TRANSKRYPCJA VIDEO
Ministerstwo Edukacji proponuje wprowadzenie obowiązkowego przedmiotu edukacji zdrowotnej zamiast dotychczasowego wychowania do życia w rodzinie. Nowa podstawa programowa budzi kontrowersje ze względu na brak uwzględnienia wartości rodzinnych i małżeństwa, oraz skupienie na tematach związanych z orientacją seksualną. Krytycy obawiają się ideologicznego wpływu na treści edukacyjne. Rodzice domagają się prawa do wyboru, a nie nakazu uczestnictwa w nowych zajęciach. Dodatkowo, sugerują, że Ministerstwo powinno skupić się na realnych problemach, takich jak dostęp do boisk szkolnych i ograniczenie korzystania z smartfonów przez dzieci.
Nareszcie z pozycji zaściankowego, zacofanego kraju mamy szansę dołączyć do elity oświeconej, wyzwolonej i nowoczesnej Europy. Wreszcie nad Polską zaświeciło słońce, wreszcie będzie normalnie, wreszcie będzie jak trzeba. A wszystko za sprawą Ministerstwa Edukacji i propozycji dla naszych dzieci. Propozycji dodajmy nie do odrzucenia pod tytułem edukacja zdrowotna. No dobra, uśmiechnęliśmy się, to teraz na serio. I zupełnie nie przez przypadek cytuję w tym miejscu słowa redaktora Józefa Małgorzewskiego, a więc wojna. Szukasz pracy? Na rocketjobs. pl znajdziesz teraz oferty w nowych kategoriach takich jak gastronomia kierowcy czy ochrona zdrowia. Nieobowiązkowe zajęcia pod tytułem wychowanie do życia w rodzinie od 1 września 2025 roku ma zastąpić nowy, obowiązkowy przedmiot edukacja zdrowotna. I jeżeli się komuś wydaje, że może tu liczyć na merytoryczną rozmowę z Ministerstwem Edukacji na temat proponowanych zmian, to ma rację.
Tylko mu się tak wydaje, bo na mównicę sejmową wchodzi ona. Minister Barbara Nowacka. To jest przeciwko rzetelnej edukacji zdrowotnej, reprezentuje pornolobby. Dziękuję. I gdyby poziom emocji albo poziom absurdu prezentowany w tym momencie przez panią minister, choć w połowie oddawałby poziom jakości nowego przedmiotu, to faktycznie byłoby pół biedy. Ale od początku. Seksualność jest jedną z najważniejszych i najbardziej intymnych sfer życia każdego człowieka. Dlatego powinna być szczególnie traktowana i chroniona. Tym szczególniej, gdy sprawa dotyczy dzieci i mówię to jako tata trójki. I daję głowę, że identycznie, niezależnie od liczby dzieci, od wyznawanej religii, ideologii czy wartości, powie tak każdy normalny, kochający swoje dziecko rodzic. Co więcej, każdy z nas, rodziców, wie, że seksualność jest tematem nierozerwalnie powiązanym z systemem wyznawanych wartości. I to jest fakt, a nie opinia.
Teraz nasze dzieci wiedzę w tej materii mogą nabywać w szkole w ramach przedmiotu wychowanie do życia w rodzinie. Wskrucia! WDŻ z naciskiem na mogą, bo jest to przedmiot nieobowiązkowy. To znaczy, w teorii zajęcia z WDŻ są obowiązkowe dla każdego ucznia klas od 4 do 8, ale wystarczy, że rodzic czy opiekun prawny zgłosi dyrektorowi szkoły rezygnację z udziału dziecka w tych zajęciach i po temacie. Punto. Dziecko na WDŻ nie musi chodzić. Dlaczego ten przedmiot jest nieobowiązkowy? Wprost tłumaczy Konstytucja, a konkretnie artykuł 48. Cytuję. Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania.
