Jakość tłumaczeń?
Czas realizacji zlecenia?

Mestosław

Kredyty na koks, półroczny ciąg na mefedronie, stany lękowe. Czułam się jak śmieć | Kasia #zMonaru 7

Opis wygenerowany przez Skrybot

Dla tego filmu nie wygenerowano opisu.

Transkrypcja wygenerowana przez Skrybot

z ulicy, dziewczyna, tu jakieś chodzenie po nocach, po mieście, jaranie, ićpanie i to był mój świat. Nie wiem czy dziewczyny może boją się przyznać bardziej do tego, może mniej chcą się leczyć, nie jestem pewna tego. I pamiętam, któregoś dnia jechałam do pracy metrem i gdzieś tam na polach Mokotowskich złapała mnie jakaś taka. . . jakaś jazda w głowie po prostu i wyszłam z tego metra, i spadłam jak długa na ziemię i pamiętam tylko jak ludzie się za mną oglądali i zamykały mi się oczy i to było jak we śnie po prostu. Ja czułam wtedy, że umieram. Cześć, jestem Estosław i jestem w ośrodku Monar Wyszków, gdzie specjalnie dla was przeprowadzam rozmowy z osobami, które zdecydowały się na 12-miesięczną terapię.

Ze mną jest Kasia. Cześć, Kasiu. Cześć. Kasiu, po pierwsze bardzo serdecznie dziękuję, że zdecydowałaś się na rozmowę i że chciałabyś opowiedzieć swoją historię. Więc jaka bardzo podstawowa rzecz, która jest najważniejsza tak naprawdę dla wielu osób, jak u ciebie zaczął się kontakt z substancjami psycholognymi? Ile miałaś lat, kiedy to było, od czego się zaczęło, jak to wyglądało? Więc u mnie wyglądało to tak, że miałam 19 lat, przeprowadziłam się do Warszawy wtedy z moją mamą i poznałam tam znajomych po prostu w Warszawie, którzy ćpali po prostu i poznałam wtedy kokainę i zaczęłam po prostu razem z nimi brać. Czyli u ciebie to było dość późno względnie. Tak, dość późno.

Wcześniej piłam alkohol, w wieku 15 lat zaczęłam już pić alkohol, palić papierosy, a gdzieś tam do tych narkotyków jeszcze miałam nieco dystans. I teraz, no i gdzieś tak właśnie około 4 lata później poznałam narkotyki. A zobaczyć, to było jak miałaś 19 lat i mówisz, że była to kokaina, to było jakby w otoczeniu imprezowym? Jak to się zaczęło, jak były te pierwsze razy, co wtedy o tym myślałaś? To znaczy wtedy przychodziłam do takiego warsztatu samochodowego gdzieś do znajomych, którzy tam pracowali. No i tak naprawdę piliśmy często, no ale jakoś tak zawsze, pamiętam, że często mnie namawiali, że może chcę spróbować czegoś innego, czegoś nowego, czegoś mocniejszego.

I tak się skusiłam, po prostu byłam ciekawa, chciałam też być akceptowana wśród ludzi, którzy są wokół mnie. I spróbowałam i to mi się spodobało, od tamtego momentu byłam w czynnym już nałogu. A co ci dawały stimulanty? Przede wszystkim dawały mi coś, czego nie miałam wcześniej, bo byłam też bardzo zamkniętą dziewczyną, bardzo nieśmiałą, bardzo niepewną siebie, a to wszystko dzięki narkotykom wychodziło na wierzch, po prostu byłam pewna siebie, niczego się nie bałam, mówiłam własne zdanie. No byłam odważna po prostu, dawało mi bardzo duże odwagi, której nie miałam wcześniej. A zobacz, takie substancje jak szczególnie kokaina mają dość absurdalną cenę w Polsce, one są dość drogie.

