TRANSKRYPCJA VIDEO
Dla tego filmu nie wygenerowano opisu.
Dzień dobry, to znowu my, czyli Pracuj. pl oraz Bartek Czarkowski. Słowem podcast Dobra Robota, sezon trzeci, który trwa, ale oczywiście możecie także zaglądać do tego, co działo się w sezonie pierwszym prowadzonym przez Justynę Mazur oraz w sezonie drugim prowadzonym przez moją skromną osobę. Skoro sezon trzeci to nowi goście, nowe gościnie, nowe tematy i nowe wątki, które jak zwykle w dobrej robocie dotyczą życia zawodowego. A dzisiaj zmierzymy się z tematem arcytrudnym, poważnym, chociaż może ta rozmowa będzie miała także przebłyski dobrego humoru, bo ten temat to przemęczenie, ciągły stres, co w konsekwencji potrafi doprowadzić nas do wypalenia zawodowego.
Warto już na wstępie zaznaczyć, że wypalenie zawodowe to jest jednostka chorobowa i jest tak, że albo się z nim mierzymy, albo się z nim mierzyliśmy, albo co wielce prawdopodobnie kiedyś się z nim zmierzymy. I ten temat w dzisiejszym odcinku podejmę z Karoliną Zarzycką. Witaj. Cześć, bardzo mi miło. Dziękuję w imieniu swoim i Pracuj. pl za to, że przyjęłaś nasze zaproszenie i cieszę się, że tych najbliższych kilkanaście minut, kilkadziesiąt minut spędzimy w swoim towarzystwie. Rozmawiając o wypaleniu zawodowym, ale rozmawiając także o twojej pracy, jesteś pielęgniarką, pracujesz w ochronie zdrowia, ale jesteś także osobą nie przesadzę, jak powiem, znaną publicznie, bo jeśli czyjeś konto obserwuje 200 tysięcy osób na Instagramie, no to jesteś Karolina osobą publiczną.
Powiedz mi na samym początku, jak w takim razie trafia się z ochrony zdrowia, z przedłużka pacjenta, gdzie pracujesz jako pielęgniarka, na Instagrama i jak osiąga się wynik 200 tysięcy followersów? Nie mam zielonego pojęcia. To jest w zasadzie jedyna, absolutnie prawdziwa odpowiedź. Wiele osób mi to pytanie zadaje i tak szczerze powiem, nie wiem, ja dwie te rzeczy robiłam w sumie, no nie powiem, że od samego początku, bo jakby pracuję zawodowo ponad 15 lat, na Instagramie jestem, no myślę, że tak w okolicach ośmiu, więc jakby nie jest to równoległe. Czyli taki wczesny rzut instagramowy, 8 lat to wczesny rzut instagramowy.
Tak, to chyba były takie początki, nie do końca pamiętam, ale jednak myślę, że to było właśnie coś koło tego. Ja w zasadzie cały czas te dwie rzeczy robiłam jednocześnie, żeby powiedzieć, Instagram nie był niczym, co było w jakiś sposób kreowane i w sumie do tej pory w większości nie jest, bo zdjęcia, które tam posiadam, to są z reguły zdjęcia pracy, czy są to zdjęcia takie zwykłe, domowe. Ja w ogóle rzadko kiedy mam czas, żeby coś tam stworzyć, jakąś tam nazwijmy to kreację, żeby coś specjalnego przygotować, więc jakby zawsze te dwie rzeczy płynęły równolegle i myślę, że to jest takie trochę unikatowe, wiesz.
Jeśli już słuchacie naszego podcastu, a macie w dłoniach telefon, to na chwilę przerzućcie się z serwisu streamingowego, na którym słuchacie dobrej roboty, wejdźcie na Instagrama, jeśli macie tam konto i wpiszcie Karolina Zażycka. Wyjdzie wam konto i też zobaczycie, że Karolina, przepraszam, że to powiem, jest bardzo charakterystyczną postacią, a to pewnie sobie odkryjemy w trakcie naszej dzisiejszej rozmowy. Przypomnę, że tematem jest wypalenie zawodowe. Polacy są Karolina w czołówce krajów Unii Europejskiej, w których spędza się najwięcej czasu w pracy, bo dokładnie 63% Polaków deklaruje, że pracuje po 7-8 godzin dziennie, a 21% respondentów zajmuje się pracą nawet dłużej, bo 10 godzin i więcej. To dane z badania, które zostało przeprowadzone dla platformy epsycholodzy.
pl w listopadzie 2021 roku, czyli jest naprawdę świeże. Dużo pracujemy, dużo poświęcamy pracy, dużo czasu, ale też takiego po prostu swojego życia prywatnego i w konsekwencji wypalamy się zawodowo, bo to jest chyba taka najprostsza droga do tego, żeby poczuć, że coś jest nie tak. Jak bardzo jest ci bliski temat wypalenia zawodowego w ogóle? Absolutnie bardzo bliski. Sama się z tym tematem zmierzyłam, zmierzam i pewnie też zmierzać będę przez dalsze lata mojej pracy, wobec czego, jakby wiem zupełnie, o czym jest mowa. Mierzyłaś, czym mierzysz, to jest istotne pytanie.
To jest powtarzająca się sytuacja, powiedziałaś, że już 15 lat jesteś pielęgniarką, powtarzająca się cyklicznie, czy na szczęście tylko raz potem pokonałaś i teraz czujesz, że może ponownie nadchodzi ta fala? Z czego to wynika? Pewnie trzeba byłoby teraz porozmawiać tak sobie z etapami w ogóle o całym wypaleniu zawodowym, ale jeżeli tak chcąc odpowiedzieć od razu na to twoje pytanie, zmierzyłam się tak w sumie pierwszy raz wypaleniem zawodowym w momencie kiedy miałam tam 2 nawet 3 prace, wobec czego ta liczba godzin przepracowanych w miesiącu była tak grubo powyżej takiej standardowej liczby godzin w takiej normie jednego etatu.
Powiedzmy sobie było to mniej więcej tak jakbym pracowała 2 etaty non stop i myślę sobie, że w którymś momencie ilość tych obowiązków, tych zajęć, też przede wszystkim zwyczajne zmęczenie, takie zmęczenie i znużenie tym, że codziennie dzień wyglądał tak samo, wiesz codziennie wstawałam rano, codziennie był telefon, z którym wszystko robiłam, w sensie chodzi mi konkretnie o zegarek, wiesz prysznic z zegarkiem, wszystko z zegarkiem, każdy dzień wyglądał tak samo.
