TRANSKRYPCJA VIDEO
Dla tego filmu nie wygenerowano opisu.
Mamy taką wewnętrzną potrzebę zabezpieczenia się na jutro, ale niekoniecznie na pojutrze. To, że my nie doszacowujemy czasu, który będziemy mieli na emeryturze, w dużej mierze wynika z tego, że my się wszyscy czujemy starsi niż jesteśmy. Wielu z nas zamierza bardzo długo pracować. I teraz jak pytamy o to, jak długo będziesz żył na emeryturze, to u wielu z nas aktywizuje się takie myślenie, że ja będę żył tak długo, że będę pracował tak długo jak będę w stanie, no jak już nie będę w stanie pracować, to już w ogóle pewnie niewiele będę w stanie.
I myślę, że to też jest trochę takie wytłumaczenie, że większość ludzi myśli już o tym, że ta emerytura zacznie się później, niż wynikałoby to z takich prawnych możliwości. Generalnie pojęcie długiego terminu jest abstrakcyjne i ono zawsze będzie abstrakcyjne, nie czarujmy się. Im dłuższy horyzont próbujemy wyznaczyć, tym bardziej abstrakcyjny się on robi. Zresztą to dobrze widać, jeżeli spróbujemy małemu dziecku powiedzieć, że za miesiąc są święta, to brzmi mniej więcej tak samo abstrakcyjnie, jak dla nas ta perspektywa 30-letnia i emerytury wtedy. Zadbana przyszłość partnerem serii jest Izba Gospodarcza Towarzystw Emerytalnych. A dzisiaj w podcaście nic za darmo zaczynamy nową serię.
Zadbana przyszłość partnerem Izba Gospodarcza Towarzystw Emerytalnych, a my będziemy starać się rozwikłać bardzo trudne zagadnienia, a może właśnie bardzo proste zagadnienia, z którymi my mamy problem. Dlaczego my o tę przyszłość finansową i nie tylko, no niekoniecznie dobrze dbamy. A pierwszy odcinek nie finanse, nie produkty, a coś z czym może właśnie mamy największy problem, a może to musimy rozmontować, żeby później te produkty były tylko małymi dodatkami. Dr Katarzyna Sekścińska z Uniwersytetu Warszawskiego. Porozmawiajmy trochę o psychologii a propos tej naszej przyszłości. Dzień dobry. Witam serdecznie, witam Państwa. Wiele badań pokazuje, jakbyśmy się przyjrzeli, ostatnią dekadę różnego rodzaju sprawozdań, raportów, firm, ale też i właśnie uniwersytetów, jak oszczędzamy, to oszczędzamy na czarną godzinę.
Może oszczędzamy na przyszłość dzieci, może oszczędzamy na jakąś nieruchomość, na leemerytura czy taka dalsza przyszłość, ona nigdy nie chyba nie była na podium, czasami jest za pierwszą piątką i jeszcze hen daleko, daleko. O co z tym chodzi? Jest jakaś psychologiczna niechęć w ogóle do tego etapu w życiu czy psychologia nam podpowiada coś w tym temacie? No tu jest wiele czynników, które się na siebie nakładają. Z jednej strony oczywiście jest tak, że my wszyscy chcemy być piękni i młodzi, najlepiej zawsze i skutecznie wypieramy z głowy myśli, że proces starzenia jest naturalnym elementem naszego funkcjonowania. W związku z tym, jak nie myślimy o tym, że kiedyś będziemy starsi, no to też nie myślimy o tym, żeby tą starość sobie jakoś zabezpieczać.
Natomiast prawda jest taka, że to, co powiedziałeś, na propos naszych celów tego, że najczęściej oszczędzamy na czarną godzinę, w dużej mierze wynika to z czynników pozapsychologicznych. Znaczy w pewnym sensie również psychologicznych. Znaczy ostatni okres, którego doświadczyliśmy, bardzo mocno zmienił nasze podejście do pieniędzy i bardzo mocno zmienił horyzont czasowy, który przyjmujemy, rozważając różne scenariusze finansowe. I to, co się wydarzyło, to to, że ta potrzeba zabezpieczenia się na okoliczność nieprzewidzianych zjawisk jest dużo większa. To nie jest tak, że zanim był COVID i zanim zaczęła nam inflacja rosnąć itd. , to nie zabezpieczaliśmy się na czarną godzinę. Natomiast faktycznie widać, że ten cel jest dzisiaj dużo silniejszy i że mamy taką wewnętrzną potrzebę zabezpieczenia się na jutro, ale niekoniecznie na pojutrze.
I to jest ta zmiana horyzontu, o której mówię. Z drugiej strony ten ostatni okres inflacji stóp procentowych i trudny dla nas tak naprawdę finansowo, spowodował, że dużo intensywniej niż wcześniej musimy myśleć o oszczędzaniu na takie rzeczy jak remonty, na zapewnienie sobie relaksu, na wakacje. No i teraz jeżeli mamy oszczędzać na to, to nierzadko brakuje nam środków, żeby oszczędzać na coś innego. W związku z czym rzeczywiście jest tak, że to jest trudny moment dla oszczędzania długoterminowego i dla myślenia o emeryturze. Natomiast poza tym jaki ten moment dzisiaj jest i poza tym w jakiej sytuacji dziś finansowo się wszyscy znaleźliśmy, to jest też coś, co jest w nas. I pewnie to jest to, co będzie teraz ciekawsze.
