TRANSKRYPCJA VIDEO
Omówiono różne sposoby zarabiania online, wskazując na zalety i wady każdej metody. Niektóre, jak infoprodukty, mogą przynieść dobre zyski przy odpowiednim wykonaniu. Trading może być ryzykowny, a kanał na YouTube może być skutecznym narzędziem marketingowym. Warto zauważyć, że edukacja nie zawsze przekłada się na sukces w tradingu, a konkurencja ze strony AI w copywritingu rośnie.
Dzisiaj pokażę Wam najlepsze i najgorsze sposoby na zarabianie online. To ważne, bo jeżeli interesuje Was temat zarabiania przez internet, to prawdopodobnie zostaliście okłamani i to nie jeden raz. Nie chodzi o to, że coś jest nie tak z pracą zdalną czy biznesami online. Naprawdę mogą stanowić one świetne źródło dochodu i w zależności od metody sprawdzą się jako własny biznes, codzienna praca czy sposób na dorobienie sobie po godzinach. Wiem, bo sam miesięcznie zarabiam kilkadziesiąt tysięcy złotych online. Kłamstwo płynie jednak ze sposobu prezentowania poszczególnych metod na zarabianie w internecie. Widzisz, jest bardzo wiele osób, które porusza ten temat, a które zarabiają pieniądze sprzedając produkty lub usługi dla którejś z tych metod. No i tak osoba, która sprzedaje oprogramowanie dla agencji marketingowych, powie Ci, że najlepsze są agencje. Człowiek pomagający dropshipperom powie Ci, że najlepszy jest dropshipping.
A ktoś, kto sprzedaje szkolenia z tradingu, będzie Cię przekonywał, że to trading jest najlepszy. Ja jednak nie pracuję z osobami początkującymi i nie sprzedaję nic podobnego, więc jest mi szczerze obojętne, czym będziecie się zajmować. Ocenię więc 9 sposobów na zarabianie pieniędzy w internecie, tak uczciwie jak tylko potrafię i umiejscowię je na tej liście. S to coś absolutnie wspaniałego, a F to totalna klapa. Pierwsza propozycja założenie agencji. Doskonale rozumiem ten rodzaj zarabiania w internecie, bo razem z moim wspólnikiem prowadzimy agencję marketingową, której roczny przychód to około 1,5 mln zł. To moje główne źródło dochodu i dzięki niemu pracuję też z wieloma innymi właścicielami agencji. To bardzo gorący temat, szczególnie na zachodzie. Zwykle chodzi w nim o pozyskiwanie klientów dla innych biznesów albo ewentualnie rozwiązanie jakiegoś innego problemu dla takich firm.
To opcja, która może bardzo dobrze sprawdzić się jako pierwsza firma. Dlaczego? Po pierwsze mamy niski próg wejścia. Zakładając agencję nie mamy żadnych kosztów jak wynajem lokalu czy zakup towaru. Sprzedajemy swoją usługę, czyli czas swój i swojego zespołu. Musimy więc umieć zrobić coś przydatnego i umieć sprzedać to innej firmie. Ryzykujemy więc tylko swoim czasem, a nawet jeśli biznes nie wypali, no to przynajmniej nauczyliśmy się czegoś przydatnego. Ten niski próg wejścia to duży plus, ale też ogromny minus. Jeśli pierwszy lepszy dzieciak z laptopem może zacząć coś robić. . . to możecie się spodziewać, że będzie tam ogromna konkurencja. Tak faktycznie jest i większości osób nie uda się przebić. Trzeba znać się na tym, co robimy, a często także wyróżnić się dobrą ofertą i zbierać, a także chwalić się rezultatami klientów.
Żeby w jakiś sposób się przebić, agencje zwykle starają się mieć konkretną specjalizację. Przy takiej dużej konkurencji nie warto próbować pomagać każdemu i ze wszystkim. Zamiast tego lepiej wyspecjalizować się w konkretnej dziedzinie. Stąd agencje można podzielić ze względu na to, czym się zajmują oraz komu pomagają. Najpopularniejsze są agencje zajmujące się płatną reklamą, np. na Facebooku albo w Google, a także agencje e-mail marketingowe. Są też agencje zajmujące się ruchem organicznym, np. z Instagrama czy YouTube'a, tak jak nasza. Inną opcją są agencje zajmujące się stronami internetowymi, a więc z jednej strony CRO, czyli optymalizacja konwersji na stronie, oraz agencje SEO dbające o pozycjonowanie strony w wynikach wyszukiwania. Do tego popularne ostatnio agencje zajmujące się automatyzacją procesów oraz agencje rekrutacyjne.