W momencie kiedy tego wszystkiego było już przez dłuższy czas tak dużo, no nagle muszę powiedzieć zapaliła się czerwona lampka z takim dużym piskiem i to był taki wtedy pierwszy raz tego wszystkiego, kiedy faktycznie zauważyłam, że coś jest nie tak, bo moje reakcje takie na zupełnie błahe rzeczy, moje takie reakcje emocjonalne, czy też jakieś takie zwyczajne zdenerwowanie jest kompletnie nieadekwatne do sytuacji, która ma miejsce, czyli już tak trochę oderwanie się od tej takiej realizmu, jakby te reakcje były zupełnie overreacting, to było wszystko za bardzo do sytuacji, która gdzieś tam miała miejsce.
No i zaczęłam się zastanawiać o co się w ogóle tutaj rozchodzi i jakby dlaczego tak się dzieje, no i tutaj przyszło właśnie określenie wypalenie zawodowe i teraz moglibyśmy kontynuować. Ale przyszło sama pomyślałaś, że to jest ten moment, czy ktoś to stwierdził po, no nie wiem, po rozmowie z tobą? Wiesz co, zaczęłam szukać po prostu na własną rękę, czyli jak możemy troszkę narzekać na te obecne media, że w sensie na internet, że można w nich znaleźć wiele złego, to też tak naprawdę w zależności kto czego szuka, to też znajdzie, można w tym znaleźć również bardzo dużo dobrego.
Ja też wpisując jakby takie najzwyklejsze objawy, które gdzieś tam miałam, typu że właśnie wiecne zmęczenie, gdzieś tam właśnie te nadmierne reakcje, gdzieś tam emocjonalne na jakiś taki. . . Pozwolę ci wejść w słowo, bo to jest chyba taki dobry moment, żeby naszym słuchaczom powiedzieć, że jest kilka takich czynników, które można odnotować u siebie i stwierdzić, że coś jest nie tak i że to są symptomy wypalenia zawodowego. To jest chroniczne zmęczenie, to są kłopoty ze snem, to są problemy z koncentracją, to są wahania nastroju, czyli to o czym ty mówisz, to są negatywne emocje, czyli że ktoś się zaczyna po prostu denerwować, mimo że wcale nie ma zamiaru tego robić, tylko że ty w ten sposób reagujesz.
To jest też ciekawe, że cynizm wynikający z poczucia bezsensu, czyli zaczynasz trochę uderzać sama w siebie i w poczucie wartości tego co zawodowo robisz. Choroby psychosomatyczne, czyli zaczynasz odczuwać ból brzucha, ból głowy, a bierze się to nie wiadomo skąd. To jest zwiększona skłonność do używek i unikanie kontaktu z ludźmi oraz, co chyba najgorsze, jest już takim chronicznym przykładem na wypalenie zawodowe, czyli utrata wiary we własne możliwości, że wydaje ci się, że absolutnie wszystko co robisz nie ma jakiego sensu i przypuszczam, że przekłada się to tak, że potem już na życie prywatne, nie tylko na życie zawodowe, ale także na życie prywatne. Przepraszam, bo uznałem, że fajnie teraz powiedzieć. Absolutnie, bardzo dobrze.
Z czym ty się wtedy spotykałaś i uprzytomnić to naszym słuchaczom? Prawie wszystkie rzeczy, o których tutaj wspominałeś miały miejsce. Wobec czego to myślę, że każdy kto się z tym mierzy to dokładnie przerabia te same etapy. A który był dla ciebie takim najbardziej bolesnym z tej całej dziesiątki, albo mam nadzieję, że może nie dziesiątki, tylko kilku mniej natomiast, który powodował tę czerwoną lampkę z piskiem w najbardziej możliwy ze sposobów? Myślę, że to będzie dość zaskakujące. Natomiast najgorsze dla mnie było to właśnie te moje reakcje, bo ja jestem na co dzień naprawdę bardzo taką pozytywną, uśmiechniętą, optymistyczną personą. I w stosunku ogólnie do ludzi wokół, do siebie, do pacjentów, generalnie myślę, że wbije ode mnie dość duży optymizm.
I jakże byłam zaskoczona, kiedy właśnie, tak jak wspomniałeś przed chwilą, najmniejsza bzdeta po prostu absolutnie wywoływała we mnie jakieś takie nerwy, złość. Ja nie mówię, że ja od razu na to reagowałam, jakoś tak, wiesz, hardcorowo. Natomiast takie sytuacje miały miejsce i to jest chyba dla mnie najgorsze, że ja wiem jak ja się zachowuję na co dzień, wiem jaka jestem i absolutnie uważam, że to jest bardzo okej, bo to też lubię. Nad wieloma rzeczami też bardzo faktycznie pracowałam, jeżeli chodzi o siebie.
I no to było najgorsze, właśnie, że jakby te moje reakcje w stosunku do ludzi i do sytuacji, gdzie wiem, że w takich fajnych i dobrych momentach, czy to pracy, czy to życia, zupełnie one by nie miały miejsca i byłoby zupełnie inaczej. I to jest chyba też tak, Karolina, że jak zaczynasz kąsać, tak to nazwę, to pociąga to ze sobą lawinę kolejnych zdarzeń. Absolutnie jest to domino. Wszystko, wszystko, kompletnie. To wiesz, akcja, reakcja, to nie ma inaczej. Też gdzieś tam myślę, że w pewnym momencie dochodzimy do ściany, gdzie jakby po kolei wszystko się też burzy. No i trzeba sobie jakoś tam zadać to pytanie, w którym momencie jesteśmy.
I bardzo dobrze, jeżeli w ogóle zdajemy sobie z tego też sprawę, bo część ludzi sobie w ogóle nie zdaje, co ma miejsce w danej sytuacji. Mówimy o wybraniu zawodowym. Natomiast jak już dochodzimy do któregoś tam momentu, to trzeba sobie zadać pytanie, czy my coś z tym robimy i czy nam to odpowiada, czy chcemy inaczej. Coś trzeba z tym zrobić. Bo inaczej wpadamy w spiralę. Kiedy ostatni raz mierzyłaś się z wypaleniem zawodowym, jeśli to nie tajemnica? Tak, myślę, że tak jakby kończyłam temat z pół roku temu. Mówię kończyłam temat, bo wtedy też zrezygnowałam ze wszystkich dodatkowych prac. Mam na myśli wszystkie prywatne placówki, w których dodatkowo pracowałam, bo po prostu tego wszystkiego było za dużo.