Jak sobie z tym radziłaś albo znajomi? Ogólnie to było tak, że pracowałam na umowę o pracę i zarabiałam 2 tysiące złotych miesięcznie w magazynie. I tak naprawdę nie miałam z czego kupować tej kokainy. Zaczęłam brać kredyty, po prostu, że już ta potrzeba była tak silna, że musiałam znaleźć gdzieś pieniądze na to. I przyszedł mi taki pomysł, miałam dobrą historię kredytową, wzięłam sobie kredyt, najpierw tam było 10 tysięcy, które mi dali w 15 minut tak naprawdę przez telefon. I tak się zaczęło, zaczęłam brać następne pożyczki, żeby spłacić poprzednie, ale żeby też mieć na kokainę. I tak sobie żyłam, aż uzbierałam pewną dużą kwotę, którą muszę po prostu teraz spłacić. Nie wiem, co to jest obciążające psychicznie, wiedzieć, że wzięło się kredyt na narkotyki.

Teraz staram się trochę do tego zdystansować i też nie chcę się tym dobijać, bo tutaj też jestem w stanie załatwić sobie trochę tę sprawę, żeby to było umorzone w jakiś sposób albo chociaż żeby było rozłożone na jakieś raty, żeby można było płacić. Wtedy nie zdawałam sobie z tego sprawy kompletnie, że to może mieć takie konsekwencje i że tyle pieniędzy mogłam zaprzepaścić. No najbardziej dotarło do mnie, jaką głupotę zrobiłam, jak był już ten taki krytyczny moment w moim ćpaniu, że już byłam naprawdę na dnie i nie miałam w ogóle żadnych pieniędzy. I wtedy dotarło do mnie, że zrobiłam straszną rzecz i jakoś to mnie przygnębia dosyć. To jest takie uciążliwe dosyć dla mnie, ale staram się jakoś pozytywnie na to patrzeć.

Idę do przodu i zrobię wszystko, żeby naprawić sobie ten błąd. No prawda, jest też taka, że takie kwestie finansowe mogły się ludziom też zdarzyć, którzy uzależnieni byli od hazardu, albo po prostu którzy wzięli kredyt na przejedzenie i też się zapędzili w długi. To jest trudna sprawa, ale trzymam kciuki, żeby to się dobrze rozwiązało. Mówisz o takim momencie, który był dla ciebie najbardziej krytyczny. Co wtedy czułaś? Co to był za moment dla ciebie? To był taki moment, ja wynajmowałam mieszkanie wtedy, też opłacane za te kredyty. I wtedy już byłam mocno wciągnięta w methedron, bo on był tańszy i po prostu przeszłam sobie na tą substancję. Efekt był jeszcze lepszy niż oczekiwałam.

I to był taki moment, że brałam tego naprawdę dużo i byłam praktycznie w stanie upadlenia narkotykowego cały czas. To był długi ciąg, trwał on, żeby nie skłamać, z pół roku było takiego ciągu methedronowego. I wtedy to był ten moment krytyczny, kiedy ja już tak naprawdę leżałam z głową, patrzyłam w sufit, leżałam całymi dniami, nic nie robiłam, tylko paliłam papierosy i ćpałam, piłam, słuchałam muzyki i to jakby przez pół roku trwało. I tak naprawdę mieszkanie miałam zapuszczone, nic już nie miało znaczenia dla mnie, tylko to, żeby się naćpać. I to był taki moment już krytyczny, że już nie miałam nic, miałam tylko te narkotyki.

A w tej sytuacji jak byłaś, miałaś bliskich, rodzinę, znajomych, bo spotkałaś się z ludźmi? Tak, miałam przyjaciół, dwóch przyjaciół miałam konkretnie, którzy okazało się jednak nie być przyjaciółmi, byli przyjaciółmi, kiedy stawiałam narkotyki, kiedy płaciłam im za alkohol, kiedy zapraszałam ich do siebie na zabawy, jakieś imprezy po prostu i oni wtedy przychodzili, byli dla mnie, a później jak straciłam wszystko, tak naprawdę to do nich się już nie odezwał i skończył się kontakt. Ja mam wsparcie dużo od rodziny, mam wsparcie od mojej mamy, zawsze mnie wspierała, zawsze była ze mną mimo wszystko. Mam wsparcie u brata swojego, który teraz ma 18 lat i naprawdę czuję, że oni mnie wspierają po prostu.

