TRANSKRYPCJA VIDEO
Przyłącz się do Radosława Jankowskiego, doświadczonego przedsiębiorcy i inwestora na rynku nieruchomości, który od 2010 roku prowadzi firmę McKinley. W filmie opowiada o swojej niezwykłej drodze do sukcesu, zaczynając od sprzedaży usług dla przedsiębiorców w Polsce, a kończąc na pozyskiwaniu nieruchomości o wartości przekraczającej 100 milionów euro. Dowiedz się, jak dzięki narzędziom windykacyjnym udało mu się zbudować solidny biznes w Niemczech, gdzie proces windykacji jest szybszy i bardziej skuteczny niż w Polsce. Poznaj tajniki licytacji nieruchomości, strategii long flip i zarządzania nieruchomościami z najemcami. Dowiedz się, jak Jankowski odkrył lukę w prawie niemieckim, pozwalającą przekładać terminy płatności o kilka miesięcy i jak to wpłynęło na rozwój jego firmy. Zainspiruj się jego pasją do tworzenia narzędzi ułatwiających biznes i dowiedz się, jak przekuć ją w sukces na rynku nieruchomości. Odkryj, jak networking i odpowiednie kontakty mogą pomóc w rozwoju Twojego biznesu. Wreszcie, poznaj historię powrotu Jankowskiego do Polski i dowiedz się, jak jego doświadczenia na niemieckim rynku nieruchomości wpłynęły na jego podejście do inwestowania w Polsce. Film pełen jest praktycznych porad i inspirujących historii, które pomogą Ci zrozumieć, jak odnaleźć swoją drogę do sukcesu na rynku nieruchomości.
No i jesteśmy. Dobry wieczór Państwu. Dobry wieczór. Dzisiaj z nami Radosław Jankowski, doświadczony przedsiębiorca, inwestor, aktywnie działający na rynku nieruchomości od 2010 roku. Radku, coś o sobie więcej. Tak, słuchajcie, co ja mogę powiedzieć o sobie więcej? Powiedzcie, co macie w bio na mój temat, powiem, co tam jest prawdą, a co? Boję się przeczytać, z tego objawu nie wiem, czy ludzie będą nas oglądać. Ale ta część przeczytam. No to dawaj. Dosięższym inwestor działający na rynku nieruchomości od 2010 roku. To już było. Twoją karierę rozpoczął w Niemczech, gdzie współtworzył międzynarodową grupę kapitałową McKinley, specjalizującą się w nagrywaniu budynków wielorodzinnych oraz kamienic. Tak, jest to bardzo ładnie napisane. Generalnie cały czas współtworzę. Jestem współwłaścicielem McKinley'a, chociaż teraz głównie skupiam się na działalności w Polsce, ale też prawda. Super.
Dzięki jego innowacyjnemu podejściu i unikalnym strategiom inwestycyjnym McKinley pozyskał nieruchomości o wartości przekraczającej 100 milionów euro. To też prawda, ale nie mogę tutaj w żadnym wypadku wszystkich zasług przepisywać sobie. Mamy tam bardzo mocny zespół, mam także wspólnika, który całą teraz naszą działalnością niemiecką zarządza, Rudy Brauner, ale faktycznie udało nam się od 2019 roku pozyskać nieruchomości za ponad 100 milionów euro. I ja bym przy tym wątku pozostała, bo masz taki trochę nietypowy skarb w nieruchomościach. Gdybyś był w stanie powiedzieć nam. . . Właśnie od tego początku, jak to się w ogóle stało, że tam zaczynałeś swoją przygodę z inwestowaniem w nieruchomości? Czy to była zaplanowana strategia, czy to był totalny przypadek? Ta druga wersja. Absolutnie totalny przypadek. Nic nie było planowane. Powiem Wam, że cała historia była taka.
My w Polsce w roku 2010. . . Prowadziliśmy taką aktywną działalność związaną ze sprzedażą usług dla przedsiębiorców, głównie usługi z branży IT, z którą jestem blisko związany. I my się mierzyliśmy z takim problemem, że klienci zamawiali usługi, szczególnie takie usługi w formie abonamentu na rok, dwa lata, trzy lata i potrafili po jakimś krótkim czasie, na przykład kilku miesiącach, rezygnować z usługi, mimo że. . . wpisali zobowiązanie długoterminowe, a specyfika tego biznesu była taka, że my pewne koszty ponosiliśmy na początku współpracy, a model biznesowy był taki, że zwrot pojawia się właśnie jakaś praca trwa ten rok, dwa lata czy trzy lata. No i doszliśmy do takiego punktu, w którym mieliśmy ludzi, którzy nie płacą, korzystają z usług i trzeba było uruchamiać całe te procedury windykacyjne.