Nie jest tajemnicą, że są też grupy zawodowe wyjątkowo narażone na wypalenie zawodowe i praca w ochronie zdrowia, czyli de facto to, co ty też robisz jako pielęgniarka i to z długoletnim starzem. Jesteś trochę na pierwszym froncie możliwości dotknięcia przez to wypalenie zawodowe. Czy rzeczywiście tak jest i obserwujesz to pracując z lekarzami i z pielęgniarkami, pielęgniarzami, generalnie z osobami w szpitalach i w ochronie zdrowia, że oni się częściej mierzą podobnie jak pracownicy socjalni czy nauczyciele z wypaleniem zawodowym? Ja myślę, że jeżeli mówimy tutaj o ochronie zdrowia, to jest to temat w dalszym ciągu tabu, jeżeli w ogóle używam właściwego słowa. O tym się nie mówi.
Ja przez tyle lat swojej pracy, ja już nie mówię o czasie, kiedy sama zupełnie o tym nie myślałam, natomiast w momencie, kiedy mnie zaczynało to gdzieś tam dotykać i zaczęłam się tym interesować, próbując rozmawiać z koleżankami i kolegami, to w ogóle oni do tej pory zupełnie uważają, że jest to jakaś taka abstrakcja i dosłownie powiem, fanaberia też przytaczając słowa chociażby moich własnych rodziców, czy też mojej mamy, to też inne pokolenia. Myślę, że w dalszym ciągu jest to traktowane jako fanaberia, wymysł i dosłownie weź się za robotę, nie wymyślaj. To o tym się nie mówi, to w ogóle tego po prostu nie ma.
Ale czy nie jest tak, że lekarze powinni jednak jako osoby łatwo diagnozujące jakieś symptomy działać najszybciej i sami siebie nawet diagnozować? Ja nie mówię już o tym, że diagnozują kogoś innego, ale sami siebie diagnozują i wiedzą, że potrzebują odpoczynku, albo potrzebują zmiany, albo potrzebują jakiejś rozmowy z psychologiem, być może jakiejś farmakoterapii. Z jakiego powodu jest to temat tabu? Jeszcze w grupie. . . Tutaj nie ma się czego wstydzić, jak przy każdej psychicznej chorobie. Nie ma się czego wstydzić. Jeżeli jeszcze mówimy o lekarzach, to tutaj nie ma aż takiego dużego muru, czyli już trochę jest za czym rozmawiać. Tak jak powiedziałeś, oni mają też tego świadomość, oni to diagnozują i to jest dla nich normalne.
I oni też dość szybko reagują na to wypalenie zawodowe, jeżeli chodzi o ich grupę zawodową. Natomiast jeżeli chodzi na przykład o moją grupę zawodową, też nie chciałabym tutaj nikogo dzielić, jeżeli chodzi o ochronę zdrowia. Natomiast moja grupa zawodowa, to jakby wypalenie zawodowe w niej według nich nie istnieje. Natomiast lekarze faktycznie reagują dość szybko, mają świadomość czym owa jednostka chorobowa jest. Także tutaj można jakby pomoc uzyskać faktycznie. Według badań Pracuj. pl z grudnia ubiegłego roku, tylko co piąty badany Polak przyznaje, że w jego miejscu zatrudnienia istnieje możliwość skorzystania z takiej pomocy psychologa lub szkoleń wspierających radzenie sobie z problemami.
Znaczy według ciebie takie wsparcie ma realną możliwość pomocy i czy sama spotkałaś się u siebie w pracy z taką możliwością, że ktoś był wyżej, ktoś był obok, kto mógł zareagować? Mówisz tutaj o tej pomocy psychologa, tak? W takim sensie, że można w swoim szpitalu zgłosić się gdzieś tam do poradni. Oż kurczę, wiesz co? Przypuszczalnie jest taka opcja. Sama też takiej opcji nie szukałam, więc też próżno mi zastanawiać się, dlaczego inni jej nie szukają. Myślę, że jest i myślę, że jest to bardzo przydatne.
Bo sam fakt tego, że my z kimś rozmawiamy i ktoś powie, że my mamy prawo czuć jakieś tam emocje i że to tak faktycznie jest, nie są to nasze wymysły, mamy do tego prawo i możemy coś z tym zrobić, nie jesteśmy w tym sami, jest super. Więc myślę, że byłoby to i jest na pewno bardzo pomocne, jeżeli ktoś korzysta z takiej porady pomocy. A jak ty sobie poradziłaś z każdą kolejną fazą wypalenia zawodowego? Przede wszystkim jak już zaczęłam szukać o tym informacji i poznawać trochę tego mojego wroga, z którym się mierzę, to trzeba było się jakoś z nim skumplować.
Zaczęłam bardzo prosto, bo to zdanie się często u mnie przejawiało, jak ja w ogóle o tym myślałam, że jestem zmęczona. To było pierwsze zdanie, które w ogóle budziłam się już z tą myślą. Pierwsze rzecz, które mi przyszedł do głowy, było zrezygnowanie ze wszystkich dodatkowych zajęć. Owszem, finansowo było to wyzwanie, bo tak jak sam powiedziałeś, na samym początku pracujemy dużo. Dzięki temu też mamy możliwość zarabiania większych pieniędzy, więc trzeba było się z tym jakoś tam zmierzyć i zdecydować na to, żeby z tego zrezygnować. Efekty tej decyzji przyszły dość szybko.
Naprawdę, już po pierwszych tygodniach okazało się, że ja w ogóle wychodzę na dwór z psami w ciągu dnia i w ogóle widzę ludzi, jest dzień, a nie ma nocy. Ja wychodziłam rano, zawsze było ciemno, wracałam, było ciemno i tak praktycznie to wyglądało każdego dnia, zwłaszcza, że pracuję w trybie zmianowym, więc pracuję też weekendy i nocki. Więc tak jak powiedziałam, pierwsze efekty przyszły bardzo szybko, kiedy się okazało, że mam nagle wolny czas, bo człowiek generalnie potrzebuje tego wolnego czasu.
