TRANSKRYPCJA VIDEO
Dla tego filmu nie wygenerowano opisu.
Zatrważające obrazy, które docierają do nas z Izraela czy też ze Strefy Gazy wzbudzają wielkie emocje, a sytuacja w regionie jest przedmiotem wielu eksperskich analiz. By ułatwić nieco odnalezienie się w tym informacyjnym chaosie, chciałbym dziś zaproponować Wam materiał, który postara się wyjaśnić cały szereg podstawowych zupełnie kwestii, które, mam wrażenie, zbyt często uznaje się za oczywiste. Bo czy tak naprawdę w ogóle jest Strefa Gazy i w jaki sposób powstała? Czym był mandat Palestyny? O co chodzi w rezolucji ONZ nr 181 i dlaczego ma to znaczenie? No i jaką ideologią kieruje się Hamas? Zamiast przechodzić do wniosków, warto zacząć od zupełnych podstaw. A w drugiej części materiału mój krótki komentarz doprzyznam zupełnie niezrozumiałego dla mnie sposobu opisu tego konfliktu, który dominuje w zachodnich mediach.
Serdecznie zapraszam. PALESTINY Mandat Palestyny Palestyna przez kilka stuleci znajdowała się pod kontrolą Imperium Osmanskiego. Jerozolima wchodziła w skład państwa Osmanów od XVI wieku do I wojny światowej, czyli do upadku Imperium. Następnie rozległe tereny państwa Turków zostały podzielone przez zwycięzców. Mandat Palestyny przypadł w udziale Zjednoczonego Królestwa. Brytyjczycy kontrolowali ten obszar do 1948 roku. Kontrolowali rzecz jasna nie tylko obszar, ale też ludzi, którzy go zamieszkiwali. A ponieważ wraz z brytyjskim panowaniem do Palestyny zawitał zachodni system urzędniczy, mamy dane statystyczne na temat tych ludzi. W ciągu ponad dwóch dekad istnienia mandatu Palestyny odsetek muzułmanów zmniejszył się z 78 do 61 procent. Z kolei odsetek Żydów zwiększył się z 11 do ponad 30. Wszystko przez migrację.
Po II wojnie światowej, w związku z mam wrażenie oczywistym dla każdego kontekstem Holokaustu, w debacie międzynarodowej szukano odpowiedzi na pytanie, co dalej z Żydami, którzy przeżyli. Tutaj można by długo zastanawiać się nad motywami podjętych działań, ale skupmy się na efekcie, którym było przyjęcie na forum ONZ w listopadzie 1947 r. rezolucji o numerze 181, która zakładała podział Palestyny na dwa państwa, arabskie i żydowskie oraz specjalny status Jerozolimy. Pełna treść rezolucji wśród linków w opisie filmu. Na załączonej grafice na zielono zaznaczono proponowane państwo żydowskie na żółto arabskie. Rezolucja przeszła, ponieważ głosowały za nią zarówno państwa z zachodu, jak i ZSRR z satelitami. Przeciw głosowały państwa regionu.
Propozycja zawarta w rezolucji została zaakceptowana przez Żydów, ale odrzucona przez Arabów, co często jest przywoływane jako argument w ogólnej ocenie sytuacji regionu. Jednak warto pamiętać, że od istnienia ostatniego państwa żydowskiego w tym miejscu minęły nie setki, a tysiące lat. Proklamacja niepodległości Izraela doprowadziła do wojny izraelsko-arabskiej, będącej kontynuacją walk trwających jeszcze w czasie istnienia mandatu Palestyny. W wyniku wojny Izrael nie tylko obronił swoją państwowość, ale znacznie poszerzył granicę w stosunku do odrzuconej przez stronę arabską rezolucji ONZ. Społeczność arabska, czy szerzej muzułmańska nie pogodziła się z istnieniem Izraela w wielu wypadkach do dziś. Spośród całego szeregu wojen warto krótko skupić się na tej, która do historii przeszła jako wojna sześciodniowa.
Państwa koalicji arabskiej, Egipty, Syrii i Jordania mimo teoretycznej przewagi doznały w konflikcie dotkliwej porażki, głównie ze względu na izraelski wyprzedzający atak na lotniska przeciwników. Izrael w wyniku działań zbrojnych przejął kontrolę nad półwyspem Synaj, strefą Gazy, zachodnim brzegiem czy nad wzgórzami Golan i ugruntował swoją pozycję w regionie. Kilkanaście lat później, w wyniku amerykańskich mediacji w Camp David, Egipt porozumiał się z Izraelem, co doprowadziło do traktatu pochojowego. Państwo arabskie godziło się z istnieniem Izraela. Wracając jednak do wojny sześciodniowej, to właśnie w jej wyniku Izrael przejął kontrolę nad strefą Gazy, która wcześniej zarządzana była przez Egipt.
