TRANSKRYPCJA VIDEO
Dla tego filmu nie wygenerowano opisu.
Materiał dowodowy Podcast kryminalny Mateusza Kapery Dzień dobry, zapraszam na kolejny odcinek podcastu kryminalnego, a w nim bulwersująca historia morderstwa 9-letniego Januszka i 11-letniej Moniki ze wsi Jeńki na Podlasiu. Do tego wstrząsającego wydarzenia doszło ponad 30 lat temu, ale do dziś nie wiemy, kto zabił dzieci państwa faszczewskich. Wszystko wskazywało, że odpowiedź na to pytanie po latach znajdą policjanci z archiwum X. 23 października 2018 roku, w rocznicę tragicznej śmierci Moniki i Januszka, śledczy zatrzymali dwóch mężczyzn – Dariusza i Jerzego K. Dwa lata później prokurator Rafał Kaczyński przekazał akta sprawy podwójnego morderstwa do sądu rodzinnego. W nich wskazał, że to Dariusz K. zabił rodzeństwo. Dlaczego zatem sprawa trafiła do sądu opiekuńczego, a nie karnego? Dariusz K.
, w dzień, w który zamordowane zostały dzieci, miał 13 lat. To dlatego miał odpowiadać przed sądem rodzinnym, a nie w procesie karnym. Ostatecznie Dariusz K. nie stanął przed żadnym sędziom, a jego sprawa została umorzona. Materiał dowodowy, który miał świadczyć o jego winie, budził wiele kontrowersji, nie mniejsze niż działania policji i prokuratury w tej sprawie. Dlaczego morderca dwójki dzieci wciąż jest na wolności i dlaczego prokuratura oraz policja uważają, że sprawa jest, cytuję, załatwiona, dowiecie się już za chwilę z reportażu o tajemniczym morderstwie rodzeństwa z Jeniak. Tradycyjnie przypominam, że wszystkie odcinki podcastu dostępne są na kanale Radio Z w serwisie YouTube i na playerradioz. pl, a także na platformach streamingowych Spotify, Apple Podcast i Google Podcast.
Oceniajcie, komentujcie i zgłaszajcie nam sprawy, o których chcielibyście usłyszeć w kolejnych odcinkach. A teraz zapraszam na reportaż. Materiał dowodowy. Podcast kryminalny Mateusza Kapery. Październik 1989 roku. Ciepłe, bezwieczne popołudnie. Trwa złota polska jesień. W lesie na skraju wsi Jeńki, na Podlasiu, pracują policjanci z grupy dochodzeniowo-śledczej. Funkcjonariusze badają teren okalający niewielkie wzniesienie. Ma ono około 40 cm wysokości i nieregularny kształt. Ktoś usypał je ze ściółki leśnej pomieszanej z igliwiem, liśćmi i gałązkami. Ziemia jest wilgotna. Spod niej wystają dwie małe stopy. Tuż obok nich ciągnie się naprężony biały sznur, lekko zabrudzony. Przywiązany jest węzłem do drzewka. Kilka centymetrów wyżej od stóp wyłania się dziecięca dłoń. Śledczy w tym momencie muszą przerwać pracę.
Zapada zmrok. Wrócą tu jutro z kamerą, aby sfilmować miejsce znalezienia zwłok. Na zaiutrz śledczy pod usypaną ściółką leśną ujawniają dwa ciała. Zwłoki ułożone są równolegle do siebie. Funkcjonariusze nie mają wątpliwości. Odnaleźli ciała poszukiwanych dzieci. 11-letniej Moniki i 9-letniego Januszka Faszczewskich. Zaledwie 200 metrów od ich domu. Dziewczynka na szyi ma zaciśniętą pętlę ze sznurka przywiązanego do drzewa. Ubrana jest w czerwony sweterek i niebieską plisowaną spódniczkę. Nie ma na sobie majtek. Później śledczy znajdą je zwinięte i odwrócone na drugą stronę w żółtym kaloszu. Tuż obok zwłok. Ręka chłopca spoczywa na policzku siostry. Januszek ubrany jest w granatową koszulkę z krótkimi rękawami i beżowe kalesonki. Na szyi chłopczyka śledczy dostrzegają bruzdę.
Na polnej drodze dochodzącej od lasu funkcjonariusze znajdują zwój drutu o przekroju 2 milimetrów. Zabezpieczono go około 150 metrów od miejsca zbrodni. W pobliżu śledczy trafiają również na ślady damskiego obuwia. Biegną one przez fragmenty dzikiego i zaoranego pola sąsiadującego z lasem. Trop zaciera się przy drodze w kierunku łupianki. Kto zostawił te ślady? Śledczy będą zastanawiać się nad tym jeszcze długo po dokonanej zbrodni. Cofnijmy się jednak do wydarzeń poprzedzających tą tragiczną śmierć dziecka. Monika i Janusz mieszkają w Jeńkach, niewielkiej wsi na Podlasiu. Z wioski do Białegostoku jest niewiele ponad 30 kilometrów. To typowa polska wieś, gdzie wszyscy ze wszystkimi się znają. Cecylia Faszczewska, matka Moniki i Janusza, w Jeńkach mieszka od urodzenia z małą przerwą.
