TRANSKRYPCJA VIDEO
Opis w trakcie przygotowywania
Boom pow Witamy Was serdecznie na kolejnym odcinku No Comment. Jest ze mną dzisiaj Sławek Zawadzki Czołem Kamil Cześć Sławku. Widzimy się ze Sławkiem po długiej podróży, po miesięcznej podróży po Azji i Europie. Także dzisiaj będziemy poruszać tematy podróżnicze Sławek, mamy jeszcze dużo ciekawostek do powiedzenia nam z tej podróży, która trwała praktycznie miesiąc Myślę, że porozmawiamy też o podróży Sławka z zeszłego roku, bo nie wszyscy wiedzą, że Sławek w zeszłym roku zrobił trasę dookoła świata, a dzisiaj trasę z Portugalii do Hongkongu, z Lizbony do Hongkongu. Tak, tak. Zupełnie precyzyjnie. I to nawet było więcej niż miesiąc, dokładnie 5 tygodni. 35 dni tyle trwała cała nasza podróż. Co było wielkim wezwaniem logistycznym. Nie tylko w kontekście samej podróży.
Ale żeby w Kandze pozostawić w dobrych rękach samą Kangę. Przygotowaliśmy się do tego od dawna. Muszę powiedzieć oficjalnie przed kamerami, że jestem dumny z mojego zespołu. Wszystko działało na tip top. Ja mógłbym spokojnie podróżować. W ogóle się nie stresować z sprawami, które się dzieją tutaj w Polsce. W zeszłym roku, Sławku, podróżywałeś samolotem. W tym roku była zgoło inaczej i podróż była środkami transportu publicznego. Tak. W ogóle pierwotny plan był taki, żeby. . . przyjechać Europę i Azję pociągiem i tylko pociągiem. Tak w ogóle by się to wymarzyło. Ja z jakiegoś powodu, ja i też kilka osób w Kanze interesują się transportem szynowym. Jakoś tak jest. To pewnie gdzieś tam w genach przeszło z dziada, pradziada. No ale okazało się to niemożliwe.
Choćby z tego względu, że są takie miejsca w Europie, a już na pewno w Azji, gdzie po prostu pociąg nie jedzie. Może kiedyś jechał, ale teraz nie jedzie. Tutaj taka ciekawostka. COVID przyniósł, nawet w Europie, że w Polsce jest tak bardzo duży problem z transportem. bardzo poważne konsekwencje kolejowe, bo to wiele połączeń międzynarodowych. To dzisiaj nie działa. Takim europejskim połączeniem, które nie działa, to jest połączenie między Lizboną a Madrytem. Było następne połączenie przed COVID-em, ale zamknięto granice i to połączenie nie wróciło. Połączenie między Kazachstanem a Chinami. Jak chcemy przekroczyć granicę, tam, gdzie ja przekraczałem, to kiedyś tam było połączenie kolejowe, ale teraz jest tak, że musisz to zrobić autobusem. COVID przeciął. No i jeszcze Kazachstan i Chiny to jestem w stanie zrozumieć, no ale Lizbon, a Madryt to takie dość dziwne.
No, znaczy. . . Pierwsze dlatego, że zawsze mamy to wyzwanie, że mamy przewoźników kolejowych krajowych. I to jest tak, że jeden musi biegać na teren drugiego. No ale nie ma. To co oznaczało, że przejazd z Lizbony do Madrytu trwał jeden dzień, czteremu posięgamy. O proszę. No to zacznijmy od Lizbony. Z Lizbony gdzie wyruszyłeś dalej? Jak wyglądała twoja podróż? Stych, stych. Dokonczmy jeszcze jedną rzecz, ponieważ nie udało się wszystkiego zrobić pociągiem. Były odcinki, gdzie jechaliśmy autobusami i był jeden odcinek krótki, gdzie zdecydowaliśmy się przeskoczyć samolotem. Chodzi o przeskok nad Morzem Kaspijskim z Tbilisi. Zawsze mam problem z nazwą tego miasta, bo się pisze tak strasznie dziwnie, ale Tbilisi. Do Aktau, to jest właściwie nad samym morzem, przeleciliśmy odległość 500 kilometrów, szerokość Morza Kaspińskiego, plus kawałek od Morza Kaspińskiego do Tbilisi.
Bo, właśnie, tu będzie strasznie dużo dygresji dzisiaj. Pierwotnie planowałem dojechać pociągiem do Baku, czyli do stolicy Azerbejdżanu, które jest dokładnie nad Morzem Gaspijskim, ale Azerbejdżan jest zamknięty. Również oficjalnie z powodów covidowych. Nie możesz drogą lądową ani na piechotę, ani samochodem, autobusem czy pociągiem przekroczyć żadnej granicy z Azerbejdżanem. Nawet teraz, w tym momencie, jak już na całym świecie sytuacja się uspokoiła? Tak. Przy czym uzasadnienie, które znajduje gdzieś tam na blogach, jakieś informacje takie wpółoficjalne jest takie, Azerbejdżan boi się inwazji Rosjan. Po prostu. Oni mają takie przekonanie. Więc pod przykrywką tego, że mają przepisy covidowe, wpuszczają i wypuszczają ludzi tylko i wyłącznie drogą lądniczą. Bo wiedzą, kto wlatuje. Wiem, że dwoje rowerzystów starało się o to, żeby móc przekroczyć granicę drogą lądową i im się to udało.
Była jakaś tam wycieczka rowerowa, ale generalnie to nie wychodzi. Jeszcze mieliśmy taki plan, żeby z Turcji pociągiem dojechać do Armenii. Bo jest takie połączenie, są tory, ale oczywiście nie działa, pociąg podjeżdża pod granicę. Pomyśleliśmy o tym, że podjedziemy pod granicę turecko-armeńską, w jakiś magiczny sposób przeskoczymy przez granicę samochodem i tam dalej pociąg z pod granicę też jedzie. No ale od połowy lat 90. Turcy są w stanie wojny. największe lub mniejsze z Armenią. No i granice są po prostu zamknięte. Tam nie ma ostrzału na tych granicach, ale wojska stoją i nie można przechodzić. co daje tylko i wyłącznie smaku podróżom. Gdybym miał jeszcze większą zdolność perswazji, to bym przekonał swoją rodzinę, żebyśmy zostali jakoś tam przerzuceni przez tą granicę.