Dość powiedzieć, że po pewnym czasie stwierdziliśmy, że windykacja też jest ciekawą branżą i także tutaj zbudowaliśmy pewien biznes w oparciu o nasze narzędzia. W każdym razie, jaki to ma związek z nieruchomościami? Otóż słuchajcie, mieliśmy takiego jednego dłużnika, gdzie przeszliśmy wszystkie możliwe ścieżki, łącznie ze sprawą w sądzie, wygraną sprawą w sądzie, wierzytelność poszła do komornika. Komornik prowadził te swoje czynności bardzo długo, wyegzekwował tyle co nic, no i była tam taka opcja, żeby zrobić mu egzekucję z nieruchomości, ponieważ poza nami było jeszcze wielu innych wierzycieli, więc była taka możliwość w związku z tym, że dług przekraczał tą wartość, 5% wartości nieruchomości. No i komornik powiedział wprost, jak długo zajmie od wszczęcia egzekucji z nieruchomości do potencjalnego odzyskania kasy. I rozmawialiśmy o tym właśnie z moim wspólnikiem Rudim.
I Rudi, tego nie mogę zacytować, bo w dość niecenzuralnych słowach stwierdził, że w Polsce to naprawdę wszystko jest nienormalne. Bo w Niemczech, gdyby taki człowiek tak postępował, czyli przedsiębiorca, profesjonalista nie płaci, to w ciągu pół roku doszłoby do licytacji. No i w ciągu pół roku ten, czy może trochę dłużej niż pół roku. . . wierzyciel odzyskałby swoje pieniądze. No i właśnie padło takie magiczne zdanie od Rudiego, bo powiedział, że w Niemczech to w ogóle jest tak, że jak się licytacja odbywa, to ten kto ją wygra, to od razu staje się właścicielem nieruchomości, nie ma tego problemu co w Polsce, czyli że. . . Dłużnik robi obstrukcję procesową, wykorzystuje pewne luki i możliwości, które stwarza polskie prawo i odkłada ten termin, w którym będzie przesądzenie własności.
No i właśnie jak on to powiedział, to ja mówię, że to jest niemożliwe, że idziesz do sądu, wygrywasz licytację i stajesz się właścicielem, no bo przecież chociażby trzeba jeszcze kiedyś zapłacić za tą nieruchomość. A on mówi, czytałem, sprawdzałem, na pewno jest tak, że idziesz i wygrywasz. No i mówię mu, no to słuchaj, jeżeli tak jest, znajdźmy sobie jakąś nieruchomość w Niemczech i zrobimy test, zobaczymy, co z tego wyjdzie. I jak dziś pamiętam, faktycznie, znaleźliśmy takie mieszkanko, co w Niemczech generalnie nie jest wcale takie proste, bo raczej licytowane są właśnie nieruchomości wielorodzinne, ale zdarzają się też mieszkania. Kosztowało, słuchajcie. . . 116 tysięcy euro. Płaciliśmy wadium, czyli niecałe 12 tysięcy euro 10%. Wsiedliśmy w samochód, nie pojechaliśmy, nie polecieliśmy, wsiedliśmy w samochód i przystąpiliśmy do licytacji. Pierwsza sprawa, nie było żadnego problemu z tym, że obywatele polscy biorą udział w licytacji.
Nawet polska spółka, w ogóle polska spółka też mogłaby normalnie wziąć udział, nie ma tu żadnych przeciwwskazek. No i. . . Wzięliśmy udział w tej licytacji, jak to zwykle bywa, szczęście początkującego. Musieliśmy ją wygrać, tak dokładnie się stało. Wygraliśmy naszą pierwszą licytację w życiu, nie mając żadnego, słuchajcie, doświadczenia w nieruchomościach. Zero, nic, nie mieliśmy w ogóle żadnego związku. Szacowanie wartości tej nieruchomości zrobiliśmy na podstawie takiego odpowiednika polskiego oto domu. sprawdzając cenę podobnych nieruchomości, podobnych mieszkanek i stwierdziliśmy, ok, jak kupimy w takiej i w takiej cenie, to na pewno nie stracimy. No i tak się złożyło, że kupiliśmy za około 70% wartości. Mogę za chwilę powiedzieć, jakie w Niemczech w ogóle są zasady tych licytacji, to jest troszkę inaczej niż w Polsce.