Murem za rodzicami stoi też Europejska Konwencja Praw Człowieka, która w artykule drugim protokołu dodatkowego numer 1 jasno i wyraźnie rodzicom I właśnie tylko i wyłącznie rodzicom daje prawo, cytuję, do zapewnienia takiego wychowania i nauczania dzieci, które jest zgodne z ich własnymi przekonaniami religijnymi i filozoficznymi. Tyle. Jasna i konkretna litera polskiego i międzynarodowego prawa. Ale kto by się tam przejmował prawem, prawda? 31 października Ministerstwo Edukacji opublikowało projekt rozporządzenia, który wprowadza nową podstawę programową do nowego. . . obowiązkowego przedmiotu. Zamiast dobrowolnego wychowania do życia w rodzinie, od przyszłego roku szkolnego na planie Twojego dziecka ma się pojawić raz jeszcze obowiązkowy przedmiot edukacja zdrowotna. No i tu się zaczyna.
To znaczy, na pierwszy rzut oka wszystko brzmi elegancko i w punkt, bo w ramach tego przedmiotu ma być mowa między innymi o potrzebie aktywności fizycznej, o odżywianiu, o profilaktyce, o zdrowiu psychicznym, ale także o zdrowiu seksualnym. I ten dział budzi największe emocje. Pytanie, czy słusznie. W przestrzeni publicznej pojawiło się już mnóstwo komentarzy, opinii i przeróżnych ekspertyz po obu stronach ideologicznej barykady. I aż roi się w nich, i to po obu stronach, od nadinterpretacji, od przekłamań, czy właściwie od zwykłej, niemerytorycznej gry na emocjach. Tym bardziej warto więc skorzystać z umiejętności samodzielnego czytania ze zrozumieniem, wyszukać, zestawić i przeanalizować. Dziękuję. Dla rzetelności wyrobienia sobie opinii, przeczytałem, porównałem obie te podstawy programowe. Obecną do przedmiotu wychowania do życia w rodzinie i proponowaną do edukacji zdrowotnej.
Aktualny, nieobowiązkowy przedmiot, wychowanie do życia w rodzinie, jak sama nazwa wskazuje, uznaje, że ramą edukacji seksualnej w polskiej szkole jest rodzina, która, zgodnie z polskim prawem, jest podstawową jednostką społeczną i to w sposób szczególny chroniono. To, że dobrze funkcjonująca rodzina jest. . . podstawą dobrze funkcjonującego człowieka, potwierdzają wszystkie badania w zakresie medycyny, psychologii, pedagogiki, socjologii. I oczywiście, że nie trzeba stawać przed ołtarzem, żeby tę szczęśliwą rodzinę tworzyć. Oczywiście, że Los pisze bardzo różne scenariusze. Ale nic nie zmienia faktu, że z punktu widzenia nauki, rodzina to jednak podstawa. No i teraz uwaga. W całym tekście proponowanej podstawy programowej edukacji zdrowotnej słowo małżeństwo nie pada ani razu. Ani razu nie pada też słowo mąż czy żona. W to miejsce wchodzą za to związek partnerski, związki partnerskie, partnerzy, norma partnerska.
Jeśli w programie edukacji zdrowotnej już pada słowo rodzina, to generalnie pada w kontekście negatywnym, takim jak rozwód czy wejście rodziców w nowe związki partnerskie. Słowo miłość jest tutaj prawie nieobecne. Jak trafnie, w swojej analizie zauważa Zbigniew Barciński ze Stowarzyszenia Pedagogów Natan, w podstawie programowej dla szkół podstawowych pojawia się ono cztery razy, tylko w dwóch miejscach i to trzy razy w jednym zdaniu. I tyle. Nigdzie nie ma stwierdzenia, że małżeństwo i rodzina to są wartości. Ani słowa o tym. o czym naucza wychowanie do życia w rodzinie, że rodzina to źródło miłości, radości, życia i że to podstawowa jednostka społeczna. Takie słowa jak matka i ojciec w podstawie programowej edukacji zdrowotnej nie pojawiają się nawet raz.