Ale niestety moja żona i moje dzieci nie pałały tak dużą ilością entuzjazmu jak ja. No właśnie jeszcze wyjaśnijmy, bo ty nie podróżywałeś sam, tylko ze swoją żoną i trójką dzieci. Tak. To jest bardzo ciekawe. To jest najważniejsze. Też kiedy mówimy o tej podróży zeszłego roku, kiedy pojechaliśmy, cel był taki, żeby odwiedzić wszystkie kontynenty oprócz Antarktydy. W ciągu miesiąca. I żeby na każdym z kontynentów mieć jakąś aktywność turystyczną. Kiedy mówię aktywność turystyczną, to nie chodzi o to, żeby był muzeum, tylko żeby spędzić tam parę dni i zrobić coś fajnego. Co się prawie udało, nie zostaliśmy opuszczeni do Korei Południowej. Właśnie z przepisów kwotowych. Trochę zaniedbaliśmy to i okazało się, że zabrakło nam części dokumentacji. No ale. . .
Dlaczego się cieszę z tej podróży z zeszłego roku i z tego roku? Nie tylko dlatego, że jest to jakieś tam wyzwanie pod względem turystycznym, ale jest to wyzwanie rodzinne. Zdecydowanie. Tak. Żeby podróżować z dziećmi. Dwie trzecie moich dzieci to już tacy duzi, nastolatkowie, mają swoje określone preferencje. To nie jest tak, że zawsze chcą spędzić cały miesiąc z rodzicami, a jednak jakoś próbujemy tutaj ten czas spędzać, uczymy się sobie wybaczać, rozmawiać o różnych tematach. I to jest najważniejszy element całej tej podróży. W sumie to dla nich połowa wakacji. No tak, no zamieniliśmy połowę wakacji, ale efekt tego jest taki, że moja najstarsza córka w tej chwili planuje ze mną na trzy lata w przód już nasze wypady, które będą zupełnie inne. Właśnie, powiemy o tym też. Powiemy.
Zupełnie inne, zupełnie inny charakter. Chodzi o to, żeby inspirować. graliśmy strasznie dużo w szachy w czasie tego wypadu. To nie jest tak, że moje dzieci są wielkimi fanami szachów, ale stało się, bo czasami nie było niczego do roboty. W samym Kazachstanie przecież 3 dni nie jechaliśmy pociągiem i jakoś ten czas musieliśmy spędzić. Dobra. Zrobiliśmy dygresję, dygresję, dygresję. Tak. Zapytałeś o to, jak. . . To jeszcze powiem, jaka była trasa dokładnie. Tak. To w takim pewnym uproszczeniu było to tak. Lisbona, Madryt, Barcelona, Genewa. Budapeszt, Bukarest, Stambuł, Kayseri, czyli Kapadocja w centrum Turcji. Później przejazd autobusem do Tbilisi. Przelot później do Aktau, czyli zachodnia część Kazachstanu. Z Aktau przejeżdżamy pociągiem do Aumat, to była stolica Kazachstanu. I później już Chinę, Urumqi, Yining, Xining, Pekin i Hongkong. Całkiem konkretne nazwy, dobrze, że wszystko zapamiętałeś.
Yining i Xining, bo to są w miarę proste nazwy. Tam było kilka innych, których bym przecież nie zapamiętał. Dodam, że do Pekinu nie planowaliśmy jechać. Ja miałem trochę inny plan na zwiedzanie Azji. Pierwotny plan był taki, żebyście wszędzie dojechali pociągiem. Tak, pierwotny plan i w ogóle cele się zmieniały. Bo wiedziałem, że to ma być Europa i Azja. Pierwszy w ogóle etapet. Na początku stawałem sobie punkty skrajne, żeby później próbowało położyć trasę. To też jest wyzwaniem. Nie ma jednolitej bazy informacji o połączeniach kolejowych. Strefy czasowe. Strefy czasowe da się przeżyć. W zeszłym roku jak planowaliśmy podróż dookoła świata, to jest podróż lotnicza. masz bazę wszystkich przelotów. Nie będę mówił, na jakie serwisy, każdy zna.
I po prostu planujesz, że chcesz polecieć z Nowego Jorku, na przykład, nie wiem, do Sydney. I masz 150 różnych propozycji. Nad niczym się nie zastanawiasz po prostu. Szukasz tylko odpowiedniej, cenowej oferty. Nie ma takiej bazy, jeżeli chodzi o połączenie kolejowe. To nie jest tak, że w Google bardzo słabo się nadaje do planowania połączeń kolejowych międzynarodowych. że chce z Lizbony do Genamy się dostać i że łatwiej znajdzie taką trasę. Bo to jest wielu różnych przewoźników kolejowych, no i widać, że brakuje jakiegoś takiego systemu, więc my robiliśmy tak, że na początku stawiliśmy sobie punkty skrajne i później na tym, w różnych mapach szukaliśmy połączeń kolejowych i sprawdziliśmy, czy tam pociągi jeżdżą. I na lokalnych stronach wtedy zamawiałaś te bilety. Tak, tak, tak.
To też dała wskazówkę jak podróżować tanio po Europie zaraz. No ale pierwsze skrajne punkty to była Lizbona. Lizbona zawsze była po tej stronie zachodniej, a wschodnia część to był Busan, czyli miasto na południu, po Korei Południowej. Masmo, Wójśla. W Korpusie. Ale to w mogało. przejazdu przez Koreę Północną. I od razu powiem, że kontaktowałem się z ambasadą Korei Północnej, tylko że ona nie podjęła tematu. To by było oczywiście szaleństwo, byśmy przyjechali przez Koreę Północną, oczywiście z opiekunem. Myślę, że bym przekonał się co do tego rodziny. Zresztą już bym powiedział, że kontaktowałem się z ambasadą, ale nic z tego nie wyszło. No więc drugi pomysł jaki miałem to Singapur. Zresztą jedziemy teraz do Singapuru, nawet myślałem o tym, żebym tam został.