Po ślubie przeprowadziła się z niej, a w ten sposób nie ma zbyt dużo czasu. Po ślubie przeprowadziła się do pobliskiej wsi Sokoły, skąd pochodził jej mąż Józef Faszczewski. Ostatecznie osiedlili się w rodzinnym domu Cecylii w Jeńkach. Zamieszkali z jej ojcem Antonim Popławskim. Monika i Janusz to najmłodsze dzieci Cecylii i Józefa. Niewielki dom na skraju lasu zamieszkuje jeszcze dwunastoletni Leszek i trzynastoletnie córki. Najstarsza, Anna, ma 17 lat, a najmłodsza Katarzyna 15. Jest jeszcze Agnieszka, która niedawno skończyła 16 lat. Faszczewscy z trudem wiążą koniec z końcem. Rodzinę utrzymuje Józef z pensji pracownika fizycznego. Zatrudniony jest w składnicy księgarskiej w Białymstoku. Zarabia niewiele powyżej średniej krajowej. Jest 23 października 1989 roku.
Poniedziałek, który dla rodziny faszczewskich miał wyglądać jak każdy inny dzień. Józef najwcześniej opuszcza dom. Już po 5 rano wyjeżdża do Białegostoku, gdzie pracuje. Zaraz potem do szkół wyruszają dzieci. Monika i Janusz wychodzą z domu po 7 rano. Do szkoły podstawowej w Łupiance mają około kilku dzieci. Wśród nich są dziewczyny, którzy są w szkole. Do szkoły podstawowej w Łupiance mają około kilometr pieszo. Z matką w domu zostaje tylko Leszek, który obawia się klasówki. Jeszcze przed południem Janusz wraca ze szkoły. Z kolegami przynosi do domu drut. Godzinę po nim zjawia się Monika. Po obiedzie, około godziny 14, rodzeństwo idzie pobawić się na smugi. Otwarty teren graniczący z lasem.
To wtedy, po raz ostatni, Cecylia widzi swoje dzieci żywe. Jeszcze wtedy nie martwi się o nie, bo smugi są częstym miejscem zabaw dla dzieciaków. Biegające połące rodzeństwo widzi jeszcze sąsiad, Henryk C. , którego dom graniczy ze smugami. Później śledczym zezna, że zaobserwował, jak Monika skakała na skakance, a Januszek robił z nią koziołki. Mija kilka godzin, a Monika i Januszek wciąż nie wracają do domu. Po powrocie męża z pracy kobieta prosi 12-letniego syna Leszka, aby zawołał rodzeństwo. Chłopak wraca jednak bez Moniki i Janusza. Mówi matce, że nigdzie ich nie widział. Coraz bardziej zaniepokojona kobieta sama rusza na poszukiwania dzieci. Dochodzi godzina 17. Zaczyna się ściemniać, więc Cecylia wraca do domu. Mówi Józefowi, że dzieci zaginęły.
Cała rodzina Faszczewskich angażuje się w poszukiwania Moniki i Janusza. Szukają ich na pobliskiej łące i w lesie. Mija kolejna godzina. Dzieci wciąż nie ma. Faszczewscy proszą o pomoc sąsiadów. Zbiera się około 30 mieszkańców wsi. Jest już wieczór, więc potrzebne są latarki. O 20. 30 rodzina postanawia powiadomić milicję o zaginięciu najmłodszego rodzeństwa. Mimo szybkiego wsparcia funkcjonariuszy, nie udaje się odnaleźć Moniki i Januszka. Akcja poszukiwawcza zostaje przerwana o drugiej w nocy. Milicjanci postanawiają wznowić poszukiwania, gdy tylko wzejdzie słońce. Trzy godziny odpoczynku, podczas którego i tak prawie nikt nie zmruży oka. Jest piąta rano. Józef nie czekając na wznowienie poszukiwań przez policjantów, już od godziny sam szuka dzieci. W głowach rodziców pojawiają się różne myśli. Nie dopuszczają tych najgorszych.
Cecylia wie, że Januszek był psotnym dzieciakiem, że skarżyli się na niego nauczyciele i sąsiedzi. Uczniem był słabym. Miał sporo ocen niedostatecznych. Dzień wcześniej matka została wezwana do szkoły, bo syn wraz z kolegą wlał mocz do przyborów plastycznych koleżanek z klasy. Później podczas przesłuchania, Cecylia powie śled, czymże Janusz miał charakter bardzo ruchliwego i beztroskiego chłopca. Monika jest spokojniejsza i grzeczniejsza od brata. Również uczy się słabo. Mimo tego, że jest starsza, to zwykle słucha, co ma do powiedzenia Januszek. Rodzeństwo jest ze sobą bardzo związane. W lesie trwają poszukiwania. Jest około godziny dwunastej. Józef wraz z milicjantami przemierza las. Nagle trafia na wydarty z ziemi mech. Mężczyzna w pierwszej chwili myśli, że były tutaj dziki.
Rozgarnia butem mech i nagle spostrzega kawałek wystającego dziecięcego sandała ze sprzączką. Przerażony woła milicjantów. Nie wierzy, że pod ziemią leżą jego dzieci. Pamięta, jak żona mówiła mu, że wyszły z domu w gumowych butach. Niestety, rzeczywistość okazuje się brutalna. To ciała Moniki i Januszka. Jego dzieci. Tego samego dnia prokuratura rejonowa w Wysokim Mazowieckim wszczyna śledztwo w sprawie zabójstwa Moniki i Janusza Faszczewskich. Wyniki sekcji zwłok wykazują, że dzieci zostały uduszone. Córka Faszczewskich została powieszona, a synowi zaciśnięto pętl na szyi. Chłopiec miał lekkie zadrapania i otarcia, które mogły powstać po śmierci, gdy jego ciało zostało przykryte ściółką leśną. Dziewczynka miała rozdartą błonę dziewiczą. Prawdopodobnie została uszkodzona wąskim narzędziem. Niewykluczone, że ktoś chciał ją zgwałcić.
