TRANSKRYPCJA VIDEO
Dla tego filmu nie wygenerowano opisu.
Uspokajam was na samym starcie. To nie będzie film o wyborach w Stanach Zjednoczonych, choć z tematami wyborów czy szerzej oddziaływania na tzw. wyborcze masy będzie związany. W temacie technik manipulacji zostajemy i patrzymy na media. Te stare i te nowe. Zapraszam. Cześć, tu Radek Pogoda. Witajcie w Pogodnych Shortach. Shortach nagrywanych z Warszawy z sali konferencyjnej mojego klienta. Jesteśmy po robocie. Możemy więc spokojnie zacząć nagrywać te rzeczy, które ja nazywam kosztownym hobby. Hobby, które po prostu służy do tego, abyśmy mogli porozmawiać o rzeczach ciekawych. Rozmawiać będziemy dzisiaj o temacie właśnie związanym ze światem wyborów, ze światem tych ogromnych, publicznych czy społecznych nastrojów, ale nie zupełnie do końca o wyborach amerykańskich.
Nie będzie tu mowy o Trumpie, jego wpływie czy znaczeniu dla Europy, dla Polski, dla innych miejsc. Porozmawiamy o dużo mocniejszych, dużo szerzej stosowanych mechanizmach, mechanizmach, którym poddawani jesteśmy również my tutaj na miejscu w Polsce. Mówić będziemy bowiem o zmieniających się mediach i pewnych elementach, które w oddziaływaniu tych mediów na zwykłych ludzi, takich jak ja, jakby tak czy inaczej, mimo zmieniającej się technologii pozostają. Tak naprawdę spojrzymy na początek na to, jak powstawały tzw. imperia prasowe.
Jeśli znacie takie nazwiska jak Robert Mardoch, jeśli znacie takie nazwisko jak William Randall Hearst, to są ludzie, którzy zbudowali, czy na końcówce wieku XIX, czy już tutaj w wieku XX, czy nawet później już w okresie powojennym, potężne imperia składające się z wielu dziesięciu, a niektórzy nawet wielu set tytułów prasowych, zarówno tych dużych ogólno światowo znanych dzienników, takich jak Washington Post, takich jak Los Angeles Times, The Sun czy The Times brytyjski itd. , jak i tytułów dużo mniej zasięgowo istotnych, dużo mniej ważnych jeśli chodzi o historię tej dziedziny prasowej, bo obydwaj ci magnaci budowali po części swoje imperium właśnie na tym, że wchodzili w tytuły trochę mniej istotne, trochę mniej wielkie, za to tytuły, które budowały bardzo specyficzny przekaz.
Jeśli spojrzycie sobie na historię Roberta Mandoka, jest to człowiek, który stworzył coś takiego, co nazywa się News Corp, czyli po prostu News Corporation. On zbierał pod swoimi skrzydłami setki tytułów na całym świecie. Mardoch to Australijczyk, który swoją karierę prasową budował również poza Australią. Stał się w szczycie swojej potęgi właścicielem takich tytułów, które na pewno znacie, na rynku funkcjonują, na choćby na rynku brytyjskim takie tytuły jak The Times czy The Sun. On również na rynku australijskim, właścicielem Daily Telegraph był właścicielem Harold, sam czy takiego magazynu The Australian. Na rynku brytyjskim był właścicielem Wall Street Journal czy funkcjonował jako właściciel New York Post. Był więc osobą, która była cholernie istotną na tym właśnie poletku propagandy czy na tym kawałku świata medialnego, który dotyczył zwykłych gazet.
Tyle tylko, że Mardoch to nie tylko gazety, to również magnat telewizyjny. Człowiek, który był w pewnym momencie właścicielem sieci Sky oraz również tej 24-godzinnej Sky News, był właścicielem Foxa i również kanału Fox News, który tak dobrze znamy, bo był przez chwilę jedynym kanałem, który był w miarę otwarty na poglądy konserwatywne, na poglądy ludzi takich jak my, tych, którzy chcieliby powrotu do normalnej, bezprzymiotnikowej normalności. Możemy więc powiedzieć łatwo, że Robert Mardoch jest człowiekiem, który zbudował swoją potęgę w oparciu o bardzo wiele tytułów, o bardzo wiele krajów, ale przez to, jak wielka ta potęga była, jak wielki był zasięg jego rąk, zdobył też przy okazji ogromną władzę finansową i ogromną władzę polityczną.
Jeśli spojrzymy sobie na historię Williama Randolpha Herstad, człowiek, który funkcjonował trochę wcześniej, jeśli patrzymy na historię światowych mediów, on skupił wokół siebie, pod swoim nazwiskiem, we swoich własności dziesiątki mniejszych gazet regionalnych, gazet, które były cholernie istotne, jeśli chodzi o kształtowanie tego wizerunku politycznego, wizerunku publicznego, wielu polityków od poziomu miasta, regionu czy jakichś samorządowych tematów, aż do poziomu właśnie tych polityków ogólnokrajowych, a on akurat funkcjonował głównie na rynku amerykańskim. Możemy więc spojrzeć na to, że tak naprawdę jego potęga zbudowana została w oparciu o tą, dajmy na to już w cudzysłowie, Amerykę Powiatową, czy Amerykę Mniejszych Miast, natomiast była kolosalna, bo tych tytułów w swoich rękach zebrał setki. Jeśli popatrzymy na to, co łączy te dwa nazwiska, widzimy jedną prostą informację.
Oni obydwaj mogli wywielać ogromny wpływ na rzeczywistość, która ich otoczała, zarówno tą polityczną, jak i gospodarczą, jak i na rzeczywistość związaną choćby z kreowaniem pewnych mód, pewnych trendów, pewnych zachowań, przez to, że docierali do setek tysięcy, czy milionów wręcz odbiorców swoich gazet, swoich stacji telewizyjnych, czy innych swoich produktów, przez to, że serwowali im treści sterowane z jednego miejsca, a dostarczane bardzo wieloma różnymi źródłami, bardzo wieloma różnymi kanałami.
Jak opatrzymy sobie na skuteczność takiej strategii, jak opatrzymy na skuteczność takiego działania, okazuje się, że przez wiele, wiele lat, jeśli ktoś miał ambicję zostać na przykład gubernatorem, szefem prokuratury stanowej, czy prezydentem Stanów Zjednoczonych, albo popiastować jakąś inną wielką, wysoko rozpoznawalną funkcję publiczną, nie mógł tej funkcji osiągnąć, jeśli pogniewał się na niego Robert Mardoch, jeśli pogniewał się na niego William Randolph Hearst, jeśli pogniewał się na niego jakiś lokalny magnet prasowy, lokalny magnet radiowy, czy telewizyjny, jeśli celownik na niego ustawił ktoś, kto źle mu życzy, a ma dotarcie do mediów. Tak naprawdę ta rzeczywistość jest tak brutalna, że wpływ poszczególnych gazet, wpływ poszczególnych tytułów na przegrane wyścigi prezydenckie, na przegrane kariery polityczne, kariery związane z biurokracją, administracją państwową, można by pewnie liczyć w setki.