A mianowicie to kim my jesteśmy, jakie cechy reprezentujemy, jak możemy sami siebie opisać, determinuje to na ile my jesteśmy w stanie oszczędzać długoterminowo. I teraz nawet jeżeli będziemy mieli super sprzyjające warunki i inflacja będzie niska i taka jakbyśmy sobie życzyli i stopy procentowe będą doskonale dopasowane do tego, jaki mamy aktualnie kredyt itd. To nadal potrzebne są nasze naturalne predyspozycje. I teraz jeżeli sobie myślimy o takim długoterminowym oszczędzaniu, to podstawą jest tzw. wybór międzyokresowy, czyli taka decyzja, czy ja jestem gotów gdzieś zrezygnować z czegoś, żeby w przyszłości, jakiejś przyszłości, mieć więcej albo tyle samo, ale w innych okolicznościach. No i teraz żeby dokonać takiego wyboru międzyokresowego, ja muszę udać się w pewną mentalną podróż w czasie.
Muszę się zastanowić, jak będzie moje życie wyglądało kiedyś w tym docelowym punkcie, kiedy będę na ameryturze. Muszę się zastanowić, kim ja wtedy będę, jakie wtedy będę miała potrzeby. No i zastanowić się, w jaki sposób mogłoby mnie zaspokoić. No i w związku z tym zacząć myśleć o oszczędzaniu, żeby to było realne. No tylko taka mentalna podróż w czasie wymaga od nas wielu umiejętności, które gdzieś głęboko w nas siedzą. Między innymi takiej zdolności przemieszczania się w czasie, czyli przyjmowania różnych perspektyw. Perspektyw, które albo odnoszą się do tego co było, albo do tego co jest przed nami. No i teraz my mamy naturalne zdolności, większe lub mniejsze do tego, żeby przed siebie patrzeć.
Z drugiej strony takie myślenie o długoterminowym oszczędzaniu wiąże się z tym, że ja muszę wypracować sobie pewien nawyk oszczędzania, pewną systematyczność. No i teraz znowu nam się tu psychologia kłania, bo nawet jak będziemy bardzo chcieli być systematyczni, a w nas wszystko mówi, że no to tych czasowe doświadczenia nie pokazują jakbyśmy byli szczególnie utalentowani w tym obszarze, no to będzie trudniej. Jedna z takich cech, które chyba najmocniej determinują to jest samokontrola. Takie myślenie o tym, na ile ja jestem w stanie się powstrzymywać tak na co dzień. Jeżeli na co dzień mam problem z tym, żeby nie zjeść ciastka, choć wiem, że nie powinienem, no to prawdopodobnie z tą samokontrolą nie jest tak łatwo. To jest oczywiście tylko przykład.
Natomiast myślę, że każdy z nas gdzieś tam sobie w głowie może różne, różne inne przykłady przywołać. Ten nasz sukces w oszczędzaniu długoterminowym mocno będzie zależał od tego, na ile my sami jesteśmy gotowi w taką długoterminową podróż finansową się udać. Chociaż to bardzo trudne. Tak jak sobie przypominam, właśnie jak wspomniane badania, czy nawet taką sodę uliczną, którą widziałem kilka miesięcy temu, ile państwo będą żyć na emeryturze, jak to będzie wyglądało i te wszystkie odpowiedzi wszystkich ludzi dosłownie w sądzie, którą widziałem, no minęły się kilka lat, kilkanaście lat, że to jakiś taki krótki, szybki okres, ta emerytura taka, ona zawsze byle jak się kojarzyła, to będzie tak, no będzie już. Nie ma co się nad tym zastanawiać.
I później było to zderzenie tych ludzi z danymi, że ale tu jest 15 lat, 20 lat, to zupełnie co innego co mamy w głowie. No ciężko jest to zderzyć z danymi. Jasne. To co w tej chwili poruszyłeś, to jest w ogóle bardzo smutny tak naprawdę wniosek, który wynika z naszych doświadczeń dzisiejszego świata trochę. To, że my nie doszacowujemy czasu, który będziemy mieli na emeryturze, w dużej mierze wynika z tego, że my się wszyscy czujemy starsi niż jesteśmy. Znaczy ostatnie, po pierwsze nasz tryb życia, to że jesteśmy w ciągłym pośpiechu. Większej z nas funkcjonuje w permanentnym stresie, trochę na zasadzie od deadline'u do deadline'u, a na to wszystko jeszcze nakłada się dysfunkcja w różnych obszarach zdrowia.
Czyli może gdybyśmy sobie spojrzyli na całe nasze życie, to moglibyśmy wyodrębnić 4 takie najważniejsze obszary zdrowia. Zdrowie finansowe, no zacząłem od finansowego, choć pewnie dla wielu z nas to nie będzie to, od którego powinnam zacząć, no ale dobrze. Więc zdrowie finansowe, zdrowie fizyczne, zdrowie psychiczne i zdrowie społeczne. A więc to, że doświadczamy jakiegoś dyskomfortu w którymkolwiek z tych obszarów, determinuje to, że my się po prostu czujemy źle. Czujemy się przemęczeni, czujemy się zmęczeni tym codziennym funkcjonowaniem i w konsekwencji czujemy się po prostu starsi niż wskazuje PESEL. Zresztą te ostatnie lata, najpierw pandemii, potem rosnących stóp i wojny w Ukrainie, one nam mocno dołożyły lat.