No i siedzimy sobie w tym sądzie, jakieś tam papierki są kompletowane, no i. . . Mój wspólnik podnosi rękę, pyta osoby prowadzącą licytację. W Niemczech to jest taki pracownik sądu, to nie jest sędzia. No i co dalej? Co z płatnością? No i ten pracownik przejrza właśnie te dokumenty, które tam leżały i mówi, słuchajcie, no zgłosiliście wasz adres do korespondencji, dostaniecie wezwanie do zapłaty. Pewnie przyjdzie za 3-4 tygodnie. No i mówimy, okej. A co z nieruchomością? No i on mówi, no to musicie poczekać jeszcze około godzinę. Tu będzie wydany dokument po polsku przybicie, w Niemczech się nazywa tak samo. I on stwierdzi, że jesteście właścicielem.
I to jest faktycznie wyjątek w niemieckim prawie, że własność stwierdza dokument wydany przez sąd, a nie księga wieczysta, czyli niemiecki gruntbuch, w którym jest właśnie wpisany, tak jak w Polsce, właściciel nieruchomości. I my tak patrzymy po sobie i mówimy tak, słuchaj, płaciliśmy niecałe 12 tysięcy euro, mamy mieszkanie za. . . 116 tysięcy. Więc co zrobiliśmy? Pojechaliśmy na miejsce, weszliśmy do mieszkanka, było w całkiem niezłym stanie. W ciągu kilku dni znaleźliśmy jakąś tam lokalną, oczywiście polską ekipkę, która zrobiła remoncik. No i wystawiliśmy lokal do sprzedaży. I faktycznie bardzo szybko się ten lokal sprzedał. No i stwierdziliśmy, że to naprawdę ciekawy model biznesowy, wydawać by się mogło bardzo banalny. Ponieważ w Niemczech działa to tak, że faktycznie nie trzeba płacić od razu.
Znając te różne stróczki z obstrukcją procesową wiemy, że jak się troszeczkę później odbierze wezwanie do tej zapłaty i się poprosi o przedłużenie terminu, to można legalnie przekładać ten moment o 3-4 miesiące, a nawet do pół roku i w tym czasie szukać klienta na tą nieruchomość. W Niemczech jak się robi umowę sprzedaży u notariusza, to notariusz jest zobowiązany, żeby ustalić zadłużenie sprzedającego, więc on sam się kontaktuje z sądem, ewentualnie z urzędami i sprawdza, czy my gdzieś nie zalegamy z płatnościami. Więc jeżeli my nie zapłaciliśmy w licytacji, to z tych pieniędzy płaconych przez kupującego, to notariusz przez konto powiernicze rozliczy transakcję. I tak trafiłem wtedy w 2010 roku do nieruchomości. Totalnym przypadkiem. . .
bez żadnej wiedzy, żadnych szkoleń, nic, tylko myśliliśmy, że wykryliśmy pewną lukę albo pewną możliwość w niemieckim prawie i dla nas było szokiem, faktycznym takim szokiem, że nikt tego tak nie robił. typowy Niemiec kupował, czekał na to wezwanie, dopiero jak zapłacił działał z nieruchomością. A my wykrywaliśmy licytację, jak najszybciej doprowadzaliśmy nieruchomość do stanu, w którym można ją szybko sprzedać i najczęściej udawało się z tych pieniędzy kupującego zapłacić tą kwotę z oszacowania. Więc tak można powiedzieć dziwnym trafem. i przypadkiem trafiłem do nieruchomości.
My w tamtym czasie w Polsce zatrudnialiśmy w sprzedaży i w ogóle w całej firmie, ale chociaż w sprzedaży najwięcej, blisko 100 osób, mieliśmy chyba 7 biur w Polsce i stwierdziliśmy, że ten biznes z nieruchomościami jest dużo ciekawszy, dużo wydaje się łatwiejszy i postanowiliśmy właśnie pójść w tym kierunku. Więc zaczynaliśmy właśnie w 2010 roku. od rynku licytacji. Dostaliśmy taką informację, że osiągnęliście pozycję lidera na rynku licytacji w ciągu trzech lat. Gdybyś mógł powiedzieć, jak od tego pierwszego momentu, który nam przed chwilą opowiedziałeś, co się wydarzyło. Tak, tu zaznaczę, że w jednym landzie, czyli w Nadrenii Północnej Westfalii, gdzie działaliśmy na początku i to był faktycznie nasz. . . nasz core biznes wtedy, jeżeli chodzi o nieruchomości. Pierwsza kwestia.