A jak oni się dowiedzieli w ogóle o tym, że korzystasz z substancji? Ja powiedziała swojej mamie wprost któregoś dnia, właśnie w tym krytycznym momencie, że jestem uzależniona od narkotyków i że już nie daję rady, że to już jest koniec i że nie jest dobrze ze mną po prostu. Już wtedy też psychicznie i fizycznie podupadłam kompletnie i wiedziałam, że tylko jej się mogę zwierzyć z tego najbardziej. Też nie chciałam tracić w oczach brata wtedy, bo mój brat. . . Gdzieś tam byłam dla niego kiedyś przykładem, jak był młodszy. I to trochę zepsułam przez ten czas. Chciałam tylko mamie o tym powiedzieć. Jak ona to odebrała? Znaczy odebrała to tak dosyć łagodnie.

Przez chwilę myślałam, że się załamie albo co kiedyś się z niej stanie, przestraszy się, ale jakoś zareagowała bardzo po ludzku. I powiedziała, że pomoże mi, jak będzie trzeba. Tylko że może jeszcze nie zdawała sobie sprawy, na ile to jest poważne. Bo jednak nie była nigdy uzależniona od żadnych substancji i po prostu nie zdawała sobie sprawy wtedy. Jest bardzo ciekawie, bo mówisz, że rzeczywiście mówisz o kontakcie z papierosami, alkoholem, kokainą, methedonem. Czy w twoim życiu była kiedykolwiek marihuana? Była. Ja podejście do marihuany mam takie, że nienawidzę tego. To w ogóle wywoływało u mnie lęk. Ja jestem w ogóle taką osobą lękową dosyć. I mam jakieś tam zaburzenia lękowe. I ta marihuana to potęgowała.

A ja to jeszcze mieszałam z tym methedonem. I to była bomba. I pamiętam, któregoś dnia jechałam do pracy metrem. I gdzieś tam na polach mokotowskich złapała mnie jakaś jazda w głowie. I wyszłam z tego metra, padłam jak długa na ziemię. I pamiętam tylko, jak ludzie się za mną oglądali. I zamykały mi się oczy i to było jak we śnie. Ja czułam wtedy, że umieram. I od tamtej pory nie chcę tego tykać w ogóle. I marihuany to nie jest dla mnie kompletnie. Chociaż ludzie mówią, że to jest ta lepsza wersja narkotyków. Że to jest o wiele lepsze. Że to w ogóle nie jest szkodliwe. Ale myślę, że jest. Tutaj też twoja historia.

Przeczytałem mitą takim, że jest marihuana, potem kolejne narkotyki itd. Rzeczywiście jest często takie, ja to wiem ze swojego doświadczenia czy rozmów. Bo pewne grupy osób lubią pewne grupy substancji. Albo pewne substancje po prostu coś więcej dają. I zastanawiam się tutaj, bo powiedziałeś teraz o zaburzeniach lękowych. Jak to odnosisz na przykład do właśnie kokainy i mefedronu? Czy to współgrało, to ci łagodziło te zaburzenia lękowe? Czy potęgowało? Jak teraz oceniasz z perspektywie czasu już też? To znaczy wbrew pozorom marihuana wywoływała u mnie stany lękowe. A kokaina, mefedron nie. I one bardzo łagodziły ten mój stan lękowy. No bo dodawało mi tej odwagi, o której mówiłam.