Singapur, który nie jest na wschodzie Azji, jest na południu Azji. Ale tak sobie pomyślałem, to też jest jakiś symbol. Jedziemy z najbardziej zachodniej części Europy do bardzo południowej części Azji. Taki łuk fajny, tylko że tam ponownie pojawiają się problemy związane np. z Birma. Jest przewrót wojskowy w tym momencie. Ten przewrót tam trwa od 2-3 lat, ale faktycznie wojskowi tam dowodzą. Prawdopodobnie i tak byśmy dostali zgodę na wjazd, ale tak sobie pomyślałem, no kurczę, to jeszcze nie ten etap, żeby podróżować przez kraje, gdzie panuje rokosz, jak to niektórzy mówią. No i pojawił się Hongkong. Też powiem, że ten Hongkong się pojawił. . . Ja miałem trochę obawy co do Chin. Czy dostaniemy wizy chińskie? No tam też chyba miałeś jakoś. . . Tak. Musiałeś w jakiś sposób tutaj. .
. Były, były problemy. To znaczy. . . Pozdrowie. Chiński. . . Polskie biuro konsularne, znaczy chińskie biuro konsularne w Polsce zupełnie rozumiało, co my chcemy zrobić. Zupełnie rozumiało. Musiałem się bardzo gimnastykować, żeby mi to wytłumaczyć. Najprościej jest przyjechać do Chin i wyjechać stamtąd, jeżeli pokażesz im, że przylatujesz do Pekinu i z tego Pekinu wylatujesz. Masz bilety, oni mówią, dobra, no to dostaniesz wizę tam na 30 dni, ale z jednym wjazdem. Nie? No a ja im tłumaczyłem, że będę przekraczał granicę kazachsko-chińską gdzieś tu na pustyni, to oni w ogóle tego nie rozumieli. Nawet nie wiedzieli o czym mówię. I to kosztowało mi strasznie dużo wysiłku, żeby mi to wytłumaczyć. Koń z końców, za którymś razem, dostaliśmy te wizy.
Ale też ciekawostka jest taka, że ja i mój syn dostaliśmy w warszawskim biurze wizę, a moja żona, moja córka i drugi syn dostali w Gdańsku. Jeżeli ktoś będzie się kiedyś starał o wizy chińskie, niech się do mnie zgłosi. Mam dużo ciekawych informacji, jak naprawdę uprościć cały ten proces. W Chinach, jak byliśmy, chiński przewodnik powiedział nam, że generalnie teraz jest problem z wizami. Chiny z jakiegoś powodu nie chcą wydawać chińskich wiz. Chińskich wiz. Tak. Chińskich wiz. To znaczy, że chyba jeszcze nie przyjrzyłem się do polskich warunków. Przy czym zaznaczam, że to jest opinia jednego z przewodników, ale mieliśmy pojęcie, że to jest problem. dość dziwną sytuację na wschodzie Chin.
Jak szliśmy jednego dnia no tam właśnie w tytlu miasta to podeszła do nas Amerykanka nie, nie Amerykanka, przepraszam, Chinka ale mówiła biedle po angielsku. To też temat języków możemy poruszyć. W Chinach nikt nie mówi po angielsku. W Kolotanie też nikt nie mówi po angielsku. Jak mówiliśmy dalej na wschód, tym mniej się znajomość angielskiego. Tak, tak, tak. To jest w ogóle bardzo ciekawe. Chętnie coś o tym opowiem. W każdym razie, żeby spotkać kogoś, kto mówi po angielsku, to było właściwie niemożliwe. Jedyne osoby, które mówiły po angielsku w Chinach, to ten przewodnik, którego w Pekinie wynajęliśmy na jeden dzień. I ta kobieta, która z nienacka się pojawiła, zaczęła rozmawiać z nami, pytać się jak to było, że dostaliśmy wizę, co zrobiliśmy. Bo jej koleżanka ze Stanów nie dostała i prawdopodobnie nigdy nie dostanie.
To są strasznie dziwne pytania. To nawet zbudziło nas trochę niepokój. Bo China to jest w ogóle bardzo takie państwo, w którego jestem wielkim fanem. Natomiast Wigilacja tam jest na każdym kroku. No więc po prostu dostaliśmy tę wizę i się rozstaliśmy. Nie chcę tam dalej prowadzić takich rozmów. A propos inwigilacji. Nawet jak chcesz kupić bilet na metro, Na metro jak chcesz kupić bilet, musisz wykonywać swój paszport. Albo ten lokalny i dowód osobisty. Wszędzie, jak nocą jedzie się po ulicy, ma się dyskomfort, bo bez przerwy migają flesze od aparatów, które są rozstawione na ulicy. Miga cały czas. Każdy w tej kropce jest nadzorowany. Chińczykom to w niczym nie przeszkadza. Ciekawe, ale to jest to. Właśnie powinniśmy pogadać, gdzie była gotówka, gdzie nie było gotówki, gdzie było krypto.
Tak, zaraz przejdziemy do tego. Także końs końców witaliśmy do Hongkongu, zahaczając jeszcze o Pekin na północy. Polecam wszystkim takie podróżowania. Jestem wielkim fanem podróżowania na odległości, na hektary. Czyli nie tak, że jedziemy w jedno miejsce i tam spędzamy tydzień, co nie jest złe w rozmowie, tylko że startujemy z jednego miejsca i lądujemy po dwóch tygodniach, czy tam po miesiąc zupełnie gdzie indziej. To ma być mądre flexie. że prawie wszyscy ludzie, którzy założyli Kanga, którzy spotkali się na początku 2018 roku, to są podróżnicy. Każdy z trochę innej magii, ale to są podróżnice. Więc nie wiem. Nie każdy sobie wyciągnie wnioski, jaki chce. Ja tutaj konkretnych dzisków nie mam, ale dostrzegam tę korelację. Tak, no wszyscy lubią też koty. Ale to mi się zmieniło.
No dobra, to porozmawiajmy teraz właśnie o tym, co wspomniałeś, o płatnościach, jak sobie radzić z płatnościami szeroko pojętymi podczas takiej podróży. Bo rozumiem, że Europa, czyli Portugalia i inne kraje europejskie to to standardowo karty, gotówka, ewentualnie euro. Już jak wjeżdżałeś do Turcji to wiem, że coś Ci się mocno rzuciło w oczy w tamtym momencie. Nie. No tak, mówisz o kantorach kryptowalutowych. Fakt jest taki, że w Stambule jest gigantyczna ilość kantorów. Jeżeli nam się wydaje, że my w Polsce mamy dużo kantorów kryptowalutowych, chciałbym, żeby ktoś zrobił inwentaryzację tego, co się dzieje w Turcji, zwłaszcza w Stambule, bo tam byłem 4 dni.
