TRANSKRYPCJA VIDEO
Dla tego filmu nie wygenerowano opisu.
Cześć, witamy sobie dalszy naszych słuchaczy, witamy naszych gości, Agnieszkę, Anię. Cześć dziewczyny, cieszymy się, że jesteście. Będziemy dzisiaj mówić o takim wrażliwym, intymnym temacie, o problemie, które dotyka coraz więcej osób. W populacji jest to około od 10 do 12% osób, w Polsce z tym problemem zmaga się około 20% par w wieku nazrocznym. Także nie są to małe liczby. Dzisiaj będziemy mówić o temacie niepłodności, dlatego tym bardziej z dziewczyny dziękujemy, że się zgodziłyście. Wiemy, że to jest taki wrażliwy, intymny temat, ale bierzemy, że to wasze doświadczenie będzie pomocne dla tych osób, które zmagają się z podobnymi trudnościami. Tu może przedstawimy naszych gości.
Agnieszka, żona od 11 lat, od 10 lat mama Natalki, zawodowo zajmuje się kontroliniem finansowym. We wspólnocie działa w uwielbieniu, a także współtworzy grupę młodzieżową. Jest też z nami Ania. Ania ma 32 lata. Linii Straż Małżeński to 3 lata. Wspaniale goleża, wspaniale małżeństwo. Ania jest magistrem chemii, a także technikiem weterynalii. No i w końcu realizuje swoje największe marzenie, bo studiuje weterynalię. Z teraz tak z pełnej pytarby. Tak. W końcu. W końcu. Świetnie. Powiedzcie nam, jak to było u was? Jak to się wszystko zaczęło? Jaka jest wasza historia? Ja rok przed ślubem dowiedziałam się przypadkowo, że mam endometriozę trzeciego stopnia.
Poszłam na operację, po czym powiedzieli mi już po operacji, że moje szanse na zajście w ciążę to około 17%. Ja się tym za bardzo nie przejęłam, ponieważ miałam przyjacielkę, której mówili, że ma jeden procent szans na zajście w ciążę. Zaszła, urodziła zdrową córeczkę. Po ślubie zaczęliśmy się starać o dziecko i nie wychodziło. Nie wyszło aż do dziś. W każdym bądź razie to było tak, że może wszystko na raz, jak byśmy wiedzieli jakie mamy choroby, to może coś z tego było. Ale to tak po trochę, po trochę, po trochę. Nie znaleźliśmy lekarza, który byłby kompetentny.
Tak naprawdę od początku mojego życia do 30 roku życia żaden lekarz nie był w stanie się mną zająć i mi powiedzieć co mi jest. To była operacja. Później początek małżeństwa, staranie się o dziecko. W międzyczasie ja powiedziałam lekarzowi, że nie mam owolacji, bo on tego w ogóle nie zauważył. On mi zrobił tylko jakieś podstawowe badania hormonalne, po których niby wyszło, że wszystko jest ok. A ja sama na teście owolacyjnym i po sobie po prostu się skupiłam, że nie mam. I ja mu to powiedziałam. Wypierowałem, rozszerzyłem pakiet badań i faktycznie miałam problemy z progestorem, ze stroganami, z RH. I dopiero tam zaczęło jakieś inne leczenie w drożu.
Potem się okazało, już po wielu miesiącach starania się o ciążę, że w ogóle mój mąż też miał problemy. Jakby ten lekarz nie mógł od samego początku powiedzieć, że my też powinniśmy się skapnąć, ale my nie jesteśmy lekarzami. Więc po wielu miesiącach, gdzie naprawdę jest wiele żywych rzeczy i to naprawdę nie jest łatwe, bo czasem ja przyjmowałam takie dofile kół, gdzie ja nie byłam w stanie stać wzdłużka, jak miałam owolację, bo tak nie wszystko wolało. W sensie wrzuch mnie wolał, więc nie było zdania. Po wielu miesiącach cios, bo nie okazało się, że no, sorry, ale po prostu teraz mąż się będzie leczął. Mówię, świetnie.