Ja dzisiaj chciałbym się skupić tylko na jednym aspekcie tego właśnie, funkcjonowania konglomeratów i tych magnetów związanych z mediami, na tym, że mimo tego już zmieniły się narzędzia, niewiele zmieniło się w samym mechanizmie. Bo tak naprawdę, spójrzcie, William Randolph Hearst, stare, stare dzieje, tylko gazety są na ręce, kiedy zaczyna się radio, kiedy zaczyna się ta nowa technika, nowa technologia, kiedy pojawia się telewizja, ludzie z branży gazetowej, nie do końca i nie wszyscy, wyczuli, że to nowe medium będzie dużo skuteczniejsze w programowaniu ludzkich głów, będzie dużo skuteczniejsze w reklamie, w sprzedawaniu marzeń, w sprzedawanie tego stylu życia.
Okazywało się więc, że albo bardzo późno wchodzili na rynek tych nowych mediów, radia, telewizji, później Internetu, albo odwrotnie, bardzo spowodowali, bardzo szybko potrafili znaleźć ludzi, którzy mają to wyczucie, brali ich do siebie, zatrudniali w swoich korporacjach i dzięki takim właśnie osobom rozbudowywali swoją siłę. Tak naprawdę możecie powiedzieć, ok, pogoda, o czym ty gadasz, przecież dzisiaj rola gazet, rola miesięczników, rola telewizji, radia, maleje, ta rola coraz mniej jest istotna, widać to po wynikach wyborów. Trumpa nie było w żadnych praktycznie mediach w inny sposób niż jako tego właśnie pomarańczowo-twarzowego i z rozwianym blond włosem, powiem, wioskowego głupka, człowieka, który nic nie ma do zaoferowania, albo wręcz zagrożenia, a tymczasem, proszę bardzo, wuala, udało się Trumpowi wygrać wybory.
Dzisiaj powiecie, nie ma znaczenia siła mediów klasycznych, tych tradycyjnych, dzisiaj kluczem absolutnym są media społecznościowe. I teraz, jeśli spojrzymy sobie na te media społecznościowe, znowu przeskakujące po radia i telewizji, bo nie ma sensu, że te szczegółów, jeżeli one tylko powielają ten wzór, który zadziałał na prasie w przypadku Murdoch'a, w przypadku właśnie Hersta, możecie powiedzieć, że dzisiaj media społecznościowe są zupełnie inne.
No bo jak popatrzymy sobie, jak poczytamy sobie te mission statementy, czyli te opisy misji czy wizji dla danego typu mediów społecznościowych, wyczytamy tam hasła związane z wolnością wypowiedzi, z wolnością głoszenia poglądów, takie jakie tobie w sercu grają, wyczytamy informacje o tym, że to jest platforma, a nie redakcja, że jest to miejsce, w którym każdy może otwarty sposób publikować swoje opinie, swoje poglądy czy publikować swoje treści i nikt oczywiście nie będzie miał z tym żadnego problemu, pod warunkiem, no i tu zwykle pojawia się maleńka gwiazdeczka i potem na dole drobnym gruczkiem dopisane jest, pod warunkiem, że nie narusza cię zasad społeczności. Jak te zasady społeczności wyglądają, jakie mają zapisy, jak wyglądasz skuteczność w tej sytuacji, jak to się wydarzy, jak to się wydarzy.
Jakie mają zapisy, jak wyglądasz skuteczność stosowania wprost zapisów takiego zestawu zasad do twojego filmu, do twojego posta, do twojego zdjęcia czy do grafiki, którą opublikowałeś na teoretycznie swoim koncie społecznościowym. Myślę, że większość z nas przekonała się w roku 2020, w 2021 jeśli chodzi o temat Grypy 19, a później w roku 2022, 2023 jeśli chodzi na przykład o nasz stosunek do wojny na Ukrainie, uczciwości panujących tam relacji między Polską, Ukrainą, Amerykanami i paroma innymi nacjami, między kwestiami dotyczącymi np. ilości zabitych żołnierzy, tego jaki wpływ polityka władz z Warszawskich będzie miała na relacje między Polakami i Ukraińcami na terenie Polski przez najbliższe lata. To są wszystko tematy, z których każdy wystarczał, aby utracić konto facebookowe, aby utracić konto youtubeowe, twitterowe czy jakiekolwiek inne.
Jak popatrzycie sobie na tamte dane czy w ogóle na informacje z lat poprzedzających nawet Grypę 19, to już w roku 2016 w czasie wyborów między Trumpem i Panią Clintonową okazywało się, że Facebook dokonywał jako właściciela mediów społecznościowego bardzo precyzyjnych wycinanek, pokazując większości ludzi zainteresowanych tematem wyborów amerykańskiego prezydenta tylko takie treści, które promowały jedną stronę. I bynajmniej nie była to strona Trumpa. To samo mieliśmy w roku 2020, kiedy materiały dotyczące Trumpa były wyciszane, a pompowane były bardzo, bardzo nachalnie i bardzo perfidnie treści dotyczące zestawu Biden i Harris. Te same rzeczy robił Twitter.
Jak się pamiętacie, za czasów Jacka Dorsey'a, założyciela Twittera i człowieka, który był jego pierwszym szefem, wylatywały nie tylko pojedyncze zdjęcia, pojedyncze posty, ale cały konta społecznościowe, na których były setki tysięcy, czy dziesiątki tysięcy followersów, dlatego że taki człowiek miał niezgodne z poglądami zespołu redakcyjnego czy z poglądami samego Jacka Dorsey'a poglądy polityczne czy poglądy na gospodarkę. Jeśli popatrzymy sobie na tematy związane z kwestią tych dawek wbijanych w ramionko, jak na przykład z YouTube, a jeśli pogadamy sobie na temat potrzeby skasowania Trumpa, tutaj Twitter pokazał się z najmocniejszej strony, wyciszając pewne tematy, zabierając im zasięgi, czy wręcz kasując konta.
Nie zapomnijcie też, że Donald Trump był jeszcze aktualnie urządującym amerykańskim prezydentem, kiedy decyzją kogoś na samym szczycie w Twitterze skasowaną mu konto, ogromnej popularności, i to nie jest tak, że nie ma zbyt dużych i dużych miliony dolarów, bo posty Trumpa klikały się jak szalone. Jeśli spojrzycie na YouTube'a, mamy dokładnie to samo. Nawet ja przed chwilą dosłownie rozmawiając z wami musiałem zamienić nazwę choroby, która pojawiła się w roku 2019, musiałem zamienić nazwę preparatu, który wstrzykujemy sobie w ramionko, musiałem zamienić wiele, wiele innych słów, bo jesteśmy tak wytresowani przez ludzi zarządzających tymi interesami, jakich zwrotów, jakich określeń te platformy nie lubią, jakich zwrotów, słów i określeń te platformy nie znoszą na swoim poziomie i nie zgodzą się na to, abyśmy ich używali.