Wywodzimy się z rynku IT, chociaż żaden z nas nie jest programistą, to my mamy takie, z moim wspólnikiem, wspólną cechę, że lubimy tworzyć różne narzędzia, które ułatwiają biznes. Nie musi być to biznes nieruchomościowy, ale lubimy pewną automatykę i ułatwianie sobie życia, tak mówiąc najbardziej prostym językiem. Więc zrobiliśmy pewną analizę. Ustaliliśmy, że po pierwsze byliśmy w bardzo ciekawym okresie, jeżeli chodzi o rynek nieruchomości w Niemczech, bo to był 2010 rok i wtedy jeszcze wylewała się fala kryzysu finansowego z 2008 roku. Mogę Wam powiedzieć, że wtedy w całych Niemczech odbyło się około 60-62 tys. licytacji nieruchomości, w całych Niemczech w roku 2010, z czego uwaga, Jedna czwarta była w landzie nadrenia północna Westfalia. Czyli działając w jednym landzie, mieliśmy jedną czwartą całego niemieckiego rynku licytacji. I to już było dla nas bardzo ciekawe.
Można powiedzieć, że nasz główny obszar działania to było około 150, może nawet 200 kilometrów wokół miasta Dortmund. Kolejna kwestia była taka, że w Niemczech, w naszym tylko landzie było. . . czy jest cały czas, ponad 100, około 130 myślę, sądów rejonowych, w których odbywają się licytacje i te sądy rejonowe publikują te informacje o licytacjach i uwaga, wrzucają prawie wszystkie operaty szacunkowe nieruchomości, które są licytowane. Jak zauważyliśmy, że schemat budowy strony jest bardzo podobny, to stworzyliśmy narzędzia, które pobierały te wszystkie dane do naszej bazy danych, analizowały. . . te licytacje i nawet do tego stopnia, że z czasem wypracowaliśmy sobie schematy, żeby to narzędzie nam szukało okazji wśród tych licytacji, czyli ono miało pewne algorytmy wgrane przez nas, czytało te operaty z plików PDF i wyciągało to, co nas interesuje.
I ten automat nam podsyłał te ciekawe licytacje, gdzie wysyłaliśmy naszych ludzi. i w ten sposób udało nam się właśnie w ciągu trzech lat być tym liderem, w tym sensie, że nasza spółka pozyskiwała najwięcej nieruchomości i nikt, przynajmniej ze znanych nam tam rywali, tak to nazwijmy, nie działał w ten sposób, w jakim my działaliśmy. A mieliśmy podejście typowo biznesowe w tym okresie, czyli pracownik przystępując do licytacji stosownym pełnomocnictwem już. . . Jadąc do sądu wiedział, do jakiej kwoty może licytować. Jak tylko cena przechodziła wyżej, odpuszczał i szedł na kolejną licytację. Więc my wygrywaliśmy statystyką.
To było tak, że na początku wygrywaliśmy jedną na osiem licytacji, a już po trzech latach, kiedy było po pierwsze mniej licytacji, po drugie sami nakręciliśmy sobie konkurencję, bo ludzie zaczęli nas obserwować i pewne schematy powielać. Wygrywaliśmy jedną na 12-14 licytacji. Więc po pierwsze zmniejszyła się liczba licytacji. W ostatnich latach ich jest dwa razy mniej niż było w 2010 roku. A po drugie, sami nakręciliśmy sobie w pewien sposób wtedy konkurencję. Co więcej, jeżeli tak mogę dwa zdania jeszcze o Niemczech powiedzieć i o rynku licytacji, to pierwsza kwestia jest taka, że wadium można wpłacić, ale uwaga, nie trzeba. Czasami jest tak, że wierzyciel może dopuścić. . .
licytującą do udziału w licytacji bez wpłaty wadium, szczególnie jak ten licytujący jest taki zaufany, więc jak nas znano na rynku i wiedzieli, że dość szybko finalizujemy te transakcje, to były takie banki, a to głównie banki są wierzycielami, które zgadzały się, żebyśmy brali udział w licytacji bez wpłaty wadium, więc nie trzeba było w ogóle angażować kapitału, tylko że tu było zawsze pewne ryzyko, bo decyzję podejmował wierzyciel podczas. . . więc było ryzyko, że się nie uda. Natomiast w Niemczech też działają takie gwarancje bankowe, czyli mieliśmy dokument wystawiony przez nasz bank z informacją, jakie mamy stany rachunków i z tym dokumentem można było wziąć udział w licytacji.