W zeznaniach mieszkańców powtarza się, że Monika miała skakankę z tworzywa sztucznego, a Januszek drut. Funkcjonariusze na posesji Faszczewskich zabezpieczają linkę, która służy do rozwieszania prania. Chcą sprawdzić, czy stanowi całość z kawałkiem tej, która oplatała szyję zamordowanej dziewczynki. Biegli ustalają, że jest to możliwe. Sąsiedzi zeznają funkcjonariuszom, że w dniu zabójstwa Moniki i Janusza widzieli we wsi parę nieznajomych. Prawie miesiąc po dokonanej zbrodni śledczy publikują w lokalnej gazecie komunikat. Piszą w nim, że trwa intensywne śledztwo w sprawie zabójstwa dzieci w Jeńkach. Publikują portret pamięciowy kobiety i mężczyzny, którzy w dniu morderstwa Moniki i Januszka byli widziani we wsi. Opisane osoby lub wszystkich tych, którzy ich rozpoznają, proszą o kontakt z milicją lub prokuraturą.
Dwunastoletni syn Faszczewskich przekazuje śledczym, że w dniu morderstwa rodzeństwa widział dziadka Antoniego Popławskiego, wychodzącego z lasu. Było to około godziny 15. 30, gdy na polecenie matki szukał Moniki i Januszka. Popławski dwa dni po śmierci wnuków nie zeznał, aby w dniu zabójstwa dzieci był w lesie. Niewiele powiedział śledczym, bo zasłaniał się z klerozą. Chciał szybko zakończyć przesłuchanie, bo twierdził, że boli go głowa. Śledczy ponownie przesłuchują dziadka Moniki i Januszka. Mężczyzna broni się, że nie był w lesie, tylko na pastwisku sąsiada. Za chwilę przypomina sobie, że jednak był tam, ale około 12. 00 lub 13. 00 godziny, czyli przed tym, jak dzieci wyszły z domu.
Mówi też, że będąc drugi raz w lesie, spotkał Leszka szukającego rodzeństwa, ale za chwilę prostuje, że było to jednak na łące przy zagajniku. Prokurator zleca zbadanie śladów, które zabezpieczono na jednym z butów przy zwłokach dzieci. Chcę wiedzieć, czy zostawiło je małżeństwo Faszczewskich lub dziadek Moniki i Januszka. Okazuje się, że jeden ze śladów na pewno nie pochodzi od rodziców ani dziadka rodzeństwa. Drugiego nie udaje się zbadać. Nie ma też pewności, czy materiał biologiczny nie pochodzi od samych dzieci. Mija trzeci miesiąc od podwójnego morderstwa w Jeńkach. Wciąż nie wiadomo, kto zabił Monikę i Januszka. Na wniosek prokuratora śledztwo zostaje przedłużone. Śledczy chcą przeprowadzić pełną rekonstrukcję wydarzeń z 23 października i przesłuchać ponownie całą rodzinę Faszczewskich.
We wsi pojawiają się plotki. Mówi się, że zabójstwo dzieci mogła zaplanować ich matka. Do Antoniego Popławskiego przychodzi anonim. Nadawca chce, aby dziadek Moniki i Januszka przyznał się do ich zabicia. Mężczyzna podejrzewa, że za listem stoi jego córka, Cecilia. Prokurator decyduje się przeprowadzić konfrontację, aby wyjaśnić sprzeczne zeznania Antoniego Popławskiego i jego wnuka Leszka. Chłopiec utrzymuje, że w dniu morderstwa jego rodzeństwa widział dziadka wychodzącego z lasu, z czym Popławski stanowczo się nie zgadza. Śledczy dopytują Leszka, czy jego matka kazała mu tak zeznawać, ale on zapewnia, że nie. Aby wyjaśnić te rozbieżności, śledczy postanawiają przeprowadzić wizję lokalną. Uczestniczą w niej Cecilia Faszczewska i jej syn Leszek oraz Antoni Popławski.
Kobieta wskazuje, że jej ojciec o godzinie 15 wyszedł z domu pod rewno, do lasu. Pół godziny później poprosiła Leszka o to, aby poszukał Moniki i Januszka. Syn Cecilii pokazuje śledczym, w którym miejscu widział dziadka wychodzącego z lasu. Zgodnie z relacją dwunastolatka Popławski był 80 metrów od miejsca znalezienia zwłok dzieci. Później w raporcie z wizji prokurator napisze, że widoczność z miejsca, z którego Leszek zobaczył dziadka, była bardzo słaba. A z samym chłopcem kontakt był utrudniony. Prokurator prosi Popławskiego, aby przedstawił swoją wersję wydarzeń. Mężczyzna wskazuje miejsce w zagajniku olszynowym, w którym wyłamał drzewko. Następnie pokazuje śledczym drogę, jaką przebył niosąc roślinę oraz punkt na łące, w którym spotkał wnuka.