Jeśli popatrzymy sobie na te media społecznościowe, mamy więc tak naprawdę poważny problem, bo to, co nam mówią, że będą nam dawać, nie jest tym, co otrzymujemy. Te firmy, te platformy opowiadają nam o tym, że są miejscem dla nas, że są miejscem na nasze treści, na nasze poglądy, na nasze rozmowy, właśnie za pośrednictwem ich narzędzia, a tak naprawdę, jak spojrzymy na to, co wychodzi po drugiej stronie z tej rury Zakładu Mięsnego, okazuje się, że to jest kolejny kanał komunikacji od góry do dołu, od nich do nas.
Tyle tylko, że tutaj pozwala nam się na komentarze, pozwala nam się na głupie żarty, na docinki, na wymianę memów, na wymianę historii, zdjęć piesków, kotków i innych rzeczy, tak długo jak nie przeszkadza to osobom faktyk, najważniejszy w tym całym projekcie. I teraz, jeśli popatrzymy na tą sytuację w ciągu ostatnich paru miesięcy, teraz przed samymi wyborami w Stanach Zjednoczonych, to de facto widzimy, że coś jednak się zmieniło. Że tak jak do tej pory, wszystkie media tradycyjne, zarówno prasa, jak i radio, jak i telewizja amerykańskie popierały tylko jeden kierunek, popierały oczywiście rządzącą parę Biden i Harris, a później po wyrzuceniu, nie ukrywajmy, lewym zagraniem Joe Bidena z wyścigu prezydenckiego, tylko panią Harris i jej nowym wiceprezydentem, nagle okazało się, że na arenie pojawiły się dwa miejsca, w których można mówić więcej.
Miejscami tymi był Spotify, gdzie królem absolutnym niedyskutowalnym jest Joe Rogan i jego podcast, a drugim miejscem okazał się Twitter. Twitter, który jest w tej chwili, jest bardzo, bardzo zbyt duży, jest bardzo, bardzo duży. Twitter, kupiony przez Jelona Maska za absolutnie chorą, szaloną kwotę, jest tym miejscem, w którym faktycznie można używać praktycznie wszystkich słów, w których można rozmawiać o praktycznie wszystkich tematach. Ja sam widzę dla siebie, że jeśli chodzi o Spotify, to jest to miejsce, do którego ja mogę włożyć materiał taki, który na YouTubie nie utrzymałby się nawet 5 minut. Jeśli więc lubicie słuchać pogody i nie musicie go oglądać, to zapraszam was na Spotify, na podcasty Google, podcasty Apple i tam wszędzie znajdziecie moje treści.
Natomiast to, co jest istotne, jeśli popatrzycie sobie na tego Twittera, tam również możemy publikować materiały praktycznie bez cenzury. Możemy tam wykorzystywać taką świetną funkcję, którą są pokoje, czyli możemy zaprosić kilka, kilkanaście czy kilkaset osób do rozmowy w tym samym czasie z nami. Możemy przydzielać ludziom głos, sterować tą całą dyskusją i zróbmy się rozgadniarz. Mamy też bardzo ciekawą funkcję komentarzy społecznościowych, kiedy to zwykli ludzie mogą zaopiniować coś, co powiedzieli eksperci, jakieś materiały, które są tam publikowane, które nie są zgodne z prawdą, choć są zgodne z nowoczesną nauką, z tą nową normalnością. I teraz, jak patrzymy na to wszystko, możemy stwierdzić, że kurczę, to jest świetne, bo mamy do dyspozycji narzędzie, które pozwala wspierać nawet tych, których nie wspiera, których nie lubi ten świat wielkich tradycyjnych mediów.
Jest wiele osób, które oskarżają dzisiaj maska o to, że wspierał otwarcie Trumpa przy pomocy Twittera i dzięki niemu, dzięki właśnie tej działalności maska okazało się, że Trump zdobył ogromną liczbę głosów. Są tacy, którzy oskarżają, tak jak Harrisona, który po odejściu z Fox News czy z Foxa w ogóle otworzył swój kanał i dzięki temu kanałowi szerzy dalej informacje na temat tych ludzi, w których wierzę i na temat tych ludzi, którym chcę dopiec. Ludzie mówią o tym, że przecież to jest skandal, że ludzie, którzy są, czy tam właściciele takich platform, właściciele takich kanałów, podcastów czy narzędzi społecznościowych zachowują się w sposób nieetyczny, w sposób nieelegancki, w sposób niewłaściwy, popierając konkretnego kandydata w wyścigu prezydenckim czy w jakiejkolwiek innej sprawie.
Mówią to w tym samym czasie, w którym pani Kamala Harris ma otwarte poparcie całych mediów tradycyjnych, absolutnie całych mediów tradycyjnych, a i pośród mediów nowoczesnych, właśnie tych związanych z sieciami społecznościowymi, z podcastami, z nagraniami wideo, z filmami, które są później wrzucane na YouTube, Rambla, Odyssey, BitShoot, a i wiele innych tego typu platform, nikomu nie przeszkadza, że pani Harris miała wystąpienie w podkaście Call Her Daddy, podkaście, które jest numerem jeden, jeśli chodzi o podcasty dla kobiet w tej jakby anglojęzycznej sferze internetu. Na samym YouTube'ie ma ponad milion followersów, natomiast jak patrzymy na platformy właśnie związane z kiktet, z podcastami głosowymi, to tutaj tych ludzi są absolutne miliony.
Ludziom, którzy krytykują maska czy takerę Carlsona, czy nawet później Jeff Bezos'a za to, że popierali Trumpa, nie przeszkadza absolutnie to, że przeciwnik Trumpa ma poparcie wszystkich pozostałych. Myślicie, że to jest nie tak, że nie ma po prostu przeciwnik Trumpa ma poparcie wszystkich pozostałych, źródeł wszystkich pozostałych mediów. Jeżeli spojrzymy na sytuację, która w tym momencie w wyborach amerykańskich wokół mediów społecznościowych się wydarzyła, to mamy nawet o jeden kroczek więcej, o jeden kroczek dalej.
Bo Trump, wiedząc doskonale, że nie może liczyć już nawet na Foxa, już nawet na ludzi, którzy byli dla niego przez całe lata mocnymi sojusznikami, Trump podjął decyzję o tym, że będzie wprost opowiadał w swoich wiedzach wyborczych, w swojej komunikacji wyborczej o tym, że media tradycyjne to już właśnie przeżytek starej epoki, to już jest to miejsce, któremu nie wolno zaufać, którego nie warto oglądać, którego na które nie warto marnować czasu, bo one przecież kłamią, bo one przekazują ten obraz świata skrajnie zafałszowanym. Tutaj Trump wygrał na tym, co byśmy nie mówili, bo ludzie myślą o mediach tradycyjnych dokładnie to samo już co najmniej od tych czterech lat, od momentu, kiedy zaczęto nam wciskać do głowy tzw.
nową normalność i tę naukę sponsorowaną przez Big Farmę w czasach Dawida XIX, czy tam w czasach Grypy XIX, tutaj Trump trafił idealnie. Facebook, Instagram, inne mniejsze platformy zasłaniały się tzw. wymogami reklamodawców i opowiadały nam o tym, że nie wchodzą w politykę, bo właśnie, to się może nie spodobać reklamodawcom, ale to może zostać odrzucone przez firmy, przez ludzi, którzy sponsorują czy płacą tym platformom społecznościowym za reklamę. No i w tym momencie tak naprawdę nic nie mogą zrobić, dlatego podjęli decyzję o tym, że wycofują się z wyścigu politycznego. Chciałoby się powiedzieć ta jasne.
