TRANSKRYPCJA VIDEO
Dla tego filmu nie wygenerowano opisu.
Dzień dobry Państwu. Dzisiaj drugi odcinek serii Mencen o podatkach. Opowiem o problemach, które zaczęła robić skarbówka w związku z przejściem na CIT, estoński. Od razu powiem, że opowiadając Wam o podatkach w Polsce czuję się trochę jak Cejrowski, który odwiedza te różne dzikie plemiona i opowiada nam jak ci dzicy ludzie tam żyją, jakie mają zwyczaje, jakim się wiedzie. Otóż mam wrażenie, że te historie podatkowe dla ludzi, którzy się podatkami nie zajmują, dla ludzi, którzy się biznesem nie zajmują właśnie brzmią jak takie opowieści z Dorzecza Amazonii. Normalny człowiek to się za głowę łapie, dziwi się, jak możemy w tym naszym uniwersum podatkowym żyć, funkcjonować i nie zwariować, jak się tam takie rzeczy dzieją. I dzisiaj niestety kolejna dzika historia z historii. Polskiej skarbówki.
Jak to można komuś życie utrudnić, nic nie mając z tego kompletnie nic. Jak mam nadzieję wszyscy widzowie kanału podatkowego wiedzą, polskie spółki takie jak ZOO, akcyjne, komandytowe czy komandytowo-akcyjne mogą płacić podatek dochodowy w dwóch formach. Pierwsza to jest ten klasyczny CIT, czyli podatek od dochodu. Do przychodu 2 miliony euro to jest 9%. Powyżej 2 milionów euro, jeżeli jakaś spółka ma takie przychody, to płaci 19% CIT. Ale od niedawna można przyjść na taki CIT estoński. CIT estoński polega na tym, że nie płacimy podatku dochodowego do momentu wypłaty dywidendy. To znaczy, jeżeli spółka chce inwestować swoje pieniądze, chce inwestować swój dochód, nie chcemy stamtąd wypłacać zysku, to nie musimy zapłacić podatku dochodowego. Podatek dochodowy się dopiero płaci wtedy, kiedy wypłacamy dywidendę.
Czyli to jest pierwszy tak zaprojektowany podatek, żeby go nie trzeba było płacić. Jest to oczywiście pomysł dobry, pomysł, który gdzie indziej bardzo dobrze działa. W Polsce został oczywiście wprowadzony w sposób zły. Na początku w sposób całkowicie skandaliczny. Tam zaledwie paręset firm zapisało się na CIT estoński w jego pierwszej odsłonie. Potem w sposób już mniej absurdalny, ponieważ większość tych nieszczęsnych ograniczeń została zniesiona, ale niektóre dalej zostały.
Więc, żeby spółka mogła przejść na CIT estoński i przestać płacić podatek dochodowy z pewnymi wyjątkami, to są te ukryte zyski, różne dziwne problemy, ale co do zasady podatku dochodowego płacić nie trzeba, musi należeć do osób fizycznych, nie może mieć udziału w innych spółkach, musi mieć docelowo minimum trzech pracowników oraz nie może uzyskiwać niektórego rodzaju dochodów, nie może pracować we wszystkich branżach. Większość spółek ZO prawdopodobnie przez te kryteria jest w stanie jakoś przejść i jest w stanie przejść na CIT estoński. No i teraz jak się przechodzi na CIT estoński, co taka spółka musi zrobić, żeby przestać płacić podatek dochodowy i móc się jeszcze szybciej niż do tej pory rozwijać? No, procedura jest taka, że są dwie możliwości.