I jakby to powiedzieć, no tylko gdy narkotyk już się kończył po prostu i ten stan zaczynał się kończyć, wtedy te stany lękowe były podwójnie silniejsze. I tak naprawdę musiałam zażyć znowu substancję, żeby poczuć się lepiej. Że to było takie błędne koło już, żeby przypadkiem nie dostać jakiejś schizy. Brałam ten mefedron, żeby nie przyszedł ten stan. Był taki moment bardzo, bardzo, bardzo ciężki, który bardzo źle wspominam. Właśnie lękowy po długim ciągu, gdzie ten stan lękowy był już bardzo, bardzo nasilony. Bałam się już wtedy, że umrę. Moja mama nas opatrzyła wtedy, byłam u niej i pamiętam, że wtedy dzwoniłam po Karetkę już.

Ale Karetka nie chciała wsi jechać, powiedziała, że to narkotyki, że to jest stan lękowy, że to jest tylko w mojej głowie tak naprawdę. No tak to działało po prostu, ale w trakcie, jeśli byłam w ciemnym nałogu, to ten mefedron gdzieś tam uspokajał mnie bardzo. Działam na mnie uspokajająco, jestem ogólnie i tak żywą osobą dosyć, i dosyć taką nadpobudliwą, a to mnie jednak łagodziło, w jakiś sposób uspokajało. Czy w tamtym czasie korzystałaś jakby nie wiem z usług specjalistów? Mam tu na myśli po prostu jakichś lekarzy, chodzi mi o te kwestie lękowe, jakieś farmokoterapii. Nie, nie sądziłam, że to jest mi potrzebne.

Tak naprawdę moje znajomi też, jak mówiłam im, że chcę iść na terapię, że może rozważyć coś takiego, a to powiedzieli, że jestem nienormalna, że tylko naprawdę choćby psychicznie ludzie chodzą się leczyć, że w ogóle, że no tak, byłam zniechęcona do tego od samego początku, do leczenia się. Na to sądziłam, że korzystam z życia, że nie mam z tym problemu, tylko to jest po prostu moje takie młodzieńcze lata i ja je chcę przeżyć, tak? I po prostu nie zasięgałam żadnej porady. Dopiero poszłam na pierwsze leczenie, dopiero po siedmiu latach czpania. Oj, przepraszam.

I jak poszłaś po tych siedmiu latach, to nie wiem, powiedziałaś lokarzowi o tym, że korzystałaś też z substancji, jak to by było? To znaczy poszłam od razu do Warszawy, tam do Monaru, do poradni, żeby się zapisać od razu na leczenie i powiedziałam, że jestem zależniona tyle lat i że ich mam dość. I po prostu chciałabym coś zmienić w swoim życiu wreszcie. I tak zaczęła się moja podróż z trzeźwością, tak naprawdę. Zaczęłam dążyć do tego wybyć trzeźwa jednak. A te motywacje twoje do tego były czym wywołane? Co było takie najważniejsze dla ciebie, że zdecydowałaś się pójść na terapię? To jest taka historia dosyć ciężka, ale myślę, że ją powiem, bo to może być też jak to się mówi, przestroga jako przestrogę może.

To było już tak, że w pewnym momencie byłam u takiego znajomego, on już nie żyje, miał 40 lat i po prostu zapił się, ale często korzystaliśmy z jego mieszkania, żeby pić. No i któregoś dnia po prostu wypijam bardzo dużo wódki, naćpałam się mewodronu i obudziłam się rano po prostu w pokoju nieprzytomna, zażygana, jakiś facet był tam, siedział, pamiętam tylko, żeby się patrzył na mnie. I tak przestraszyłam się wtedy, że kurde, nic nie pamiętam. W ogóle urwany film. I wtedy był ten przełom, że mówię, boże, gdzie ja jestem, co ja wyprawiam? Przecież to jest dno, już po prostu byłam naprawdę cała zażygana, cała ta pościel, to wszystko. I najgorsze było to, że ja w ogóle nie pamiętałam, co się działo.