Jak już mąż się zaleczył, to się okazało, że ja już mam endometriozę, bo to jest tak, że jeśli staramy o dziecko, to nie mogą przyjmować leków na endometriozę w tym czasie. I po prostu, jeżeli nikt się nie zajdzie w ciążę, to ta endometrioza się cały czas pogłębia w tym czasie. Więc po wielu miesiącach starania się o dziecko, jak już się mąż zaleczył i był tam płodny, to ja już miałam endometriozę do czwartego stopnia, gdzie na w zasad nie byli w stanie tego urobić i po prostu musiałam prywatnie za 30 tysięcy. I po prostu zrobiłam zbiórkę i odsrodził się, po prostu zbierali na mnie hajs.
Ale to nie koniec, bo jeszcze w międzyczasie okazało się, że mam kryptopiroluria, która też ma wpływ na hormony, ma wpływ na płodność. Okazało się, że jeszcze mam tenicobachtera, który też może mieć wpływ na płodność. I co mi lekarz powiedział? Że gdyby, jak byłam dzieckiem, jakby któryś z lekarzy wpadł na genialny pomysł, żeby mi zrobić po prostu badania na to, czy mam nadwrażliwość, nie uczulanie tylko nadwrażliwość na gluten, jak właśnie by co zrobił i by mi powiedział, że mam mniej niż glutenu, najprawdopodobniej bym nie miała w ogóle endometriozy, albo bym była po prostu w ciążę, bo endometrioza by była na tyle mała, że istniałoby ta możliwość, co jest ja w ciążę. A nie masz ogromną wiedzę na ten temat, naprawdę.
I bardzo mnie inspiruje i ciekawi to, że tak drążyłaś ten temat. I naprawdę to ty odkopałaś wiele rzeczy. To prawda. Ma wrażenie. Przykre jest to, że lekarze bagatelizowali twój problem, bo tak bym to nazwała, trochę jakby kategoryzując, że ok, to kolejna, która, więc zlecę jej badaniu na hormony i. . . U mnie historia była całkowicie odmienna od historii Ani. My, pierwsze dziecko, mieliśmy mniej więcej rok, trochę ponad rok po ślubie. I nasza Natalka ma teraz już 10 lat. Wtedy, kiedy miała 2 lata, zaczęliśmy się starać o kolejne dziecko. Tak więc nasze starania trwają już około 8 lat. I u nas nie ma stwierdzonej przyczyny niepłodności.
Byliśmy w diagnozowaniu u wielu różnych lekarzy, chodziliśmy do różnych klinik leczenia niepłodności, do lekarzy prywatnych, do lekarzy państwowych. Mieliśmy robione różne komplety badań. Mieliśmy robione monitorinki cyklu, badania hormonów, badania drożności jajowodów. Przerwy ci miałaś badane ten zabieg? Nie, nie stwierdzono u mnie żadnych nieprawidłowości w tym zakresie. Rozumiem. Wszystkie badania zawsze wychodziły prawidłowo. Hormony badane w różnych dniach cyklu również wychodziły prawidłowo. U mojego męża badania również są prawidłowo. Nie mamy żadnej stwierdzonej przyczyny naszej niepłodności. Dziewczyny, rzeczywiście te dwie historie są zupełnie różne. Dwa punkty widzenia. U ciebie tak długa droga po diagnozę skomplikowana. U ciebie z kolei długa droga też w staraniu się, ale tej diagnozy nie ma.
Wyobrażam sobie, że obie sytuacje mogą budzić bardzo wiele frustracji. I właśnie tak teraz chciałabym z wami trochę o tych emocjach porozmawiać. Jak to było i mocie doświadczałyście w tym procesie? Czy coś się zmieniało? Ania? Na początku to tak było, że daj mi dziecko. Później, boże, masz mi dać dziecko. Takie szantaje? Tak, tak. I się tak zastanawiałam, dlaczego Bóg mi nie chce dać tego dziecka. Generalnie to też jest tak, że różnie to przeżywam. Jednego dnia mam ochotę zaopiekować się dziećmi, koleżanki. Jak widzę dzieci to o, dzieci, zaopiekuje się nimi. A innego dnia mam tak, że nie, po prostu z daleka od dzieci.