Kiedy mówię o kantorze, to nie mówię o jakimś małym punkciku, tylko mówię o małych i dużych przestrzeniach lokalowych, które są dostępne i na bazarach, i wzdłuż ulic, gdzie można kupić nie tylko Bitcoina, ale widziałem tu szerokie spektrum. Szukałem również Kangi, ale nie znalazłem. Kangi, chodzi mi o to, że można kupić token Kangi. Jeszcze. Ale myślę, że tam po prostu trzeba pojechać, nawet rozmawiałem wczoraj z Elżbietą z działu kantorowego, żeby się. . . Wzięli jakąś ekipę, pojechali tam na weekend, po prostu obejrzli te kantory wszystkie. Kryptowaluta w Turcji jest bardzo, bardzo fajna. I to jest na tyle ciekawe. Ciekawe, we wszystkich pozostałych państwach, w których byliśmy, nie widziałem kantorów kryptowalutowych. Chyba w Hiszpanii, gdzieś tam w Madrycie natknąłem się na jeden punkt, gdzie coś tam było z Bitcoinem, ale tak to w ogóle pusto.
Tutaj Turcja, bo tam adopcja jest bardzo wysoka, jasna sprawa. Bez tego, że mają przecież tą galopującą inflację. Wiesz, co nadal bym chciał? Ktoś mówił o tym w gransie z Kangą. Nie pamiętam czy to powiedzieliśmy na wizji, ale widziałem, że połowa Turków ma już kryptowalutę. Czy tak jest? Zawsze mnie zastanawia jak ktoś to mierzy. Właśnie, opisane. Ale sam fakt, że jeżeli nie połowa, ale np. 30%, to rozumiem dlaczego. Widać na ulicy, że kryptowaluta jest popularna i jest żywa. Jest tutaj autoreklama, kartą Kangi daje się zapłacić prawie wszędzie. Tylko nie w Chinach. Chociaż. . . No właśnie, to już jest tak, że w Chinach. . . W Kazachstanie wszędzie płaciłem karton Kangi, to nie stanowiło żadnego problemu. W Chinach po prostu nie zapłacisz żadną kartą, która jest wizy czy Mastercard.
Nawet jak mieli czytniki, bo zdarzyło mi się, że w hotelu ktoś miał czytnik taki do Mastercard, to od razu odrzucało. Gdzieś tam czytałem, że Chiny po prostu. . . Czytam dokładnie na stronach WeChat. Możemy sobie zapytać, gdzie jest WeChat. To jest taka oficjalna chińska aplikacja, za pomocą której możesz płacić. To jest Facebook, social media. Wszystko w kontrolowanym stronie. Tak, ale w tej aplikacji możesz zrobić absolutnie wszystko. Absolutnie wszystko. I próbowałem sobie w jeny swoją aplikację, swój WeChat. Nie dało rady. Nawet ktoś mi wysłał. Nie mogłem zapłacić, ale jak dodałem tą swoją kartę debitową, to dotarło do debitową. Nieważne, czy to był Revolt, czy właśnie Kanga, to była informacja, że kart, które nie są wyemitowane przez Chiński Bank, jest bardzo ciężko. Koniec końców udało się podpiąć pod taką aplikację Alipay.
Ale to też było problematyczne. I to działało na takiej zasadzie, że jak podjąłem Alipay, to ciągnęło z mojej karty. No tak, ale straciłeś jedną kartę. Ale odzyskałem. Ale fakt jest taki, że poszedłem do. . . Bo już jak czuliśmy, że jest sytuacja dość groźna, że możemy pozostać bez lotówki, to wiedziałem, że sobie jakoś poradzimy. Znalazłem kogoś po prostu w Chinach, znajomego. Coś bym wymyślił. Sytuacja była taka, że. . . Mógłbym kupować przez internet bilety kolejowe i bookować hotele. To się dało radę zrobić. Chińczycy mają swój serwis, którego skorzystam na co dzień. Ja kupuję i nie wierzę, że to jest chiński serwis. Więc to mi się udało robić, ale tak sobie myślałem, że może nie będzie z tego zbyt dużo. No bo wszędzie indziej po prostu nie mogłem zapłacić.
No więc gdzieś na jakimś forum znalazłem informację, że można wypłacić gotówkę w China. No więc poszliśmy do Chin. ale nie tylko w Banku American. Wyszliśmy do jednego banku, próbowaliśmy wypłacić kasę, nic nie wyszło, wyszliśmy do drugiego i wciągnęło mi kartę. Po prostu od razu. Wyskoczyły chińskie znaczki, miałem kliknąć jakiś przycisk, nie wiedziałem w jaki sposób kliknąłem w pierwszy lepszy i karta zniknęła. I ja sobie wtedy pomyślałem, że ta sytuacja jest bardzo poważna. Oczywiście oni nie gadają po angielsku, musiałem krzyczeć, żeby zmienić po policję. I odpowiedział, że w Chinach. . . Jak idziesz do chińskiego hotelu, to mogą Ci odmówić zablokowania pokoju, bo jeżeli nie jesteś chińskim obywatelem, to muszą Ci wpisać do jakiegoś oddzielnego systemu. Nie zawsze im się chce to robić.
I ktoś mi powiedział wcześniej, że jeżeli Ci hotel odmówi, to dzwoń po policję. Czekałem, żeby wezwać policję, no bo przecież policja też by mi to rozwijała. I wtedy oni zmieniają zdanie. W żadnym hotelu nie mieliśmy problemu. Ale tam w tym banku miałem problem, więc mówiłem policja, policja, policja, policja. W końcu podeszła pani, która zaczęła z nami rozmawiać przez translator. No i wydali mi tę kartę. Wydali, trwało to na 45 minut, skanowali mi oczywiście paszport. I w końcu mi dali taką wielką listę, gdzie miałem się podpisać. To było nawet zabawne, bo ludzie się tam podpisywali tymi znaczkami chińskimi, a ja się podpisałem po prostu, wiesz, łacińskim alfabetem. No i dostaliśmy ten kartę. I wyszliśmy do banku, wczoraj tam. I znowuż. próbujemy wypłacić kasę z banku matu, nie idzie.