Oprócz zawężenia tego czym się zajmują, agencje zwykle mają też jakiś profil idealnego klienta i pomagają głównie albo wyłącznie tej wąskiej grupie. Mogą to być sklepy internetowe, albo lokalne biznesy, albo osoby sprzedające produkty cyfrowe. albo agenci nieruchomości, albo inne agencje, albo konsultanci. No, opcji jest wiele. Agencje zwykle zajmują się jednak jedną dziedziną i nie pracują z każdym, tylko pomagają konkretnej grupie. Podsumowując, uważam, że to fajny sposób na start i że można z tego zrobić dobrze działający biznes. Ze względu na konkurencję i charakter tego modelu biznesowego, powiedziałbym jednak, że jest to dosyć trudne zajęcie i nie zawsze się uda. Wymaga dużo pracy, dużo umiejętności. i stworzenia sobie zespołu osób, które będą nam pomagały. Agencję mimo wszystko umieszczam w kategorii A. Przypominam o zostawieniu łapki w górę dla YouTube'owego algorytmu i wracamy do tematu.
To była opcja bardziej biznesowa, więc teraz coś, co nadaje się na zwykłą pracę, czyli montaż filmów i grafika. Te sposoby mają bardzo podobny charakter, więc aby zaoszczędzić czas połączę je w jeden. Prowadząc agencję YouTube'ową. . . Na stałe współpracuję z grafikami i montażystami, więc doskonale znam realia tych stanowisk. Plusem w stosunku do poprzedniego punktu jest to, że łatwiej będzie nam znaleźć pracę u kogoś, chociaż to nie jedyna opcja. Tak naprawdę mamy tutaj dwie drogi do wyboru. Możemy być pracownikiem albo freelancerem, czyli samemu szukać sobie zleceń. Pracując dla kogoś. . . Oczywiście będziemy zarabiać mniej, ale za to nie musimy się zastanawiać nad swoją ofertą, tym gdzie szukać potencjalnych klientów i jak przekonać ich, żeby pracowali akurat z nami.
Bez względu na obraną drogę, warto wiedzieć, że zarówno grafik jak i montażysta zwykle nie są oceniani na podstawie CV, tylko faktycznych prac, jakie w przeszłości przygotowali. Naszym podstawowym narzędziem rekrutacyjnym będzie więc portfolio. Żeby pracować w tej branży trzeba nauczyć się bardzo dobrze obsługiwać odpowiednie programy. Dla grafików będzie to zwykle Photoshop. Dla montażystów wybór programu zależy od tego, czym konkretnie będą się zajmować. W przypadku montażu na YouTube zazwyczaj jest to pakiet Adobe, a więc przede wszystkim Premiere Pro i After Effects. Jeśli chcecie się pobawić i wyczuć, czy te tematy są dla Was, to możecie też na początek skorzystać z darmowych programów jak Canva do grafiki, czy DaVinci Resolve do montażu. Jak najszybciej przesiadałbym się jednak na docelowe programy.
Jeśli ktoś jest zainteresowany pracą na takim stanowisku i specjalizuje się w YouTubie, a więc montażem takich filmów jak ten, albo tworzeniu miniaturek, to w opisie filmu zostawiam linki do formularzy kontaktowych. Co jakiś czas otwiera się u nas rekrutacja na te stanowiska i osoby z formularza zawsze są pierwszymi, z jakimi się kontaktuję. Zazwyczaj szukamy jednak. . . jak osób, które są już bardzo dobre i umiałyby tworzyć miniaturki, czy montować filmy na takim poziomie jak te na moim kanale. Jako zwykłą pracę uważam montaż i grafikę za coś naprawdę bardzo fajnego i przypisałbym je do kategorii A albo nawet S. Proces twórczy daje dużo satysfakcji, a praca z domu bez dojazdów jest ogromną oszczędnością czasu.