To trochę tak jak z szafą, jak masz ją wypchaną po same brzegi, to jak ją otwierasz i chcesz znaleźć tę bluzę, którą masz dzisiaj na sobie, to wyjmujesz przy okazji kostiumy kąpielowe z lata mniej więcej. I to ci wszystko wypada, więc z tego nigdy nic dobrego nie wyjdzie, bo zawsze są nerwy i zawsze jest na szybko pakowanie. Jak masz tą szafę do połowy pustą, to łatwo ci w niej wszystko znaleźć, łatwo jest wyjąć potrzebne rzeczy i zawsze jest ład i porządek. I tak też to wygląda w życiu, więc jak masz wolny czas, jak masz ten czas dla siebie, to też inaczej funkcjonujesz.
Stąd właśnie tak jak myślę, u mnie te pierwsze efekty poprawy tego nastroju zwyczajnie przyszły bardzo szybko. I faktycznie już w pracy zaczęłam zauważyć, że już spoko, że już faktycznie idę do tej pracy i jest fajnie, rozmawiam z tymi pacjentami. Pozwól mi zrozumieć, że zrezygnowałeś ze wszystkich innych zajęć, zostawiając sobie tylko jedno główne zajęcie, czyli po prostu skupiłaś się na pracy pielęgniarki w jednym konkretnym miejscu. Tak. No dobra, to co było dalej? Trochę odpoczęłaś, zobaczyłaś innych ludzi słońce, wychodziłaś z psem, to są rzeczy, które ja też mogę z tobą jakoś współodczuwać, bo wiem jak irytujące jest wracanie do domu każdego dnia o 21. 00 albo o 20. 00, kiedy właściwie już niczego nie możesz zrobić.
Co więcej nie masz też siły, nawet jeśli ktoś ci proponuje wyjść do kinę na kolację, to ty wolisz się po prostu położyć i pewnie zasnąć na kanapie. Ale czy było jeszcze coś, co zmieniłaś po tym pierwszym kryzysie? Zasnąć na kanapie to jest w ogóle słowo klucz. Ja myślę, że głównie spałam na kanapie. Tak trzeba nazwać rzeczy. To też nie było takie normalne, jak zasypiasz praktycznie codziennie w ubraniu, więc to już nie są takie normalne rzeczy, to nie jest zwykłe zmęczenie i fanaberia.
I co się zmieniło? Wiesz co, no to jak sam powiedziałeś, to są takie kolejne rzeczy, kolejne kroki, które robimy do, no nie wiem czy możemy używać słowa wyzdrowienia, ale które gdzieś tam robimy w tej drodze właśnie ku lepszemu, żeby jakoś tam wyjść z tej sytuacji. To jest właśnie to, żeby po prostu, no wychodziłam na dwór, chodziłam z psami dokładnie, ale też przede wszystkim miałam możliwość normalnego funkcjonowania z ludźmi, czego nie miałam przez poprzednie trzy lata, bo ja tak dość intensywnie pracowałam przez ponad trzy lata.
I to absolutnie też uniemożliwiało jakikolwiek tak naprawdę życie prywatne, bo tak jak powiedziałeś, jak ja wracałam wieczorem, to na pytanie co dzisiaj porobimy, no to sam możesz się domyślić jaka była moja odpowiedź. Rób sobie sam generalnie, ja tu idę spać w ogóle. Więc absolutnie praca w takim trybie uniemożliwiała mi funkcjonowania z ludźmi całkowicie tak naprawdę. Więc mnie nie było, ja tylko pracowałam. Wobec czego to zaburza wszystkie twoje tak naprawdę więzi społeczne, które są nam nieodzowne do normalnego funkcjonowania psychicznego. To ciekawy wątek. Te bliskie ci osoby zauważyły, że ty masz problem i zaczęły cię wspierać? I tutaj można by opowiadać godzinami. Wiesz co, to jest trudny temat.
I myślę, że też ludzie też się z nim mierzą i to jest też właśnie duży problem. I chyba też powinno się o tym powiedzieć szerzej. To nie jest do końca tak, bo jak ktoś był świadom, że w ogóle taka rzecz jak wypalenie zawodowe istnieje, że w ogóle jestem w jakimś takim gorzkim faktycznie momencie, no to powiedział ok, dobra, ogarniaj, ogarniaj, spoko, poczekam. I to byłoby idealne, jakby ktoś tak zareagował. Natomiast ludzie tak nie reagują. Ludzie chcą mieć normalne, zdrowe, fajne relacje, chcą, żeby ktoś miał dla nich czas. Może nie to, że musi być poukładane, ale chcą, żeby ktoś miał też dla nich czas. I ja to rozumiem.
I tutaj ta reakcja tej drugiej strony, czy to jakoś tam osób bliskich w związkach, to jest taka dość różna. No najczęściej praktycznie jest reakcja taka sama trochę jak była moich rodziców, czyli fanaberia. Fanaberia, jakby weź nie przesadzaj generalnie, weź się do roboty, to jest mój ulubiony zwrot. Więc tutaj raczej myślę, że próżno szukać wsparcia niestety, chociaż przypuszczam, że znajdują się ludzie na tyle już świadomi, zwłaszcza kiedy wokół się tak dużo o tym mówi, że coś takiego istnieje i że trzeba być jakimś tam wsparciem, oparciem. Bo jest to stan emocjonalny, który mija, jak większość. Natomiast prawda jest taka, że trzeba go jakoś tam przetrwać.
I mówię, o ile dla mnie samej było to trudne, no to myślę, że dla osoby z boku, która gdzieś tam w tym mogła uczestniczyć, było to zupełnie niefajne. No i też trochę nie mam może jakiejś pretensji, że ktoś niekoniecznie to ogarniał. Nie mogę ci nie zadać tego pytania, ale z kontekstu naszej rozmowy wynika, że mierzyłaś się z wypaleniem zawodowym niejeden raz. To jak doprowadziłaś, mając już na względzie to pierwsze wypalenie, do kolejnego? Gdzie popełniłaś błąd, który znowu wrzucił się do tej samej wypalonej szuflady? Błąd był taki sam, myślę, że jak w większości ludzi. Chyba trzeba powiedzieć jak przy uzależnieniach. To chyba mogę użyć tego sformułowania.