Myślę, że ludzie pokroju Marka Zuckerberga, ludzie pokroju osób zarządzających Instagramem, zarządzających innymi tymi mniejszymi platformami i tak naprawdę już dawno dostali informacje o prawdziwych sondażach, tych sondażach, które dla siebie zamawiają politycy, dla siebie zamawiają właśnie magnaci związani z rynkiem mediów, z rynkiem rozrywki i tej komunikacji społecznej. Z tych sondaży, myślę, że już wiele miesięcy temu wynikało, że tym razem nie ma opcji na to, aby Trump nie miał absolutnie szans na zwycięstwo. Moim zdaniem jest to więc bardzo racjonalne, jeżeli wygra ktoś, przeciwników ja obstawiłem w wyścigu, to nie powinienem gęby otwierać, nie powinienem się wychylać, nie powinienem pompować chramskiej propagandy, bo ona ma moje zaskoczenie, jeszcze mocniej niż decyzję, którą podjąłem chwilę temu.
I teraz jeśli ktoś zarzuca, że ci nowi właściciele nowych mediów, Elon Musk, Jeff Bezos czy ludzie związani choćby tak jak Tucker Carlson, ze swoimi dużymi kanałami społecznościowymi czy podkastami, tak jak Joe Rogan, to są osoby, które postępują niewłaściwie popierając jednego kandydata, to tak naprawdę zastanówmy się, czy to w ogóle różni się od sytuacji właśnie tej z początku wieku czy z połowy wieku XX. Przecież wtedy William Randall Hearst był tak samo istotny dla zwycięstwa poszczególnych polityków na szczeblu rokalnym i Kinii Narodowym czy Krajowym jak dzisiaj jest Elon Musk.
Przecież wtedy ludzie tacy jak Ted Turner czy Robert Mardoch, ludzie, którzy tworzyli sieci telewizyjne, którzy zajmowali się tym dystrybuowaniem informacji na temat polityka, że jest dobry albo zły, że jest taki lub siaki, że ma za pazurami jakieś grzeszki, czy zachowywał się zawsze w sposób godny. Dokładnie to samo robili starzy magnaci Prasowi, co robią dzisiaj właściciele tych właśnie sieci społecznościowych. I tak naprawdę można zarzucić tym wszystkim ludziom i zarzucić rzeczywistości, która nas dotacza, że de facto system został taki sam, zmieniły się tylko narzędzia. Zamiast gazet, radia i telewizji dzisiaj kluczowymi osobami dla procesu politycznego są właściciele mediów społecznościowych. Jeżeli popatrzymy na sytuację właśnie wokół tych portali społecznościowych, które nie wzięły tak gwałtownego udziału w tegorocznych wyborach amerykańskich, no to mamy oczywiście Facebooka.
Ludzie mówią, że tak, żeby nie podnosić ciśnienia u reklamodawców. Ja myślę, że właśnie Zuckerberg miał dostęp do prawdziwych, niezafałszowanych sondaży już dawno, dawno temu. Zobaczył, że popieranie w ciemno Kamali Harris, a wcześniej jeszcze Wajdena jest bardzo ryzykowne. Dlatego po mojemu po prostu podjął decyzję o tym, że odpuszcza wejście w ten wyścig gorący i zajmie się po prostu tym, żeby ludzie mogli u niego pisać to, co chcieli. Czy to jest tak, że na przykład Elon Musk zrobił tą całą robotę propagandową, informacyjną, komunikacyjną dla Donalda Trumpa tylko dlatego, że ten obiecał mu pozycję w rządzie? Myślę, że nie. Myślę, że tak naprawdę to jest trochę inaczej, a w tym wypadku jest dokładnie odwrot.
Pomyślmy, jeśli Mark Zuckerberg, właściciel Facebooka, dostaje informacje wynikające z prawdziwych, niezafałszowanych sondaży, że w tych wyborach prezydenckich istnieje kolosalna szansa na to, że zwycięzcą może równie dobrze, ale nie za bardzo. Jeśli nie ma szansa na to, że zwycięzcą może równie dobrze zostać Kamala Harris co Donald Trump, to Zuckerberg ma problem, bo przez ostatnie naście lat popierał tylko tamtą Harrisową demokratyczną stronę sceny politycznej. On nie może opowiedzieć się po stronie Trumpa, bo zostałoby to odebrane jako czysty, zimny oportunizm.
Ci, z którymi do tej pory robił polityczne interesy, natychmiast zrobiliby z niego wroga i zaczęliby go tropić, a zakładam, że mają za co i że mają na niego haki, a ci, którzy są po stronie Trumpa, po stronie Republikanów, po stronie tych konserwatywnych wartości, konserwatywnego świata, nie uwierzyliby w to, że Mark Zuckerberg, wielki lewak, człowiek, który popierał wszystkie pomysły Clintonów, wszystkie pomysły Bidena przez całe, całe dziesięciolecia, tu nagle staje się nawróconym, przechodzi na właściwą stronę mocy i dzisiaj zaczyna pomagać komuś, kto jest kandydatem tej strony przeciwnej. Jeżeli chodzi o porządnego oportunista, a takim niewątpliwie Zuckerberg jest, jeśli chodzi o prawdziwego, porządnego oportunista, a takim niewątpliwie Zuckerberg również jest, myślę, że tutaj odbyła się prosta rozmowa.
Ten facet nie uwierzył we własną propagandę, nie uwierzył w to, co mówią jego koledzy z Partii Demokratycznej, zrobił swoje własne badania, doszedł do wniosków, które były oczywiste. Trump ma realną szansę na zwycięstwo, nie wolno więc ustawiać się tylko jednokierunkowo. Zuckerberg i właściciele czy szefowie innych platform społecznościowych, którzy nie woparli Trumpa, którzy postawili się okoniem lub postawili się zupełnie w poprzek prądu, nie biorąc udziału w jedną, ani w drugą stronę, to po prostu zagranie z własnym interesem, a nie żadnym interesem reklamodawców. I teraz patrząc na ten rezultat końcowy, możemy stwierdzić, że te wybory amerykańskie miały przebieg inny niż ten zaplanowany przez bestie, jak to mówi Marek Hodorowski.