Freelancersko nie jest to jednak w mojej opinii jakieś super rozwiązanie i nie pozwala na niesamowite zarobki, a kosztuje więcej stresu i wysiłku. Mimo, że jest świetną opcją jako praca, to słabo sprawdzi się jako biznes i dlatego muszę dać im co najwyżej bez plusem. Kolejna opcja dropshipping. Na początek doprecyzujmy, że dropshipping to model sprzedaży, w którym sprzedajemy produkty, ale nie magazynujemy ich. Załóżmy, że ktoś sprzedaje jakiś produkt, dajmy na to specjalną poduszkę ortopedyczną. Dropshipper znajduje taki produkt w cenie 15 zł, a następnie wrzuca go na swój sklep za 80 zł. Nigdy nie zamawia towaru do siebie. Kiedy ktoś. . . kupi przez jego sklep, to zamówienie wychodzi bezpośrednio do klienta z kompletnym pominięciem dropshippera. Oryginalny sprzedawca zgarnia swoje 15 zł, dropshipper resztę, a klient dostaje swój produkt.
Wszystko brzmi pięknie, ale w praktyce już tak pięknie nie wygląda. Jest masa młodych gości bardzo wkręconych w dropshipping, którzy sprzedają te same produkty. Konkurencja jest więc duża, a nam brakuje jakiegoś konkretnego sposobu na wyróżnienie się. Koszty reklamy rosną. a marże nikną w oczach. W dodatku ludzie nie chcą już czekać nie wiadomo ile na dostawy z Chin. Oczywiście można też robić dropshipping z magazynów z Polski i w ten sposób skrócić czas dostawy, ale to też ma swoje ograniczenia. Nie będę owijał w bawełnę. To na pewno nie jest mój ulubiony sposób. Trzeba ogarnąć sporo rzeczy. To jak wyszukać obiecujące produkty, jak opisać te produkty, jak uruchomić reklamę, czy zbudować landing page.
To wszystko po to, żeby obudzić się za tydzień i zobaczyć, że ktoś skopiował naszą stronę, opisy i reklamę, no i sprzedaje ten sam produkt. Jeśli jednak ktoś chciałby się tym zająć, to zwykle do postawienia strony korzysta się z Shopify. Ruch pozyskuje się organicznie na TikToku oraz korzystając z płatnej reklamy na Facebooku i Instagramie. Myślę, że nadal można na tym dobrze zarobić, ale ten sposób jest zdecydowanie przereklamowany. Może być jednak jakimś wstępem do prowadzenia. . . sklepu internetowego z prawdziwego zdarzenia. Samemu dropshippingowi daje jednak kategorię D. Kolejna opcja, infoprodukty. Ten pomysł polega na sprzedaży kursów, szkoleń, e-booków i książek. Dorzucę do tego jeszcze wszystkich coachów i konsultantów, którzy może nie sprzedają produktów, tylko infousługi, jak np. konsultacje czy mentoringi. Będą to więc osoby, które przekazują swoją wiedzę za pieniądze.
Mamy tutaj bardzo łatwą skalowalność, bo jeśli nagramy kurs lub napiszemy książkę czy e-booka, to pracę wkładamy raz. Później trzeba już tylko zadbać o marketing i sprzedaż. No, oczywiście w teorii, bo w praktyce będą pewne rzeczy, o które nadal będziemy musieli zadbać. W każdym razie, nie jest to tak jak z agencją marketingową, że cały czas musimy ciężko pracować, żeby dostarczyć klientom obiecane rezultaty. W przypadku produktów cyfrowych mamy zerowy koszt reprodukcji, a więc nie ponosimy praktycznie żadnych dodatkowych kosztów sprzedając e-booka czy kurs online kolejnej osobie. Sprawia to, że możemy liczyć na wysokie marże, czyli mówiąc prostym językiem, dużo z tego, co płacą nam klienci, zostaje w naszej kieszeni. Podobnie prowadząc szkolenia na żywo czy konsultacje. Minusem tego sposobu jest słaba reputacja.