Jeżeli wygraliśmy licytację, to na podstawie tego dokumentu sąd ściągał wadium, ale jeżeli nie wygraliśmy licytacji, to z tym dokumentem pracownik mógł biec na kolejną licytację. To sprawiało, że używaliśmy Vadium tylko tam, gdzie wygrywaliśmy, a nie trzeba było wpłacić kolejnych Vadium do kolejnych licytacji. Mankamentem właśnie w Niemczech jest to, że zwrot Vadium dosyć długo trwało. Dość powiedzieć, że wszystkie te sądy w jednym razie, czyli ponad 100 sądów, mają jeden rachunek, na który przyjmują Vadia. Więc zarządza tym jeden system. Być może nawet, nie wiem, jedna czy dwie osoby robią te przelewy fizycznie. W każdym razie. . . Jako, że oczekiwanie na zwrot wadium tam, gdzie nie wygraliśmy licytacji było długie, to znaleźliśmy rozwiązanie właśnie z gwarancjami bankowymi, gdzie angażowaliśmy kapitał tylko tam, gdzie fizycznie wygraliśmy licytację.
No i w Niemczech też jest taka, w Polsce licytacje startują od 3,4 z tej wartości w pierwszym podejściu z opisu i oszacowania. a przy drugim terminie od 2 trzecich. W Niemczech przepisy są troszeczkę inne i pierwsza licytacja nie może być za mniej niż połowę wartości z opisu i oszacowania, aczkolwiek wierzyciel ma pewne możliwości blokady, jeżeli ta zaproponowana cena nie przekracza 70%. Natomiast przy drugiej licytacji wierzyciel już nie ma żadnych możliwości blokowania, więc można przy drugiej licytacji w teorii kupić nieruchomość za. . . nawet kilkanaście procent wartości. Ze wszystkich naszych zakupów, taka najtańsza to było około 36%. Można powiedzieć, że dzięki takiej znajomości nowych technologii, innowacyjności, to tak naprawdę to wprowadziło Was. Tak, właśnie wchodził ten czynnik, dokładnie. Pewien automatyzm, przeglądanie tych. . .
kilkunastu tysięcy ofert, które trafiały na licytację, wybrałoby dużego zespołu, a stworzenie narzędzia, które wykonywało pierwszy element za nas, sprawiało, że potem zajmowaliśmy się tylko tymi konkretnie wytypowanymi, dającymi pewne, znaczy duży potencjał do zrobienia transakcji. Dla mnie już jest jasne, skąd się wzięła w tak szybkim czasie przewaga konkurencyjna, naprawdę dyrtumuje, super. Super. To, że grupa kapitałowa McKinley pozyskała nieruchomości w przekraczające 100 milionów euro wartość, a żaden z Was nie nazywa się McKinley, skąd nazwa? Okej, dobre pytanie. Żaden z Was się nie nazywa McKinley, to prawda. Kiedyś nawet rozważałem, czy nie zmienić nazwiska właśnie na McKinley, by to bardziej pasowało. Ale to już Wam powiem, bo. . . Sprawa z nazwą akurat naszej grupy kapitałowej jest dla mnie bardzo rzeczą osobistą, ponieważ McKinley to był najwyższy szczyt w Ameryce Północnej.
Był, ponieważ zmienił nazwę w 2015 roku i teraz się zdaje się nazywa Denali. Ale najwyższa góra w Ameryce Północnej nazywała się McKinley. I dla mnie jest to taka osobista kwestia, ponieważ kiedy byłem nastolatkiem, mój tata, zapalony narciarz, obiecał mi, że pojedziemy właśnie na tą górę zjeżdżać na nartach. Miał tam różne wytypowane miejsca, które chciał odwiedzić i to było takie miejsce, gdzie mieliśmy jechać razem, kiedyś oczywiście, no ale tak się życie potoczyło, że gdy ja miałem 15 lat, to to uległ poważnemu wypadkowi, no już nigdy nie mieliśmy okazji tam pojechać. Więc ta nazwa McKinney jakoś mi zawsze tkwiła w głowie, że tak powiem.