Bestie, czyli system połączonej władzy medialnej, finansowej, takiej i smakiej, o wakiej, kilkadziesiąt, kilkanaście czy kilkanaście rodzin, które rządzą światem przy pomocy swoich funduszy inwestycyjnych, przy pomocy swoich konglomeratów medialnych, wielkich korporacji, wielkich koncernów. Jeśli patrzymy na to, co było zaplanowane, to tu się okazało, że prawdopodobnie im nie wyszło. Wydaje mi się, że ta alternatywa, którą dla ludzi, zwykłych ludzi miał być Donald Trump, była alternatywą wystawioną na WAB-ie. Miała służyć tylko temu, żeby ludzie mieli nadal zachowane tą ułudę wyboru, że mogę pójść prawo albo mogę pójść w lew.
Mimo tego, że jak pokazało wiele decyzji Trumpa, na końcu te ścieżki jednego i drugiego kandydata w wyścigu prezydenckim przetną się albo będą szły je ręka w rękę obok siebie, bo zarówno jedni jak i drudzy mówią o zielonej agendzie, zarówno jedni jak i drudzy mówią o tym, żebyśmy musieli siłą nam rzuconym mieć samochody elektryczne, żebyśmy musieli rezygnować z pewnych źródeł zasilania. Różne są tylko rezultaty końcowe.
Tam, gdzie osoby pokroju właśnie Joe Bidena czy Kamali Harris widzą tylko i wyłącznie tą zieloną energię odnawialną i tak dalej, odnawialną oczywiście i zieloną w cudzysłowie, tam Trump mówi otwarcie mam w nosie, czy ona będzie zielona, czarna czy niebieska, czy będzie pochodziła z gazu, z ropy węgla, czy tych odnawialnych źródeł tak zwanych, czyli wiatru, biomasy i wielu innych tego typu tematów plus słońca. I Donald Trump mówi wprost, mam w nosie, jaka to będzie energia, ma być tania i zapewniać Stanom Zjednoczonym bardzo, bardzo silną preferencyjną pozycję na tej skali świata. Oczywiście, jeśli te wybory miały przebieg inny niż zaplanowany przez bestię, to zakładam, że były one w pewnym stopniu zaplanowane również pod taki scenariusz.
Jeżeli popatrzymy sobie na rolę w tym momencie Twittera, jeśli popatrzymy na rolę właśnie Spotify'a jako jedynych platform, na których możecie mówić to, co myślicie, na których możecie opublikować dowolną informację, to ja, sprzedawca, marketingowiec, cynik, człowiek, który, czy panaraj, cynik na takim poziomie, człowiek, który doskonale wie, że czasami trzeba zagrać pewną rolę, żeby dostać pewien rezultat, jakąś decyzję o sprzedaży, jakąś decyzję o zakupie produktu od ciebie itd.
, ja zakładam, że pozwoli miśmy postawić pytanie, czy przypadkiem bestia, czyli ten cały aparat zarządzający państwem ponad politykami, światem ponad politykami wielu krajów, nie stwierdziła, że to nie jest przypadek, że ilość energii negatywnej wygenerowanej przez Joe Bidena, choćby przez to, że Ameryka pozwoliła, czy właściwie nawet wepchnęła Rosję w ręce Chin jako sojusznika, czy to przypadkiem nie zostało poczytane przez prawdziwych właścicieli Stanów Zjednoczonych jako kolosalny i nienaprawialny błąd Joe Bidena, czy nie stwierdzono, że ok, skoro Biden spieprzył sprawę, to przestawiamy teraz wajfy w drugą stronę, pozwolimy Trumpowi, temu orange manowi, porządzić przez parę najbliższych lat, bo dłużej i tak mu rządzić nie będzie wolne.
Czy to nie jest tak, że pozwolono Twitterowi stać się tym wętylem bezpieczeństwa dla amerykańskiego społeczeństwa? Czy to nie jest tak, że miał być on właśnie miejscem, w którym wypłakiwać się ze swoich krzywd, ze swojego ciężkiego losu, ze swojego ciężkiego życia będą się ludzie z tej kategorii średnich i powiedzmy nisko zarabiającym? Czy to nie jest tak, że ten Spotify, że ten Twitter i tak w porównaniu z Facebookiem, Instagramem i YouTubem, gdzie posługujemy się w ogromnym stopniu obrazem, który jest bardzo atrakcyjny po prostu ze względu na to, jak funkcjonuje ludzki mózg i jest dużo ciekawsze i dużo częściej oglądany niż opisy słowne na Twitterku? Czy to nie jest tak, że pozwolono to zrobić? Ma to być coś dla prekariatu, ma to być coś dla proletariatu tego nowoczesnego? Czy to nie jest tak, że dla nas ten, jak to powiedzieć, o, powiedzmy językiem samochodowych, sprzedawców, komisowych, czy to, co nazywamy jako jedyna taka zobacz, okazja do tego, aby mówić otwarcie, mówić szczerze, mówiąc zgodnie z prawem wolności słowa? Czy to nie są przypadkiem dla nas takie wybiegi w rezerwacie dla tych ostatnich konserwatywnych użytkowników Internetu? Czy to nie są miejsca, do których my jesteśmy nawet nie zapędzani, ale zapraszani przez to, że na ścieżce do nich nie ma żadnego oporu? Czy to nie są miejsca, w których mamy wylądować, przez to, że zamyka się nam ścieżki do wszystkich innych miejsc na mapie medialnej świata? Popatrzmy bowiem, kim jest Elon Musk? Elon Musk jest człowiekiem, który po pierwsze wybudował firmę Tesla w dużym stopniu na subwencję.
Nie tylko otrzymując pieniądze na zbudowanie produktu, na zbudowanie fabryki, na zbudowanie tej całej infrastruktury potrzebnej zarówno do produkcji, jak i zasilania później samochodów, bo nie zapomnijcie, że sieć SuperCharger należy do Tesli, ale Musk na Tesla dostał ogromną ilość kasy od rządu amerykańskiego w sposób niebezpośredni. On te pieniądze otrzymał w formie dopłat do samochodów, które dostawało od rządu użytkownicy i osoby kupujące jego auta. Te pieniądze oczywiście trafiły do Musk'a na samym końcu, natomiast były one wydawane nie przez urzędnika państwowego, a przez firmę prywatną, która skorzystała z pomocy państwa dla takiego produktu. Jeśli popatrzycie dzisiaj na praktycznie te pieniądze, to będzie to, co się stało, że to jest bardzo podobne do produktu.
Jeśli popatrzycie dzisiaj na praktycznie cały zachodni świat, wszędzie zobaczycie bardzo podobne produkty czy bardzo podobne projekty wspierające konkretne produkty zielone, konkretne produkty ekologiczne, takieś makiejowagi. To jest część możliwego do przeanalizowania wpływu pieniądza i wpływu władzy na firmy, do których się z taką promocą idzie. Jeżeli sobie spojrzycie na następne projekty Musk'a, to jest SpaceX, czyli ten system rakiet, które wracają na Ziemię. Tak naprawdę ten system został zbudowany oczywiście za pieniądze inwestorów, ale on dzisiaj funkcjonuje w dużym stopniu na zlecenia NASA, czyli na zlecenia amerykańskiego rządu oraz na zlecenia korporacji tego zachodniego świata, z najróżniejszymi poziomami gotówki. Nie zmienia to jednak faktu, że SpaceX, czyli ten produkt kosmiczny, jest rozwiązaniem, które w dużym stopniu opiera się o płatnika, którym jest państwo amerykańskie, albo inne państwa na świecie.