Strefa Gazy i zachodni brzeg Jeśli chcecie zapoznać się z przedstawioną w spokojny sposób perspektywą palestyńczyków na wydarzenia z ostatnich dni, jak również z szerszym spojrzeniem na ich polityczne położenie, zachęcam do wysłuchania wywiadu z doktorem Mustafą Bargutim dla CNN. Zgodnie z tą optyką od wojny sześciodniowej, czyli od 1967 roku, trwa izraelska okupacja Palestyny. W załącznikach czy linkach znajdziecie też oczywiście perspektywę Izraela, przedstawioną m. in. przez rzeczniczkę izraelskiej armii. Zachodni brzeg, będący częścią autonomii palestyńskiej, jest de facto pod kontrolą Izraela. Militarne posterunki i checkpointy są elementem codzienności. Postępuje też żydowskie osadnictwo, które jest jedną z najważniejszych kwestii spornych i wywołuje ostry sprzeciw Arabów.
Kolejne żydowskie osiedla budowane na zachodnim brzegu są zdaniem ONZ i tu cytat, rażącym naruszeniem prawa międzynarodowego. Strefa Gazy jest to wąski, niewielki pas ziemi położony nad Morzem Środziemnym, graniczący z Egiptem i oczywiście z Izraelem, będący pod kontrolą Hamasu. Być może porównanie pozwoli wam lepiej wyobrazić sobie skalę. Strefa Gazy jest znacznie mniejsza od Warszawy. Jeśli chodzi o kilometry kwadratowe powierzchni, bliżej jej do Krakowa, ale żyje w niej trzy razy więcej ludzi niż w stolicy Małopolski. Około 2 miliony 200 tysięcy osób żyjących w mocno zurbanizowanym środowisku, przy wysokim wskaźniku dzietności, potężnym bezrobociu, biedzie i beznadziei. Odpowiedzią na brak perspektyw stał się radykalizm.
Hamas to jednocześnie organizacja polityczna sprawująca władzę w strefie Gazy, jak i organizacja militarna i terrorystyczna. Nazwanie kogoś terrorystą, szczególnie w kontekście Bliskiego Wschodu, niesie za sobą określony zestaw skojarzeń, jak również ma uzasadnić konieczność pozbycia się zagrożenia niemal bez względu na środki. Ale jednocześnie hasło terroryzm zastępuje inne kategorie, które często potrafią lepiej charakteryzować ruchy polityczne. Zamiast nazwać Hamas po prostu terrorystami, warto powiedzieć, że odwołują się do ideologii radykalnego fundamentalizmu islamskiego i są związani z bractwem muzułmańskim. To są islamscy radykałowie. Portretowanie ich w kategoriach wojowników o wolność nie bierze pod uwagę tego, że ta wolność to Islam i to rozumiany w ortodoksyjny sposób. W linkach w opisie znajdziecie pełen tekst karty stanowiącej Hamas.
Jeśli jesteście ciekawi, jak wygląda polityczny manifest tej organizacji, zachęcam do przeczytania, a tutaj fragment artykułu 15. W dniu, w którym wrogowie uzurpują sobie część ziemi muzułmańskiej, dżihad staje się indywidualnym obowiązkiem każdego muzułmanina. W obliczu uzurpacji palesyny przez Żydów obowiązkowe jest podniesienie sztandaru dżihadu. Aby to osiągnąć, konieczne jest rozpowszechnienie świadomości Islamu wśród mas, zarówno na poziomie regionalnym, arabskim, jak i islamskim. Konieczne jest zaszczepienie ducha dżihadu w sercu narodu, aby stawił czoła wrogom i dołączył do szeregów bojowników. W preambule karty przeczytamy zaś, Izrael będzie dopóki Islam go nie zniszczy, tak jak zniszczył innych wcześniej.
Normalizacja stosunków z Izraelem Kwestia palesyny przez dekady była najważniejsza dla relacji Izraela z państwami muzułmańskimi, które nie uznawały żydowskiego państwa, prowadziły z nim wojnę i dążyły do jego zniszczenia. Ale z czasem, gdy jasne stało się to, że Izrael nie jest państwem tymczasowym, tylko ze względu na swoją militarną pozycję niezbędnym do brania pod uwagę elementem regionalnej architektury bezpieczeństwa, nastawienie państw arabskich zaczęło się zmieniać. Starałem się to już pokazać na przykładzie Egiptu, kolejny był Liban czy Jordania, ale ten proces ma też znacznie bardziej współczesny wymiar. 15 sierpnia 2020 roku podpisano Abraham Records, czyli umowę normalizującą stosunki Izraela ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi oraz Bahrainem. Coraz częściej mówiło się o tym, że kolejnym krokiem będzie nawiązanie relacji z Arabią Saudyjską.