I kiedy ze wspólnikiem zastanawialiśmy się właśnie, jak nazwać naszą wspólną firmę, to było w roku 2019, bo właśnie wykonywaliśmy pewien duży krok, pozyskaliśmy dużego właśnie partnera, z którym wtedy zaczynaliśmy nową współpracę, to rzuciłem to hasło i mój wspólnik od razu stwierdził, że to jest. . . Wiesz tak, brzmi bardzo dobrze, międzynarodowo, a druga sprawa, ta historia, która jest związana z tą nazwą, też fajnie tutaj się wpisuje. Więc stąd ta nazwa i faktycznie żaden z nas nie jest McKinley, aczkolwiek ja przez chwilę rozważałem, czy nie zmienić nazwiska na McKinley. Bo świadomie to działało właśnie, że szybko wspięliście się. Myślę, że takie rzeczy też są ważne. Słuchaj, wiemy też, że tak, specjalizujecie się w long flipach. Zgadza się. Powiedział trochę, co to jest long flip i gdzie taką okazję można pozyskać.
Okej, więc nasza ewolucja w Niemczech od rynku licytacji do tego, co robimy obecnie, taki największy krok właśnie wykonaliśmy. myślę, że właśnie na przełomie 2018 i 2019 roku. Bo co w ogóle się okazało? Okazało się to, że rynki nieruchomości to są przede wszystkim ludzie. A my działaliśmy tak, że odkryliśmy pewną niszę, zaczęliśmy działać i w ogóle jakby nie szukaliśmy żadnych partnerów. Wszystko robiliśmy sami, z własnym kapitałem. Zatrudnialiśmy coraz więcej ludzi, ale. . . Nie braliśmy aktywnie udziału w żadnych wydarzeniach niemieckich networkingowych, w żadnych właśnie szkoleniach i tak dalej. No i poznaliśmy gdzieś tam przypadkowo oczywiście jakiegoś, nie chcę tutaj zdradzać nazwiska, pana, który był bardzo znaną osobą i nadal jest na rynku niemieckim, jeżeli chodzi o działalność szkoleniową i on nas zaprosił na takie wydarzenie, żebyśmy opowiedzieli o tym, co. . .
co robimy i kiedy to się wydarzyło, to bardzo dużo osób chciało po prostu z nami współpracować, nawet do tego stopnia, że mówili, słuchajcie, nieważne jak, nieważne w jaki sposób, ale podobacie nam się, chcemy z wami działać. I wtedy zrozumieliśmy, i to było już bardzo późno, można powiedzieć, że nieruchomości to przede wszystkim właśnie ludzie, networking i próba poznawania innych osób, innych biznesów. gdzie my możemy coś dołożyć od siebie, coś usprawnić i poprawić. I tak właśnie przede wszystkim rozwinęliśmy się też na rynku licytacji, ale zaczęliśmy wychodzić na taki, można powiedzieć, normalny, otwarty rynek. Dość powiedzieć, że mamy w Niemczech zarejestrowaną nazwę, takie hasło reklamowe, którego używamy i ono mówi po polsku, to będzie ulubieńcy pośredników. ponieważ chwalimy się tym, ile pieniędzy wydaliśmy na prowizję dla pośredników, którzy nam przyprowadzili dobre nieruchomości.
Mamy w naszej stronie internetowej licznik, który cały czas pokazuje, jaką kwotę zapłaciliśmy prowizji. No i tam jest w tej chwili około 4 milionów euro prowizji dla pośredników za przyprowadzone nieruchomości. Biznes z pośrednikami jest oczywiście prosty. My gwarantujemy, że zapłacimy najwyższą prowizję. W Niemczech te prowizje są nawet przepisami określone, nieco się różnią w różnych landach. Jak tylko nieruchomość trafi najpierw do nas, zanim zostanie opublikowana gdziekolwiek na rynku. I faktycznie w ten sposób pozyskujemy nieruchomości. To jest jedno z narzędzi, ale dosyć proste i opierające się głównie na tej kwestii finansowej. Natomiast nasza druga odnoga i ta dużo mocniejsza to jest właśnie off-marketowe pozyskiwanie nieruchomości.
Natomiast niezależnie od tego, czy pozyskujemy nieruchomość z rynku, znaczy z rynku, jeszcze zanim trafi na rynek, ale od pośrednika, czy tak off-marketowo, o czym za chwilę jeszcze powiem, to celujemy w nieruchomości, na których właśnie robimy te long flippy. I na czym one polegają? W Niemczech jest tak, że też w zupełnym odróżnieniu od Polski, że słuchajcie, jak w Polsce się kupuje budynek wielorodzinny, to chcemy, żeby był najlepiej pusty, żeby tam nikogo nie było, żadnych lokatorów, bo kwestie związane z lokatorami to jest tylko problem. bo trzeba ich legalnie usunąć czy zachęcić do przeprowadzki, a czasami te procedury długo trwają. A w Niemczech jest na odwrót. Kupuje się budynki z lokatorami, bo to są najemcy, którzy płacą stawki najmu określone w niemieckich przepisach. I my się skupiamy na poszukiwaniu nieruchomości wielorodzinnych, w których te stawki najmu są możliwie.