Jeśli spojrzymy na następny produkt, czyli Starlink, to jest ten system satelitarnej komunikacji internetowej, który miał pomagać w kwestii klesk żywiołowych czy powodzi innych tego typu spraw. Ja nie szukałbym tutaj, choć to może błąd, skojarzenia z tym, że coś się dzieje w danym momencie, a później to coś bardzo jest przydatne dla ludzi, pokroju ilona maska czy innych wielkich tego świata. Natomiast nie zapominajmy, że Starlink został wypuszczony na świat dosłownie chwilę przed tym, jak zaczęły następować problemy z lockdowna.
Jeśli popatrzymy sobie na sposób rozmieszczenia tych satelitów na orbicie, mamy pewne skojarzenia na temat tego, czy one przypadkiem nie są tam w celach innych niż tylko i wyłącznie przesyłanie internetu, czy są to zaawansowane wywiadowcze urządzenia związane z pozyskiwaniem danych o terytorium przeciwnika, jaki pomysł stoi za tym właśnie Starlinkiem inny od tego, który widzimy na opakowaniu? To nie są głupie myśli. To są myśli, które sprawiają, że nasza inteligencja się rozwija, a przede wszystkim, że zaczynamy naprawdę solidnie analizować pewne fakty. Jeżeli chodzi o projekty maska, to już ostatni tylko poruszę, czyli Neuralink. To jest nie mniej, nie więcej tylko projekt związany z tym, że będzie się ludziom wszczepiać implanty do mózgu. Te implanty będą od mózgu w stanie odebrać pewne informacje przy pomocy sygnałów elektrycznych.
A kto wie, kto wie, może w przyszłości również pomóc mózgowi człowieka w tym, żeby się odprężył, wyluzował, albo, i tu już idziemy w moje osobiste science fiction, albo przekazać podprogową informację na temat tego, że jeśli zobaczy faceta w takiej koszuli, czy faceta w takiej koszuli, w takim sweterku, to ma zachować się w taki, a nie inny sposób. Albo bardzo grzecznie, pozwalając na przykład komuś wejść na teren jednostki wojskowej, na teren wielkiej firmy, na teren jakiś strzeżony czy zabezpieczony, albo w drugi sposób bardzo agresywnie atakując go, albo przynajmniej blokując mu dostęp do miejsca, do których taki człowiek chce się dostać.
Jeżeli popatrzymy na te wszystkie elementy Neuralinka, Starlinka, które są zaznaczone wszystkie, w ogromnym stopniu uzależnione są od kontraktów rządowych, kontraktów armii innych, kontraktów związanych z tą wielką amerykańską administracją, można więc zadać bardzo konkretne pytanie, jak wy do cholery żyjecie, w jaki sposób wyhandlujecie, w jaki sposób prowadzicie swój biznes. Nie zapominajmy, że mask wzrósł na rynku fintechowym, na tym rynku, gdzie mamy de facto 100% zażądanie przez bestie, przez te władze czy kreację pieniądza w swoich rękach, czy patrzymy na amerykańską rezerwę federalną, czy patrzymy na bank rozrachunków międzynarodowych Bazylei, czy na Europejski Bank Centralny we Frankfurtie, czy też na londyńskie city, to od zawsze de facto funkcjonującą stolice światowych pieniędzy, tych nowoczesnych światowych pieniędzy, bo wcześniej mieliśmy Wenecję itd. , itd. , itd. , nie ma co wchodzić.
Jeśli mask zbudował swoją potęgę na takim rynku, jakimi partnerami albo w ramach takiego właśnie sektora przemysłu, jakie on musi mieć kontakty w rynku fintechowym? Po drodze mask nazbierał przecież ogromną ilość zobowiązań wobec bardzo dużej ilości ludzi. On nazbierał kupę pieniędzy od inwestorów, on nie dowoził wielu terminów, nie dowoził wielu sukcesów, które były zaplanowane w danym momencie. Firma mask kilka razy była na krawędzi upadłości, w tym w stanie zbudować się w ten sposób bankructwa. Nie zapominajmy, że mając pozbierane po drodze zobowiązania wobec tzw.
silnych ludzi, może się okazać, że ktoś przyjdzie i powie, halo, Elon, czas na to, żebyś odpracował to, co dostałeś od nas, czas na to, abyś ty zajął się nami tak, jak my zajęliśmy się tobą, w czasie, kiedy ty potrzebowałeś pieniędzy, kiedy potrzebowałeś dostępu do kogokolwiek itd. , itd. No dobra, zapytacie, czy to oznacza wszystko, co nam zastąpił tego Williama Herstad, że ten Bezos czy inni ludzie od poszczególnych mediów społecznościowych, które wyrwały się z La Bestia, czy to oznacza, że nie powinniśmy się cieszyć, że ten Trump jest prezydentem? Nie powinniśmy się cieszyć, że Elon Musk będzie się zajmował np. w przestrzeni administracji i biurokracji? Oczywiście, że powinniśmy się cieszyć. Cieszmy się jak cholera, nawet więcej.
Korzystajmy z każdej nawet najmniejszej chwili, kiedy ten sukces Trumpa przekłada się na to, żeby zmieniać kierunek, w jakim się stacza świat albo w jaki świat jest zarzucany. Korzystajmy z tej każdej chwili jak najmocniej, bo ona jest tak naprawdę możliwe, że jedną z ostatnich chwil, kiedy mamy jeszcze wolność, kiedy mamy możliwość komunikowania się z ludźmi po drugiej stronie internetowego komunikatu. Korzystajmy z niej w jednym celu, do sieciowania się z ludźmi w naszym bezpośrednim otoczeniu. Popatrzcie, nawet lokalnie na poziomie pojedynczego miasta, nawet na poziomie jakichś narzędzi, z których korzysta nasz przeciwnik, my możemy zrobić bardzo, bardzo dużo.
Niech ten Twitter, Facebook, YouTube, Instagram, LinkedIn czy jakiekolwiek inne medium społecznościowe będzie dla nas, ludzi, którzy chcą coś zrobić inaczej, niż nakazuje czy podpowiada ten wielki mainstream, niech one będą dla nas tylko miejscem tego pierwszego luźnego kontaktu. Posłuchajmy tego, co mówi Malinowski, poczytajmy to, co pisze Kowalska. Zastanówmy się, czy bliżej nam je do Malinowskiego, czy Kowalska. Jeśli oboje wydają nam się interesującymi ludźmi, to spróbujmy się z nimi spotkać.