Ludzie bardzo często mówią, żeby im doliczyć do PESELu nie 2 lata tylko 4 na przykład. I coś w tym jest. Znaczy rzeczywiście też mam takie poczucie, że zrobiłam się starsza i myślę, że też się zrobiliśmy dużo bardziej dojrzali. No i znowu w efekcie czujemy się starsi, czujemy, że jest bliżej do końca. Wreszcie ten okres COVIDu też nam pokazał kruchość naszego życia. I dla wielu osób był takim sygnałem jednak nie jestem nieśmiertelna. Więc myślę, że to jest też taki aspekt. Ale żeby nie było tylko na smutno i że tylko dlatego, że te ostatnie doświadczenia były takie trudne, to z drugiej strony też jest tak, że wielu z nas zamierza bardzo długo pracować.
I teraz jak pytamy o to, jak długo będziesz żył na emeryturze, to u wielu z nas aktywizuje się takie myślenie, że ja będę żył tak długo, że będę pracował tak długo jak będę w stanie, no jak już nie będę w stanie pracować, to już w ogóle pewnie niewiele będę w stanie. I myślę, że to też jest trochę takie wytłumaczenie, że większość ludzi myśli już o tym, że ta emerytura zacznie się później niż wynikałoby to z takich prawnych możliwości. No tak, szczególnie że wiek emerytalny, a to czy będziemy pracować, to są dwie odrębne rzeczy. I może być tak, że to się będzie nakładać zupełnie inaczej niż nam się wydaje.
Ale jak wspominamy o długim terminie, to przypomina mi się taki wykład, który robiłem kilka miesięcy temu, sięgając do rynków finansowych i do psychologii ewolucyjnej. No i jak się człowiek tak zastanowił nad tym swoim miejscem na rynku finansowym tu i teraz, a nad tymi milionami lat ewolucji, to długi termin, to była przyszła pora roku. Może dla kogoś, kto tam zaczynał przy rewolucjach grarnej, że tu się posieje, tam musimy zmagazynować jedzenie i tak dalej. To był długi termin, a my tu sobie opowiadamy, że za 10, 20, a już jak 30 lat, to już w ogóle super te produkty działają.
Może to w ogóle pojęcie długiego terminu jest dla nas zbyt abstrakcyjne, tak ewolucyjnie, że to jeszcze za wcześnie, żebyśmy to skumali jak to działa. Że generalnie pojęcie długiego terminu jest abstrakcyjne i ono zawsze będzie abstrakcyjne, nie czarujmy się. Im dłuższy horyzont próbujemy wyznaczyć, tym bardziej abstrakcyjny się on robi. Zresztą to dobrze widać, jeżeli spróbujemy małemu dziecku powiedzieć, że za miesiąc są święta. To brzmi mniej więcej tak samo abstrakcyjnie, jak dla nas ta perspektywa 30-letnia i emerytury wtedy. Znaczy rzeczywiście jest tak, że mamy różne predyspozycje do tego.
I teraz osoby, które mają naturalną tendencję do bycia w przeszłości, do takiego grzebania w tym złym, czego doświadczyły, będą miały ogromną trudność oczywiście, żeby sobie w ogóle wyobrazić to, co jest przed nimi. Ci, którzy grzebią w przeszłości, ale pozytywnie, czyli rozpamiętują te wspaniałe chwile, kiedy byli młodzi, szczęśliwi i piękni, no to też będą osoby, którym trudniej będzie wybiec do przodu, bo wciąż będą myślami tam, gdzie emerytury nie ma. Będziemy mieć część osób, które są skupione na tu i teraz. I to też będą osoby, którym będzie trudno myśleć o przyszłości. Natomiast wreszcie będziemy mieć tą ostatnią grupę osób, które mają naturalną tendencję do myślenia przyszłościowego. I tym będzie łatwiej. Natomiast żeby była jasność, łatwiej, ale niełatwo.
Że samo wyobrażenie sobie tego, gdzie ja będę za 30 lat, jest niezwykle trudne i rzeczywiście bardzo abstrakcyjne. To, co nas ratuje i do czego szczerze zachęcam wszystkich, niezależnie od tego, jaką perspektywę czasową na co dzień w życiu przyjmują, to jest po pierwsze próba konkretyzacji sobie tego wyobrażenia. To znaczy nie pytania siebie o to, jak będzie wyglądać moje życie za 30 lat, tylko próba podzielenia go na części. Gdzie ja wtedy będę mieszkać? Co ja będę wtedy robić? Ile będę miał dzieci? Czy będę miał męża, żonę? Czy może nie? Czyli próbujemy sobie zwizualizować te całe, żeby lepiej wczuć się w daną sytuację. Jakie tam później będą potrzeby, muszę już teraz o tym myśleć. Dokładnie.
To jest jedna rzecz, żeby lepiej się wczuć w sytuację. A drugie to jest to, że ona jest łatwiejsza do wyobrażenia. Łatwiej nam sobie wyobrazić jeden element niż 15 na raz. No i wreszcie kiedy nam się już to uda zwizualizować jakoś w głowie, to to co można zrobić, to podzielić sobie ten potwornie długi odcinek na części i zastanowić się, no okej, jeżeli za 30 lat ja chcę mieszkać w tej willi z bosenem, że już sobie tak pomażę, to gdzie ja muszę być za 15 lat, żeby to było realne za 30? Tak? Próbować skracać sobie ten odcinek, tak żeby on był coraz bardziej konkretny i coraz bliżej mnie, tak żebym miała poczucie, że to co dzisiaj robię ma jakieś przełożenie na moją przyszłość.