Bo mnie to rani, mnie to boli, z daleka od matek i w ogóle z rado to matu. No też właśnie, wiadomo, że jak tak długo człowiek się z tym nie zjedzie, to już są różne emocje i to powoduje jakieś stąd depresyjne czy lękowe. Po prostu bywało ciężko, ale były też te lepsze momenty? To już bardziej relacja z dobiem, już teraz, po czasie jak zaczęłam się realizować w marzeniach. Tak, natomiast to powiedzmy, 2,5 roku czy nawet dłużej, to było ciężkie. A jak wygląda ta twoja realizacja w marzeniach? Zawsze chciałam nagrać hip-hopową płytę, do 15 roku życia, teraz właśnie o Bogu. Jest to jakieś połowie powiedzmy. Dostałam się na gm.
studia, bo zawsze od przedszkola właśnie chciałam być weterynarzą, ale jakoś się nie udało, więc po zdzienniku zacznę na trenerię. A tak ogólnie, mówię wcześniej, jeśli chodzi o emocje, to po prostu wiele godzin przeryczałam. Konieszko, ty też doświadczałaś podobnych emocji? Tak, u mnie przez to 8 lat była ogromna chustewka emocjonalna, przez jakąś złość, ściekłość i na siebie i na wszystkich wokół, którzy byli w ciąży albo mieli małe dzieci. Były bardzo też takie, bardzo smutne momenty. Były momenty, kiedy nie wychodziłam z sypialni, przysypiałem całe dnie i jedynie mój mąż przez to, że dawał mi jedzenie do sypialni czy picie starował się, żebym dawała radę, żebym jakoś z tego wyszła. Ale w którymś momencie były też takie próby zaakceptowania tej sytuacji.
Chociaż stwierdzam, że przez te 8 lat najwięcej momentów to było takiej złości, ściekłości i naprawdę bardzo dużo momentów ściekłości na inne kobiety. A był jakiś moment czy jakieś wydarzenie, które zmieniało tę rzeczywistość, tę smutną, trudną rzeczywistość na pozytywną? Czy coś działało? Jeszcze tylko jaką mogę do poprzedniego pytania, że często się kobieta sama obwinia, że to moja wina, że nie mogę zać w ciąży, że to ja jestem, coś ze mną jest nie tak. Nawet nie chodzi o fizycznie, tylko że ja jestem, to da i tak dalej. Obwinianie się. Tak, obwinianie się. Bardzo bolesne, bo wtedy samemu się dokłada sobie w obciążającej sytuacji.
Tak, że co ze mnie za kobieta, skoro nie mogę mieć dziecka, co ze mnie za żona, skoro nie dam dziecka mojemu mążowi. Myślę, że to jest głos, który słyszy wiele kogoś w takiej sytuacji, ale nie należy tego głosu słuchać. Tak, dokładnie. Nie jesteście niczymu winnym, słuchać tutaj u was ogromne pragnienie, żeby zostać matką. Tak, i wiemy dobrze o tym, że jesteście wspólnotą. Powiedzcie coś o tym, jak wygląda wasza relacja z Bogiem. Czy jesteście obrażone, czy wierzycie w ogóle? Opowiedzcie to. Tak, właśnie na początku miałam taką nadzieję, że może właśnie zajdziemy w ciąży, bo skoro koleżanka miała 1% szans i zaszła w ciąży urodzinać zdrową córeczkę, no jakby do tej pory się nie udało, więc później było duże maszmidzeć koniec.
Później, znaczy maszmidzeć koniec, no tak, nie wy tak, ale gdzieś tam miałam serce, że wiem, że przecież byłby lepiej. Że może właśnie jako osoba, która ma wiele chorób, może po prostu sobie nie poradziła jako matka, albo też właśnie, jakby moje dziecko nie chciało Boga, tak, i jakby odwróciłoby się aż Boga. To na przykład dla mnie to też by było tyle trudne, że ja bym sobie z tym nie poradziła, więc tak nawet czasem mówię, że no Boże, jakby tak miało być, to może lepiej, nie będzie taka dziecka, nie, no i po prostu oddaję to Bogu, mówię, Boże, Ty wiesz, lepiej i Ci ufam.