Pierwsza, można na CIT estoński przejść na początku roku podatkowego, czyli wtedy mamy czas do stycznia, żeby złożyć odpowiednie papiery i cały rok wtedy i wszystkie kolejne, do momentu, kiedy z tego nie wyjdziemy, nie płacimy podatku dochodowego, chyba że generujemy jakieś tam ukryte zyski i różne inne cuda. Ale mamy artykuł 28J ustęp 5, którego treść zaraz wam przeczytam, który umożliwia przejście na CIT estoński w trakcie roku i właśnie ten rodzaj przejście z przedmiotem naszego dzisiejszego odcinka. Ponieważ ten artykuł brzmi. Podatnik może wybrać o podatkowanie ryczałtem, czyli CIT-em estońskim, również przed upływem przyjętego przez niego roku podatkowego, jeżeli na ostatni dzień miesiąca, poprzedzającego pierwszy miesiąc opodatkowania ryczałtem, zamknie księgi rachunkowe oraz sporządzi sprawozdanie finansowe zgodnie z przepisami ustawy o rachunkowości.
W tym przypadku księgi rachunkowe otwiera się na pierwszy dzień miesiąca opodatkowania ryczałtem. W związku z czym co robiły wszystkie spółki, które chciały przejść na CIT estoński. Jak wyglądała ta procedura? Załóżmy, że chcieliśmy przejść na CIT estoński od listopada. To wtedy. Trzeba było zamknąć księgi rachunkowe na koniec października, otworzyć się na początek listopada, w listopadzie złożyć wniosek do skarbówki o zmianę formy opodatkowania, a następnie były trzy miesiące na sporządzenie sprawozdania finansowego, bo zgodnie z ustawą o rachunkowości ma się na to trzy miesiące, czyli zamykamy księgi, składamy wniosek, sporządzamy sprawozdanie finansowe na ostatni dzień października, czyli dzień zamknięcia ksiong rachunkowych. I tak to po prostu działało. Tysiące, w tym momencie już kilkanaście tysięcy podatników w Polsce płacić CIT estoński, z czego co najmniej kilka tysięcy zrobiło to w ten właśnie sposób.
I wszystko byłoby proste, łatwe i przyjemne, czyli nie zupełnie tak jak wszystko inne w polskich podatkach, gdyby jakiś nadgorliwy podatnik nie złożył wniosku o interpretację podatkową i zapytał skarbówki, bo był taki skrupulatny i wszystko chciał mieć na wszystko, chciał mieć papier, czy na pewno to jest właśnie dobra droga, żeby przejść na CIT estoński w trakcie roku kalendarzowego. No i okazało się, że nie. To znaczy odpisali mu, że nie, że to tak nie można, że jest inaczej. Więc co chce skarbówka? Czego oczekiwała skarbówka w odpowiedzi na tą interpretację podatkową? Skarbówka by chciała, czytając ten przepis, który przed chwilą wam przeczytałem, żeby kolejność była inna.
Znaczy oni mówią tak, hola, hola, ale w przepisie jest, że można przejść na CIT estoński, jeżeli na ostatni dzień miesiąca poprzedzającego pierwszy miesiąc opodatkowania ryczałtem zamknie się księgi rachunkowe oraz sporządzi sprawozdanie finansowe. Czyli kolejność powinna być taka. Zamykamy księgi, sporządzamy sprawozdanie finansowe i dopiero wtedy składamy wniosek. Czyli jeżeli ktoś chce przejść na CIT estoński od listopada, to musi najpierw na 31 października zamknąć księgi rachunkowe, następnie zdążyć sporządzić całe sprawozdanie finansowe, nawóżmy do 25 listopada i wtedy ma kilka dni na złożenie wniosku. Taka kolejność powinna być według skarbówki, czyli najpierw zamykamy księgi, sporządzamy sprawozdanie finansowe, a dopiero potem składamy wniosek. Nie można wniosku złożyć przed złożeniem sprawozdania finansowego.
A jeżeli ktoś zrobił źle, to znaczy tak jak wynika z przepisów, ale nie według skarbówki, to znaczy, że nie przeszedł na CIT estoński, czyli według tej interpretacji. W Polsce są tysiące spółek, które myślą, że płacą CIT estoński, ale tak naprawdę go nie płacą, bo płacą normalny CIT. I jakie to ma konsekwencje? Te wszystkie spółki za te dwa lata powinny zapłacić normalny podatek dochodowy, którego nie płaciły, bo były na CIT-ie estońskim, powinny zapłacić odsetki od tego podatku dochodowego, bo go nie zapłaciły, a przy obecnej inflacji to są naprawdę duże pieniądze.