Bo ten pierwszy moment, kiedy już tak poczułam trochę wiatr w żagle i że było tak fajnie i że znowu mogę wszystko, znowu mam siłę, znowu jestem wypoczęta, znowu mi się chce i znowu to lubię. Właśnie to było takie bardzo złudne i to myślę jest też taki etap przy uzależnieniach bardzo niebezpieczny, że pomyślałam sobie, kurde to już chyba mogę znowu wziąć nowe rzeczy na plecy. Za bezpiecznie się poczułaś? Tak, za bezpiecznie się poczułam i znowu tam nabrałam sobie jakieś takie rzeczy, które na pierwszy rzut były bardzo fajne, były bardzo interesujące dla mnie. Natomiast już oczywiście po paru tygodniach doprowadziły do podobnej sytuacji.
Ja też nie chcę, żeby to tak wybrzmiało, że o ja biedna, nieszczęśliwa, że mam tak źle. Bo też trzeba powiedzieć, że ja jestem w tej komfortowej, czy dla mnie komfortowej sytuacji, że ja jestem jednoosobowo, no mam dwa psiaki, no więc mam taką familię trzyosobową. Natomiast jeżeli ktoś ma dodatkowo jeszcze rodzinę, dzieciaki i to wszystko, ten cały galimat jest wokół, no to dopiero przeżywa duże i trudne rzeczy, jak gdzieś tam to wszystko się dzieje wokół i trzeba temu sprostać mimo wszystko. Ja miałam o tyle dobrze, że wracałam do domu, mogłam sobie pójść spać i nikomu to nic nie robiło.
Ale wracając, bo ja zawsze odbiegam od jakiegoś pytania do tego, o co mnie pytałeś, no to tak powiedziałaś, zapewne się poczułam i znowu nabrałam sobie jakieś rzeczy na głowę, które finalnie spowodowały dokładnie to samo. I tak samo reagowałaś? Tak, tak. Z tym, że to już było o tyle fajniejsze, jeśli mogę użyć tego słowa, że już wiedziałam z czym to się ije i bardzo szybko zareagowałam, że o kurczę, dobre, znowu, znowu, ok, znowu zaczynamy sypiać w ubraniu. Wiesz, myślę sobie, ja tak powtarzam często o tym sypianiu w ubraniu, bo to też jest taki. . . To jest jakiś symbol. To jest symbol. Jestem w stanie z tym zgodzić.
Ja też mam ze sobą wypalenie zawodowe i też pamiętam taki element swojego życia, zasypianie w ubraniu i te takie, przepraszam, że wprowadzam was w swoje życie prywatne, ale te kąpiele takie tam o 6. 30, o 7. 00, jak się nie wykąpałeś wieczorem, bo zasnąłeś na tej kanapie i rano to nadrabiasz, straszne, bardzo nawet nie lubię sobie tego przypominać. Dokładnie. To tak budzisz się rano, masz wrażenie, że jesteś po imprezie. Wszędzie stoją jakieś kubki, miski z wczoraj, resztki jedzenia, które gdzieś tam wieczorem się jadło. Dobrze, jak jeszcze tego psa wyprowadziłaś przed zaśnięciem. I tego psa. Nie, no pies był wyprowadzony.
Psy były bardzo w tym wszystkim dzielne i są bardzo wspierający, trzeba przyznać. Na szczęście nie lubią bardzo dużych, długich spacerów, więc. . . Słuchaj, trudne pytanie, ale jesteś pielęgniarką i mierzysz się na codziennie z ludzkimi dramatami. Czy to też w jakiś sposób wpływa na twój dobrostan psychiczny i myślisz, że niestety ułatwia te powtórki wypalenia zawodowego? Ja jestem też o tyle w tej komfortowej sytuacji, że pracuję na bloku operacyjnym, więc stricte mam trochę prościej niż. . . Mam to oczywiście oddział, gdzie pacjenci leżą i są diagnozowani przez dłuższy czas. Natomiast myślę, że jako pracownik bloku to mam troszkę prościej, bo nie mam do czynienia takiego non stop z tymi pacjentami.
Ale myślę, że na pewno też patrząc po relacjach koleżanek z ich oddziałów, z ich odcinków pracy to na pewno wpływa bardzo na nas. No bo jest to jakaś ta nasza reakcja emocjonalna na to, co my przeżywamy na co dzień, z czym się mierzymy. Z tymi pacjentami jesteśmy po 12 godzin dziennie w różnych sytuacjach, gdzie jesteśmy nierzadko jedynym oparciem w takich niecodziennych sytuacjach, bo nikt z nas jak jest ok nie trafia do szpitala, więc myślę, że to jest duża rzecz w tym wszystkim. No wiadomo też, że pacjenci z różnymi dolegliwościami trafiają do szpitali, ale każdy jest jednak w jakiś sposób zestresowany. Czasem ten stres przykrywa dowcipem.
Ja na przykład lądując kilka razy na blokach operacyjnych to raczej lubiłem sobie zażartować ze swojego stanu i pożartować z pieręgniarkami czy z pieręgniarzami, ale nie wszyscy mają takiej umiejętności. Chociaż ja wiem, że to też był u mnie mechanizm obronny, natomiast każda taka sytuacja pewnie zostawia w tobie i w swoich kolegach i koleżankach jakąś cząsteczkę. Karolina, ty jesteś pracownikiem ochrony zdrowia i już trochę opowiadałaś o tej swojej roli trudnej w mierzeniu się z wypaleniem zawodowym. Jakie inne zawody są jeszcze narażone na takie skutki przeciążenia pracą? Myślę, że wszystkie zawody mają bezpośredni kontakt z emocjami drugiego człowieka. Mam na myśli to, że my jako pracownicy pracujemy właśnie z ludźmi.
Trudno sobie wyobrazić pracę, w której jesteśmy tylko i wyłącznie my i nie ma nikogo wokół. Natomiast tak jak mówię to, kiedy mamy bezpośrednie do czynienia z jakimiś klientami. Zawody, w których tryb pracy jest inny od takiego normalnego rytmu dobowego w sensie czuwania i pracy de facto. Gdzie pracujemy w nocy, pracujemy na zmiany, pracujemy również w weekendy czy też pracujemy nawet więcej niż 12 godzin na dobę. Myślę, że to jest też klucz tutaj przy tym wszystkim. Czy myślisz, że odpowiedzialność za inne osoby ma też wpływ na to jak czujesz się psychicznie w swojej pracy? Jasne, że tak. Myślę, że nie jesteśmy w stanie tego w żaden sposób uniknąć.