Wszystko oczywiście w kontekście jeszcze szerszej regionalnej rozgrywki z Iranem. W ten sposób religijna optyka mogła usąpić bardziej politycznej kalkulacji, ale jednocześnie kwestia palestyńska zeszłaby na zdecydowanie dalszy plan. Obserwowane właśnie wydarzenia znacznie zmniejszają szansę na kontynuowanie procesu normalizacji stosunków w najbliższym czasie, bo sprawa palestyny musi wrócić do najważniejszych. Warto mieć ten szerszy kontekst z tyłu głowy, gdy zastanawiamy się nad tym, dlaczego doszło do ataku skazanej na porażkę palestyńskiej strony. Na konieczność kontynuowania procesu normalizacji stosunków między Arabią Saudyjską a Izraelem, otwarcie naciskają Amerykanie. Jednak obserwowane wydarzenia doprowadziły do zupełnie innego, przełomowego rezultatu. Po raz pierwszy doszło do rozmowy Saudyjskiego Księcia Koronnego z prezydentem Iranu. Do normalizacji stosunków między tymi rywalami doszło pod patronatem Chińskiej Republiki Ludowej.
Raisi i Bin, czy też Ibn Salman rozmawiali o konieczności zakończenia zbrodni wojennych przeprowadzanych na palestyńczykach. Wojna o percepcję Równolegle do działań militarnych obie strony prowadzą zauważalną kampanię informacyjną, mającą zdobyć sympatię społeczności międzynarodowej bądź wywrzeć presję na państwach trzecich. Izrael otrzymał bardzo mocne polityczne wsparcie państw zachodu i jego polityka informacyjna widocznie jest skierowana również na ten kierunek. Skala tej kampanii informacyjnej jest naprawdę potężna. Arabskie działania względem zachodu wydają się skupiać przede wszystkim na presji pośredniej, wywieranej za pomocą społeczności arabskich obecnych na zachodzie. Stąd tak wiele propalestyńskich manifestacji w państwach zachodu. W najbliższych dniach i polski internet będzie pełen drastycznych nagrań. Będąc częścią zachodniej infosfery i my będziemy i jesteśmy celem prowadzonych działań informacyjnych.
Unia Europejska wystosowała oficjalne pisma do szefów platform społecznościowych, żądając podjęcia działań w tej sprawie w ciągu 24 godzin. Co prawda jest jeszcze bardzo wiele wątków, które można by tutaj poruszyć, ale nie chce by materiał zrobił się zbyt długi, a chciałbym na sam koniec podzielić się z Wami moją opinią, więc teraz wejdę z roli, którą przejąłem do tej pory w tym programie i podzielę się z Wami właśnie moją oceną tego, co obserwujemy. Otóż nie sądzę by kogokolwiek w naszym kręgu cywilizacyjnym trzeba było przekonywać do tego, że atak Hamasu miał absolutnie barbarzyński brutalny wymiar. Nie sądzę by ktokolwiek chciał bronić islamskich radykałów. Ucinanie ludziom głów, palenie żywcem, branie zakładników, rozstrzeliwanie.
To wszystko w imię być może najbardziej uwsteczniającej i wrogiej człowiekowi ideologii, jaka występuje dzisiaj na Ziemi. I oczywiste w tym kontekście solidaryzowanie się z Izraelem prowadziło do równie oczywistych stwierdzeń, że Izrael ma prawo do tego, by bronić się przed islamskimi fundamentalistami. Oczywiście, że tak. Tylko problem polega na tym, że wydaje mi się, że forsowana jest taka poprawność polityczna, która każe w ogóle nie kwestionować granic środków, jakie Izrael ma prawo wykorzystać do tejże właśnie obrony własnej. Jeżeli po drugiej stronie jest zło, jeżeli po drugiej stronie są terroryści, to reguły przestają trochę obowiązywać. I nie jest to nic nowego. To jest zjawisko, które obserwujemy w polityce międzynarodowej od dawna. Widzieliśmy to również w Stanach Zjednoczonych po atakach z 11 września.