Albo na żywce, po prostu umarując się gdzieś na kawę, albo tak jak ja z wami, przy pomocy jakiegoś tam Zooma czy innej cholery, która służy do przesyłania dźwięku, tego tylko, że nie tak jak ja, nagrywając, a przesyłania dźwięku czy obrazu do tego, korzystajmy z tych platform po to, żeby znaleźć więcej osób w podobnym sposobie myślenia, jak my mamy. A później jest sieciować się z nimi poza tymi platformami. Jak popatrzycie sobie na te narzędzia, które są do naszej dyspozycji, jest ich cała masa.
Ja sam w telefonie, na który w tej chwili nagrywam ten film, mam chyba siedem różnych komunikatorów, bo różni moi klienci używają różnych komunikatorów do pilnowania relacji ze swoimi pracownikami, czy po prostu jako miejsca, w którym zbiera się pewne informacje i się nimi wymienia. Natomiast większość ludzi nie ma siedmiu komunikatorów na telefonie, nie ma kilku takich, które na przykład przesyłają filmy czy zapisują filmy. To są wszystko rzeczy dostępne dla bardzo niewielu osób, bo technologia, bo znajomość, umiejętność obsługi tej technologii jest tutaj różna. Natomiast jedno jest pewne.
My możemy spokojnie, naprawdę spokojnie, wykorzystać ten kontakt Facebookowy, LinkedInowy, YouTube'owy, Twitterowy czy jakichkolwiek innych mamy, z kimś kto komentuje, z kimś kto pisze, z kimś kto jest autorem rozpoznawalnym albo zupełnie zupełnie nimowym, do tego, aby zaproponować rozmowę przez Zooma, rozmowę przez Skype'a, rozmowę przez Google Meet'a, czy jakiekolwiek jeszcze inne narzędzie do rozmów zdalnych, które używacie od czasów grypy 19. Korzystajmy z narzędzi, które daje nam bestia, do tego, aby bestię ogrywać. A jak ją możemy ogrywać? Ogrywać ją możemy przez to, że się poznamy nawzajem. Że zaczniemy właśnie od telefonu, od Zooma, od udziału webinarzy, od jakichś komentarzy, które wymieniamy z kimś tam, kogo nie znamy jeszcze dzisiaj. Potem robimy prostą próbę, sprawdzamy co tu za ludzie, jaki mają charakter, jaką mają psychikę, czy nie są zaburzeni.
A jeśli są spoko, jeśli są fajni, zapraszamy ich do kontaktu. Bo to osobiste spotkanie, bo to osobista rozmowa, kiedy patrzymy na ten cały zestaw gestów mowy ciała, kiedy patrzymy na to wszystko, co ta osoba sobie prezentuje, to dokładnie to jest to miejsce, to jest ta metoda, którą powinniśmy wykorzystywać do tego, żeby prawdziwe relacje budować. I co jest bardzo ważne? Wystarczy, że do tej całej roboty później, po tym zapoznaniu się pierwszym, które zrobimy przy pomocy społecznościówek, chwilowo odblokowanych, jeśli chodzi o wolność, każde następne spotkanie, każdy następny krok w tej naszej wspólnej podróży przez nowoczesną rzeczywistość możemy robić już bez socjalnie.
Nawet jeśli nam zamkną konto, jeśli nas tamtąd wyrzucą, jeśli zrobią nam jakikolwiek inny jeszcze dziki, chamski numer, którego nie jestem w stanie sobie w tej chwili nawet wyobrazić, my zawsze będziemy mogli używać przynajmniej tych narzędzi, które używa bank. Bo bank używa tylko trzech narzędzi. No, może cztery. Pierwszym z nich zawsze jest telefon. Zadzwonią do ciebie, jak chcą ci coś sprzedać, ty zadzwonisz do nich, jeśli chcesz coś załatwić. Drugim jest SMS wysłany przez ten właśnie bank z informacją taką to ataką.
Bardzo często w osobnej wiadomości przychodzi koperta, na przykład z jakimś numerem czy loginem do jakiejś aplikacji, której jeszcze nie macie, z której jeszcze nie korzystaliście, a osobno od tego przychodzi SMS-ik z informacją, słuchaj, kod do takiej i takiej aplikacji znajdującej się w środowisku Google, na przykład. To A7ZBB55, coś tam, coś tam, coś tam, coś tam. Zobaczcie, przeszliśmy od relacji stricte wirtualnej, stricte socjalmediowej, do spotkania w prawdziwym świecie przez kilka stopni i jesteśmy w stanie już dzisiaj nawzajem określić, gdzie mieszka mój sąsiad, sąsiad, który myśli tak jak ja, a nie myśli jak ktoś spłoszony kompletnie z zabrania wojujących komunistów. Korzystajmy z tych platform, póki je mamy, do tego, żeby się zsieciować, do tego, żeby zobaczyć się nawzajem po raz pierwszy, nie poznać się.
Mówimy często, miło cię poznać. My się nie znamy, my się tylko spotkaliśmy i tak naprawdę, jeśli mamy te narzędzia właśnie wystarczająco proste i prymitywne, żeby wyzadowalały bank, czyli SMS i telefony, to tak naprawdę próbujmy to zrobić. No bo prawda jest taka, jeśli połączymy się na tych wielu różnych poziomach, mamy do siebie nawzajem numery telefonu, wiemy, gdzie który mieszka, mamy do siebie adresy mailowe, mamy choćby kontakt na kanałach tych wszystkich, które wymieniłem, Facebook, co tam jeszcze, Twitter i tak dalej, i tak dalej. Nagle okazuje się, że takiego połączenia, takiej relacji nie da się zerwać bardzo prosto, bo mamy tę relację nawiązaną na tak wielu poziomach, że siła potrzebna do rozerwania jest dużo większa, niż mogą pozwolić sobie na przykład służby tajne twojego kraju.
I teraz, jeśli zobaczymy na to, po co nam takie właśnie sieciowanie, po co nam taki kontakt z ludźmi, z którymi coś nas łączy mentalnie, z którymi coś nas łączy pod kątem celów, to chciałem wam przypomnieć nie tak dawny okres, okres przed 13 dokładnie grudnia 2023 roku. To niespełna rok temu, mieliśmy jeszcze w Polsce sytuację, gdzie mamy dwie osobne grupy mediów, które, owszem, w najważniejszych sprawach zawsze kłamią tak samo i identycznie, bo tu masę rzeczy, które zostały przepchnięte i nie wyciągnięte morawieckiemu przez TVN, ani w drugą stronę przepchnięte i nie wyciągnięte sołtysowi przez jakiegoś tam gościa z stacji telewizyjnej.