Po prostu jest napisane, że serwis nie działa. Ja już straciłem wiarę, ale wtedy moja żona właśnie zaskakuje, bo w sytuacjach, kiedy ja myślę, że nie ma sensu iść z kimś rozmawiać, to Agata powiedziała chodźmy do pracownika banku, niech on nam weźmie te pieniądze. I on przyszedł i wypłacił. Jedyną różnicę była taka, że interfejs za pomocą którego on to zrobił był chiński, bo myśmy łączyli angielski. Więc ja sobie porobiłem zdjęcia wszystkich znaczków po drodze, jakie mam przyiskać, no i to działało po prostu. Na chińskim interfejsie działało. No właśnie, taka ciekawostka. W Chinach nie lubią gotówki. Nawet miałem takie sytuacje, że próbowałem gdzieś tam płacić gotówkę, ale nie rozmawiałem. No bo też płacisz WeChatem albo Alipayem. No tak. Jak ktoś żebrze na ulicy, to nie jest żart. To po prostu QR-kod.
Podchodzisz, skanujesz QR-kod swoją aplikacją do płacenia, i mu przekazujesz pieniądze. Nie dajesz gotówki, to wszystko jest tam zgodnie. Ciekawostka jest taka, że jak już trafisz do Hongkongu, to świat się zmienia zupełnie. Hongkong to jest terytorium chińskie. Stanawiałem się, jak wytłumaczyć dzieciom, czym jest ten Hongkong. To China, a nie Chiny itd. Więc najpierw wytłumaczę sobie to w ten sposób, że Hongkong to Chiny. Ale to jest taki region, gdzie China powiedziała, że tutaj stosujemy trochę inne zasady prawne, takie trochę inne zasady gry. Nawet innowalutę tam mają. I związane z kryptowalutami też są tam zmiany takie, że tam można. . . Tam można w ogóle wszystko. Tak. Tak, można płacić gotówką, kartą, wszystko działa. Jest po prostu normalnie nikt. . . Europejsko. Brytyjsko. Brytyjsko, bo wiadomo, ruch lewostronny, autobusy dwupiętrowe.
No tak jak w Polsce, w Polsce jest to. . . Widać, że to nie jest taki zupełnie Londyn, ale jest bardzo londyńsko. Jak taksówkarz odebrał nas z lotniska Izabels do hotelu, to ja się pytam go, czy mogę zapłacić kartą. To on powiedział, że nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, Także jak mógłbyś przybliżyć taką redust do tej sytuacji? Właściwie była jedna taka sytuacja, ale okazuje się, że. . . Znaczy dzisiaj już z perspektywy czasu myślę sobie, że ona niekoniecznie musiała być groźna, natomiast my ją faktycznie tak zinterpretowaliśmy, jako rodzina wtedy. Ale zanim ta sytuacja miała miejsce, to wydarzyła się jeszcze inna sytuacja, która była dziwna w swojej naturze. I może od niej zacznę. Okazuje się, że jak przekraczamy granicę, nie chińską, tylko turecko-gruzińską, to ten punkt graniczny. . . On jest dziki.
Kiedy mówię, że jest dziki, to mam na myśli to, że nie ma tam żadnego porządku, nie ma kolejek, tylko mrowie ludzi, których jest strasznie, strasznie dużo. Zostaje wpuszczony do zamkniętego pomieszczenia, gdzie trzeba się przepychać, żeby dotrzeć do okienek, gdzie celnik siedzi i wbija ci pieczątkę do waszportu. Nigdy nie byłem dobry w określaniu ilości ludzi, więc nie wiem, czy tam było 100, 200 czy 300 osób. że ja po prostu widziałem ich wszędzie w koło. Żadnej wentylacji? Nawet wiatraki, które były tam zainstalowane nie działały. Czekałem aż ktoś zaraz traci przytomność. Widać, że ludzie, którzy tam stali się przypychali, byli spoceni i zmęczeni. Niektórzy mieli jakieś torby na plecach. Zresztą podobno przemyt tam jest dość mocny. Nam nie zdarzyło się coś takiego. Przynajmniej ja nic nie o tym nie wiem.
Nikt do nas nie podszedł i nie prosił nas o to, żeby przenieść w bagażach. Co rzekomo jest podobną metodą. że ktoś ci coś daje i tam czeka po drugiej stronie. Fajne, że to było dziwne. Fajne, ale dziwne. Na żadnej innej granicy tak nie było. Jak już udało nam się dotrzeć do tej części gruzińskiej, to okazuje się, że do Pitumi To jest pierwsza miejscowość od granicy, jest 20-30 minut samochodem. Tam stąpi autobusy, dzikie taksówki. Taka dzika taksówka faktycznie nas zgarnęła. Od razu rozpoczęliśmy rozmowę z tym kierowcą. Dobrze się porozumiewał. Tłumaczy mu, że musimy dojechać do centrum miasta, bo chce stamtąd złapać autobus, który zawiezie mnie do Tbilisi. Ja już na ten autobus miałem bilety kupowane przez internet. Kupowanie biletów internetowych przez internet.
Nie wiem, w Gruzji albo w Turcji to też jest wyzwanie, bo tam nie ma angielskiego interfejsu. Więc musiałem kupować z tłumaczem, takim internetowym. No, w ogóle to też inna historia. Nie wzięłem pod uwagę jednej rzeczy, bo nie wzięłem pod uwagę tego, że przekroczenie granicy zajmie nam długo. W samym tłumie to było 45 minut, godzina. Ale tam wcześniej jeszcze były jakieś inne problemy. Nie wzięłem pod uwagę drugiej rzeczy, a to następuje zmiana czasu. Jak kupowałem bilet, to myślałem, że będziemy mieli tam jeszcze 2 godziny na to, żeby złapać się na autobus. Okazało się, że na niego się spóźniliśmy. temu taksówkarzowi, żeby zawies mnie jednak do centrum, bo ja sobie tam ogarnę nowe bilety. A on mówił, nie, nie, nie. Jeżeli chcesz dojechać do Tbilisi, musieliśmy być następnego dnia najpóźniej.