. . najbardziej zaniżone w stosunku do stawek rynkowych. Z czego to wynika? Wynika to z tego, że szukamy nieruchomości, gdzie najemcy już bardzo długo mieszkają. Najczęściej to oznacza, że mają dobre relacje z właścicielem i ten właściciel traktuje ich tak jak już po prostu kolegów, kumpli, przyjaciół i zaniedbuje kwestię tego, żeby pilnować stawki rynkowej za wynajem. I teraz dlaczego tak robimy? W Niemczech lokatorzy, najemcy są bardzo chronieni i uwaga, kiedy jesteście właścicielem budynku wielorodzinnego, nie możecie podnieść czynszu o więcej niż 20% w skali 3 lat. Czyli maksymalnie raz na 3 lata można podnieść czynsz o 20%, jak podnosimy co jakiś czas, to w sumie w okresie 3-letnim nie może być on podniesiony bardziej niż 20%. Więc co my robimy? Wyszukujemy. . .
Te nieruchomości, które mają zaniżone czynsze, mamy do tego bardzo zaawansowane narzędzia, mogę troszeczkę o nich jeszcze opowiedzieć, na tyle, na ile mogę na otwartym spotkaniu. I co robimy? Kupujemy taką nieruchomość, powiedzmy w cenie zbliżonej do rynkowej, licząc przez rentowność najmu i w dniu nabycia nieruchomości podnosimy czynsze o 20%. Jeżeli któryś z najemców wypowie nam umowę, to jesteśmy przeszczęśliwi, ponieważ w Niemczech jest bardzo trudno rozwiązać umowę najmu i zwolnić miejsce w nieruchomości, ale jeżeli ktoś ją nam wypowie, to super, bo wtedy wprowadzamy nowego najemcę już w cenie rynkowej. I robimy long flipa dlatego, że czekamy kolejnych 3 lata i znowu podnosimy czynsz o 20%. I dopiero wtedy sprzedajemy taką nieruchomość. także inwestorowi i także w cenie rynkowej, licząc przez rentowność.
Przez te trzy lata finansujemy taki zakup najczęściej przez pieniądze z banku. W Niemczech banki potrafią sfinansować nawet 100% ceny z nieruchomości, a niekiedy nawet 114%. 14% to są wszystkie koszty uboczne. Podatek od gruntu, pośrednicy, notariusze, wszystkie możliwe opłaty się zazwyczaj zamykają w 14%. procentach z ceny, którą płacimy. Więc w Niemczech jest możliwe nawet sfinansowanie nie tylko ceny nieruchomości, ale także kosztów ubocznych. Raty do banku spłacają nam czynsze płacone przez najemców. W Niemczech można podobnie jak w Szwajcarii zrobić tak, że nie spłacamy w ogóle, że płacimy tylko odsetki, a nie spłacamy kapitału, więc jeżeli chcemy mieć pozytywny cashflow, możemy spłacać tylko. . . tylko odsetki, mijają 3 lata, sprzedajemy nieruchomość, przyjmujemy kredyt i bierzemy górką zysk, no i ten zysk jest faktycznie wtedy znaczący.
Więc jest to long flip, trwa minimum 3 lata z uwagi na przepisy w Niemczech, natomiast zwrot jest naprawdę satysfakcjonujący, a w okresie tych 3 lat Mamy cały czas pozytywny cash flow, ponieważ nieruchomości są zawsze niemal w 100% wynajęte. W Niemczech notabene są firmy ubezpieczeniowe, które dają ubezpieczenie jako ochronę od pustostanu, więc można nawet się ubezpieczyć, gdybyśmy mieli mieć pustostan, to firma ubezpieczeniowa będzie nam płaciła stawkę najm. Porozmawialiśmy tutaj trochę o tym niemieckim rynku. Rzeczywiście ja winałam się, a on dosyć. . . pozytywnie. W takim razie ja mam takie pytanie, które mi się nasunęło. Skąd decyzja o powrocie do Polski? Bo wiem, że jesteś w Polsce. Sama miałam przyjemność uczestniczyć w jednym ze szkoleń, które organizujesz wspólnie z Elżbietą Liberdą z trudnych nieruchomości.