To są wszystko rzeczy, które sprawiają, że, owszem, te stacje były na nas nastawione w rogu, czy próbowały nam nawileć makaron na uszy, ale przez to, że należały do dwóch zwaśnionych plemion po obu sklejnych stronach tej sceny politycznej, oczywiście nie prawdziwo prawicowo-lewicowej, jako takiej, jaka ona jest, nagle się okazuje, że dzięki temu do nas docierało choć troszkę informacji o tym, jakie grzechy za pazorami mają ludzie jednego lub drugiego plemienia, którzy zostali u władzy. Wypływały haki, wypływały burdy, wypływały pyskówki, wypływały rzucane gdzieś na mownicy sejmowe albo na jakiejś konferencji prasowej, czy w wywiadzie u któregoś z youtuberów, wypływały tzw. rozbieżności i niesnastki. Na bazie tego można było odnosić wrażenie, że żyjemy faktycznie w kraju, który jest w jakiś sposób demokratyczny i próbuje ułożyć te swoje relacje. Zobaczcie, co mamy dzisiaj.
Zobaczcie, że de facto chyba od czasów PRL-u po raz pierwszy mamy do czynienia z sytuacją, że jeden gang polityczny przejął całą, absolutnie władzę w kraju i niczego i w żaden sposób nie da się dowiedzieć do momentu, dopóki oni nie zaczną nadawać swój sygnał z tych największych nadajników w kraju. A jak silna jest dzisiejsza propaganda? Najlepiej niech świadczy fakt o tym, że w ciągu niespełna trzech tygodni udało się całkowicie wyciszyć na poziomie mediów ogólnopolskich temat powodzi. Tego tematu nie ma. Ten temat jest nieporuszany, ten temat jest niedotykany przez ludzi, którzy powinni się tymi powodziami zajmować.
Co mamy w miejsce tego? Mamy dzisiaj jeden konglomerat, jedną grupę stacji radiowych, telewizyjnych, gazet, dzienników, miesięczników i tak dalej, portali internetowych, kont internetowych, kont YouTube'owych, Twitterowych i wszystkich innych, które wszystkie tłuką na jedno kopie to to, co pasuje rządowi. Zamiast tzw. pluralizmu, zamiast otwartości, zamiast wolności słowa mamy chamską, cyniczną, brutalną propagandę, która wbija nam do głowy coś, o czym wiemy, że jest kłamstwem. Ale jest to z drugiej strony propaganda tak mega skuteczna, że zaledwie 2,5 tygodnia zajęło tym fachowcom całkowite przykrycie tematu powodzi pierdołami, opowieściami o alkotupkach, opowieściami o jakichś sytuacjach właśnie związanych z za targami pomiędzy pojedynczymi posłami i tak dalej, i tak dalej.
Jak więc widzicie, mamy do czynienia z sytuacją, w której moment, w którym brakuje tego drugiego ogniwa, tego drugiego plemienia, to jest moment krytyczny, bo wtedy okazuje się, że my nie mamy absolutnie żadnej alternatywy innej niż nasze media społecznościowe i kontakty, które mamy między sobą. Nie dziwcie się więc, że jeśli rozmawiam czasami w różnych miejscach, do których jestem zapraszany na temat tego właśnie, jakie tam mam te zasięgi, ilu tych ludzi mam, ile osób mnie ogląda, ile osób mnie słucha, ile mnie spotyka i tak dalej, to ja zachowuję się do tej sytuacji.
Przez to, jak wygląda nasz dzisiejszy świat, przez to, jak niewiele trzeba, żeby wyłączyć takiego Twittera, Facebooka czy jakąś inną cholerę, ja naprawdę dużo bardziej czuję się zaszczycony tym, że zaufaliście mi, powierzając swój adres mailowy na moją listę adresową, na której jest w tej chwili ponad 6 tysięcy ludzi, niż cieszę z tego, że jest 80 parę tysięcy osób subskrybujących moje filmy na YouTube, oglądających poza YouTube'em na BandBuy'u, na BitSzucie, na tych wszystkich innych kanałach oraz słuchających tych materiałów w wersji audio na Spotify'u, czy na aplikacjach podcastowych swoich telefonów. I to nie jest kwestia niewdzięczności, to nie jest kwestia tego, że nie wiem, jednych ulubię, bardziej innych mniej.
Ja po prostu zdaję sobie sprawę, że jeśli ktoś wyda polecenie, że pogoda ma zniknąć z powiedzmy tych kręgów kultury masowej, z tych kręgów publicystów, to moje konta zostaną skasowane wszędzie. Nie będzie miało znaczeniu, czy ja nadużyłem, czy złamałem zasady regulaminu społeczności Facebooka, YouTube'a, Twittera, czy kogokolwiek innego, czyjegokolwiek innego medium. Jeśli przyjdzie plikas, zostanę skasowany wszędzie, a te 6 tysięcy, nazwisk, te 6 tysięcy maili pozostanie tak, abyśmy byli w stanie być w kontakcie. Dziękuję Wam bardzo za tą rozmowę, dziękuję Wam za ten program. Zapraszam jak zawsze na kolejne Pogodne Szorty. Póki co zapraszam przede wszystkim do tego, żebyście zostawili swój adres mailowy na liście dystrybucyjnej, z której będę Was informował o nowych programach.
To jest to najbardziej niezawodne, najbardziej należące do nas po obu stronach, narzędzie, z jakiego można skorzystać. Ja te wszystkie adresy mailowe i tak czy inaczej wykopiowuję zawsze z systemów, których są one oficjalnie zakładane, po to tylko, żebyśmy mogli mieć kontakt, nawet gdyby ktoś wyłączył mi tą listę, gdyby ktoś wyłączył to narzędzie, z którego ja korzystam, bo tak trzeba. Bo czasy są tak garbate, że trzeba budować sobie alternatywny sposób komunikacji. Wymieniać się numerami telefonów, wymieniać się mailami, rozmawiać ze sobą na wielu różnych poziomach tak, że jeśli wyłączą nam jeden, drugi, czy trzeci z nich, nawet trzy na raz, to zostanie nam jeszcze czwarty, piąty, a na końcu telefon, SMS czy spotkanie osobiste.
Nie bójcie się rozmawiać przez telefon, nie bójcie się spotykać z ludźmi, którzy są ciekawi, którzy są dla was bardzo otwarci i podobni do was, jeśli chodzi o poglądy czy podejście do tego nowego świata, bo tylko w kupie siła. Kupy, właściciel panowie. Nikt nie ruszy. Radek Pogoda, pozdrawiam wszystkich. Subskrybentów tu na YouTube, subskrybentów na Facebooku, LinkedInie i wszędzie indziej, to nie był przytyk do was. Oprócz subskrypcji, żebyście założyli jeszcze, zaufali mi jeszcze o ten o maleńki kawałeczek dalej i po prostu zostawili mi swój adres mailowy, na który w razie czego będę mógł wysłać wam zaproszenie do kolejnego filmu, filmu, który niekoniecznie na YouTube będzie pokazany. Tyle w temacie. Dziękuję wam serdecznie.
Ja wyjeżdżam już z Warszawy, bo późny wieczór i jadę w stronę domu, a póki co dziękuję wam serdecznie i zapraszam na weekendowe programy, na Pogodne Szorty. Radek Pogoda, Pogodne Szorty. Cześć. .