To koniecznie musisz jechać takim małym busem. To jest dość popularne tam, że faktycznie siedmioosobowe takie wany, czy dziewięcioosobowe po prostu jadą. Ja właściwie nie chciałem się na to zgodzić, ale ten kierowca mówił, no jedź, jedź, to jest dobre, zobaczysz, nie ma lepszej opcji. No i? Do tego stopnia on tak o tym mówił, że jak ja nie chciałem się na to zgodzić, to moja rodzina, która siedziała z tyłu w samochodzie, trzeba się pytać dlaczego tato nie chcesz jechać, skoro masz podane rozwiązanie na tacy. Skorzystałem z tego rozwiązania. Zostaliśmy wsadzeni z jego rekomendacji do jakiegoś takiego busa, gdzie jechało z nami dwóch mężczyzn. Jeden kierowca, drugi to chyba jego ochroniarz. Na początku dostałem taką komendę, że mam siedzieć z przodu.
Usiadłem koło kierowcy i zaraz później wszedł ten jego ochroniarz, który usiadł też z przodu, bo z przodu były trzy miejsca i ja zostałem tak. . . W środku. W środku. I teraz sytuacja była taka, że ten, który wszedł, jeszcze rozepnął nógi. Także ewidentnie czułem się niekomfortowo i widziałem, że taki jest jego zamian, żebym nie czuł się dobrze. A więc ja powiedziałem, że siedzą do tyłu. A on mówił, nie, nie, nie, powiedział, że siedzą do tyłu.
i tam tych samochodów, jeszcze nie wyjechaliśmy z tego placu, tych samochodów było dużo i podbiegł taki człowiek, który organizował te wszystkie wyjazdy i on mówił usiądź do przodu, a ja powiedziałem nie, będę siedział z tyłu i już wiedziałem, że coś się dzieje dość, że ten kierowca, który prowadził to auto, za nic miał zasady ruchu drogowego i nie chodzi mi o to, że tam przegroczył prędkość 30-40 km on po prostu w miejscach, gdzie Nie powinien wjechać rozpędzony, bo wjechał po pierwsze lewą stroną, przypominam, że tam jest prądostronny ruch na zakrętach. Jak były przejazdy kolejowe, to wyprzedzał szpaler samochodu, który stał w kolejce po lewej stronie. Jak kierowcy byli na niego wkurzeni, chcieli zwrócić uwagę, to tylko na niego spojrzeli i od razu się wycofywali. Było bardzo niemiło. Generalnie było niebezpiecznie i niemiło.
Była tam też zimno w aucie. Była obręczna klimatyzacja. My mogliśmy z tyłu tą klimatyzację sobie sterować. Jak ja próbowałem to ogrzać, to jeden z nich się odwracał i nastawiałem na zimno z powrotem. Więc sam rozumiem, że to była dziwna sytuacja. W międzyczasie dosiadło się dwóch pasażerów. Jeden mężczyzna. Z tobą sobie pomyślałem, ja jeszcze nie mogę złapać internetu tam. Nawet nie mam jak zawiadomić kogoś, że jest niebezpiecznie. Okazało się, że mój syn też był czujny. My siedzieliśmy w środku. Nasz najmłodszy syn i moja córka moja żona siedziała z tyłu. One nie były tak zestresowane jak się później okazało. Ale ja i mój syn rozpoznaliśmy, że ci mężczyźni nie mają buntu. Tylko mają Japonki. Już pomyślałem sobie, że to jest pozytywny sygnał.
Jakby miało dojść do jakiegokolwiek aktu agresji to byliby może inaczej ubrani. uspokoiliśmy się wtedy, kiedy doszedł się do nas ostatni pasażer. Gdzieś tam na trasie to była zwykła kobieta. Zwykła kobieta, nie miała z nimi nic wspólnego. Jak już dojechaliśmy do Tbilisi, 3 godziny przed czasem, szybciej niż samolot jechaliśmy, to. . . Pamiętam, że wjechaliśmy na taki plac, gdzie tych samochodów było bardzo dużo. Oni się tam wszyscy znali. Ja mam wrażenie, że oni w ogóle się ścigali z różnych miejsc kraju. I to było jeszcze tak, że otworzyli bagażnik z tyłu. Wyleciały nasze baliski. Ja musiałem je pozbierać, grzecznie podziękować i pójść dalej. To była najbardziej niebezpieczna sytuacja. Zaznaczam, że ona jest kwestią mojej interpretacji. Oni byli impertynentami, ale żadnej krzywdy na mnie. Skończyło się dobrze.
Natomiast wszędzie, gdzie było bezpiecznie. Ja jeszcze jako dziecko, czy jako młodzież, kiedy słyszałem słowo Kazachstan, to sobie pomyślałem, że to jest po prostu miejsce, gdzie, no nie wiem, tam się po prostu umiera. Jeszcze jak się Borata obejrzało, to już w ogóle. . . Nie jest tam. To są miejsca bezpieczne, ludzie są kulturalni, ludzie są przyjaźnie nastawieni. W Kazachstanie i w Chinach. W Kazachstanie była raz taka dziwna też sytuacja, że ponieważ jechaliśmy tam pociągi, które jechały trzy dni, Trzy niepełne dni, tylko w sumie dwie noce jechaliśmy pociągiem. Raz na jakiś czas zatrzymuję się na jakiejś stacji kolejowej. Na każdej z tych stacji jest bardzo wiele kramów. Widać, że ci sprzedawcy żyją tylko z tego pociągu. Tam ludzie wysiadają. W moim przedziale, przedziały były czteroużkowe, facet wyszedł i kupił chyba 100 zł narbuzów.