O tym, że mężczyzna i kobieta, nawet o zgrozo, mąż i żona mogą żyć długo i szczęśliwie, uczę się dowie już chyba tylko z bajek Disneya. Ale idźmy dalej. Według projektu rozporządzenia MEN-u, rolą szkoły ma być, cytuję, wymienianie stereotypów płciowych oraz wyjaśnianie ich negatywnego wpływu na funkcjonowanie człowieka. A więc nowi nauczyciele niechybnie wezmą na warsztat też taki stereotyp, jakim jest liczba płci. Czy istnieją gatunki ssaków trójpłciowych? Tak. Nie. Płeć to jest zespół cech pozwalających podzielić osobniki gatunku na dwie grupy. Mężczyźni. i żeńsko. Panie Tadeuszu, bardzo mi przykro, ale z taką wiedzą u pani Barbary Nowackiej to by pan nawet podstawówki nie skończył. I śmieszno, i straszno, ale to nie koniec. Na stronach 27 i 28 podstawy dla klas 7 i 8 na uczniów czeka temat o rozwoju orientacji psychoseksualnej w kierunkach.
heteroseksualna, homoseksualna, biseksualna, aseksualna oraz wyjaśnienie pojęć cis-płciowość i transpłciowość. Przypominam, nasze dzieci mają się tego wszystkiego uczyć na lekcjach prowadzonych przez nie wiadomo kogo, nie wiadomo na jakiej podstawie naukowej i obowiązkowo. No to teraz dla wszystkich apologetów nowej podstawy proponuję ćwiczenie. Proszę sobie wyobrazić, że zmienia się ekipa rządząca, A w konsekwencji o tych wszystkich ważnych tematach uczeń dowiaduje się z perspektywy i w interpretacji np. Przemysława Czarnka albo Dominika Tarczyńskiego. Uczniowie klas 4, 5 i 6 w szkole podstawowej oczywiście, czyli dzieci od 10 roku życia, mają według nowej podstawy programowej dowiadywać się, że masturbacja jest normą medyczną bez przekazywania wiedzy o tym, do czego może prowadzić i że również do uzależnienia. Badania na temat dostępu nastolatków do pornografii są zatrważające.
Ale zamiast szukać sposobu, jak ochronić je przed dostępem do pornografii w sieci, nasze dzieci w szkole, według nowej podstawy, mają słyszeć, że masturbacja jest okej, ale według pani Barbary Nowackiej to ja, chcąc chronić moje dzieci przed takim przekazem, to ja, jak słyszeliśmy, jestem członkiem pornolobyby. I teraz okej. Jeśli dla kogoś tak brzmi wzór. Tak brzmi wzór, który chcę dziecku przekazać i potrzebuję do tego pomocy. Nie mam nic naprzeciw. Ale ja, podobnie jak rodzice, którym na przykład nie odpowiadała wiedza przekazywana w ramach WDŻ, chcę mieć prawo się z tego po prostu wypisać. Zgodnie z polską konstytucją, która jeszcze przed chwilą była skandowaną przez panią minister świętością, jako rodzic mam pełne prawo, żeby moje dziecko uczyło się o tym, że rodzina to jest siła, że małżeństwo to jest odpowiedzialność.
A seks nierozerwalnie związany jest z miłością, z poczuciem bezpieczeństwa i akceptacji. Owszem, w proponowanym przedmiocie jest dużo dobrych, faktycznie prozdrowotnych treści. To prawda. I wszystkie je można, ba, nawet trzeba realizować. Na biologii, na technice, na WOS-ie, na edukacji do bezpieczeństwa, albo w sposób bardzo praktyczny nawet na WF-ie. Nie ma potrzeby dokładania uczniom, jak chce ministerstwo, dodatkowych, obowiązkowych godzin lekcyjnych. Jednej tygodniowo w szkole podstawowej i dwóch w tygodniu w szkole średniej. Nasze dzieci mają już po 7-8 lekcji dziennie. Nie tak dawno słyszeliśmy od pani minister, jak bardzo jej zdaniem, nasze dzieci przeładowane są podstawą programową i pracami domowymi. To najwyraźniej według Ministerstwa Edukacji, żeby odciążyć nasze dzieci w szkole, trzeba im dołożyć kolejny. . . obowiązkowy przedmiot i kolejne obowiązkowe lekcje.