I jeszcze ich zarządy powinny mieć prawdopodobnie zarzuty karno-skarbuowe, tutaj za uchylanie się od płacenia podatku dochodowego, bo zgodnie z tą interpretacją, te spółki powinny były przez te dwa lata płacić podatek dochodowy, no a tego nie robiły, bo w odwrotnej kolejności złożyły dwa kwity. I teraz jakie problemy, jakie konsekwencje z punktu widzenia takiego czysto prawnego miałoby to, gdyby uznać, że skarbówka ma rację, to znaczy, żeby złożyć wniosek, najpierw trzeba zrobić sprawozdanie finansowe. Więc pierwszy problem praktyczny. No jest to po prostu trudne i niewygodne, bo ciężko w ciągu jednego miesiąca zamknąć księgi, zgromadzić wszystkie faktury, zamknąć te wszystkie sprawy rachunkowe, zdążyć jeszcze zrobić sprawozdanie finansowe i jeszcze złożyć wniosek.
Nie bez powodu na stworzenie tego sprawozdania finansowego są trzy miesiące, bo w miesiąc to jest zrobić strasznie trudne, bo nawet człowiek dokumentów wszystkich nie zdąży zebrać od kontrahentów, żeby móc w ogóle takie sprawozdanie finansowe zamknąć. Więc gdyby przyjąć stanowisko skarbówki, to byłoby bardzo trudne i strasznie kłopotliwe dla podatników, żeby wyrobić się w miesiąc. Drugi problem. No byłoby to sprzeczne z ustawą rachunkowości, bo zgodnie z ustawą rachunkowości, to nie można tak sobie w każdym momencie, kiedy się tylko chce zamykać ksiąg rachunkowych. No to są w ustawach szczególne momenty, kiedy to się robi, a nie, że wstałem dzisiaj lewą nogą, to sobie zamknę księgi rachunkowe, bo mam taki kaprys. No nie, to tak nie działa. Trzeba mieć dokładnie w ustawie napisaną przyczynę.
Dopiero wtedy można zamknąć księgi rachunkowe. I czy tą przyczyną jest zamiar zastanawiania się, o ja może w tym miesiącu złożę wniosek o przejście na CIT estoński? Poszukajmy w ustawie o rachunkowości, czy tam jest napisane, że jak ktoś się zastanawia, że ma zamiar złożyć wniosek, to czy on może zamknąć księgi podatkowe? No nie, nie może. Przejście na CIT estoński jest przyczyną, na której się zamyka księgi rachunkowe, ale zamiar przejścia nie. W związku z czym te księgi można zamknąć dopiero wtedy, jak już ten z wniosek złożymy, a wcześniej tego po prostu legalnie się nie da zrobić. Więc to jest drugi problem. No to jest po prostu sprzeczne z prawem, gdyby było tak jak chce skarbówka. Trzeci problem.
To nie ma kompletnie żadnego sensu, bo jeżeli zamykamy księgi na 31 października i sporządzamy sprawozdanie finansowe na dzień 31 października, to nie ma kompletnie dla nikogo żadnego znaczenia, czy my to zrobimy do końca pierwszego miesiąca, czy do końca drugiego miesiąca, bo to dalej są dokładnie te same dane. Jak po trzech latach przyjdzie urzędnik na kontrolę, to to, czy my to sprawozdanie finansowe na koniec października sporządziliśmy do końca listopada, czy do końca grudnia, czy do końca stycznia, nie da mu żadnej nowej informacji. To mu po prostu życia w żadnym ułamku jego życia nie zmieni. Nic się nie zmieni. Do dalej będzie dokładnie to samo sprawozdanie finansowe, bo tych danych się już nie zmieni.