To znaczy, jeżeli walka toczy się z terroryzmem, z asymetrycznym przeciwnikiem, który z definicji nie uznaje reguł prawa międzynarodowego, to walcząc z takim przeciwnikiem państwa uzasadniają swoje działania, które są albo na granicy, albo wprost sprzeczne z prawem międzynarodowym. Tylko fakt, że prawo międzynarodowe nie obejmuje grup terrorystycznych z oczywistych względów, nie oznacza, że nie obejmuje czy nie dotyczy państw. I tak dzisiaj za bardzo nie wypada głośno powiedzieć nikomu tego, że odcinanie dostępu do wody, energii czy żywności dla dwóch milionów osób jest działaniem w oczywisty sposób sprzecznym z prawem międzynarodowym. Jeśli wsłuchamy się dokładnie wypowiedzi Amerykanów, np.
prezydenta Bidena, czy wypowiedzi szeregu polityków europejskich, tutaj na czele z wysokim przedstawicielem Unii Europejskiej do spraw polityki bezpieczeństwa i polityki zagranicznej, czyli z wypowiedziami Josepa Borella, to tam padają takie zdania, które właśnie odnoszą się do tego, ale w ekstremalnie okrągły sposób. To znaczy, one naciskają na to, by Izrael przestrzegał prawa międzynarodowego, ale mówi się o tym zupełnie nie wprost, jakby nie wypadało powiedzieć wprost tego, że tak, Izrael musi czy powinien zachowywać się zgodnie z normami prawa międzynarodowego. Podobnie politycy Zachodu robią, co mogą, by nie odnieść się do tego, że te precyzyjne, izraelskie uderzenia likwidują nie tylko Hamas, ale niszczą całe dzielnice mieszkalne. Oficjalne kanały izraelskiego państwa komunikują, że ich wrogowie nie są ludźmi.
Mamy tego nie dostrzegać? Wiadomo, do czego prowadzi dehumanizacja obecna przecież po obu stronach i jasne, ciężko jest nazwać działania radykalnych islamistów ludzkimi, w jakimkolwiek wymiarze. No ale państwo to nie jest organizacja terrorystyczna. Inne miary przekłada się do działań terrorystów, a inne do działań państw. Czy naprawdę mamy nie dostrzegać tego, że Izrael oficjalnie zapowiada, że jego odpowiedź będzie tak brutalna, że będzie zmieni realia w strefie gazy na kilkadziesiąt lat? Ile jej sprawy będą dalej szły w obecnym kierunku? To już wkrótce liczba ofiar po palesyńskiej stronie będzie najpierw 2 razy, później 5 razy, a później 25 razy większa niż liczba osób, które zostały w brutalny, barbarzyński sposób zamordowane przez Hamas.
I tak jak Hamas likwidował często zupełnie niewinne osoby, w wyniku działań Izraela śmierć będą ponosiły również. Przecież nie wyłącznie terroryści, nie będą zabijali wyłącznie terrorystów. Już nie zabijają wyłącznie terrorystów. I tutaj może paść argument, że ale przecież w tej strefie gazy oni demokratycznie wybrali w wyborach Hamas, więc wszyscy są w jakiś sposób współwini. No ale nie, nie są. Zbiorowa odpowiedzialność to nie jest sposób myślenia, jaki powinien przyświecać, przynajmniej nam, w naszym kręgu cywilizacyjnym. Niewinne dziecko zamordowane przez islamista i niewinne dziecko rozszarpane przez bombę. Staram się tutaj powiedzieć, że bardzo dziwi mnie dysproporcja w nadawaniu znaczeniu śmierci, jaka obecna jest w zachodniej infosferze. No dobrze, ale to było spojrzenie, które wynika bardziej z prawa międzynarodowego.
A teraz chciałbym, żebyśmy na chwilkę zastanowili się nad racjonalnością działania izraelskiego państwa, bo istnieje taki mit, że państwa zawsze działają w chłodny, skalkulowany sposób, zawsze działają zgodnie z własnym interesem narodowym, ale gdyby tak było, to historia wyglądałaby zupełnie inaczej. A właśnie takie emocjonalne bomby, którym jest zamach terrorystyczny, to jest coś, co jest w stanie wepchnąć państwo na ścieżkę, która nie jest specjalnie racjonalna i która niespecjalnie mieści się w ramach interesu narodowego tego państwa, pojmowanego w tradycyjny sposób. Myślę, że na działania Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie można patrzeć właśnie również z tej perspektywy. Strefa gazy jest małą przestrzenią, odciętą murem zarówno od Izraela, jak i od Egiptu. Jest miejscem, w którym według ONZ-u 80% młodych ludzi jest bezrobotnych.