Widzisz, żeby zrobić coś takiego dobrze, trzeba mieć odpowiednią wiedzę i dopiero wtedy można ją sprzedać. No ale nie każdy tak robi i szczególnie na zachodzie jest sporo osób, które np. stworzyły kurs o tym, jak dorobić się prowadząc agencję, mimo że nigdy nie odniosły żadnych sukcesów prowadząc agencję. Są też przykłady osób, które dosłownie kupiły anglojęzyczny kurs o tym, jak prowadzić agencję, robić dropshipping czy zarabiać na tradingu, przetłumaczyły go na swój język, zaczęły sprzedawać i zarobiły kupę kasy. Łatwiej jest sprzedawać infoprodukty, nie zarabiać robiąc którąkolwiek z tych rzeczy i świadczy to o sile tego sposobu. Oczywiście unikajcie takich fejkowych nauczycieli. Przez takie osoby sprzedaż infoproduktów ma negatywne konotacje. Mimo wszystko u mnie ląduje w S. Można w ten sposób zarobić naprawdę dobre pieniądze i to robiąc coś fajnego.
Mówiąc o kolejnej opcji narażę się kilku osobom, więc proszę o zostawienie subskrypcji w ramach docenienia tego poświęcenia. Będzie bowiem o tradingu. Prawdopodobnie widzieliście kiedyś reglamy traderów w drogich samochodach albo siedzących przy basenie i obiecujących, że dorobicie się fortuny i to nie poświęcając na to dużo czasu. Wystarczą 2-3 godzinki dziennie i będziecie zarabiać 10, 20, 50 czy 100 tysięcy złotych miesięcznie. Na zagranicznym YouTubie pełno jest takich reklam. Praktycznie zawsze jest to ściema, pytanie tylko w jakim stopniu. Faktycznie trading działa tak, że raz tracisz, raz zarabiasz, ale w większości osób nie tylko prawie na pewno nie uda się dorobić w ten sposób, ale w dodatku stracą swoje pieniądze. Zanim napiszesz mi wkurzony komentarz, że trading jest super i to po prostu ja się nie znam, to zastanów się skąd wzięło się u Ciebie takie przekonanie.
Czy przypadkiem nie powiedział Ci tego ktoś, kto sprzedaje kursy z tradingu? Może to nie jest najbardziej obiektywne źródło informacji. Zamiast słuchać sprzedawców marzeń, rzućmy okiem na to, co w tym temacie ma do powiedzenia nauka. Na początek badanie z 2019 roku, którego autorzy zastanawiają się, czy można żyć z tradingu. Jak piszą, pokazujemy, że wbrew temu, co twierdzą sprzedawcy kursów, praktycznie niemożliwe jest, aby osoby fizyczne zarabiały na day tradingu na życie. Obserwowaliśmy wszystkie osoby, które zaczęły stosować day trading w latach 2013-2015 na brazylijskim rynku kontraktów terminowych na akcje trzecim pod względem wielkości na świecie. Okazuje się, że 97% wszystkich osób, które wytrwały na rynku przez ponad 300 dni straciło pieniądze. Jedynie 1,1% straciło pieniądze. zarobiło więcej niż brazylijska płaca minimalna, a tylko 0,5% zarobiło więcej niż startowa pensja kasjera bankowego, a to wszystko przy dużym ryzyku.
W dodatku autorzy przejrzeli też inne badania, które wskazują, że większość osób traci pieniądze i to nie tylko na brazylijskim rynku. Dodatkowo analizowali, czy daytraderzy poprawiają swoje wyniki z czasem. I jak myślicie, czy edukacja i podnoszenie swoich kwalifikacji pomaga w byciu skutecznym traderem? Okazuje się, że nie. Autorzy twierdzą nawet, że tak jak w ruletce, im więcej tradujemy, tym większa szansa, że stracimy pieniądze. Inne badanie pokazało, że mniej niż 1% całkowitej populacji daytraderów jest w stanie przewidywalnie i niezawodnie uzyskać dodatnie anormalne zwroty po potrąceniu opłat. Mówiąc prościej, według tego badania inwestując pasywnie zarobimy więcej niż 99% traderów i to w dodatku nie poświęcając na to czasu. Kolejne badanie mówi nam, że inwestorzy indywidualni, którzy dokonują tradingu na akcjach muszą liczyć się z olbrzymim pogorszeniem zwrotów z inwestycji, a głównym przysłaniem jest to, że trading jest niebezpieczny dla budowania majątku.