Dwa miesiące później prokurator Henryk Grzechowski umarza śledztwo w sprawie zabójstwa Moniki i Januszka z powodu niewykrycia sprawcy. W uzasadnieniu pisze, że dwunastoletni Leszek składał odmienne relacje. Raz twierdził, że widział dziadka Antoniego w lesie, a innym razem mówił, że spotkał go na łące, gdy ten szedł od strony zagajnika. Sam Popławski zdecydowanie zaprzeczył, aby był wtedy w lesie. Żadna z przesłuchiwanych osób nie widziała nikogo podejrzanego w okolicy miejsca znalezienia zwłok Moniki i Januszka. Według ustaleń śledczych Janusz i Monika Faszczewscy zginęli między godziną 14 a 15. Funkcjonariuszom nie udało się zidentyfikować dwóch nieznanych osób, które były widziane w jeńkach w dniu morderstwa dzieci. Dwa lata później we wsi znów mówi się o zabójstwie Moniki i Januszka.
Do morderstwa dwójki dzieci przyznaje się 18-letni Andrzej Machowski, który podejrzewany jest o zabójstwo Roxany i Sylwiz Gliwic. Mężczyzna zostaje przesłuchany w związku z morderstwem rodzeństwa z Jeniak, ale jego zeznania nie są wiarygodne. Prokurator wyklucza, aby Andrzej Machowski zabił Monikę i Januszka. Cecilia i Józef Faszczewscy tracą nadzieję, że morderca ich dzieci zostanie złapany. 25 lat później. W Polsce sprawce morderstwa ściga się maksymalnie 30 lat. Po tym czasie czyn ulega przedawnieniu. Niewyjaśnione sprawy, które wkrótce mają popaść w zapomnienie, często wpadają w ręce policjantów z archiwum X. Nie inaczej było tym razem. Jest 24 kwietnia 2015 roku, gdy policjanci pobierają od Stanisława K. materiał genetyczny. Ktoś poinformował śledczych, że spokrewniony z rodziną Faszczewskich mężczyzna może stać za zabójstwem Moniki i Janusza.
Stanisław K. w przeszłości wielokrotnie karany był za nadużycia seksualne na małoletnich. Leczył się też psychiatrycznie. Niedługo po zabójstwie dzieci w Jeńkach zjawił się u Faszczewskich, ale został odprawiony z kwitkiem. W 1999 roku niedaleko jeniek zgwałcił sześcioletnią dziewczynkę. Prokuratura chce, aby Instytut Genetyki Sądowej w Bydgoszczy zbadał, czy na dowodach rzeczowych ze sprawy zabójstwa dzieci znajdują się ślady biologiczne Stanisława K. Biegli oceniają, że z psychologicznego punktu widzenia mało prawdopodobne jest, aby on zabił rodzeństwo Faszczewskich. Mężczyzna w dniu zabójstwa Moniki i Januszka odbywał karę więzienia z dala od jeniek. W lipcu Instytut wydaje opinię, że na materiale dowodowym doszło do znaczących degradacji DNA, co uniemożliwiło biegłym odpowiedzieć na pytania prokuratury.
Śledczy nie dają jednak za wygraną i dwa lata później proszą Zakład Medycyny Sądowej w Gdańsku o wydanie opinii w identycznej sprawie. Biegli z Gdańska nie wykluczają, że na zabezpieczonej lince, która oplatała szyję Moniki jest obecne DNA Józefa Faszczewskiego i Leszka. Nie ma tam na pewno śladów biologicznych Dariusza K. oraz Krzysztofa i Janusza C. , których śledczy wzięli na celownik. Jak się później okaże, w szczególności Dariusza K. Tuż przed 28 rocznicą śmierci Moniki i Janusza, wśród funkcjonariuszki z Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku odwiedzają brata zamordowanego rodzeństwa Leszka. 40-latek zwierza się policjantkom z tajemnicy, którą jak twierdzi skrywa od wielu lat. Mężczyzna zdradza, że dziadek Antoni zabronił mu mówić, że jego rodzeństwo zamordował Jerzyka i Józefa Faszczewska.
Wtedy, wstępne zbyt nieźle, że Jerzy K. zamordował Jerzyka i jego syn Dariusz, ówczesny 13-latek. Śledczy badający sprawę w latach 90-tych ustalili, że panowie K. byli w dniu zabójstwa w pobliżu miejsca znalezienia zwłok dzieci. Naprawiali przyczepę ciągnika przy drodze koło lasu. Według Leszka Popławski powiedział, że Jerzy z synem chcieli zgwałcić Monikę, ale przeszkodził imianusz. Dziadek miał usłyszeć krzyki dzieci, ale nie zdążył im pomóc. Z tym policjantom Jerzy K. miał zagrozić, że jak ich wyda, to pozabija mu wszystkie wnuki. Śledczy zlecają opinię psychologiczną dotyczącą Leszka, aby sprawdzić, czy mężczyzna mówi prawdę na temat udziału nieżyjącego już dziadka oraz Jerzego i Dariusza K. w zabójstwie Moniki i Janusza.