Większość ludzi żyje dzięki pomocy humanitarnej, ma ograniczony dostęp do wody i żywności, żyje w ekstremalnym ścisku, bo gęstość zaludnienia jest tam taka jak w Londynie. Średnia wieku jest niska, bo dzietność stale jest wysoka. I to, co w tej sytuacji jest dla mnie przynajmniej najstraszniejsze, to jest to, że to nie jest sytuacja tymczasowa. To nie jest sytuacja, w której można zacisnąć zęby i pomyśleć, że za rok 2, 10 czy 15 będzie inaczej, bo perspektywy na to, że kolejnym pokoleniom ludzi urodzonym w tym miejscu na Ziemi będzie lepiej, nie są dzisiaj specjalnie wielkie. Nikt nie rodzi się religijnym fanatykiem, ale jeśli gdzieś na świecie istnieją warunki, by takim się stać, to właśnie tam. I teraz wracając do racjonalności działań izraelskiego państwa.
Izrael oficjalnie komunikuje, że musi odpowiedzieć w tak brutalny sposób, by nikomu w przyszłości nie przyszło w ogóle do głowy, by dokonać podobnego aktu terrorystycznego, że odpowiedź musi być zupełnie nieproporcjonalna. Tylko czy naprawdę destrukcja doprowadzi do tego, że zniknie zagrożenie, które płynie z fundamentalizmu religijnego? Czy to jest odpowiedni środek do tego, by walczyć z religijnymi radykałami? Czy myślicie, że zniszczenie strefy gazy doprowadzi do tego, że w przyszłości religijnych fanatyków zdolnych do tego, by wybuchać w różnych miejscach na Ziemi będzie mniej czy więcej? Ja nie mówię tylko o strefie gazy, mówię o szerzej całym świecie muzułmańskim.
Jeżeli Izrael rzeczywiście zdecyduje się na to, by dokonać totalnej destrukcji w gazie, sądzicie, że fanatyków, islamskich fanatyków religijnych będzie mniej czy więcej? Czy więcej? Czy to zagrożenie zostanie wyplenione? Czy Hamas nigdy w życiu się nie rozrośnie, nie odrodzi? Czy w kolejnych pokoleniach, właśnie szczególnie biorąc pod uwagę dynamikę demograficzną, tych bojowników, którzy będą uważali, że to jest święte prawo, by dokonać zemsty, by poświęcić swoje życie, nawet by zabrać za sobą kilku Żydów, czy tego typu optyka nie będzie jeszcze bardziej popularna w przyszłości? I to zagrożenie, czyli ponowny wzrost popularności świrów, islamskich świrów religijnych, to zagrożenie nie dotyczy tylko Izraela, dotyczy również całego zachodu, dotyczy również nas, szczególnie biorąc pod uwagę możliwe trendy migracyjne, które za chwilkę się uruchomią, bo no właśnie, a co jeżeli celem Izraela będzie rzeczywiście ostateczne rozprawienie się ze strefą gazy? To znaczy doprowadzenie do takiej katastrofy humanitarnej, która sprawi, że tysiące, dziesiątki tysięcy, setki tysięcy, może miliony osób będzie zmuszonych do ucieczki, do migracji.
Jak myślicie, gdzie ci ludzie będą w stanie się udać? Kto ich przejmie? I czy jeżeli taki będzie cel działań izraelskiego państwa, to Europa czy Zachód również będzie te działania oficjalnie w tak jednoznaczny sposób wspierać? Ja wiem, że po drugiej stronie są religijni radykałowie, którzy nie uznają Izraelskiego państwa i dążą do jego zniszczenia za pomocą dżihado i że ciężko z nimi rozmawiać. Wiem, że sytuacja jest niezwykle skomplikowana i ja nie mam żadnego rozwiązania tej sytuacji, bo szczerze mówiąc, ja nie sądzę, że takie rozwiązanie, racjonalne rozwiązanie w ogóle istnieje. Wiem również, że moja wiedza na temat regionu jest zbyt mała, by w ogóle wychodzić z jakimikolwiek takimi propozycjami.
Wiem, jak mało wiem, wiem, że rzeczywistość jest jeszcze bardziej skomplikowana niż jestem sobie to w stanie wyobrazić, ale właśnie dlatego kategoryczność ocen, które dominują w wypowiedziach zachodnich polityków i w zachodniej infosferze, w zachodnich mediach jest dla mnie bardzo zastanawiająca. Czym chciałem się z wami podzielić? Serdecznie dziękuję wam za uwagę i do zobaczenia następnym razem. .
Informujemy, że odwiedzając lub korzystając z naszego serwisu, wyrażasz zgodę aby nasz serwis lub serwisy naszych partnerów używały plików cookies do przechowywania informacji w celu dostarczenie lepszych, szybszych i bezpieczniejszych usług oraz w celach marketingowych.