Krótko mówiąc, trading leci prosto do F. To nie jest tylko marnowanie czasu, ale zajęcie wręcz szkodliwe dla naszej sytuacji finansowej. Kolejna opcja będzie dużo bardziej sensowna i będzie to sprzedaż. Tym razem propozycja, która raczej zawsze będzie się wiązała z byciem zatrudnionym u kogoś, ale może spodobać się nawet osobom bardzo przedsiębiorczym. Dobrzy sprzedawcy mogą zarabiać nawet kilkanaście tysięcy złotych, a przygotowując ten materiał natknąłem się nawet na ogłoszenie oferujące kilkadziesiąt tysięcy złotych doświadczonemu sprzedawcy. Na czym polega taka praca? Wyobraźmy sobie, że jakaś firma sprzedaje program szkoleniowy za 20 tysięcy złotych. Taki sprzedawca łączy się na Zoomie z potencjalnymi klientami, a jego zadaniem jest zrozumienie potrzeb rozmówcy, przedstawienie mu oferty i domknięcie sprzedaży. Jeśli mu się uda, to firma zapłaci mu prowizję.
Na taką osobę mówi się closer, ponieważ jego finalnym rezultatem tej pracy jest właśnie domknięcie dila z nowym klientem. Skłonienie kogoś, żeby zostawił w firmie 10, 20 czy 50 tysięcy złotych nie jest jednak proste. Przede wszystkim trzeba nauczyć się zadawać odpowiednie pytania i uważnie słuchać, a następnie wykorzystywać odpowiedzi. Musimy też nauczyć się rozbijać obiekcje oraz zapobiegać im w odpowiedni sposób prowadząc rozmowę. Zostanie sprzedawcą wymaga więc sporo wysiłku, nauki i treningu. Prostszą opcją dla kogoś, kto chce zacząć rozwój w sprzedaży może być zostanie appointment seterem. Niestety nie ma dobrego tłumaczenia tego stanowiska na język polski. Praca takiej osoby polega na odzywaniu się do osób potencjalnie zainteresowanych z ofertą firmy. Osoba taka przeprowadza wstępną kwalifikację i stara się umówić spotkanie sprzedażowe. Jeśli się to uda, przekazuje sprzedawcy kontakt do potencjalnego klienta.
Obie role, a więc closer i setter są równie istotne w organizacji, ale bycie setterem jest prostsze i z tego powodu zwykle zarabiają oni mniej. Dla osób bez większego doświadczenia w sprzedaży zostanie seterem może być jednak dobrą opcją na rozwój, aby po pewnym czasie zmienić stanowisko na closera. Warto w obu przypadkach dobrze znać angielski i sprzedawać do klientów zagranicznych. Ci zwykle płacą więcej, a co za tym idzie można liczyć na większe prowizje. Jeśli ktoś jest zainteresowany zostaniem seterem lub closerem to ponownie zostawiam linki do formularzy kontaktowych i w razie rekrutacji do tych kandydatów będę odzywać się w pierwszej kolejności. Dziękuję. Chociaż muszę przyznać, że nie mam zby że akurat te rekrutacje otwierają się u nas znacznie rzadziej.
Tak czy inaczej sprzedaż wędruje do kategorii A, bo pozwala na dobre zarobki, które mogą wzrastać im sprzedawca jest lepszy, a to wszystko bez wkładu własnego czy formalnego wykształcenia. Kolejna opcja to kanał na YouTube. Musimy tutaj jednak dokonać bardzo ważnego rozgraniczenia. Podobno wiele dzieciaków marzy dzisiaj o byciu YouTuberami czy Influencerami. Jeśli mówimy jednak o takim prowadzeniu kanału i utrzymywaniu się ze współprac reklamowych oraz z reklam z AdSense, no to finansowo jest to kiepskie. Po pierwsze zajmie nam ogromnie dużo czasu zanim zaczniemy sensownie zarabiać. Subskrybentów tego kanału dzisiaj liczymy już w setkach tysięcy, a wyświetlenia w dziesiątkach milionów. Przez pierwsze dwa lata zarobił on jednak zaledwie 8 tysięcy złotych, czyli średnio. . . 330 zł miesięcznie.