Po prostu było na początku taka złość, a teraz już czasem takie bardziej zaufanie, taki bardziej spokój, chociaż wiadomo, że po ludzku czasem te emocje tak wracają, jak się widzi, że nie wiesz gdzie skoczyć, no, no i to tak. Czyli po prostu na dany moment zakładasz, że to jest rozwiązanie i wierzysz, że będzie tego efekt, tak? Znaczy wierzę, że jakby w tym momencie Bóg ma coś lepszego dla nas, a może kiedyś, za ileś lat, jeśli taka boża będzie wolna, to że się uda. Czyli faktycznie zobacz, tyle ciekawych rzeczy się dzieje, tak? Odkrywasz siebie, realizujesz w końcu swoje pasje. Swoje umarzenia, tak. Czas na to. A Ty Agnieszku? W momencie kiedy zaczęliśmy starać się o dziecko, byliśmy nienawidzeni. To ciekawe.
Tak, nawidziliśmy się w trakcie już kilka lat temu i tak naprawdę nasz okres relacji z Bogiem, właśnie przez te wszystkie lata, też wyglądał bardzo różnie. Zanim byliśmy nawrócani, mieliśmy na kogoś czuć winę i faktycznie Bóg był tym, który cały czas obrywał i było, że Ty jesteś, boże winny. To przez Ciebie nie możemy mieć dzieci, Ty nam nie chcesz tych dzieci dać. I jakby mieliśmy właśnie gdzie przekierować nasze emocje. W momencie kiedy faktycznie zaczęliśmy żyć z Bogiem, nawiązaliśmy z nim relacje, nawróciliśmy się, te emocje poszły w zupełnie innym kierunku. Już nie mieliśmy kogo obmieniać. Jakby straciliśmy, tak brzydko mówiąc, tego chłopca do bicia, tak bardzo kolokwialnie.
I nasze emocje faktycznie były czasami takie, że może taka jest Twoja wola, Boże, ale im bardziej nawiązowaliśmy relacje z Bogiem, tym więcej było w nas takiego przekonania, że Bóg jest dobry i tylko dobry. Jeżeli nie ma w nim nic złego, a wkłada w nasze serce jakieś marzenia, to wkłada je po to, żeby je realizować, żeby dążyć do ich spełnienia, a nie po to, żeby je gdzieś zakopać. I naprawdę tej myśli się najbardziej trzymaliśmy przez cały ten okres. I przez bardzo długi czas faktycznie był ze mną ten werset, że dla Boga nie ma nic niemożliwego.
A później po jednym z wykładów w Szkole Uwielbienia, do której uczęszczam, jeden z nauczycieli powiedział taką ciekawą dla mnie rzecz, że Bóg chce, żeby każdy odkrył, jakie są myśli Boga na Jego temat. I różne osoby, tak naprawdę każdy człowiek, ale myślę, że takie kobiety, które zmagają się z niepodnością, mają tendencję do tego, żeby obmygnąć się o różne rzeczy, żeby traktować siebie jako tą gorszą, jako tą niewystarczającą, niedoskonałą, z jakąś skazą i żeby przyjmować bardzo dużo kłamstwa na swój temat. To jest bardzo łatwe przyjąć i uwierzyć w różne kłamstwa na swój temat. Ale żeby odkryć kłamstwo, żeby to kłamstwo zdemaskować, trzeba odkryć prawdę. Trzeba sprawdzić, jaka jest prawda na mój temat.
Jedyną prawdą jest to, co mówi Bóg o tobie, to co mówi Bóg o mnie, o każdej z nas. A można odkryć tego wtedy, kiedy się czyta Jego słowo i kiedy ma się z nim relacje. I to mnie bardzo mocno trzyma obecnie przy Bogu. No a przecież słyszałam, że jesteś mamą wielu. Co to oznacza w swoim życiu? Tak. Ostatnio Bóg pokierował nasze życie do współtworzenia grupy młodzieżowej. Jesteśmy animatorem grupy młodzieżowej. Jesteśmy niejako ich duchowymi rodzicami. To są takie nasze duchowe dzieci. Faktycznie tak ich postrzegamy. I myślę, że to jest jakiś plan Boga na ten czas dla nas.
Żebyśmy tę miłość, którą mamy w sobie, mogli faktycznie przekierować na młodzież, który z tymi miłości bardzo potrzebuje. Być może w którymś momencie ten plan Boga będzie inny. Być może faktycznie będziemy mogli mieć kolejne dziecko. Na razie spełniamy się w grupie młodzieżowej. Pięknie, bohaterzko. Płytę rapowa, matka wielu. Myślałaś o sobie? Nie, nigdy. Zobaczcie jakie piękne rzeczy tutaj w postoju. Inwestujesz w młode pokolenie. Myślę, że jesteście tam potrzebni. To jest piękne, jak Bóg potrafi działać i jest tak trudne rzeczy wyciągać coś tak pięknego. Jak ta sytuacja wpłynęła na wasze relacje z bliskimi? Jakie relacje doświadczyłyście? Jeśli chodzi o moją rodzinę, to ja zawsze wiedziałam, że mogę na nie wliczyć, że jestem kochana.