Ja się potem spotykałem z ojacym. Raz w noc dojechaliśmy do takiej stacji. Było bardzo gorąco, można było wejść i przespacerować się. Agnieszka, moja żona i moja córka poszły coś kupić. Facet się zapytał skąd jesteśmy. Dziewczyny odpowiedziały, że z Polski. On odpowiedział, że dla was nie ma nic. To była jedyna taka sytuacja. Później ktoś nam wytłumaczył, że w Kazachstanie ciągle 10% czy nawet 15% mieszkańców to Rosjanie. Może po prostu nie lubią Polaków. Ale teraz. . . w gruncie rzeczy daje oskarżenie nie wiedząc czy ono jest uzasadnione. No, albo tyle. Miałeś też sytuację ciekawą na granicy kazachsko-chińskiej chyba, nie? Tak. Na granicy kazachsko-chińskiej przekroczyliśmy granicę na pustyni. To jest takie miejsce, gdzie. . . Dojeżdżasz autobusem albo samochodem, ale nie ma żadnej infrastruktury wokół.
Stoi po prostu wielki drut kolczasty kazaski, później chiński, tak idzie przez tę pustynię, żeby komuś nie przyszło do głowy, żeby przebiec. I na tej granicy spędziliśmy chyba z dwie godziny. Najwięcej problemów mieli Chińczycy, którzy nie wiedzieli, ci celnicy nie wiedzieli, kim są Polacy. Pamiętam, pierwsze pytanie było takie, z jakiej grupy etnicznej pochodzicie. Dzięki Bogu był tam student europejstyki, Chińczyk, który właśnie w Pekinie studiował, ale też mówił bardzo dużo po angielsku. To było akurat dobre. No i on tłumaczy tym celnikom, że to jest po prostu Polska, a państwo z Europy Środkowej, takie normalne państwo. No i to trochę nam pomogło. Widziałem, że nawet do tego systemu swojego nie widzieli jak wbić. Nie mogli nas tam znaleźć jakoś.
Zresztą na granicy kazasycyncy też mieli problem, ale oni chyba mniejszą wagę przykładali do tej całej kontroli. W pewnym momencie podszedł do nas taki kazaski celnik czy żołnierz. Miał w ręku telefon i pokazał nam zdjęcie Roberta Lewandowskiego. Spytał się czy to my. Powiedzieliśmy, że my. On mówił, że już wie, już wie, już wie, kim jesteście. Ambasador Polski. Dziękuję. Tak, ludzie nie kojarzą Popieża, Wałęsy, Chopina, Kilis Budowskiej czy Kopernika, ale Lewandowskiego kojarzą. Lewy to jest gość, jak się okazuje, jeśli chodzi o wszerzenie informacji o Polsce. Na granicy tutaj kazachsko-chińskiej, chińscy, chińczycy, ceni cała powiedzieli, że oni nigdy Polaków nie byli wcześniej. Że byliśmy pierwszymi Polakami, którzy tam się trafili. Czy tak było, czy nie, w sumie ciężko mi w to uwierzyć. Może tak sobie pomyślałem, że faktycznie, co by tam Polacy robili? Tak. Przez pustynię z Kazachstanu do Chin.
No dobra Sławku, to teraz niebezpieczne sytuacje mamy za sobą, no to powiedz co zrobiło na Tobie największe wrażenie podczas tej podróży. Największe wrażenie zrobił na mnie Chiński Mur. I muszę powiedzieć, że po pierwsze ja na ten Chiński Mur nie spodziewałem się tego, że tak będzie, ale jednak jak patrzysz na budowlę, która ciągnie się od lewej do prawej, od jednego horyzontu po drugi, wije się jak wąż po prostu i to na grani gór, To może się zmienić. Mury Chiński ma ponad 2000 km. 2700 lat temu zaczęto ustawiać pierwsze rusztowania. Zastanawiam się, co się wtedy działo w Polsce. Były plemiona podejrzewam. Tak, jakieś kultury. Tutaj było zimno, tam w Chinach chyba trochę cieplej. Ale to robi wrażenie. To robi wielkie wrażenie. Chiński mur naprawdę. . .
Już widziałem dużo rzeczy w życiu. Co więcej, to zrobiło wrażenie tylko na mnie. Ja się bardzo mocno wzruszyłem. Przeżyłem to. Było to jakieś zwieńczenie na naszego wyjazdu. Bo Chiński mur zobaczyliśmy prawie na sam koniec. Jedyne dwa kolejne dni to już był Hongkong. Ale. . . Moja rodzina już była tego 33 dnia bardzo zmęczona. Drodzy przybyli, że były bardzo dzielni, ale byli zmęczeni. Widziałem, że na twarzach największych kontestatorów ostatnich dni naszej podróży pojawił się uśmiech, refleksja. Wszyscy schodziliśmy z tego chińskiego głoworu z takim przekonaniem, że było naprawdę warto. To jest satysfakcja, przejechaliście Europę, Azję. No, tak. tam zrobiliśmy 18 tys. kilometrów. No właśnie, ile spędziliście w pociągach? W sumie w pociągach i autobusach spędziliśmy prawie 200 godzin. 180, 180. Większość ale pociągi. Czyli jedno ćwiczenie podróży praktycznie.
Można powiedzieć. Tak, nad przyczyną jest to, że staraliśmy się jeździć lotną czasami. Oczywiście, to zmiana pociągów to też była ciekawa obserwacja. Teraz możemy zwrócić uwagę na tajemnicę, że my tę rozmowę nagrywamy po raz trzeci. Ja już nie wiem czy ja to powiedziałem czy nie, więc pokażę to teraz. Muszę pochwalić polski wars. bo uważam, że jest prawie najlepszy na świecie. Widziałam już pociągi w tylu różnych państwach i wszędzie te wagony gastronomiczne są po prostu ubogie. Tam prawie nic nie ma. Jedyny wagon gastronomiczny, wagony, bo w składzie było aż dwa wagony, to Kazachstan. Kazachstan, bo tam jest jeden wagon taki ze stołami jakby restauracyjny, a drugi wagon barowy. I. . . Wszystkie alkohole? Tak, od wódki po koniak. Pimo, jest oczywiście wino. No i też różne jedzenie.