Jakieś obce typy nagle tam u niego, jacyś znajomi, nie wiem. I byłam przerażona tym. To jest taka rzecz, o której ciężko mówić ludziom o takich rzeczach, ale to się dzieje rzeczywiście. Ludzie o wiele gorsze rzeczy też przechodzą, będąc w nałogu. I wtedy uznałam, że muszę iść na leczenie, bo nie ma w ogóle opcji, że ja sobie sama z tym nie poradzę. Doszło do takiego momentu, sięgnęło takiego zenitu, że już nic mi nie pomoże tak naprawdę. Byłam skreślona w każdej możliwej dziedzinie, w pracy, wśród znajomych. Sama też czułam się, jakbym straciła jakąś swoją osobowość. W ogóle czułam się nikim wtedy. I czułam się naprawdę jak śmieć. I postanowiłam, że chcę się leczyć.

Oczywiście była to bardzo trudna decyzja, bo jakoś nie mogłam się pogodzić z tym, że jestem tą zależnioną osobą i rzeczywiście mam z tym problem. Ale po tym urwanym filmie wszystko zaświtało mi wtedy, że jest bardzo źle. Jak wyglądał twój kontakt z Monarem? Było to łatwe, trudne? Długo czekałaś jak to się działo, co dalej się działo? To znaczy pamiętam, że wtedy z tej Meliny, bo to była Melina wtedy, zabrał mnie ojciec wtedy. Zadzwonił, miałam do niego przyjechać i wkurzył się na mnie, powiedział, że przyjeżdża po mnie, zabrał mnie stamtąd. No i ja powiedziałam mu, że ja się chcę iść leczyć. On mnie zabrał do siebie i powiedział, no pomógł mi po prostu.

Poszliśmy razem do poradni na chorzej, gdzie umówiona byłam z terapeutą i pierwszy raz miałam taki kontakt z terapeutą odnośnie mojego nałogu. Gdzieś tam bardzo dużo rzeczy mu powiedziałam. Pod koniec już płakałam. Bardzo długo mu opowiadałam swoją historię, około godziny, półtorej siedziałam tam i pod koniec się popłakałam. I tak dotarło do mnie wtedy, że ja robię to teraz dobrze, że to jest dobry wybór, bo to wzbudziło we mnie takie emocje i to jeszcze bardziej mnie utwierdziło w tym, że jest bardzo źle. I tak naprawdę oni od razu zadzwonili gdzieś i powiedzieli, że za trzy dni mam być w Monarze w pierwszym ośrodku w Głoskowie. I pojechałam wtedy do Głoskowa na leczenie. Ile czasu tam byłeś? Miesiąc. Byłam tam miesiąc.

Nie mogłam się pogodzić w ogóle z tym, że ja tam jestem. Przerażało mnie to miejsce. Jak poszłam zapalić, chciałam jej zapalić, to ludzie mi powiedzieli, że muszę się zapytać o zgodę. Czy mogę iść zapalić i muszę iść z domownikiem, gdzieś z kimś coś zapytać. I ja mówię, Boże, co to za miejsce? To jest jakiś naprawdę psychiatryk, to ja się tu w ogóle nie nadaję. To nie był mój świat kompletnie. To było zupełnie coś innego. Nigdy z tym nie żyłam. Ale próbowałam. Przełamywałam się powoli, staram się wypowiadać. Ale to jeszcze nie był ten mój czas.

Gdzieś tam wiedziałam, że jest ze mną bardzo źle, ale ten nauk był na tyle silny, że wyjechałam po miesiącu po prostu. I pierwsze, co zrobiłam, to wróciłam do Warszawy i się nadzpałam. I tak się skończyło moje pierwsze leczenie w Głoskowie. Ile było tego powrotu do narkotyków? Jak długo to trwało? Oko 3 miesięcy. Pamiętam wtedy, babcia przyjęła mnie do siebie. Chociaż też była zawiedziona tym, że wyjechałam ze środka, bo też wiedziała o moim nałogu, w końcu też jej o tym powiedziałam. No i tam 3 miesiące jeszcze u niej imprezowałam. Ale powiem ci, że miło też słyszeć, że w twojej historii ta rodzina, mama, tata, babcia pojawiają się też jako wspierające osoby, bo nie zawsze tak jest.