Tutaj się nie zawiodłam, tylko dostałam dużą do zamiłości. Natomiast razem z mężem ukrywaliśmy przed testami, że mamy problemy. Później ja się otworzyłam i powiedziała o swoich problemach. Natomiast jeszcze ukrywaliśmy, że mąż miał problem z zaścigą w ciążę. Miał trudność z znajem się. Ja się bardzo obawiałam, chociaż nie wiem czemu. Ja mam bardzo dobrych testów, bieżących i takich miłych, pomocnych. Ale mimo wszystko, w sercu bałam, że teściowa mężena Bóg mi powie, że po co ją wziąłeś za żonę, że przed ślubem wiedziałeś, że może ci nie dać dziecka, że w ogóle co zrobiłeś, że się sobie zmarnowałeś. Natomiast Będę jeszcze teściowo nie wiedziała, że też mąż miał problemy. To się okazało, że moje obywy były bezpodstawne.
A dzięki tej sytuacji poczułam się kochana przez teściowo i dużo wsparcia. Czyli coś pięknego przekonałaś się w pozytywie na teściowej. A ja już ci prawie umierzyłam, że to ta barena teściowa klasyczna z razu. Super, teściowo, pozdrawiam. Czyli wow, kolejny plusik. A propos przyjaciółek, taką przyjęciem się też ze sobą w ciąży, czy tam z dziećmi. Natomiast jedna z przyjaciółek powiedziała mi kiedyś, żeby się chętnie ze mną zamieniła. Żeby mi dała swoją płodność i by chciała mająć płodność, bo ona już ma sporo dzieci. A więc powiedziała mi, że chyba nie wiedziałam, co trwać. Chyba żartujesz. U mnie podobnie nie mogę narzekać na relacje ani z moją mamą, ani z moją teściową.
Obie są bardzo wspierające w tym temacie. Oprzym, pojawiają się pytania np. od mojej mamy, czy nadal się staracie, czy może coś wiadomo w tym temacie. Jest zaciekawiona. Tak, jest zaciekawiona, ale naprawdę okazuje bardzo dużo ciepła i nie mogę powiedzieć złej rzeczy na temat tych osób. Jeżeli chodzi o przyjaźń, to moje dwie cudowne, wspaniałe przyjaciółki są ze mną całym sercem w każdym momencie. Jeżeli chcę powiedzieć coś naprawdę złego na swój temat, to również staram się tego wysłuchać. I naprawdę nie mogę naprawdę powiedzieć żadnej złej rzeczy. A czy one mają dzieci? Tak, obie są mężatkami, obie mają dzieci. Jeżeli chodzi o jedną z nich, to byłam również świadkiem, jak była w ciąży, jak miała małe dziecko.
Natomiast naprawdę zawsze promieniały i szczęściem, i ciepłem, i naprawdę taką wrażliwością, jeżeli chodzi o jakieś moje emocje. Dlatego nigdy nie czułam się przy nich jakaś gorsza, niedoskonała. Tylko naprawdę mogę powiedzieć szczerze, że to są bardzo dobre osoby i życzę wszystkim takich przyjaźń. Pięknie. A jak twoja relacja z córką w tej sytuacji? Moja córka wielokrotnie pytała, dlaczego nie możesz mamą mieć dzieci. Albo dlaczego inni mają siostry, inni mają brata, a ja nie mogę mieć. Było w niej bardzo dużo też takiego buntu, niezrozumienia. Moim zemstrem to dziecko. Tak, ale też takiej po prostu chęci.