Biegły uważa, że mężczyzna nie jest w stanie precyzyjnie relacjonować wydarzeń z przeszłości. Co więcej, nie można wykluczyć, że nie ma tendencji do konfabulacji. Mimo negatywnej opinii psychologicznej syn Cecylii i Józefa ponownie jest przesłuchiwany w sprawie morderstwa. Mówi, że dzieci zostały zamordowane w sąsiednim Olszynowym Lasku, a nie w Lesie Sosnowym, gdzie odnaleziono zwłoki. Tam dopiero później ciała przenieść miał dziadek Antoni. Śledczy na nowo postanawiają zbadać sprawę. Analizując akta sprawy umorzonej w latach 90. typują osoby, które mogą mieć związek z morderstwem. Na liście jest prawie 20 osób. Na podstawie protokołów przesłuchań wnioskują, że największe rozbieżności są w zeznaniach Jerzego, Janusza i Dariusza K. Mężczyźni byli przesłuchiwani kilka razy i zmieniali wersję wydarzeń. Panowie K.
nie byli zgodni, czy przy zepsutej przyczepie został tylko Jerzy, czy także jego syn Dariusz. Dla śledczych to kluczowe, bo Leszek zeznał, że rodzeństwo zamordował Jerzyka z synem Dariuszem, ówczesnym 13-latkiem. Prokuratura prosi biegłych psychologów o stworzenie portretu psychologicznego sprawcy lub sprawców morderstwa. Specjaliści wskazują, że zabójca raczej nie jest osobą z poza wsi lub okolicy. Zwłoki dzieci zostały zakopane, co jest charakterystyczne dla morderców, którzy znają teren i mieszkają w pobliżu miejsca zabójstwa. Zyskują tym czas, aby spokojnie wrócić do domu i opanować plan odpowiedzi na pytania śledczych. Na ukrywanie zwłok nie mają czasu przyjezdni, którzy muszą szybko ulotnić się z miejsca zbrodni, aby nie wpaść podczas policyjnej obławy. Biegli wnioskują, że sprawca prawdopodobnie zaatakował swoje ofiary, aby rozładować popęd seksualny.
Po zabójstwie powinien uzależnić się od alkoholu lub narkotyków, co byłoby jego reakcją na popełnione morderstwo. Typowe byłoby również opuszczenie wsi lub popełnienie samobójstwa przez sprawcę morderstwa. Eksperci uważają, że istnieje jeszcze możliwość, że zabójca w jeńkach był przejazdem. W takim wypadku dokonałby kolejnych morderstw w innych rejonach kraju. Specjaliści wnioskują, że najprawdopodobniej był jeden sprawca morderstwa działający na terenie emocjonalno-seksualnym. Nie potrafią jednak określić konkretnego wieku zabójcy. Pod koniec października śledczy organizują eksperyment społeczny. Chcą, aby wezwani świadkowie zawiązali węzeł na patyku. Liczą na to, że ktoś zawiąże go w identyczny sposób co morderca dzieci w lesie. Ku zaskoczeniu śledczych okazuje się, że węzeł sporządzony przez Cécylie Faszczewską jest tożsamy z tym, który ujawniono na miejscu zbrodni.
W sierpniu 2018 roku prokuratura prosi o zbadanie Leszka przez biegłego psychologa. Śledczy chcą być pewni, że przełomowe zeznania mężczyzny są wiarygodne, a niewymyślone lub złożone pod naciskiem innych osób. Biegły stwierdza, że wypowiedzi syna Cécylii i Józefa na temat wydarzeń związanych z zabójstwem rodzeństwa są realistyczne i zgodne z tym co przeżył i doświadczył. Ta opcja opinia różni się znacząco od wcześniejzej, w której biegły stwierdził, że Leszek łatwo ulega sugestiom i może konfabulować. Funkcjonariusze z Podlaskiego archiwum X chcą ponownie przesłuchać Leszka, ale ten odmawia. Będzie mówił tylko w obecności psychologa, który z nim ostatnio rozmawiał. Po jego przyjeździe opowiada śledczym, że widział jak dziadek Antoni Popławski i Januszce przenosili ciała Moniki i Januszka w dniu morderstwa.
Mówi też, że kilka godzin po pogrzebie dzieci do dziadka przyjechał Jerzyka, który chciał się upewnić, że Popławski nie powie nikomu co stało się w lesie. 4 października śledztwo w sprawie Moniki i Januszka przejmuje prokuratura okręgowa w Łomży. Kilka dni później prokurator okręgowy Piotr Bukowski przedłuża śledztwo do 23 lutego 2019 roku. Zbierać materiał dowodowy będzie jednak Wydział dochodzeniowo śledczych w Białymstoku. 23 października 2018 roku. 6 rano. Na rok przed przedawnieniem się sprawy morderstwa Moniki i Januszka policjanci z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku wchodzą do domu rodziny K. Jerzy zostaje zakuty w kajdanki i doprowadzony do prokuratury w Łomży pod zarzutem zabójstwa dzieci z jeniek. To co nie udało się śledczym na przełomie lat 90.
teraz staje się faktem. Moment zatrzymania wspomina żona Jerzego i matka Dariusza Elżbieta K. Pośli już mężczyźni krowy doić, bo to rano trzeba było na szóstą mleko Ja jeszcze leżałam, jak wpadli na górę tam, ja oczy wyleciałam się, nie wiem co się dzieje A oni krzyczą policja, policja, ubiera się pani. Ja wszystko, że może coś córce się stało On mówi, oni mówią nie nie, nawet nie dali mi wyjść na podwórko, jak je wzięli męża, to tak męża z kuli. Do prokuratury przewieziono do szóstego mleka i do prokuratury No tak męża z kuli. Do prokuratury przewieziony zostaje także Dariuszka, syn Jerzego Występuje w roli świadka.