To też na pewno zależy od typu osobowości, bo po jednym spłynie to jak po przysłowiowej kaczce, a drugi coś będzie chłonął jak gąbka i nawet po powrocie do domu będzie coś rozważał. Czy mógł coś zrobić lepiej bądź ewentualnie czy dana sytuacja, z którą mierzył się w pracy również może mieć na przykład miejsce w domu, więc trudno się od pewnych rzeczy uwolnić. Zróbmy tutaj taką małą kropkę. Mam nadzieję, że część z Was już zdążyła zajrzeć na Instagrama Karoliny i zobaczyliście, że Karolina jest mocno ozdobioną i wytatuowaną pielęgniarką. I to pewnie także jest część Twojego Instagramowego sukcesu.
Co było pierwsze? Tatuarze czy pielęgniarstwo? Bo wiemy, że w zawodzie pielęgniarki jesteś już 15 lat, a wytatuowałaś się pierwszy raz jak miałaś ile? 15 lat tam również. Zaczyłam się tatuować równolegle z pracą. Czyli skończyłaś szkołę i sobie poszłaś pierwszy tatuaż. Skończyłam szkołę, poszłam na pierwszą sesję i zaraz po sesji poszłam na rozmowę kwalifikacyjną w sprawie pracy, chowając tatuaż pod rękawem. Wtedy dał się schować, bo był na tyle niewielki. Natomiast na pewno pierwsza była miłość do tatuaży, bo to już w liceum jako fanka punk rockowych amerykańskich bandów. Patrzyłam, podobało mi się to i myślę sobie tym przesiąkłam.
Ale później przyszła szkoła, przyszły studia, przyszły takie realia, gdzie każdy mówił mi, absolutnie nie ma opcji, żebyś wyglądała tak jak chcesz i pracowała w tym zawodzie. No i patrz, jesteśmy tu 15 lat później. Jest opcja. Ile masz tatuaży? Nie da się odpowiedzieć za to pytanie. Ile razy odpowiadałaś ludziom na pytanie czy tatuowanie cię bolało albo w którym miejscu najbardziej bolało? To już może tak odpowiadając szybko na pierwsze, do wytytuowania zostały mi tylko stopy i twarz. Które podobno bardzo bolą z różnych relacji. Tak wszyscy mówią. Więc tak naprawdę ta ostatnia część już się teraz maluje, więc już jest zagospodarowana. Natomiast puste zostały mi tylko stopy i twarz.
To będzie chyba prościej tak powiedzieć. Ile razy odpowiadałam na te pytania? Mnóstwo razy. Ludzie są ciekawi. To jest normalne i to jest bardzo ok. 15 lat to jest niezła długość, żeby ocenić przyzwyczajenie na skali całego naszego społeczeństwa. Zmieniło się przez 15 lat podejście do osób tak bogato wytatuowanych jak ty? Ponieważ ja już jestem dość stara, to muszę się z tobą podzielić taką jedną rzeczą, do której doszłam całkiem niedawno. Bo ja przez wiele lat, przez ten cały czas, przez te 15 lat mówiłam, że ja mam ogromne szczęście, że trafiam na takich fajnych ludzi, którzy są tacy otwarci wobec mnie i wobec tych tatuaży itd.
Natomiast jak już teraz mam lat 36, to tak sobie myślę, że to jest zupełnie odwrotnie. Czyli jesteś bardzo stara. Bardzo stara jestem. Jest zupełnie odwrotnie. W takim sensie, że to nie jest tak, że ja mam bardzo duże szczęście, że ja trafiam na tych ludzi. To ja sama sobie zapracowałam na to, że ci ludzie mnie traktują taka nie inaczej. I myślę, że taka jest tutaj prawda. I czy zmieniło się postrzeganie? Ja mogę powiedzieć w odniesieniu do siebie. Tatuując się w tak dużym stopniu, miałam świadomość jednej rzeczy, że będę musiała zawsze to jakoś obronić, bo pracuję w takim a nie innym zawodzie i trzeba będzie to obronić.
Co nie było dla mnie jakoś specjalnie trudne, bo będąc taką dość pozytywną i rozgadaną osobą, to pacjenci mnie lubią tak najzwyczajniej w świecie. Ja sobie też zapracowałam na to, jak ludzie na mnie reagują. Myślę sobie, że też zapracowałam na to, jak postrzegają mnie współpracownicy, koledzy, koleżanki z pracy czy też szefowie. Więc czy to się zmieniło? Myślę, że jeżeli chodzi o mnie, to ja sama na pewno to w jakiś sposób zmieniam, że ludzie się też do tego przyzwyczaili. A skoro ja jestem ok, oni się też przyzwyczaili do tego jak ja wyglądam, to też z tej perspektywy mogą oceniać innych ludzi, że to jest całkiem ok, bo to już dużo ludzi tak wygląda jak ja.
I też przez tyle lat i w szpitalu przybyło wytatuowanych ludzi i myślę, że to jest absolutnie normalne, bo też stało się to takie codzienne chyba. A jest jakiś lekarz wytatuowany tak obficie jak ty? Nie, nie ma. Lekarzy w ogóle są niewiele wytatuowanych. Poprosimy o kontakt jeśli jest wśród słuchaczy taka postać, może do kolejnego sezonu. Tatuaże, psy, masz dwa bulteriery, konto na Instagramie, to są twoje pasje. Wiemy już z tej opowieści, że kluczowe jest trzymanie tego balansu pomiędzy życiem zawodowym i życiem prywatnym.
Co jeszcze robić, żeby oddzielić te dwa równoległe nurty swojego życia? Wiesz co, na samym początku tej rozmowy użyłeś takiego sformułowania, że poświęcamy się pracy i coś tam było dalej, też teraz już tego nie przytoczy. I myślę, że to jest kluczem, wiesz, bo to kluczem jest to, żeby w życiu nie tylko się poświęcać, bo jak się poświęcamy to nic dobrego z tego nie przychodzi. Natomiast warto jest się w coś zaangażować. Jak się w coś angażujemy, tak jak mówisz, to jest dla mnie kluczem. Ja na przykład jestem dość zaangażowana chociażby w proces tego tatuowania.