No i oczywiście te 15 lat to jest dalej daleko, więc sobie znowu dzielimy, tak. No to gdzie mam być za 10 lat, żeby za 15 lat być tam, gdzie sobie wymyśliłam? No a gdzie mam być za 5, żeby za 10 być tutaj? No i w końcu tak cofając się odkryjemy, że właściwie to dzisiaj muszę zacząć oszczędzać, bo jak dzisiaj nie oszczędzę to ten cały system runie. Więc to jest fajne. I druga rzecz, o której warto pamiętać to jest to, że niezależnie od tego, jaką naturalnie mamy perspektywę czasowo, czyli czy naturalnie jesteśmy skoncentrowani na tym co było czy tym co będzie, to my możemy to sobie sytuacyjnie zmienić.
Czyli jeżeli ja mam naturalną tendencję do grzebania w przyszłości, a właśnie podejmuję decyzję czy oszczędzać na meryturę czy nie, to mogę spróbować zaktywizować w swojej głowie myślenie przyszłościowe. Czyli zadać na przykład kilka takich pytań, jaki jest cel w moim życiu, gdzie ja chcę być, co chcę osiągnąć, co dałoby mi szczęście w przyszłości. Tak autoterapeutycznie brzmi, zanim w ogóle usiądziemy do finansów. Znaczy w ogóle uważam. W serii o produktach finansowych między innymi, ale musimy najpierw dobrze porozmawiać sami ze sobą, a nie z doradcą finansową.
To jest w ogóle, pewnie to byłoby dobre zdanie na zakończenie naszego spotkania dzisiejszego, ale zdecydowanie tak, zresztą punktem wyjścia do wszelkich zmian w naszym życiu, nie ważne jakichś, czy one są finansowe czy jakiekolwiek inne, jest poznanie siebie. Jest zrozumienie gdzie ja dzisiaj jestem, gdzie ja chcę być, jak ja mam potrzeby, co mnie ogranicza, a co będzie stanowiło zasób, więc bezwzględnie. Pewnie dostajesz takie pytania typu, jakie są jakieś szybkie lifehacki, jak można spróbować zhakować z własną głowę i zacząć tu i teraz, czy da się to w ogóle zrobić w jakimś przyspieszonym tempie, ale tak jak z tego co opowiadasz, to musimy chyba usiąść na poważnie do tego tematu.
Nie ma raczej takich lifehacków, które nam pomogą, to nie produkty finansowe, że tu podatku nie będzie, tu coś się zautomatyzuje na koncie, to chyba nie takie proste. Nie jest to takie proste, natomiast to też nie jest tak, że my tak w 5 minut nic nie możemy zrobić. Bo rzeczywiście, żeby systemowo zmienić nasze podejście do pieniędzy, czy to jakie decyzje podejmujemy, to rzeczywiście wymaga to większej pracy. Natomiast jeżeli ja już raz w życiu siądę i się zastanowię, jakie mam trudności, to w takich doraźnych sytuacjach jestem w stanie sobie dosypać zasobów.
Czyli na przykład jeżeli ja wiem, że ja generalnie mam dramatyczny problem z samokontrolą i że nawet jeżeli od jutra zamierzałam oszczędzać, to dzisiaj jak dopadnę sklepy, to wydam to co mam, to muszę sytuacyjnie w tym sklepie aktywizować samokontrolę. I jestem w stanie na chwilę się przehamować. Znaczy ten brak zasobu, który miałam, zasypać czymś, tak żeby on nie był szkodliwy dla moich decyzji finansowych. Więc z jednej strony absolutnie musimy poświęcić tą chwilę i zrozumieć siebie, ale kiedy już siebie zrozumiemy, to jesteśmy w stanie na chwilę zmienić swoje zachowanie, tak żeby było bardziej racjonalne albo bardziej adaptacyjne, biorąc pod uwagę nasze cele i to co subiektywnie, czy biorąc dobre.
Bardzo mi się podoba, że my moglibyśmy w tej rozmowie w ogóle nie użyć słowa emerytura, tylko po prostu przyszłość i to też jak najbardziej by działało. Bo mam takie wrażenie, że my mamy dużą niechęć tak jakby do systemu emerytalnego samego w sobie, że on nas trochę odstrasza. Jak mówimy o przyszłości, no to ok posłuchajmy, ale jak mówimy, że o tu emerytura, to nagle jest o to jest system, tu są jakieś produkty, tu są finanse, no nie nie nie nie nie. Emerytura odpada, przyszłość może bardziej. Może to jest już taki podstawowy problem, nie zaczynajmy od słowa emerytura. To jest bardzo cenna wskazówka. Znaczy rzeczywiście jest tak, że pojęcia ekonomiczne, pojęcia finansowe postrzegane są przez ludzi jako nudne i trudne.
I choćbyśmy na rzęsach stawali, tak będzie. Możemy je próbować odczarować, możemy próbować o nich inaczej mówić, ale jeżeli mówimy o nich prosty i nazywamy je tak jak mają na imię, to się okazuje, że wpadamy w kategorie nudnych i trudnych obszarów. I teraz jest tak, że to co się nam wydaje trudne również nas odstrasza i tego się boimy. W związku z tym rzeczywiście rozmawianie o emeryturze, o produktach emerytalnych w momencie, w którym wiemy, że wiedza Polaków na ten temat jest znikoma, no powoduje to, że wywołuje mi jeszcze większy opór. To jest trochę jak z polaryzacją postaw, tak.