Tak, tak, to prawda. Ja o tyle mam właśnie szczęście, nie każdy to ma. I też bardzo dużo osób uzależnionych w ogóle tutaj ma różne problemy rodzinne. Niektórzy nie mają w ogóle rodzin. I ja mam o tyle to szczęście, że mam to wsparcie zawsze najbardziej właśnie w swojej mamie i w swoim bracie. I to jest też motywacja, żeby się leczyć, że chcę dla nich też, żeby byli o mnie spokojni i też byli szczęśliwi z mojego powodu. Zobacz, tutaj w Monarze Wyszków wiem, bo pytałem przed rozmową, jesteś już 11 miesięcy. Tak. No to jest bardzo długo. Tak, no dałam radę. Do trzech radzę sztuka. I to się utrzymało jakby u mnie.

Jestem tu na trzecim leczeniu tak naprawdę i myślę, że ostatnim. Taką mam nadzieję też i tak czuję, że tak pewnie będzie. No i cieszę się, że dotarłam do tego momentu. No nigdy nie wierzyłam w to. Rok temu jakby mi ktoś powiedział, że ja będę na jakimś końcówce leczenia w ogóle terapii uzależnieni, to bym mu powiedziała, że się w głowę puchnął. I no, że to nie jest w ogóle, nie jestem ja. Ja jestem po prostu z ulicy, dziewczyna, tu jakieś chodzenie po nocach, po mieście, jaranie i czpanie i to był mój świat. A teraz jest, a teraz poznałam to życie, że bez narkotyków, które jest tak naprawdę, to jest prawdziwe życie.

Ja myślałam, że korzystam z życia wtedy, leżąc gdzieś w rogu nieprzytomna i paląca papieroska gdzieś tam nieświadoma w ogóle co robię tak naprawdę, a teraz wiem, że to jest prawdziwe życie tu i teraz, a nie to, co było wtedy. A czego najwyżej się nauczyłaś przez te 11 miesięcy o sobie, o właśnie uzależnieniu, o substancjach, co ci to dało? To znaczy przede wszystkim nauczyłam się czegoś, do czego dążyłam całe życie.

Nauczyłam się być odważna i to jest taka wartość, do której dążę cały czas tak naprawdę i to jest najważniejsza wartość dla mnie teraz, którą sobie wyuczyłam będąc tutaj też, bo też tutaj to miejsce dużo możliwości otworzyło mi na przyszłość też i na to żeby nie wstydzić się, nie bać się, bo też przez to brałam narkotyki tak naprawdę, bo bałam się własnego cienia, wstydziłam się zadzwonić po picę przez telefon, no byłam tak zamknięta na to wszystko, a to mnie otworzyło na świat, na ludzi.

Mam ochotę rozmawiać z ludźmi, mam ochotę być wszędzie, cieszę się każdą małą rzeczą i po prostu, no i też nauczyłam się takiej, to jest w ogóle ośrodek, który uczy zaangażowania, zadaniowości, sumienności, pracy, uczy uczciwości, której w ogóle nie było w moim życiu, kompletnie nie byłam uczciwa, a teraz jestem. No i jakieś takie też życzliwości dla ludzi uczy, gdzie chyba też tego nam tutaj w tym świecie brakuje często i takiego szacunku też i tego się najbardziej nauczyłam.