Zawsze słyszałam od nich bardzo dużo takich rzeczy, że mamu ja nie będę się bawiła, albo ja się nudzę, albo jak możesz mi mówić, że mam coś robić, skoro ja nie mam z kim się bawić. Bo jako rodzice mamy skłonność do tego, żeby czasami powiedzieć, bo te i te osoby potrafią się fajnie bawić, dlaczego ty nie? Bo ja nie mam rodzeństwa, dlaczego tak do mnie mówisz? I to było zawsze takie bardzo konfrontujące mnie i stawiające trochę do pionu, ale w takim dla mnie przykrym znaczeniu, że dla niej to też jest temat, który ją boli i którego ona nie rozumie, ale jedna z takich rzeczy, które w niej są, to jest wrażliwość na to wszystko.
Kiedyś usłyszałam od niej, że mamu ja się będę modliła, popał bóg jest dobry i on wie, że ja bym chciała mieć brata, albo siostrę. I wiem, że kiedyś tak się stanie. Wow, aż mam cierpię. No a mąż? W moim przypadku mąż jest bardzo wspierający, opowiada o moich sytuacjach, takiego niechęci do życia, wielkiej niechęci do życia. Myślę, że mężczyźni całkowicie inaczej przeżywają ten temat i mężczyznom jest dużo ciężej na ten temat mówić. I te emocje u nich są bardziej skrywane niż pokazywane na zewnątrz. My czasami nawet nie mamy problemu z tym, żeby się popłakać na środku ulicy, bo zobaczymy kobiety z brzuszkiem, czy z wózkiem, gdzie jest mało dziecko. Mężczyźni tak nie mają.
Nigdy się z tym nie spotkałam. Kiedy doświadczyłam tego, że jakaś kolejna znajoma czy kolejna osoba z rodziny znowu jest w ciarze, albo były to sytuacje, kiedy ktoś był w nieplanowanej ciarze i były we mnie myśli, że dlaczego ona ma, skoro i tak nie chciała, a ja tak bardzo chcę i nie mogę, to kiedy zaczynaliśmy rozmawiać na ten temat, to z jego strony zawsze padały słowa, wiesz, ja też czuję podobne rzeczy do ciebie, ale ja nie potrafię tego tak okazać jak ty. To jest ciekawe, że mówił to.
Ja słyszałam wiele takich zdań, że po prostu zamykają się w swoim świecie ci mężowie i jakby kobiety wręcz czują taki niepokój, że dlaczego w nich nie budzi się nic, co budzi się we mnie. Bardzo się z tym zgadzam, co mówisz, dlatego że my na początku też to przeżywaliśmy i ja też byłam na niego bardzo wściekła, że dlaczego on nie przeżywa tego samego co ja? Dlaczego ja jestem wściekła, płaczę, a on nic? Ale myślę, że właśnie te 8 lat bardzo mocno zbliżyło nas też do siebie i nauczyliśmy się po prostu na ten temat rozmawiać tak jak oboje tego potrzebujemy w różnych naszych etapach, a nie tylko tak jak potrzebuje tylko jedno z nas. A powiedz mi, czy był w tym Bóg? Tak.
Czy on brał w tym udział, czy to jest po prostu wasza praca w ciągu tych 8 lat? Myślę, że jest w tym ogrom naszej pracy, bo jeżeli nie pójdziemy za głosem Boga, to tak naprawdę i tak by się to nic nie zmieniło, bo Bóg może do nas mówić wiele różnych rzeczy, a my po prostu możemy to odrzucić. Wasze wybory. Dokładnie. Więc była w tym naprawdę ogromna nasza praca i nasze wybory, ale jak najbardziej, jeżeli by nie było w tym Boga, to myślę, że na pewno nie bylibyśmy w tym miejscu, w którym jesteśmy teraz. Być może nie bylibyśmy również małżeństwem, bo to by nas po prostu rozwaliło. Bardzo, bardzo mocno by nas to rozwaliło.
Po małżeństwie, to ja mam naprawdę bardzo cudownego, wspierającego męża, ale bardziej bym chciała tu powiedzieć, jeśli mogę, o tym jak jego raniłam, bo jak się staraliśmy dzieckom, właśnie był ten akres, gdzie jakby oboje przyjmowaliśmy leki, po których oboje się źle czuliśmy, to było tak, że wiadomo, jak się starają dwoje ludzie od dziecka, to jest pewien akres ładny, gdzie po prostu trzeba się starać. Jest taka presja wtedy, tak? Tak, właśnie. W tym momencie. Tak. Nie, że mi się chce.