I to takie jeszcze europejskie. Wszystkie pozostałe, nawet w Chinach, w pociągach dużych prędkości, te kuchnie były takie słabe. No właśnie, pociągi szybkich prędkości, 350 km na godzinę. Mówiłeś, że podróż między miastami była błyskawiczna. Tak, zwłaszcza między Pekinem a Hongkongiem. Jak się spojrzy na mapę, to trzeba przejechać prawie całe Chiny z góry na dół, a to zajęło 8 godzin. No właśnie. Ponieważ to nie jest tak, że ja śledziłem na bieżąco wszystkie informacje w mediach, bardziej skupiałem się na tym, żeby jeszcze doczytywać przewodniki. Jak się zbliżyliśmy do Hongkongu, podeszła do mnie Chinka, ale Tybetanka. Też było widać, że ona jest Tybetanką. Mówiła po angielsku i powiedziała, czy ma się dowiedzieć tego, że właśnie w tej chwili rozpoczyna się Tajw. Ja mówię, że nie. Pokazała mi i powiedziała, że prawdopodobnie, jeżeli macie jakieś loty itd.
to właśnie mam je odwołali. Szczęśliwie się składa, że myśmy mieli lot półroczny 2 września, czyli dzień po Tajfunie, ale doświadczyliśmy tego Tajfunu. Co było takie najbardziej wyraźne, to to, że zamknięte były sklepy i biura w centrum Hongkongu. Ja i mój syn poszliśmy na spacer. I jak się zrywa ten wiatr, iż czuć, że zaczyna tam padać, to mówię do mojego syna, słuchaj Jonathan, to jest jedyna taka okazja w życiu, że chodzimy po wielkim mieście i nie ma tutaj żywej duszy. Skorzystając z tego. I jeszcze chodziliśmy parę godzin. Potem spotkaliśmy jakieś ludzie, ale były takie miejsca, że chodziliśmy po wielkich ulicach, przy wielkich drapaczach mur i byliśmy z tym rozburzony. pod tymi biurami, żeby nie doszło do zalania. A tak to było po prostu pusto. Surrealistyczne. Tak.
Jeden z filmów amerykańskiego jest przypomnieć. Nie wiem czy to był. . . Jest tym legendą. Tak. On się zaczyna od tego, że on idzie na samym początku chyba ulicy. Przed Nowy Jorkiem. No dobra Sławku, bardzo ciekawa podróż, bardzo ciekawa opowieść. Rozumiem, że nie masz zamiaru zatrzymywać się na tej podróży i planujesz jeszcze ciekawsze przygody. Pomysłów na podróże mam bardzo wiele. Takim, który nie zrealizuję za rok, to jest to, żeby w Gdańsku, czyli w mieście gdzie mieszkamy, wsiąść w tramwaj i za pomocą transportu miejsko-publicznego dojechać do RPA. Po prostu z Gdańska. Turlać przez Europę, później z Gibraltaru przyciągnąć promem i dalej w zachodnią Afrykę. To by było coś. Scheduł na Cape Town. Tak. No właśnie.
Natomiast przyszły rok mamy taki plan, żeby objechać na rowerze Polskę dookoła. Później przez kolejne dwa lata chcielibyśmy, ja i moja córka na pewno, zdobyć koronę Europy. Jeżeli byłbym udolny aż to zrobisz w ciągu dwóch lat, mielibyśmy dwa rekordy. dobylibyśmy to w najkrótszym czasie. Z tego co mi wiadomo rekord to są trzy lata. I druga rzecz, moja córka byłaby najmłodszym zdobywcą korony gorącą i bardzo chciałbym jej coś takiego sprawić. Wiem, że zależy jej na tym. Ile to jest cytów? 44. Przy czym. . . Koronawirusa jest najwyższą szczytą każdego państwa na terenie Europy. To jest ważne. Kazachstan i Rosja mają wyższe szczyty w części azjatyckiej, ale odwiedzamy tylko te europejskie. Natomiast np. Watykan.
które ma najniższy szczyt to nie wygląda jak szczyt, tylko to jest po prostu wzniesienie. Szczyty Litwa, Łotwa, Estonia to się zdobyło w ramach podobnego spaceru. Holandia też. No właśnie, ale taki Mont Blanc to już będzie wyzwanie. To już będzie wyzwanie, zdecydowanie. Taki plan. No to super. Sławku, bardzo Ci dziękuję za dzisiejszą rozmowę. Dziękuję. Myślę, że tematów jeszcze moglibyśmy poruszyć dzisiaj bardzo dużo. Jeżeli chcecie, to możemy zrobić kolejny odcinek, gdzie Sławek poopowiada w większych szczegółach o tym, co się wydarzyło po drodze i o lokalnych przygodach w poszczególnych państwach. No a tymczasem, no co, prosimy Was o subskrypcję, polajkowanie tego materiału, komentarz taktyczny, udostępnijcie ten materiał swoim znajomym. Napiszcie nam co myślicie o tej podróży, zadajcie pytania Sławkowi, Sławek na pewno chętnie przeczyta te wszystkie komentarze i wasze pytania.
Mamy nadzieję, że może będzie szansa odnieść się do nich w następnym odcinku. Za tydzień będziemy w Singapurze, także zapraszamy wszystkich. Sławek właśnie wrócił z Azji, zaraz wracamy do Azji z powrotem. Tym razem to będzie Singapur, Manila, później Jakarta, także kolejne kraje, w których będziemy. Zapraszamy na konferencję, zapraszamy na wtorek na nasz KWADRAN z Kangą o 9. 30 i w następną sobotę o 19 na kolejny No Comment, który już tym razem odbędzie się prawdopodobnie z Singapuru. Myślę, że KWADRAN z Kangą też już będzie singapurski. Także Sławku jeszcze raz Ci bardzo dziękuję i mam nadzieję do zobaczenia szybko. Tak jest, dzięki Kamil. Dzięki Sławku, trzymajcie się. I to niespodzianka! Nie zapomnieliśmy o faktach i mitach. Myśleliście, że tak? Tym bardziej nie.
Sławku, jaki jest Twój fakt na dzisiaj? Mój fakt na dzisiaj jest bardzo, jak zwykle, bardzo ciekawy. W 1961 roku, podczas ekspedycji na Antarktydę, radziecki lekarz operował sam siebie, wycinał sobie wyrosty krobaczkowe. Bez znieczulenia, bo nie było żadnego innego lekarza w okolicy. To jest mój fakt. A mój fakt jest taki, że każdy człowiek spędził pół godziny swojego życia jako pojedyncza komórka. Takie fakty. .