Mam na myśli to, że nie jest dla mnie problemem po czterech godzinach snu wstać rano o 5 i jechać pociągiem do Warszawy na kolejną sesję. Może jestem zmęczona i może następnego dnia też mam dyżur. To jest dla mnie bardzo ok, bo ja to lubię. To mnie gdzieś tam nakręca, to sprawia mi ogromną przyjemność i jest dla mnie mega frajdą i też jest takim bardzo fajnym spędzeniem czasu. Już nie mówiąc o samym efekcie, bo tatuaże zwyczajnie lubię i są dla mnie po prostu bardzo estetyczne na skórze. Natomiast jeżeli my tylko się poświęcamy, a nie mamy niczego w co jesteśmy zaangażowani, to z tego nigdy nic dobrego nie przyjdzie.
Nie będzie to moje sformułowanie, natomiast zasłyszane gdzieś oczywiście w mediach, że jak mamy jajecznice na bekonie, to z tego wszystkiego kura była zaangażowana, dźwina się poświęciła. Pozwolę sobie to przytoczyć. Efekt jest jaki jest i chyba widać dość dużą różnicę. Wyciągnę dzisiaj z tej rozmowy sporo takich ciekawych porównań. Najpierw to z szafą, a teraz to z jajecznicą na bekonie. Zapisuję i będę dawał znać w razie czego, że wykorzystałem twoje teksty. Nie są one tak stricte moje, bo to też nie jest tak. Oczywiście wpływa na mnie. To ładnie przekazujesz w każdym razie. Jasne, wpływa na nas wszystko wokół, więc skłamałabym, gdybym powiedziała, że ja sama to wszystko wymyśliłam.
Tak jak mówię, dużo się tym wszystkim interesuje, dużo szukam, wiele mnie ciekawi z tego świata, który mamy wokół. Wobec czego myślę, że jesteśmy przesiąknięci tym, co nas otacza i to jest fajne, więc powinniśmy się też otaczać dobrymi rzeczami, w które możemy się właśnie zaangażować. Karolina, kiedy rozmawiamy teraz w studiu dobrej roboty, to jesteśmy w samym środku czwartej fali pandemii koronawirusa. Od półtora roku się mierzymy z tym gigantycznym problemem. To jest oczywiste, że dla służby ochrony zdrowia to jest sytuacja dramatyczna, tak jak dla wszystkich z nas, chociaż to wy jesteście na tej pierwszej linii frontu.
Jak w takim ciężkim, szczególnie dla pracowników ochrony zdrowia, okresie i to jeszcze rozciągniętym na tyle miesięcy radzić sobie w szpitalu z przemęczeniem, ze stresem i z tym, żeby znowu nie wpaść w pułapkę tego wypalenia zawodowego, bo też chyba trudniej jest wyjść z pracy po ośmiu godzinach i zostawić to dzisiaj, niż jeszcze było to łatwiejsze te dwa lata temu. Na pewno minął ten pierwszy strach, ten taki strach, który był taki bardzo dojmujący, że zwyczajnie baliśmy się o swoje życie.
W dalszym ciągu wiadomo, każdy boi się o swoje życie, ale ja widzę tą ogromną różnicę nawet po rozmowach z koleżankami, że teraz jak mamy pacjentę, gdzie na przykład wiadomo, że już jest stwierdzony COVID, to nikt się nie zastanawia, tam ubiera się w co się ma ubrać i idzie, a nawet kiedy to są sytuacje przed tymi wszystkimi badaniami itd. , to już nie ma takiego stresu, każdy podchodzi do tego, trzeba komuś pomóc.
I wiesz co ciekawe, to jest to, że przez te całe dwa lata, możemy już chyba tak powiedzieć, to nikt kogo znam nie zrezygnował z tej pracy, nikt kogo znam nie odszedł mimo wszystko z zawodu, każdy pracuje i sobie jakoś tam z tym wszystkim radzi, dotyka nas to, bo już znowu zaczynają się zachorowania, to też widać już po oddziałach, po pracownikach, że już zaczynają się zwolnienia, zaczynają się gdzieś tam informacje o tym, że gdzieś tam po kolei ludzie chorują, więc jest to też bardzo stresujące, bo wiadomo są to też dodatkowe dyżury, zmiana jakichś tam grafików itd. , itd. , itd.
Ale myślę sobie, że pracujemy, z czego jestem dumna, to też trzeba powiedzieć, że zaskoczona jestem tym, że potrafimy tak reagować, że każdy się z tym jakoś tam obył, używa tych środków ochrony osobistej i to jest takie normalne i po prostu, po prostu pracujemy.
Opowiesz nam w kilku zdaniach, jak ciężko było w tym pierwszym okresie pandemii, jak sobie z tym radziłaś, jak wracałaś do domu, może w ogóle zostawałaś w szpitalu, zostawałaś na oddziale, jak wyglądała wtedy twoja droga zawodowa? Różne były sytuacje, bo ten początek był na tyle przerażający, trzeba użyć tego sformułowania, ponieważ nikt nie wiedział, z czym się mierzy i nie było to wszystko sformułowanych, tak naprawdę żadnych przepisów, nie było żadnych rzeczy, do których można się odnieść w ramach tego, jakie są kolejne teraz opcje do reakcji te całe takie po kolei, więc początek był taki dość przerażający, wiadomo, to było dość głośne w Polsce, że nie byliśmy gotowi z tymi wszystkimi środkami. Ale też mało kto był na świecie gotowy.
Jasne, mało kto był, natomiast dość szybko to wszystko zostało wdrożone. Jak ja sobie radziłam, wiesz co, no mnie akurat nie zdarzyła się sytuacja, że musiałam zostać, bo była gdzieś tam stwierdzona opcja jakiegoś tam zagrożenia w pracy, natomiast koleżanki zostawały, to prawda. Myślę, że najgorsze były sytuacje dla ludzi, którzy mieli właśnie w domu rodziny, jak gdzieś tam się okazywało, że mamy na oddziale COVID itd. No to był trochę problem, no bo gdzie te, no będę mówić o koleżankach, bo ja nie mam akurat chłopaków, jeżeli o pielęgniarzy chodzi na oddziale, więc to też nie było takie oczywiste, bo oni też nie mieli dokąd wrócić w domu rodzina.