To są 24 miesiące ciężkiej pracy, kiedy nie stać Cię na to, żeby wynająć montażystę czy grafika do pomocy. Wszystkiego musisz nauczyć się samemu, a na godzinę pracy zarabiasz znacznie mniej niż na minimalnej krajowej. W dodatku nie ma żadnej gwarancji, że te wysiłki kiedykolwiek się opłacą. Jeśli Ci się uda, to fajnie, ale może wcale tak nie będzie. Jeśli to jest Twoje marzenie, to śmiało, ale jeśli po prostu chcesz zarobić pieniądze, to są znacznie lepsze metody. Duże pieniądze zarabiają tylko najlepsi twórcy, no ale nie każdy może być najlepszy. Z tego powodu zostanie YouTuberem wędruje do D. No ale to nie koniec historii. YouTube jest bowiem świetnym kanałem marketingowym, jeśli robimy coś innego. Jeśli prowadzisz inną firmę, więc np.
masz agencję marketingową albo sprzedajesz infoprodukty, to YouTube jest świetnym miejscem do pozyskiwania klientów. Mimo, że prowadzę ten kanał od prawie 5 lat, to nie zabrałem się nigdy za jego monetyzację. Do tej pory nie sprzedawałem produktów i nie robiłem współprac. Nigdy nie chciałem dorobić się, mówiąc innym jak się dorobić. Nie mam jednak wątpliwości, że sprzedając kurs, mentoring czy książkę, spokojnie mógłbym zarabiać na kanale kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie. Być może w przyszłości tak zrobię, bo nie widzę w tym nic złego. W takim sensie YouTube jest bardzo potężny, bo filmy nagrane raz zdobywają wyświetlenia przez miesiące i lata, dlaczego. . . Nie oferuje żadna inna platforma. Wspiera też wszystkie inne kanały marketingowe, ocieplając potencjalnych klientów i budując z nimi relacje.
To z tego powodu my prowadzimy dwa kanały na YouTube, które pozyskują nam klientów do naszej agencji marketingowej. YouTube jako kanał marketingowy dla firmy wędruje zdecydowanie do S, bo to jest maszynka do zarabiania pieniędzy. Kolejny punkt, copywriting. O co chodzi? Działa to tak, że jako copywriter. . . że odzywasz się do właścicieli firm i mówisz, że będziesz pisać im maile, reklamy, sales lettery i VSL. W zamian właściciel zapłaci Ci stałą stawkę albo prowizję od każdej sprzedaży. W skrócie polega to więc na pisaniu ofert sprzedażowych dla firm. Jest to całkiem fajne zajęcie, ale odkąd pojawił się chat GPT i inne modele AI, znacząco podniósł się próg wejścia. Póki co AI nie jest w stanie zabrać pracy najlepszym copywriterom. ale na pewno wycina z rynku wszystkich słabszych.
To klasyczny sposób na zarabianie w internecie, ale mam wrażenie, że obecnie jest to już rynek malejący i z tego powodu ląduje w C. Wiem, że masz spore ambicje i chcesz coś zmienić. Z tego powodu zajrzyj na ten film, który pomoże Ci wdrożyć któryś z tych pomysłów w praktyce i to nawet jeśli jesteś ambitny, ale leniwy. Pokazuję dokładnie, co robiłem startując w podobnym miejscu, co Ty. Obejrzyj, a podziękujesz mi później. Do zobaczenia po drugiej stronie. .
Informujemy, że odwiedzając lub korzystając z naszego serwisu, wyrażasz zgodę aby nasz serwis lub serwisy naszych partnerów używały plików cookies do przechowywania informacji w celu dostarczenie lepszych, szybszych i bezpieczniejszych usług oraz w celach marketingowych.