Mężczyźni zostają przesłuchani oraz przebadani wariografem Wieczorem policjanci zawożą jeszcze Dariusza na miejsce odnalezienia zwłok dzieci Po oględzinach zwalniają go do domu. Okazuje się, że tego dnia przesłuchany zostaje również Januszka Następnego dnia rodzina zatrudnia prawnika, który próbuje interweniować w sprawie zatrzymanych mężczyzn Jego zdaniem czynności wobec panów K powinny zostać przeprowadzone w trybie wezwania dostawienia się w prokuraturze Pełnomocnik rodziny składa skargę na działania policji. Śledczy odpierają zarzuty mecenasa Twierdząc, że wobec Dariusza K nie zastosowano środków przymusu bezpośredniego Do policyjnego wozu miał wsiąść dobrowolnie. Na badanie wariografem udzielił zgodę Zdaniem funkcjonariuszy podobnie sytuacja wyglądała w przypadku Janusza K Dariusz i Janusz zostali wypuszczeni jeszcze tego samego dnia Jerzy prokuraturę opuścił następnego dnia wieczorem.
Żaden z nich nie usłyszał zarzutów w sprawie morderstwa dzieci Oprócz nich wezwani na przesłuchanie w roli świadka byli również Janusz i Henryk C Wszyscy zostali przebadani wariografem. Cztery miesiące po głośnym zatrzymaniu panów K Prokuratura postanawia przedłużyć śledztwo do 23 czerwca 2019 roku W uzasadnieniu zaznacza, że kluczowymi dowodami, które miały wpływ na wznowienie umorzonego postępowania W sprawie zabójstwa rodziny Faszczewskich były zeznania Leszka Mężczyzna przekazał śledczym, że jego dziadek wraz z Januszem C przenosił zwłoki dzieci Tych dowodów wskazujących na możliwość postawienia zarzutu nie tylko Dariuszowi, ale i jego ojcu Mówi prof.
Ewa Gruza z katedry kryminalistyki i Instytutu Prawa Karnego Uniwersytetu Warszawskiego To są chociażby kwestie oceny zaznań Jerzego i Dariusza K, czyli matoczenie, przedstawienie fałszywego alibi Przyznanie się, że Dariusz był osobą, która się znęcała psychicznie i fizycznie nad Januszem i Moniką ofiarami Zabójstwa to jest kwestia tego, że były to jedyne dwie osoby widziane na miejscu tego zdarzenia Czyli w takich godzinach, w których musiał nastąpić zką No i jeszcze takie materiały, jak materiały rzeczowe, dowody, bo mówimy o śladach trasologicznych, które wykluczyły miejsce popełnienia przestępstwa W tym miejscu, gdzie zostały ujawnione zwłoki, tam się pojawia motyw przenoszenia tych zwłok przez dziadka ofiar i sąsiada ofiar Na podstawie wyników badań poligraficznych i zeznań, biegły stwierdza, że Dariusz i Jerzyka mogli zabić lub pomagać w dokonaniu zabójstwa Moniki i Januszka Według niego Jerzyka reagował na kluczowe pytania odnośnie morderstwa dzieci w sposób typowy dla osób odpowiadających nie szczerze Podobnie Dariusz.
Co więcej, zdaniem biegłego, jego reakcje wskazywały na to, że był na miejscu zbrodni Czy wyniki takiego badania mogą być dowodem na to, że zamordowali Monikę i Januszkę? W badaniach wariograficznych mamy dopuszczone właściwie tylko taki jeden model postępowania, czyli nie określenia czy ktoś mówi czy nie mówi prawdę, bo badania wariograficzne zupełnie nie temu służą tylko służą temu, żeby sprawdzić czy osoba, która poddaje się tej stowiery, posiada jakąś wiedzę o zdarzeniu Czyli mówiąc krótko, podczas zadawanych pytań reaguje na te pytania, które są bezpośrednio związane z czynem, ze sposobem popełnienia czynu, z miejscem popełnienia czynu z narzędziami, środkami, metodami, które wykorzystano, żeby popełnić określone przestępstwo I teraz, jeżeli w takim badaniu wariograficznym osoba poddana temu badaniu reaguje właśnie na te pytania, które są bezpośrednio związane ze zdarzeniem, a o których nie powinien wiedzieć nikt inny poza sprawcą bądź bezpośrednim naocznym świadkiem Czyli ta wiedza o zdarzeniu wynika z tego, że albo w nim uczestniczę, albo jestem jego obserwatoram Ta sprawa jest medialna, wydarzyła się w małej wsi, w której wszyscy się ze wszystkimi znają i wymieniają się informacjami na temat zbrodni Czy w takiej sytuacji wyniki takiego badania przeprowadzonego po wielu latach są miardajne? My mówimy o bardzo maleńkiej, lokalnej społeczności, ludzi, którzy się doskonale znają, którzy na ten temat rozmawiają Gdzie nawet całe postępowanie jest w zasadzie prowadzone w sposób, w którym ilość osób zaangażowanych w tajemnictowości Właściwie wyklucza możliwość utrzymywania jakichś istotnych elementów w tajemnicy Po tylu latach te badania nie mają już tak naprawdę jakiejś wielkiej mocy sprawczej Możemy mówić o jakichś elementach, które można byłoby zbadać, powiązać ten związek pomiędzy osobą a ze sprawą Ale ja bym wielkiej wagi wynikom takich badań wariograficznych, prowadzonych po tylu latach raczej nie przywiązywał Według psychologów śledczych Dariusz mógł także próbować zgwałcić najmłodszą córkę Faszczewskich Śledczy zwracają się do pełnomocnika rodziny K z pytaniem Czy Jerzy i Dariusz zgadzają się na przeprowadzenie badań przez biegłego seksuologa? Mężczyźni odmawiają, więc funkcjonariusze proszą profesora Zbigniewa Lwastarowicza, aby sporządził opinie na podstawie samych akt śledztwa Wnioski z opinii są jednak tylko hipotetyczne Motyw seksualny przypisywany 13-latkowi w stosunku do zabójstwa dziewczynki Tramalat 11 A my mówimy o 1989 roku, czyli trochę innej świadomości i zachowaniach o tym podłożu seksualnym niż mówimy dzisiaj Świat nie stoi w miejscu, świat się zmienia, młodzież się też zmienia I ten motyw seksualny przypisywany 13-latkowi budzi pewne moje refleksje, że nie jest to chyba tak naprawdę motyw, który powinien być przypisany dziecku Bardziej może motyw przypisywany ojcu tego dziecka, który miał wtedy lat 36 Dwa lata po medialnym zatrzymaniu Jerzego K.