W związku z czym już wiemy, że przyjęcie interpretacji skarbówki byłoby niepraktyczne i trudne dla podatnika, byłoby dla niego nielegalne i trzy, nie miałoby żadnego sensu, bo nikomu nic by nie dało, tak? Ale to jeszcze nic. Obowiązek złożenia tego sprawozdania finansowego, zanim złoży się wniosek o przejście na CITES toński, poza tymi trzema cechami, ma jeszcze czwartą cechę. W żaden sposób nie wynika z przepisów. Od tego tak naprawdę być może powinienem zacząć. No bo przeczytajmy jeszcze raz ten przepis. Podatnik może wybrać tą formę opodatkowania, jeżeli na ostatni dzień i miesiąca poprzedzającego pierwszy miesiąc opodatkowania ryczałtem zamknie księgi rachunkowe oraz sporządzi sprawozdanie finansowe zgodnie z przepisami ustawy o rachunkowości.
Nigdzie tu nie jest napisane, że on te księgi ma zamknąć w ostatnim dniu miesiąca, tylko na ostatni dzień miesiąca ma je zamknąć. To jest zasadnicza różnica. Podobnie w tym przepisie nie jest napisane, że sprawozdanie finansowe w konkretnym dniu ma być zrobione tylko na konkretny dzień, a na ten konkretny dzień, to i za dwa miesiące można zrobić sprawozdanie finansowe. Nikt nas w tej sprawie nie powstrzymuje. W związku z czym przyjęcie interpretacji skarbówki, że ta kolejność ma być inna niż się wszystkim do tej pory wydawało, sprawia trudności, jest sprzeczna z ustawą rachunkowości, czyli tak naprawdę nielegalna, nie ma żadnego sensu, nikomu nic nie daje i wręcz na końcu nie wynika jeszcze z żadnych przepisów.
I najgorsze jest to, że ten podatnik, a zresztą chyba było już kilku, bo mieliśmy kilka takich interpretacji, zaskarżył tą nieszczęstą interpretację do wojewódzkiego sandu administracyjnego i przegrał. To znaczy sędziowie w USA stwierdzili, że ta absurdalna interpretacja tych przepisów rzeczywiście jest prawdziwa i tak naprawdę te tysiące spółek, które sobie normalnie działają od dwóch lat i nie wiedziały, że może być jakikolwiek problem, to w sumie działają nielegalnie, powinny zapłacić podatek za dwa lata, a ich zarządy być może powinny pójść siedzieć. No, kiedy te wyroki zostały opublikowane, to zrobiła się awantura, prasa branżowa zaczęła krzyczeć, że jak to tak, że to trochę głupiej, chyba być tak nie powinno i stał się cud.
Krzyki doszły na ulicę Świętokrzyską, Ministerstwo Finansów postanowiło zapowiedzieć, jeszcze tego nie zrobili, ale zapowiadają, że tak to raczej nie będzie, że uchylą te absurdalne interpretacje indywidualne i być może nawet wypuszczą interpretację ogólną mówiącą, że powinno być tak, jak od początku wszystkim wydawało się, że być powinno. Więc prawdopodobnie historia będzie miała happy end, ale zwróćcie uwagę na mechanizm działania skarbówki, zwróćcie uwagę na to, co w głowach mają pracownicy krajowej informacji skarbowej. Sprawa była absolutnie niekontrowersyjna, tak? Władzom zależało na tym, żeby CIT-Estoński działał, żeby spółki przechodziły na CIT-Estoński, po to, żeby mogły te pieniądze reinwestować, a nie wypłacać sobie w formie dywidendy. Spółki chciały przejść na CIT-Estoński, bo nie chciały płacić tego podatku, chciały reinwestować.