No trzeba nagle sobie pomieszkać gdzieś indziej, bo to było to odizolowanie i to były dość problematyczne sytuacje. I myślę, że dla nikogo nie były proste, bo trzeba było jakoś tak szybko to wszystko przeorganizować. Były też sytuacje, o których się dość głośno mówiło, że na podwórkach, w blokach itd. ludzie byli wytykani służby zdrowia z kolei, że pracują, że są narażeni, że roznoszą różne rzeczy. Mnie takie sytuacje bezpośrednio się nie zdarzyły, przyznam szczerze.
Jeżeli chodzi o mnie i to też nie jest tak, że ja koloryzuję i że mówię, że jest wszystko super, mi się to nie zdarzyło, jeżeli chodzi o mnie, to zawsze spotykałam się, czy to w sklepie, bo przecież w tych miejscach się mieszka, wraca do nich regularnie, czy też nawet Panie ekspedientki bardzo często pytały się jak jest, jak w szpitalu itd. , że super, że gratulacje, więc ja nie odczułam tak bardzo, wiesz co, na swojej skórze, tej grozy, tego COVID-u. Może miałam też prości, bo tak jak mówię, ja wracałam do domu, wiedziałam, że jestem sama, więc nie bałam się też, że kogoś zarażę itd.
Wiadomo, że się działo się samemu, było odizolowanie, nie widziało się z rodzicami, z rodziną, bo to nie chciało się nikogo narazić. I były to takie sytuacje dość niecodzienne. Natomiast trzeba też powiedzieć, że w porównaniu do innych grup zawodowych, my jednak cały czas w tej pracy byliśmy, więc w jakiś sposób ta higiena psychiczna, mimo że jakby narażenie na niebezpieczeństwo było większe niż zazwyczaj, była trochę zachowana. Jednak tak do końca nie można było zwariować, bo trzeba było wstać rano i do tej pracy wrócić. Jest też coś poruszającego w tym, że na własnym przykładzie i przykładzie osób, z którymi pracujesz w szpitalu, nikt się nie poddał, nikt się nie zwolnił, nikt nie zrezygnował.
Chociaż należy pamiętać, że gdyby ktoś podjął decyzję o przebranżowieniu, to nie ma w tym nic złego. To jest coś absolutnie naturalnego i myślę, że także w wielu sytuacjach po prostu oczekiwanego, bo na samym końcu to najważniejsze jest nasze zdrowie i to także to zdrowie psychiczne w związku z tym. Pamiętajcie, nawet jeśli nie jesteście pielęgniarkami, pielęgniarzami, że decyzja o tym, że trzeba spróbować czegoś nowego jest bardzo odważna i warto ją podejmować, zwłaszcza wtedy, kiedy czujecie, że nadchodzi ta taka ciemna chmura wypalenia zawodowego, której nie da się pokonać choćby tymi sposobami, o których rozmawialiśmy w dzisiejszym odcinku dobrej roboty.
Sporo już Karolina w dzisiejszej rozmowie przedstawiliśmy takich małych propozycji dla naszych słuchaczy, jak reagować i jak radzić sobie z wypaleniem zawodowym, ale ponieważ zbliżamy się do końca naszej rozmowy, to oddaję Ci teraz mikrofon i masz takie ostatnie słowo, ostatnią poradę dla tych, którzy wybrali dzisiaj naszą rozmowę do posłuchania w wersji podcastowej. Ok, dobra, to postaram się tak składnia. Jeżeli mówimy o wypaleniu zawodowym i jeżeli mówimy o pracy, która dotychczas sprawiała nam ogromną przyjemność, może nie zawsze była ona jakąś tam pasją naszego życia, ale jednak sprawiała przyjemność i robiliśmy ją dobrze i jeżeli dalej my ją chcemy robić, to ja bym chciała, żebyście pamiętali o dwóch rzeczach.
Jedną z nich jest to, co już powiedziałam, czyli żebyśmy byli w coś zaangażowani, w coś oprócz tej pracy właśnie, bo to jest ważne, jeżeli się zaangażujemy, wtedy w ogóle funkcjonujemy na zupełnie innych torach i to niekoniecznie musi być właśnie ta praca zawodowa, żebyśmy mieli poza tym coś jeszcze co sprawia nam jakąś taką ogromną radość i co realizujemy.
A druga rzecz jest też ważna, żebyśmy pamiętali też w tych takich najgorszych momentach w tej naszej drodze do, bym powiedziała, ozdrowienia, ile już udało nam się dokonać i żeby o tym właśnie nie zapominać, najprościej chyba będzie spisać to sobie na kartce, bo być może my naprawdę jesteśmy w tym super, być może była to kiedyś dla nas ogromna radość i jakaś tam pasja i szkoda byłoby tego zaniechać, a jak spiszemy sobie to wszystko w punktach, to w takich faktycznie fatalnych momentach będzie nam prościej sobie o tym przypomnieć, jeżeli na to spojrzymy.
Więc to są dla mnie takie dwie najważniejsze rzeczy, żeby się w coś zaangażować i żeby chociażby zapisać sobie na kartce, ile już zrobiliśmy i jak bardzo było to dla nas ważne. Moją gościnią była Karolina Zarzycka, bardzo dziękuję za obecność i do zobaczenia na Instagramie, a może kiedyś w studiu tatuatorskim. Ja mam zaledwie pięć i to takich robionych cienką kreską, może kiedyś przyjdzie pora, żebym sobie jeszcze coś dorobił. Muszę się spieszyć, bo jak tobie zostały tylko stopy i twarz, to muszę się chyba szybko decydować. No wiesz, ale mi to zajęło 15 lat. Karolina, bardzo dziękuję. Dziękuję, było mi niezwykle miło. Dzięki, że byliście z nas. Dzięki, że byliście z nas.
Dzięki, że byliście z nas. Dzięki, że byliście z nas. Dzięki, że byliście z nas. Dzięki, że byliście z nas. Dzięki, że byliście z nas. Dzięki, że byliście z nas. Dzięki, że byliście z nas. Dzięki, że byliście z nas. Dzięki, że byliście z nas. Dzięki, że byliście z nas. Dzięki, że byliście z nas. Dzięki, że byliście z nas. .
Informujemy, że odwiedzając lub korzystając z naszego serwisu, wyrażasz zgodę aby nasz serwis lub serwisy naszych partnerów używały plików cookies do przechowywania informacji w celu dostarczenie lepszych, szybszych i bezpieczniejszych usług oraz w celach marketingowych.