To znaczy jeżeli ja jestem zdecydowanie na nie i ktoś próbuje mnie przekonać, że powinnam być zdecydowanie na tak, to ja będę jeszcze bardziej na nie, niż byłam po początku. I podobnie jest to, jeżeli ja się bardzo boję tego systemu, że ja bardzo go nie rozumiem i ktoś mi zacznie pokazywać, przecież to jest bardzo proste, no co to, 5 minut i rozumiesz, ja się jeszcze bardziej spolaryzuję, tak. No to nie próbuj mnie oszukać, przecież widzak jest trudny. Tak więc rzeczywiście takie zejście z rozmowy o produktach emerytalnych, no a w ogóle rozmowa o przyszłości, o jej zabezpieczeniu, na pewno jeszcze jest dużo bezpieczniejszy i może przynieść dużo więcej korzyści.
Jak przez lata w ramach edukacji finansowej mówię o emeryturach i spotykam się po drugiej stronie właśnie z taką reakcją, absolutnie nie, polski system nie ma mowy, to staram się obrócić sytuację i dokładnie tym samym tokiem myślenia, co mój odbiorca i mówię, żeby zrobić państwu na złość i oszczędzić samodzielnie. Całkowicie, poza systemem, samodzielnie zadbać o swoją przyszłość i pokazać, że wcale ten system nie jest taki potrzebny. I przyznać, czasami to działa, ale faktycznie więcej z tym psychologii, niż jakich produktów finansowych, no bo koniec końców wychodząc z tego systemu, tracimy wszystkie te rzeczy, które by nas teoretycznie zachęcały do tego oszczędzania.
No bo ta matematyka jest po stronie oszczędzających, zwolnienia z podatków, czy to, że pracodawca dopłaca, no to często nie jest na pierwszym miejscu, tylko gdzieś tam na drugim, trzecim, czwartym. To prawda. Rzeczywiście badania, które robiłam w zeszłym roku dla Izby Gospodarczej, która dziś nas tutaj gości, bardzo mocno pokazały, co blokuje Polaków przed inwestowaniem w instrumenty finansowe zabezpieczające na emeryturę. No i to, co się tam najmocniej pokazywało, no to po pierwsze to niezrozumienie, czyli takie poczucie, że w ogóle nie wiem, co to jest, a nawet jak ludzie mówili, że wiedzą, co to jest, to się okazywało, że w praktyce to nie do końca tak jest.
Rzeczywiście na takim meta poziomie, tak? Ale kiedy już mi opowiedzieć trochę o mechanizmach, o tym, jak te systemy działają, to to zupełnie się nie pokrywało z prawdą. Więc z jednej strony rzeczywiście taka trudność w zrozumieniu tego i to jest to jako deklarowany powód. Z drugiej strony niski poziom zaufania. Ludzie boją się, że stracą pieniądze. I niezależnie, czy mówimy o PPK, czy mówimy o IGZ, czy mówimy o IGZ, czy cokolwiek innego wymyślimy, ludziom natychmiast robi się asociacja z OFE i takie poczucie, że kurczę, no to ja nie mam żadnej pewności, że ja te pieniądze będę miał za jakiś czas, a może, może i stracę. Więc to jest jakby druga rzecz. Trzecia rzecz to jest taka obawa przed tym, że stracę.
Po prostu, że przyjdzie jakieś ryzyko finansowe, bliżej nie opisane, i stracę pieniądze. Ludziem się również kojarzy inwestowanie z giełdą. A jeśli giełda to akcja, jeśli akcja to ryzyko, jeśli ryzyko to stracę. I takie połączenie w głowie się robi, rzeczywiście bardzo mocno blokuje. Wreszcie kolejna rzecz, która się pojawia, która jest mocno istotna, to jest wpływ innych osób. I bardzo często jest tak, że mimo, że nie wiemy, mimo, że nie rozumiem, to się wypowiemy. W związku z czym często Polacy mówią, a no bo znajomi mówili, żebym w to nie wchodził. Na podstawie czego to wiem, no nie wiem, no mówili, żebym nie wchodził, to nie wchodzę.
Chyba przy produktach emerytalnych właśnie typu PPK, PPE, że były takie badania, jak ten lider opinii w zakładzie pracy ma ogromne znaczenie. Jak pani Grażyna czy pan Jan tutaj wie lepiej, jest wygadany, wygadana, jak ona mówi, że nie, to nie. Nie zależnie od tego czy się zna. I to znaczy, to jest też dobrze widoczne, bo jeżeli myśmy, no akurat w kontekście PPK, w tym wspomnianym badaniu, kiedy pytaliśmy, robiliśmy test wiedzy, no to się okazało, że niespełna 5% Polaków było w stanie odpowiedzieć na takie mocno podstawowe pytania. No to jeżeli tak, a z drugiej strony prawie 90% mówiło, że inni im radzili w tą bądź tamtą stronę, to ja się pytam, kto im radził.
Tak znaczy i jaką wiedzę mieli ci doradzający, skoro 95% nie ma wiedzy. Więc myślę, że tu jest też duży kłopot. Takiego nie wiem, bazowania na opiniach niekoniecznie sprawdzonych. No i wreszcie ostatnia rzecz, która się pojawia, ale nie najmniej ważna, to jest to, że Polacy wziął, że po prostu w dzisiejszym momencie, kiedy inflacja jest tak wysoka, po prostu nie ma z czego. I nawet ta nieduża kwota, którą mieliby od pensji odprowadzać, to jest coś na co nie są gotowi w tym momencie.