No to dla odmiany teraz coś, z czym men najwyraźniej ma ewidentny kłopot, czyli coś logicznego i konstruktywnego. Jeżeli pani minister Barbara Nowacka naprawdę chce poprawić zdrowie naszych dzieci, proszę o to zapytać rodziców i nauczycieli. My naprawdę podpowiemy. Zacznijmy od sprawy na przykład stosunkowo prostej, od szkolnych boisk. Otwórzmy je po lekcjach dla dzieci. Bo nie wszędzie tak jest i nie wszędzie to jest oczywiste. Ile jest miejsc, gdzie po południu albo w weekendy szkolne boiska są zamknięte albo jeszcze lepiej, boiska są wynajmowane prywatnym szkółkom, więc kumple nie mogą się tak po prostu jak za starych, dobrych, dawnych czasów skrzyknąć i pograć. Ja osobiście znam przypadek takiej szkoły w Warszawie. Trudniejsze pole do popisu to kwestia wszechobecnych smartfonów, czyli tego z czym nie radzi sobie niejedna dyrekcja.
co trzyma dzieci w wirtualnej sieci, zamiast na korytarzach, na przerwach budować prawdziwe relacje z rówieśnikami. Tu nasze dzieci potrzebują prawdziwego, systemowego wsparcia dorosłych. I tu potrzeba jest działań ministerstwa. I proszę mi wierzyć, nikt nie będzie narzekał. A korzyści prozdrowotne, o które tak bardzo zespół, wesół chcą walczyć ministerstwa edukacji, zdrowia i sportu, będą na każdym poziomie ogromne. My rodzice pierwsi pójdziemy w sukurs, a dyrekcje szkół będą przeszczęśliwe, kiedy raz, dla odmiany, ministerstwo da im potrzebne i gotowe narzędzia do walki z problemem, a nie kolejne zadania i obowiązki, które tylko generują nowe problemy. Boiska i telefony. Dwie podpowiedzi na początek, w których my rodzice naprawdę potrzebujemy wsparcia. Po kolejne, jakby co to zapraszam. W każdej chwili jestem do pełnej dyspozycji, ale proszę. . .
Tak na serio, po prostu porozmawiać z dziećmi, z rodzicami, z nauczycielami. Wszyscy podpowiedzą, co jest realnym problemem, na czym naprawdę warto pracować i co warto zmienić. Zamiast otwierać nową, jałową, ideologiczną bitwę, która jedyne co da, to kolejny rozdział polsko-polskiej wojny i oczywiście polityczny rozgłos. A jeżeli szanowni państwo z Ministerstwa Edukacji zechcą się jednak upierać przy tym chorym obowiązku nowego przedmiotu, To muszą Państwo z Panią Minister Barbarą Nowacką na czele wiedzieć, że od niedźwiedzicy, która staje w obronie pomiędzy myśliwym a swoimi dziećmi, bardziej śmiertelnie niebezpieczny jest tylko niedźwiedź, który staje w tym samym miejscu. A wojna z matkami i ojcami o ich dzieci nie może się dobrze skończyć dla myśliwego. Tym bardziej, gdy ten myśliwy z celnym, merytorycznym, trzeźwym myśleniem, a także trzymaniem ciśnienia ma ewidentne kłopoty. Kto jest przeciwko rzetelnej edukacji zdrowotnej, reprezentuje pornolobby. Dziękuję.
To jak już się Pani Minister uspokoi, to proszę dać nam, rodzicom, wybór. Wybór, nie nakaz. Szanowna Pani Minister, proszę mieć odwagę i pozwolić, by to frekwencja na tych nowych, proponowanych zajęciach pozwoliła ocenić ich ofertę, ich jakość, ich potrzebę. Bo w przeciwnym razie nie robi pani nic innego niż to, za co pasjami krytykowała swoich politycznych poprzedników, czyli. . . narzuca swoją ideologię siłowo. W słowniku ludzi kulturalnych nie ma na to innego określenia niż hipokryzja. Szukasz pracy? Na RocketJobs. pl znajdziesz teraz oferty w nowych kategoriach takich jak gastronomia kierowcy czy ochrona zdrowia. .
Informujemy, że odwiedzając lub korzystając z naszego serwisu, wyrażasz zgodę aby nasz serwis lub serwisy naszych partnerów używały plików cookies do przechowywania informacji w celu dostarczenie lepszych, szybszych i bezpieczniejszych usług oraz w celach marketingowych.