i przesłuchaniu jego syna Dariusza, prokuratura decyduje się na zaskakujący krok 30 października 2020 roku zastępca prokuratora okręgowego w Łomży, Rafał Kaczyński, postanawia przekazać akta sprawy dotyczące morderstwa Moniki i Januszka Faszczewskich do Wydziału Rodzinnego i Nieletnich Sądu Rejonowego w Wysokim Mazowieckim Tym samym z rejestru prokuratury okręgowej w Łomży sprawę zabójstwa wykreślono, uznano, że została załatwiona w inny sposób Prokuratura w uzasadnieniu postanowienia tłumaczy swoją decyzję tym, że morderstwa z 1989 roku dokonał ówczesny 13-latek Dziś to 47-letni mężczyzna, zgodnie z przepisami, osoba poniżej 15 roku życia nie odpowiada karnie nawet za popełnione morderstwa Nieletni może odpowiadać wyłącznie przed sądem rodzinnym W chwili czynu, który domniemanie miał popełnić pan Dariusz miał on wtedy lat 13, czyli był osobą nieletnią a zatem jeżeli byśmy hipotetycznie założyli, że był on sprawcą podwójnego zabójstwa to w chwili dokonywania tego czynu nie popełnił przestępstwa, tylko czyn zabroniony Tak stanowią przepisy, że osoba, która popełnia to co my przeciętnie uważamy za przestępstwo, popełnia jedynie czyn zabroniony i może podlegać takiej odpowiedzialności, jaką regulują przepisy o odpowiedzialności osób nieletnich W tej ustawie mamy bardzo wyraźnie określone, że taki młody człowiek może podlegać tylko i wyłącznie takim środkom, które będą miały charakter izolacyjny i wychowawczy a zatem można go np.
unieścić w domu poprawczym, ale nie dłużej jak do ukończenia 21 roku życia Tym samym w momencie kiedy ustalamy, że osoba, która w chwili popełnienia czynu była osobą nieletnią, czyli niepodlegającą odpowiedzialności jak dorosły człowiek z kodeksu karnego można zastosować tylko te środki adekwatne do wieku sprawcy w chwili popełnienia czynu Śledczy ustalili, że Dariuszka siłą doprowadził 11-letnią Monikę do obcowania płciowego po czym ją udusił W taki sam sposób zabił 9-letniego Janusza Funkcjonariusze z archiwum X swoje ustalenia oparli przede wszystkim na zeznaniach Leszka i opiniach biegłych z zakresu psychologii śledczej Istotne miały być też rozbieżności w zeznaniach rodziny K Dariusz zachowywał się nerwowo podczas pytań o okoliczności zabójstwa dzieci Biegli spostrzegli, że mężczyzna odczuwa znaczne napięcie emocjonalne podczas rozmów na temat morderstwa rodzeństwa faszczewskich To wszystko układa się w pewien logiczny ciąg, natomiast na pewno pewne wątpliwości się mogą pojawić czy dzisiaj podstawą do postawienia zarzutów może być tylko i wyłącznie fakt opinii psychologicznych, psychologiczno-seksuologicznych czy też portretu psychologicznego sprawcy, bo w moim pojęciu nie są to dowody na tyle mocne, żeby można było wprost powiedzieć, że to jest baza i podstawa do budowania aktu oskarżenia Miesiąc później sąd rodzinny przekazał sprawę do Wydziału Karnego Sądu Okręgowego w Łomży Dlaczego? Najsłynniejszy wymiar kary jaki sąd opiekuńczy może zastosować to umieszczenie nieletniego w zakładzie poprawczym W przypadku Dariusza K nie byłoby to możliwe, bo mężczyzna dawno skończył 21 rok życia, a tylko do tego wieku można przebywać w poprawczaku Sąd Okręgowy w Łomży wydał decyzję o umorzeniu postępowania karnego Sędzia wskazał, że w przypadku morderstwa Moniki i Janusza faszczewskich nie zachodzą wyjątki od ogólnej zasady postępowań w sprawach, których sprawcą przestępstwa jest nieletni W momencie kiedy on kończy te lata dorosłości 18-21 lat to właściwie wymiar sprawiedliwości jest już bezradny, bo nie może go ukarać tylko i wyłącznie tymi środkami, które są przewidziane dla nieletnich A jednocześnie z uwagi na wiek, w którym popełnił on tęczę zabronioną nie podlega odpowiedzialności karnej Tak mamy to sformułowane, co pewnie w tym przypadku dla wielu osób jest kwestią bardzo bulwersującą, że właściwie jako dorosły człowiek ten mężczyzna już nie ponosi odpowiedzialności