Tak, na przykład, jak u mnie był, nie wiem, właśnie ten ponagaz się źle czuł, jeszcze po pracy był chory, nie? I po przykład mu powiedziało, przepraszam kochanie, ale ja naprawdę dzisiaj nie mogę, to ja do niego, sorry, że co? To ja tutaj tak, tyle czasu, tyle nerwów, pieniędzy, co mi się żyje, że ja się źle nie czuję, też źle czuję. W sumie, co mnie to wchodzi, że ty się źle czujesz.
Mamy teraz dzień podny, tak? I po prostu koniec klątka, tak? No to też można zrobić miłość w sensie, nie? I tak właśnie, no jakby na początku tak robiłam, nie? No, ale później się skopiłam, że zaraz, no ale to, nawet jakby było to dziecko, to mąż ma być na pierwszym miejscu, tak? No, lepiej był mąż, później mąż, a dopiero później to dziecko, więc w skali coś to jest nie tak. Tak sobie właśnie myślę, co w takim razie, jakie są takie sentencje, których by warto nie mówić kobiecie, która zmaga się z problemem niepłodności? Myślę, że ja bym chciała zacząć od tego, czego nie mówić, na przykład na życzeniach, składając komuś życzenia.
Ja na przykład na kolejnej wigilii, urodzinach, imieninach czy jakiejkolwiek innej okazji nie chciałabym kolejny raz usłyszeć, że życzę ci, żebyś wreszcie była w ciąży. Wreszcie. Tak bardzo podkreślam to słowo, ponieważ ono się zawsze pojawia, a dla mnie po prostu nie się tylko negatywne przesłanie. Warto o tym mówić, bo myślę, że wielu osób sobie nie zdaje sprawy, żeby w ten sposób nie robić, czasami może być tak, że ktoś z dobrej woli próbuje w ten sposób jakoś was sprzeć, ale rzeczywiście to może być raniące.
Tak, myślę, że warto skupić się życząc komuś czegoś, skupić się na jego pacjach, może na jego pracy, może na relacje właśnie z mężem, życząc komuś miłości czy kolejnych podróży, które kochacie czy czegokolwiek innego, ale kolejny raz skupiać całą uwagę osoby, która w końcu ma jakiś na przykład urodziny, przeżywa swoje święto, skupiać się na tym czymś, co wam bardzo boli, nie jest tym kierunkiem, w którym mi ja polecam iść. Myślę, że też nie warto mówić takim osobom, że. . . ja to kiedyś usłyszałam, jesteś samolubna, ponieważ masz już jedno dziecko, więc jak możesz chcieć kolejne. Albo dlaczego robicie to swojemu dziecku? Czemu robicie to Natalii? Przecież ona potrzebuje mieć rodzeństwo, nie może być jedynakiem.
Brzmi okrutnie. Brzmi bardzo okrutnie, tak jak my byśmy chcieli zrobić jej krzywdę i nigdy jej nie dać żadnego rodzeństwa. To są moim zdaniem najbardziej raniące teksty, mówię konkretnie o sobie. I oskarżenia, daj z tym pod uwagę. Może dla tych osób nie brzmi to jak oskarżenia, mówię tutaj na przykład o składaniu życzeń, że dla nich może to nie mieć negatywnego wydźwięku, ale dla osób, które dzień podmiu się z tym zmagają i czasami może nawet mają ochotę się poddać, ale to nie wychodzi.
Bo zawsze z tyłu głowy jest ten temat, że a może tym razem ci się uda, a może jeszcze coś się nie zrobiłam, a może stosowałam nie tę dietę, co potrzeba, a może ten lekarz jednak ma rację i powinnam inną dietę stosować. Jeżeli komuś się dokłada jeszcze coś takiego, to naprawdę rodzą się tylko złe uczucia. Albo teksty w stylu, wiesz, to jest tylko w twojej głowie, jak przestaniesz myśleć, to zajdziesz. Myślę, że to są straszne teksty. Takie teksty wpychające w poczucie winy. Ja najbardziej wkurzałę, jak nas w chwili pytali, że a kiedy to dziecko? Trzy lata po sióbie, tak? Gdzie to dziecko? Aniu, a mnie to zaciekawiło, rzeczywiście takie pytania się pojawiają.
