TRANSKRYPCJA VIDEO
Dla tego filmu nie wygenerowano opisu.
Do myślenia o świetle w teatrze kluczowe jest dla mnie założenie. Patrzymy okiem, widzimy mózgiem. Foton pada na powierzchnię obiektu, odbija się od niej, dociera na siatkówkę oka, a w niej na fotoreceptory, czyli komórki światłoczułe. Impuls przez nerw wzrokowy dociera do mózgu. W mózgu, w określonych sytuacjach uruchamiają się skomplikowane procesy. Powstający obraz zawiera w sobie również to, co wiemy. Patrzymy na kwiatek pamiętając, że jest ktoś, kto nam taki kwiat dał. Że ładnie pachniał, może był wiersz. Na skutek współistnienia tych czynników, kwiatek dla różnych osób może wyglądać nieco inaczej. Obrazowanie w teatrze to odwoływanie się do tych zakątków naszej pamięci, naszych emocji, które nadadzą nowy sens obserwowanym zjawiskom.
Te procesy są związane z projekcją, czyli nakładaniem naszych doświadczeń, wrażeń, emocji, kalę pamięci, np. na przedmioty i odbieranie ich jako całości, z własnym kontekstem. Jest to bardzo ważne zjawisko m. in. w kontakcie z dziełami sztuki. Znakomity aktor pan Tomasz Wysocki powiedział, że dwie rzeczy potrzebują magii. To jest teatr i rosół. Jedną z przypraw w teatrze jest światło. I najkrócej, moim zdaniem, myślenie o świetle w teatrze to jest jak malowanie w czasie. Mamy do dyspozycji w takim razie walor, czyli natężenie, kolor, kierunek. Światło w tym obrazie pełni dwie funkcje. Jedną, czysto techniczno-ekspozycyjną, czyli sprawiającą, że aktorzy są widoczni, a drugą zmieniania świata przedstawionego, zmieniania przestrzeni teatralnej, przestrzeni gry.
Wszyscy wiemy, że sama zmiana koloru, zaświecenie z innego kierunku, czas wejścia, zejścia zmiany to wszystko elementy mające konkretne znaczenie, aczkolwiek w różnym kontekście tekstu mogą znaczyć coś innego. W tych najprostszych warunkach, jakie możecie mieć do dyspozycji wystarczy zachować myślenie o tym, że widoczność aktora to jeden z elementów. Wydaje mi się, że są takie okoliczności, w których można zrezygnować z pełnej widoczności aktora na rzecz przekazania jakichś komunikatów samym światłem. Czasem nie trzeba nic mówić, nic robić, wystarczy bardzo powoli wygaszać, albo bardzo szybko zgasić i zmienić przestrzeń. Światło twarde, światło boczne. No widać, nie pomaga, jeszcze jak się ktoś nie wyspał. Teraz mamy kontrę, czyli światło z tyłu, takie, które obrysowuje postać na scenie.
Ja mam oświetloną twarz, bo jestem w bardzo małym pomieszczeniu i wszystko się tutaj odbija, ale na scenie byłabym po prostu czarna i miała tylko ten słupek światła za sobą. Świetny efekt, bardzo dramatyczny. Światło pionowo z góry, twarde, nierozproszone. No to jak chcemy źle wyglądać, jest super. Polecam rozważyć to światło, kiedy projektujecie sobie coś w domu, albo robicie w ogóle coś, gdzie jesteście z ludźmi, że na pewno ono nie pomaga. Płaskie światło z przodu. Na twarzy jest fajne, to jest bardzo dobre światło do zbliżeń. Zaraz je zmiękczymy. Natomiast na scenie ono jest super, jeżeli jest tylko na twarz, czyli jeżeli macie możliwość wykadrowania z pomocą profilu lub tak zwanego punktowca, czyli follow spot, to zdecydowanie tak. Polecam.
Natomiast zalewanie całej sceny płaskim światłem z przodu sprawi, że te twarze i tak zginą, ponieważ oświetlicie wszystko co chcecie i co nie chcecie. Typowe 45 stopni z jednej strony, twarde. Typowe 45 stopni z dwóch stron, przy czym dobrze jak się odrobinę różnią, na przykład jedno jest bardziej miękkie, drugie bardziej twarde, jedno bliższa, drugie jest dalsza, to się troszeczkę ciekawiej różnicuje. Niezmiękczone. Teraz mamy taki efekt przepalenia, to jest nienaturalne, brzydkie i w ogóle. To był element zmiękczający. No i klasyka gatunku, światło z dołu. To też można stopniować, aczkolwiek.
Jak jeżeli mamy takie ostre światło z przodu, to są różne warunki i nie zawsze można mieć taki fajny kąt sobie ustawić, tylko jest coś, co tak bardzo, bardzo, bardzo mocno rysuje twarz, to zastosowanie tego dolnego światełka, to jest trochę przepalone, to zastosowanie takiego dolnego światełka, ale nie spod samych nóg, tylko właśnie troszkę bardziej z przodu, sprawia, że to górne nie jest już takie brutalne. Mój najulubieńszy element zmiękczający w warunkach domowych to. . . Pergamin. Może być papier śniadaniowy, albo taki większy papier śniadaniowy, to jedno i to samo. I tak mamy 45 stopni z jednej strony z papierem śniadaniowym. Oczywiście fantastycznie działają filtry rozpraszające, specjalistyczne do światła i one potrafią zrobić bardzo zdecydowane, dokładne i kontrolowane zmiękczenia.
Ale w naszych warunkach pergamin jest super. Stosowanie papierowych zmiękczaczy światła odnosi się wyłącznie do źródeł nieżarowych, ponieważ żarówki typowe z włóknem wolframowym bardzo się rozgrzewają i wówczas żarówka plus pergamin równa się pożar. Natomiast o ile mi wiadomo, pożar minus zapałki nie równa się dziecko. Dla purystów, którzy chcieliby jednak mieć to równiutko, to oczywiście możemy sobie z dwóch stron zmiękczać światło, ale jestem za tym, żeby je różnicować, żeby nie było tak bardzo płasko, ponieważ płasko jest nieciekawie. Zamiast skupiać się na równomiernym oświetleniu z dwóch stron, można albo zrobić sobie z drugiej lampeczki. Nie jest łatwo samego. Konterkę. A jeśli mamy jakieś fajne tło, to może warto oświetlić tło. Kocyk Tymka na kiu od Mietły. Nasza odwieczna lampka Ale.
Tak jest, z papierem. Lampka typu IKEA. Mikrofon już Państwu znany i program też już Państwu znany oraz bardzo interesujący komunikat. Dzień dobry. Dzień dobry. .