No co mnie mówić, o tego zaczęliśmy rozmowę, że te ostatnie 2-3 lata turbulencji finansowych de facto papsuły nam jeszcze to, co i tak nie było idealne, bo i tak powiedzmy do 2020 roku to też nie było super z tym odkładaniem na emeryturę przez różne produkty. A teraz jeszcze jest masa argumentów i takich dodatkowych rzeczy. Ja często spotykam się z takim pytaniem, a jak się zmieni opodatkowanie? A czy jak nałożymy na to inflację, to czy ma to w ogóle sens? A jak wybuchnie wojna? Dobra, ale jak nie wybuchnie, to nadal trzeba o tej przyszłości jakoś pomyśleć. Więc ciężko będzie chyba to rozbroić. To jest prawda. No zwłaszcza, że to też jest tak, że te ostatnie doświadczenia trochę dwojako na nas zadziałały.
Bo niewątpliwie były triggerem do różnego rodzaju refleksji. Z jednej strony refleksji nad tym, jakie to się powinno nam zabezpieczyć, że gdyby się kolejnym razem coś takiego wydarzyło, to to co ja mogę zrobić. Z drugiej strony i do takiego zastanawiania się nad tym, co mi może przynieść nieprzewidywalny świat i jak bardzo nieprzewidywalny on jest. A z drugiej strony takie refleksje nad tym, jak wygląda moje życie, jak chciałbym, żeby wyglądało, czy ja rzeczywiście żyję tak, jak sobie wymarzyłam, a jeśli nie, to co zrobić. No i teraz to tak naprawdę mogło spowodować dwie rzeczy. Z jednej strony taką potrzebę zabezpieczenia finansowego.
I to moim zdaniem znajduje odzwierciedlenie w tym wzroście zainteresowania zabezpieczeniem się na czarną godzinę, który tam w tej chwili, no akurat w badaniach, które ostatnio dla Fundacji Fink robiłam, to było całkiem dobrze. Widać, że 71% osób mówi, że to jest to. Czyli to emocjonalnie trudne wydarzenie, jakim był chociażby 2020 rok, obudziło tę potrzebę, że tak faktycznie drugi raz już nie chce przeżywać takiego stresu. Tak, ale z drugiej strony, to też zresztą z tych samych badań wynikało, bo to było dwukrotnie robione. Raz w momencie, kiedy zaczynała rozsądzić inflacja i raz wtedy, kiedy już miała ponad 13%. I zmianę, która zaszła w tym, co Polacy robili z oszczędnościami, polegała na tym, że dramatycznie wzrosła liczba osób, która postanawia upłynnięcie oszczędności.
Po prostu je wydać. No wzrosła też liczba osób, które postanowiły je ulokować na lokacie, ale to jest zupełnie inna kategoria, możemy o tym oddzielnie jak porozmawiać. Natomiast to, co jest najważniejsze, dla części osób to rzeczywiście był trigger, żeby zacząć odkładać na czarną godzinę, a dla części był triggerem do tego, żeby zaczęli się skupiać, a tu i teraz. Że może to jest moment, żeby mieć wygodniejsze auto, a może to jest moment, żeby sobie wyposażyć dom, a może nie ma co odkładać na wieczność, bo nie wiadomo, co się wydarzy. A więc to trochę poszło w dwie strony. Natomiast jedno jest pewne, to w ogóle nie poszło w kierunku oszczędzenia na emeryturę.
Dlatego, że te doświadczenia ostatnich lat, tak jak mówiłam na początku, mocno nam skróciły perspektywę czasową. A więc my oszczędzamy na jutro, a nie na pojutrze. Ja chcę się zabezpieczyć na wypadek czarnej godziny, ale niech by ona była za rok czy za dwa. I to skoncentrowanie na tu i teraz, albo na bliskiej przyszłości, powoduje, że nam się odwróciła uwaga od tego, co daleko. No a tak jak mówiliśmy wcześniej, myślenie o starości wcale nie jest jakaś super atrakcyjne. W związku z tym, to nie jest coś, o co będziemy walczyć. Jeżeli naturalnie mi coś odwróciło uwagę, to mi jest spoko. Myślę o tym, jakie przyjemności mogę mieć dzisiaj. Więc tak to mniej więcej wygląda.
Pamiętam jeszcze z czasów dziennikarskich, jak postawiłem sobie takie ambitne zadanie, że jak będę miał prezesów największych banków w Polsce, to zawsze zadał mi to pytanie, jak ten system emerytalny poprawić, jak nakłonić Polaków do odkładania. I wszyscy prawie na tym pytaniu się wykładali, bo dla nich w bankowości długi termin w Polsce, no dwa lata. No może, czy kiedyś w ogóle były lokaty na przykład 36 miesięcy, ale już chyba nigdzie nie ma to. To były takie eksperymenty, czy w ogóle będzie tym zainteresowanie? No i niespecjalnie. Generalnie długi termin, 12 miesięcy jest ok. No tak. Trochę się zastanawiam, czy cieszę się, czy smucę w tej chwili, że nie jestem w roli prezesa banku. I czy chciałabym na to pytanie odpowiadać, czy nie.
Ale chyba jednak trochę odpowiem. Znaczy, jeżeli mogę. Mimo, że nie jestem prezeską banku, no może mi wybacz. Ja tam szukałem rozwiązań, czy w bankowości jest jakaś próba, metoda, stworzenie jakiegoś produktu. Co tam działa? Co jest tym triggerem, że ja bym chciał z tego konta odkładać akurat na to? No i przez wszystkie podatkowe właśnie optymalizacje, idee zautomatyzowanego oszczędzania. Mówi, że wszystko jest ok, ale niejak dodam do tego, że to będzie 30 lat działało. To jakby to później wszystko się wykładało. Ale czekam na tę receptę, bo to może jest jakaś metoda. Z moją zdaniem recepta jest dużo głębiej.