Powiedz, czy masz tutaj jakąś radę albo wskazówkę dla tych osób, które chciałyby zapytać, np. są ciekawe, czy wy kreplowujecie dzieci, czy te pytania są zupełnie zakazane, czy jest jakiś inny sposób, który byłby właściwy? Znaczy, jeżeli ktoś zapyta nas, to jest ok, ale jeżeli nie wiem, to z każdego spotkania prawie pytane, to jest po prostu męczące. Rozumiem, to te same osoby pytają. No tak. W zwykle. No i wreszcie, powiedzcie nam, co byście poleciły, poradziły kobietom w takiej sytuacji? Przede wszystkim nie ufać od razu pierwszemu lekarzowi. Ufać sobie przede wszystkim. Jeśli czujemy, że coś jest nie tak w naszym organizmie, to najprawdopodobniej jest.
Bo ja wiele razy słyszałam od lekarzy, że sobie zmyślam, że jestem jakaś nadwrażliwa, że po prostu chcę zwolnienie z pracy i tak dalej, czy dla mnie ze szkoły. A to by spóźnienie się okazywało, że jednak nie mam racji, to była jakaś choroba, bo z lat się się okazywało. Więc już po prostu z doświadczenia radzę pójść do jednego lekarza, później do drugiego, do trzeciego, upewnić się, czy na pewno mam tą chorobę, czy co mam. Po prostu tak, żeby znaleźć tego jednego, którym można zaufać, ale go najpierw sprawdzić. Też uważam, że bardzo ważna jest dieta na endometrię, jeżeli ktoś mówi o endometrię, bo lekarza też o tym niestety nie mówią, zazwyczaj.
To jest dieta przeciwzapalna, tam głównie chodzi o to, żeby nie jeść glutenu. Ja chwilę na kaszlu mówiłam, że jakbym w dzieciństwie to miała zdiagnozowana i nie jadł glutenu, bo mam nadwrażliwość. Jakbym uczyła tego nadwrażliwość to pewnie bym zawsze w ciąży, bo nie miałbym endometrizy. Cukru nie wolno jeść, jak się mówiłam, to mać wziąć alkoholu, pić czerwonego mięsa i mięsa z hormonami, czyli zostaje indek. I ryby, ryby też trzeba sobie poczytać, jakie były niektóre mają dziksyny. Jeszcze tam paru rzeczy nie można, ale to już tam w internecie sobie na pewno znajdziecie.
Na to być uważam, że bardzo warto zainwestować w swoje zdrowie i chociaż takie badania są drogie, to żeby sobie zrobić badania dżienetyczne, na co mogę być uczulona albo nadwrażliwa, szukać prawdy o sobie. Ania, masz takie wskazówki od strony medycznej, żeby być dociekliwym. A Ty Agnieszko, co byś powiedziała naszą słuchaczkom? Ja nie od tej strony medycznej, ale od tej strony bardziej emocjonalnej, uczuciowej. Chciałabym powiedzieć, że to czy ktoś ma dzieci, czy nie ma, czy ma jedno, a nie może mieć więcej, nie oznacza, nie determinuje niczego o Twoim życiu.
Nie sprawia, że jesteś gorsza, że jesteś mniej wartościowa, że masz jakąkolwiek wskazę, że jesteś niegodna czegokolwiek, ale po prostu tak Ci się przydarzyło i naprawdę nie oznacza to niczego złego na Twój temat. I nie sprawia naprawdę, że możesz mieć pewność, że jesteś beznadziejna, bo tak wcale nie jest. I chciałabym, żeby każda z nas pomyślała, że różne statystyki wskazują na to, że zdecydowana większość par, która chce mieć dzieci, to dzieci w którymś momencie swojego życia jednak ma. Więc statystyka jest po naszą stronie. Dajcie o tym. I tak, to daję nadzieję. Świetnie. Dziewczyny, naprawdę bardzo Wam dziękujemy za podzielenie się swoimi doświadczeniami. Być może to nie było łatwe, ale ja wierzę, że to naprawdę zbuduje wiele kobiet.
Myślę, że to co dzisiaj tak wybrzmiało jak Wasz słuchałość ma, też to co by było ważne dla naszych słuchacia, które są w podobnej sytuacji, to to, że to nie jest Twoja wina. To nie jest powód do wstydu. To spotyka wiele z nas. Dzięki. .