Super, jestem też bardzo ciekawy, wiesz, bo ogólnie substancja psychokretywna, a też w ogóle tutaj na terapii jest wielu chłopaków, nie ma tak dużo dziewczyn i zastanawiam się, jak to wygląda z twojej perspektywy, jak się czujesz w takim męskim otoczeniu i z koleżankami też, w sensie jak to wygląda. To znaczy w czynnym nałogu, tak z mojej perspektywy zawsze wyglądało to tak, że dziewczyny, które brały, często otaczały się właśnie dużą ilością mężczyzn i ja też tak miałam, że większość moich takich bliższych relacji, one były zazwyczaj z mężczyznami i tutaj mam tak trochę, że nie wiem czy dziewczyny może boją się przyznać bardziej do tego, może mniej chcą się leczyć, nie jestem pewna tego.

Też nad tym się zastanawiałam, dlaczego kobiety, dlaczego tak mało jest kobiet, bo my jesteśmy teraz trzy dziewczyny tak naprawdę na terapii, a reszta jest pacetów i to jest takie zastanawiające, gdzieś tam chciałabym, żeby więcej dziewczyn miało odwagę, żeby chodzić na leczenie, być może jest to bardziej wsydliwe dla kobiety, bo to jednak wiąże się z różnymi sferami życia, kobiety mają trochę gorszą opinię, jeśli kobieta idzie gdzieś cpa i na przykład zrobi jakąś głupotę, to jest bardziej zatoszykanowana niż facet, i tak zawsze było i tak jest. Może też kobiety się boją po prostu tego, boją się ujawniać jakie jest z nimi. Tak czuję, że takie jest.

Wydaje mi się to bardzo prawdopodobne, po prostu też gdzieś mniej to pasuje do wizerunku, bo nawet taki filmowy wizerunek chłopaka, który jest jakby imprezowiczem i robi dziwne rzeczy, to jest jakiś bardziej utwarony, kobieta to jednak matka, coś w tym stylu. Więc tutaj bardzo się cieszę Kasiu, że w ogóle zdecydowała się porozmawiać z nami, że pokazałaś twarz, bo to też jest bardzo ważna rzecz i jasne jest tutaj, nawet jak proponowaliśmy wywiady, to sporo osób się decyduje nie pokazywać twarzy z różnych względów, więc ta twoja odwaga, i tutaj celowo używam tego słowa, jest naprawdę fajna, jest czymś, co warto docenić. Ja bardzo ci gratuluję tego, co się wydarzyło i cieszę się, że to idzie w tę stronę. Dziękuję bardzo, naprawdę.

Mam nadzieję, że wam także ta rozmowa pokazała więcej, jak to wszystko wygląda. No i trzymajcie kciuki, żeby zawsze szło to wszystko w tę dobrą stronę. Dzięki jeszcze raz, jeżeli się podobało, to oczywiście łapka w górę, napiszcie też coś miłego dla Kasi i trzymajmy wszyscy kciuki, żeby było dobrze. A i bardzo ważna rzecz jeszcze, bo to otoczenie jest nieprzypadkowe. Ważna sprawa, dlaczego wybieraliśmy muzyczne? A, muzyczne, no tak, bo kocham muzykę, może dlatego. Tutaj rozwijam swoją pasję, jest to muzyka, bardziej idę w stronę śpiewu, wokalu i tutaj się rozwijam w tym, ten ośrodek też dużo daje możliwości, żeby przełamywać się do wystąpień i mam w planach iść w ten kierunku. Więc tym bardziej trzymajcie kciuki.

Ja mam nadzieję, że jestem kompletnie zero muzyczny, więc cieszę się, że są takie osoby jak Kasia. No i najważniejsze, rozwijajcie swoje pasje, dbajcie o siebie, trzymajcie się mocno. Dzięki wielkie i cześć. Dzięki. .


S K R Y B O T

Transkrypcje

Skrybot. 2023, Transkrypcje video z YouTube

Informujemy, że odwiedzając lub korzystając z naszego serwisu, wyrażasz zgodę aby nasz serwis lub serwisy naszych partnerów używały plików cookies do przechowywania informacji w celu dostarczenie lepszych, szybszych i bezpieczniejszych usług oraz w celach marketingowych.