za czyny, jeżeli oczywiście uznamy, że on tę czyn faktycznie popełnił Apelacje od wyroku Łomżyńskiego Sądu złożyli prokurator Rafał Kaczyński, pełnomocnik Dariusza K, a także mecenas reprezentujący Cecilie i Józefa faszczewskich Sąd apelacyjny w Białymstoku nie uwzględnił zażaleń żadnej ze stron Obrońca Dariusza K, mecenas Michał Wąż, już w pierwszym zażaleniu na postanowienie Sądu Rodzinnego z grudnia 2020 roku wskazywał, że opieranie twierdzeń i przekonań na wnioskach z opinii poligraficznych wykonanych po 30 latach od zdarzenia godzi w fundamentalne zasady opisane w kodeksie postępowania karnego Zarzucał śledczym, że oskarżyli jego klienta o morderstwo, nie posiadając na to żadnych rzeczowych dowodów Podkreślał, że prokuratura okręgowa w Łomży w postanowieniu o przekazaniu sprawy sądowi rodzinnemu sama stwierdziła, że brak jest kluczowych dowodów rzeczowych, które mogłyby przyczynić się do ustalenia sprawcy zabójstwa rodzeństwa faszczewskich Ostatecznie żaden sąd nie badał, czy Dariusz K jest winny morderstwa dzieci Mężczyzna nie został nawet formalnie oskarżony, bowiem prokuratura nie sporządziła nigdy aktu oskarżenia Mimo to Dariusz K był traktowany przez śledczych jako morderca Januszka i Moniki Do dziś musi radzić sobie z tym piętnem 47 lat ma, on nie pije, nie pali, nie pije, on od małego się czepiał do ciągnika i tylko chciał być gospodarzem Chciał być gospodarzem, krowy chować i cały czas gospodarzyć On nie poszedł gdzieś tam coś bić i tego, albo pić Tylko cały czas był w domu i takiego trzeba wziąć, bo taki może trochę on za mało mówny taki Mówi matka Dariusza K Elżbieta Bardzo tajemniczą i niezrozumiałą kwestią jest brak zarzutów i oskarżenia o morderstwo dzieci Jerzego K Ojca Dariusza Mężczyzna w dniu morderstwa Moniki i Januszka był trzydziestokilkulatkiem To oznacza, że w przeciwieństwie do nieletniego wówczas Dariusza K mógłby zostać osądzony przez sąd w procesie karnym Z badania na wariografię wyszło, że znał okoliczności śmierci dzieci faszczewskich Miał też wystarczająco siły, aby poradzić sobie zestawiającym opór i broniącym Moniki Januszkiem Dlaczego śledczy nie zdecydowali się postawić Jerzego K przed sądem? Być może spodziewali się, że sąd oceni materiał dowodowy jako niewystarczający, aby skazać mężczyznę To oznaczałoby porażkę policji i prokuratury Natomiast umorzenie tej sprawy ze względów statystycznych dla policji jest sukcesem De facto oznacza wyjaśnienie morderstwa dzieci z jeniek i usunięcie jej z archiwum spraw Sprawa została wyjaśniona, spada z archiwum, jest jako sprawa wyjaśniona Ale sprawca z innych przyczyn nie ponosi odpowiedzialności karnych, bo był nie letni w chwili dokonania przestępstw Wiem, że mój księżyk nerwowo reaguje na widok dziennikarzy Od tajemniczego morderstwa 9-letniego Januszka i jego 11-letniej siostry Moniki minęły 33 lata Prawdopodobnie już nigdy nie dowiemy się, kto zabił dzieci z jeniek Materiał dowodowy Podcast kryminalny Mateusza Kapery Z repetytorium prokuratury okręgowej w Łomży sprawa morderstwa dzieci z jeniek została wykreślona Jak to określił prokurator Rafał Kaczyński, załatwiona w inny sposób To niestety oznacza, że prawdopodobnie morderca dwójki dzieci z jeniek nie zostanie ukarany Nie dowiemy się też, kto tak naprawdę zabił Monikę i Januszka Dariusz K.
wraz z rodziną chce pozwać skarg państwa za to, że został publicznie oskarżony podwójne morderstwo Jednak jego pełnomocnik do dziś nie złożył dokumentów do sądu Co więcej, wycofał się z reprezentowania mężczyzny Rodzina K. zapewnia jednak, że nie odpuści sprawy i z pomocą innego prawnika złoży pozew To był podcast kryminalny Radia Z. Materiał dowodowy Zapraszam do komentowania i oceniania odcinków podcastu oraz do kontaktu z naszą redakcją Cały czas jesteśmy do Waszej dyspozycji A ja się nazywam Mateusz Kapera, dziękuję za uwagę i do usłyszenia za dwa tygodnie.