Więc w tej sprawie wspólny interes miało całe państwo, ministerstwo finansów, mieli podatnicy i w KIS-ie ktoś uznał, że to nie może tak być, żeby ktoś nie płacił podatku dochodowego. My wiemy lepiej, mają płacić, nawet jeżeli nie wynika to w żaden sposób z przepisów. Przyjęcie tej absurdalnej interpretacji, którą niestety oni przyjęli, którą z nieznanych nikomu powodów klepnął potem wojewódzki, sąd administracyjny, nikomu nic nie daje. Wszystkim robi problemy. I co najgorsze, jak pokazuje kształt polskiego państwa, no polskim przedsiębiorcom czy podatnikom.
Każdy podatnik w Polsce może mieć takie zupełnie uzasadnione poczucie, że tu mu w każdej chwili jakaś bomba może w firmie wybuchnąć, bo za dwa lata zmieni się interpretacja ministerstwa finansów i się okaże, że on musi podatek za cztery lata z odsetkami płacić, bo jakieś papiery zostały złożone w innej kolejności, niż wydaje się teraz komuś w ministerstwie finansów. No gdzie tu mamy jakieś bezpieczeństwo prowadzenia działalności gospodarczej? Jak można ufać organom skarbowym, że one nic nie odwalą, jeżeli potem coś takiego odwalają? Podważa to zaufanie do ministerstwa finansów. Podważa to zaufanie do państwa polskiego. W ogóle coś takiego nie powinno mieć miejsca. Ja to bym chciał, żeby polska skarbówka, żeby pracownicy polskich urzędów skarbowych zaczęli na rzeczywistość patrzeć tak normalnie.
To znaczy, żeby oni nie czuli, że są tymi siepaczami, którzy mają niszczyć przedsiębiorców, mają niszczyć podatników i im bardziej im zaszkodzą, tym będą lepiej wynagradzani, tylko to powinni być ludzie, którzy rozumieją, że we wszystkich interesie, łącznie z ich interessem jest to, żeby te firmy się rozwijały, że zniszczona firma nikomu nic nie daje. Zniszczona firma traci pracowników, którzy tracą pracę, traci majątek, traci jakieś know-how, firma pada. Nie mamy z tego żadnej korzyści, że dobra firma została zepsuta przez skarbówkę. A jeżeli jej nie zepsujemy, no to ona przecież dalej będzie PKB produkować, dalej będzie płacić podatki, dalej będzie się rozwijać, będzie zatrudniać kolejnych ludzi, same zyski dla wszystkich.
I w ten sposób powinni myśleć pracownicy Ministerstwa Finansów i całej skarbówki, że nie należy niszczyć podatnika, bo z tego są same straty. Niech sobie podatnik rośnie, nie rzucajmy mu kłód pod nogi, nie szukajmy absurdalnych problemów tam, gdzie nikt normalny ich nie widzi, pozwalajmy się ludziom rozwijać, nie bądźmy złośliwi. Ale to trzeba chyba jakiś mindset zmienić wśród tych ludzi, jakieś szkolenia im poprowadzić z bycia normalnym człowiekiem. To go się łatwo nie zmieni. Są potrzebne olbrzymie zmiany systemowe, kadrowe, być może pokoleniowe. Trzeba tym ludziom kompletnie zmienić sposób widzenia na świat i nauczyć ich, że ich rolą nie jest niszczenie innych ludzi, ich rolą jest pomaganie innym ludziom. Jest rolą to, żeby pobierać podatki, żeby nasze państwo funkcjonowało, ale w sposób nie niszczący podatników.
Bo nawet najgłupszy, najprymitywniejszy pasożyt to rozumie, że jak zabije kogoś, na kim pasożytuje, no to sam też zginie. Wydawało, było się oczywiste, żeby pracownicy skarbówki również rozumieli to, co rozumieją nawet najbardziej prymitywne pasożyty, że nie należy niszczyć kogoś, z kogo się żyje. Nikt na tym nic nie zyskuje. To była kolejna opowieść skrajny dzikich, skrajny polskich podatników gnębionych przez skarbówkę. Myślę, że usłyszymy niestety niedługo się, za kilka dni, gdzie będę miał kolejną tego rodzaju historię do opowiedzenia. Do zobaczenia. .