boli mnie jeszcze może najbardziej, po te 16Hz mniej to nie oszukujmy się, tragedia wcale nie jest.
Lepiej grać w 144Hz, ale bez screen tearingu, co do tego to nie mam wątpliwości. Jednak boli mnie to, że po aktywacji opcji G-Sync FreeSync nie da się aktywować lokalnego wygaszania. HDR jest, działa, ale lokal dimming pozostaje, jak sami widzicie w menu, wyszarzony. Bez możliwości jego aktywacji, bardzo tego żałuję. Jak przystało na ekran gamingowy i tu możemy dostosować overdrive zmniejszając efekt ghostingu. Jeśli nie wiecie czym ghosting jest, to jest to taka poświata za szybko poruszającymi się obiektami. Producent domyślnie ustawił go na poziom niski i wydaje się być to stosunkowo najlepszym ustawieniem. A co możemy powiedzieć na temat menu? Możecie zauważyć, że te tu przyjęło formę futurystyczną, co stylizuje produkt jako jak najbardziej gamingowy.
Nie jednak wygląd jest tu istotny, a jego możliwości. Aktywacja i sterowanie odbywa się z użyciem małego joysticka umieszczonego na tyle obudowy. Po kilku minutach zabawy korzystanie z joysticka staje się bardzo intuicyjne i zdecydowanie wygodniejsze niż oddzielne przyciski. Samo menu głupie nie jest i jak najbardziej zasługuje ono na pochwałę. Otóż bardzo podoba mi się tutaj fakt, że w dowolnej chwili, czy będąc w systemie, czy podczas gry możemy z niego odczytać aktualną rozdzielczość oraz dowiedzieć się, czy funkcje pokroju HDR wraz z synchronizacją G-Sync lub FreeSync są aktualnie aktywne. Po prawej znajduje się też słupek, który wskazuje aktualne odświeżanie. Nie jest to jednak aktywny leaching FPS, a po prostu podaje ono odświeżanie ustawione w systemie, ale bez obaw.
Takie bajery też tu są. Wystarczy przejść do podkategorii Game Assist i aktywować FPS Counter, czyli właśnie leaching klatek. Jednak u mnie działa on jakoś wcale niezbyt dokładnie. Może aktualizacja coś pomoże. Czasem przyda się też dodanie celownika. Jest to takie ułatwienie dla gier FPS. Chociażby w CSGO snajperki mają oczywiście lunety, ale gdy nie celujemy, a chodzimy z nimi po mapie, to brakuje tam jakiegokolwiek celownika. Chcąc trafić tzw. nonscopa, robimy to tak naprawdę na ślepo. Za to aktywując celownik na monitorze już na ślepo nie będziemy tego robić. Co do pozostałych elementów menu to te podzielone są na 6 zakładek. W Display dokonamy edycji podstawowych parametrów obrazu, takich jak jasność, kontrast, wzmocnienie czerni czy ostrość.
Producent przygotował tu również schematy pod określone zadania jak oglądanie filmów. Edycja zdjęć czy dedykowane profile dla gier z gatunku RTS i FPS. W zakładce Color najciekawszą opcją jest Low Blue Light. Mamy tutaj 4 poziomy ograniczenia niebieskiego światła. Przez pozostałe opcje częściowo już zdążyliśmy przelecieć, a inne nie wymagają specjalnego omówienia. Jedynie warto dodać, że umiejscowienie menu można przesunąć wedle upodobań oraz fakt, że monitor KTC jest też na tyle zaawansowany, że mamy tu dostęp do ewentualnej aktualizacji oprogramowania i przypuszczam, że warto czasem sprawdzić czy nie pojawił się jakiś update. Kto wie, skoro najbardziej nie podoba mi się tutaj brak możliwości aktywowania local dimmingu gdy G-Sync jest włączony, to może jest to coś co można naprawić zwykłą aktualizacją.
Jeśli tak to będę w siódmym niebie. Poza tym monitor ten zaskoczył mnie bardzo pozytywnie i każdemu kto obecnie jest na etapie zakupu mogę go śmiało polecić. Linki do aktualnej ceny jak zawsze odnajdziesz w opisie poniżej. Jeżeli spodobał Ci się ten materiał to koniecznie odwiedź moją stronę www. techmaniacadec. pl Dzięki intuicyjnemu menu na pewno odnajdziesz tam kolejne inspirujące materiały. Do zobaczenia w następnym. .