Znaczy, niezależnie od tego, jak atrakcyjną ofertę przedstawimy, tak długo jak ludzie nie zmienią swoich postaw i przekonań w stosunku do oszczędzania długoterminowego, to to nic nie da. Możemy dać najbardziej atrakcyjny instrument świata, ale jeżeli ludzie będą się bali inwestować, jeżeli ludzie nie będą rozumieli, jak to działa, a przede wszystkim, jeżeli będą mieli poczucie bez sensu oszczędzania długoterminowego, to to nic nie zmieni. A więc musimy zacząć od zmiany postaw i przekonań. A żeby zmienić postawy i przekonania, to realnie musimy pokazać ludziom, że jest powód, żeby je zmieniać. Tak patrzę, to była taka zabawa na pokolenia, żeby musimy najpierw siebie samych przekonać, żeby dzieciom wpoić w ogóle to, że trzeba w długim terminie odkładać. No bo u nas też nie ma tej historii.
Pamiętam kiedyś szwajcarskich bankierów, którzy przyjechali tutaj na szkolenie, zobaczyć jak my będziemy przekazywać sobie majątki. No bo u nich to już nieaktualne, od setek lat to działa po prostu. A tutaj zobaczą jak rodzice dzieciom przekazują firmę jakieś majątek. Po prostu sobie robili do badań wnioski i notatki, jak to wygląda w praktyce na żywo. Więc my mamy tutaj do odrobienia chyba te prace pokoleniowe. Rzeczywiście w ogóle jest tak, że ten przekaz międzypokoleniowy u nas jest taki, że jakoś to będzie. Że powiedzmy sobie szczerze, że pokolenie jedno, dwa pokolenia wyżej niż my, to są pokolenia, które uczęły się finansów w bardzo trudnych warunkach. I było takie przekonanie, że jakoś to się ogarnie. Trzeba zrobić imprezę za 100 zł.
Pewnie, jakoś to będzie. Polak potrafi. I trochę mamy taki przekaz. Mam rań, emert się, to się załatwi. Od tyle lat straszą i teraz też straszą. Patrz, wujek Józek żyje, ja żyję i ty też będziesz żył. Więc rzeczywiście jest trochę tak, że dopóki my nie zmienimy tego podejścia, nie zaczniemy naszym dzieciom przekazywać zupełnie innych podstaw, niż te, które teraz często pokazujemy. To niewiela da. A druga rzecz, która jest ważna, o której często zapominają edukatorzy, to jest to, że my musimy wierzyć w to, co mówimy. Bo niestety bardzo dobrze widać pewną niespójność komunikatów. Czyli komunikowane werbalnie, trzeba oszczędzać, warto oszczędzać, a zupełnie niewerbalne, nie robienie nic.
Więc jeżeli ja przychodzę do domu i moje dziecko widzi, że nie oszczędzam, a potem próbują powiedzieć, że oszczędzanie jest ważne, to trudno się dziwić, że jego postawy nie są kreowane w tym kierunku, który bym werbalnie chciała, tylko zaczynają naśladować moje zachowanie. Trudne to wszystko jest. Myślę, że naprawdę dużo, dużo pracy jeszcze przed nami, żeby to w miarę udało się rozmontować. Ale zastanawiam się, czy może trochę technologia, może cokolwiek jest w stanie nas delikatnie pchnąć w tym kierunku. Spoglądam na zegarek, który cały jakiś czas każe mi wstać, poruszać się. Za mało kroków zrobiłem, za dużo siedzę przy komputerze. Takie małe rzeczy, które w początku mnie denerwowały, ale koniec końców trochę lepiej się czuję, faktycznie słucham się tego zegarka coraz częściej.
I może w kontekście oszczędzania na emeryturę, czy już dobra, na tę zadbaną przyszłość, może trochę tej automatyzacji, czy to faktycznie działa, czy jakieś badania nam podpowiadają, że jak to wszystko zautomatyzujemy, to to się może udać. O ile tych pieniędzy nie wyjmiemy, bo ten długi termin to właśnie musi jeszcze przetrwać. Z automatyzacją to jest w ogóle niełatwy temat, dlatego że z jednej strony to jest dobro absolutnie. I jeżeli mamy krótkoterminowy cel, albo względnie krótkoterminowy, i w ogóle mamy do określony jakiś cel i to ile chcemy uzbierać, ta automatyzacja jest super. Tak więc rzeczywiście będzie nam ściągało z konta automatycznie, albo nie będzie zaokrąglało resztki z rachunku i przerzucało na inny kont, to super. Wszystko się zgadza.
Natomiast kłopot zaczyna się wtedy, kiedy z jakiegoś powodu zdecydujemy robić się coś ręcznie. Bo tak naprawdę powód, dla którego my chcemy korzystać z automatyzacji jest taki, że my sami nie dajemy rady. Czyli nie mamy w sobie nawyku oszczędzania, nie jesteśmy systematyczni, nie jesteśmy w tym wytrwali itd. Dlatego jeżeli z jakiegokolwiek powodu w którymś momencie odłączymy ten automat, to my jesteśmy w punkcie wyjścia. Czyli dalej nie mamy nawyku, dalej nie potrafimy tego zrobić. Natomiast to co jest ważne dla mnie i powód, dla którego ja bardzo zachęcam, żeby ludzie, którzy myślą o oszczędzaniu i którzy mają z nią chłopot, zaczęli od automatyzacji, to to, że ono nam pokazuje, że da się.
Dlatego że dość uniwersalną, częstą wymówką, a nie powodem jest to, że nie mam za co. Mam za mało kasy, nie mam z czego oszczędzać. No i teraz właśnie ten automat, który nam jednak będzie zabierał. Dwa dni po wypłacie zdąży ściągnąć. Zanim ja wydam, to on już zdąży tutaj zabrać. Dokładnie. I pociągniemy to przez kilka miesięcy. Okazuje się, że dało się. Tak jakby ten najsilniejszy argument, którego używamy, z którym się najtrudniej dyskutuje, zaczyna być nagle miałki. No bo skoro dałem radę, to znaczy, że się da. Więc z tego powodu ja jestem gorącą fanką wszelkich automatyzmów na start. Natomiast rzeczywiście nie z taką perspektywą, że to nam zastąpi systematyczne oszczędzanie w perspektywie 30 lat, bo nie wyciągniemy tyle.
Prędzej czy później okaże się, że będziemy potrzebować na coś pieniędzy. Nie uznamy, dobra, odłączam ten automat, bo to mi pozwoli odzyskać te pieniądze, które miesiąc mi zdejmował. No i wtedy zostaję z niczym. W kontekście mojego nastawienia do oszczędzania i umiejętności. Czyli jednymi słowy jedno z narzędzi, które może nam pomóc, pokazać nam parę rzeczy, ale koniec końców wracamy do tej dłuższej rozmowy z samym sobą wizualizacji i dopiero szukamy. Jeżeli chcemy dojechać do emerytury, tak. Ok, dobra. Bo jeżeli potrzebuje uzbierać na rower, to nie ma sprawy włącznie na to automatyzmy, nie ma o co walczyć. No okaże mu się to faktycznie, nawyki zbudować.
Ja mam taki nawyk przez te wszystkie konta, które gdzieś tam mam, testowałem i tak dalej, to muszę zobaczyć co się w nich dzieje raz w miesiącu. Taki gigantycznego Excela, który to wszystko łączy, sumuje, Ike, Ix, jakieś programy, akcje, dywidendy, żeby po prostu raz w miesiącu musiał widzieć ten pełny obraz i to mi pozwala na taki spokój, że to wszystko działa raz lepiej, raz gorzej, ale ten nawyk tak jakby buduje to, że mogę trochę zwizualizować tę przyszłość też na liczbach. Że te liczby już są, one się zmieniają, czyli coś tam się jednak dzieje. A zastanawiam się w takim razie, nie wiem, konkretne produkty, ale jakie nawyki, jak to się wszystko łączy, jak ty oszczędzasz na emeryturę.
A, wiedziałam, że to w końcu padnie. I odpowiem na to bardzo niewprost. Dlatego, że moim zdaniem absolutnie nie ma znaczenia, w jaki sposób ja oszczędzam, w sensie w jaki instrument inwestuję itd. Najważniejsze jest to, że oszczędzam systematycznie i świadomie. I chciałabym bardzo, żeby każdy Polak mógł powiedzieć dokładnie to samo. Bo tak naprawdę to, czy my wejdziemy w Ike, Ix, czy będziemy w PPK odkładane pieniądze, czy to będzie tak, że zainwestujemy sobie w cokolwiek innego. To jest wtórne. Pierwotne jest to, żebyśmy mieli w sobie gotowość regularnego odkładania na ten cel, żebyśmy mieli pomysł na to, jak się do naszego celu zbliżyć.
I wreszcie, być może to jest najważniejsze, a już na pewno najważniejsze z perspektywy psychologa, to jest to, żebyśmy to robili w zgodzie ze sobą. Bo my powinniśmy dostosowywać sposób naszego oszczędzania, czy inwestowania na przyszłość finansową, omijając niewygodne słowo, w taki sposób, żeby to odpowiadało z jednej strony naszym potrzebom i oczekiwaniom, ale i możliwościom finansowym, a z drugiej strony naszym predyspozycjom indywidualnym. To znaczy, jeżeli ja drże z niepokoju, że mój majątek choć troszkę straci na wartości, to ja nie powinnam inwestować w coś, co może to spowodować. Z drugiej strony, jeżeli ja czuję, że ja muszę pomnożyć kapitał, bo ja w życiu nie uzbieram, żeby czuć się bezpiecznie i mam sobie gotowość pewnego ryzyka, no to mogę dobrać kompletnie inne instrumenty.
Dlatego znowu wracam do tego punktu z poznawaniem siebie. My musimy najpierw poznać siebie, a potem dostosować do nas, to w jaki sposób chcemy oszczędzać. Dlatego mówię, ja moim zdaniem, w tej chwili oszczędzam i inwestuję na emerytura najlepiej jak mogę. Tak, że ja mogę spać spokojnie, że nie muszę sprawdzać co pięć minut co się dzieje, ale z drugiej strony mając świadomość, że w momencie, w którym dojdę do wieku emerytalnego, jeżeli nie zdecyduję się dalej pracować, to będę miała z czego żyć. I to jest fantastyczna puenta i mam nadzieję, że z tych wszystkich narzędzi, które tutaj omówiliśmy, część widzów, część słuchaczy po prostu teraz zamyka laptopa i myśli, kiedy ja znajdę czas, żeby przeprowadzić taką szczerą rozmowę z samym sobą o tej nadchodzącej przyszłości. Tak jest.
Bardzo dziękuję, dr Katarzyna Sekścińska z Uniwersytetu Warszawskiego. A ja zapraszam już do kolejnych rozmów i będziemy próbować znaleźć recepty, narzędzia, różnego rodzaju triki, a może po prostu tylko podpowiedzieć, jak zrobić tę zadbaną przyszłość, naszą przyszłość finansową. Dziękuję serdecznie i powodzenia w dbaniu o swoje finanse. .