Osobiście nigdy nie inwestowałam w tego rodzaju nieruchomości, bo stanowiłam trochę zgłębić wiedzę, więc bardzo dziękuję za to szkolenie przy okazji. Natomiast No właśnie, skąd ta decyzja o powrocie do nas i działaniu na naszym rynku? Jeszcze, przepraszam Radek, jeszcze Ci przerwę, bo tutaj mamy takie pytanie od jednego z naszych widzów. Tak, oczywiście. www. mckinley. ag My postaramy się tę stronę podpiąć pod webinar, tak że będzie dostępna. To jest strona niemiecka, bo do tej pory mówiłem tylko właśnie o naszym biznesie niemieckim. AG to skrót od spółki akcyjnej. i faktycznie mamy domenę także AAG. Jak już mamy taki przerytnik, to ja zrobię trochę radek prywaty, dobra? Dobra, oczywiście. Jutro już zaczynamy warsztaty podatkowe Radka Musiała, Radka Musiała, przepraszam, Michała Pomorskiego, Radek Musiał, to warsztaty deweloperskie, które się odbyły 2 tygodnie temu.
Tutaj już z tego co wiem, to już nie można wniąć udziału. w tych warsztatach. Myślę, że zaraz po nowym roku będziemy mieć ustaloną datę nowych. 22-23 lipca nadszedł warsztaty moje i Iwony autorskie z zrobienia flipów na rynku pierwotnym takich flipów do wprowadzenia pod klucz, do przeprowadzenia pod klucz. Na wszystkie te warsztaty macie 10% rabatu, schodem warsztaty 10. Ja tu będę jeszcze chwilę pokazywał. Radek, Ty już możesz. Tak. Odpowiadam, jeszcze raz. . . . do Polski, bo to jest dosyć ciekawe. Słuchajcie, sprawa z powrotem do Polski jest bardzo życiowa, mianowicie kiedy byliśmy w Niemczech, na początku to było tak, że nie przeprowadziliśmy się z dnia na dzień, więc poza tym biznes w Polsce nie pozwalał go tak od razu zostawić. Ale faktycznie postępował u nas proces. .
. coraz większego angażowania się czasowo w nieruchomości i odkryliśmy właśnie dla siebie Niemcy, więc zapadła decyzja o przeprowadzce do Niemiec. W tym czasie moja obecna żona, wtedy jeszcze nie byłam moją małżonką, studiowała, więc nasze życie wyglądało tak, że regularnie Sylwia wracała do Polski na studia, przyjeżdżała do Niemiec. To faktycznie był taki dla nas bardzo wymęczający okres. Ja osobiście. . . Uważam, że, co może być kontrowersyjne, ale życie w Polsce, a porównuję to z życiem w Warszawie, jest lepsze i ciekawsze niż w Niemczech. Więc kiedy my z Sylwią zdecydowaliśmy się na to, że zostaniemy małżeństwem, to postanowiliśmy sobie, że jak będą miały być dzieciaki z nami, kiedyś to wrócimy do Polski. I dokładnie tak się stało. Długo się staraliśmy o dzieci.
przyznaję, trzy lata ciężkiej pracy, ale owocnej, bo teraz jest dwójka szkrabów z nami i to był faktycznie taki główny czynnik, który sprawił, że tutaj wróciliśmy. A drugi był taki, że postanowiłem, kiedy odkryliśmy nieruchomości w Niemczech, poszukać jakiegoś modelu biznesowego, jakiejś niszy, która pozwoliłaby nam. . . rozszerzyć naszą działalność także o nieruchomości w Polsce. Więc dokładnie tak było, tutaj nawiązałaś do Eli Liberdy, ja jestem u niej zapraszany jako gość, jako prelegent właśnie na niektóre szkolenia, ale prawda jest taka, że gdy ja w Niemczech zrozumiałem, że kluczem w nieruchomościach jest networking i ludzie, to stwierdziłem, że jak tutaj przyjechaliśmy do Polski, najpierw będę chodził po wszystkich wydarzeniach nieruchomościowych, poznawał ludzi. Dokładnie był akurat koniec roku i Ela jak co roku robi swoją konferencję. I konferencja Eli Liberdy, która notabene w przyszłym tygodniu, w sobotę jest kolejna edycja.
Jestem wręcz pewien, że my też na konferencji widzieliśmy u Eli, poza tym szkoleniem, prawda? Dokładnie, dobrze pamiętam. Gdy byłem w Polsce, to był właśnie chyba 2020 albo 2021 rok, nie chcę skłamać, zaraz nie chcę się pomylić. To kupiłem bilet, poszedłem, rozmawiałem z ludźmi, poznałem wtedy Adama Florczaka, z którym do dzisiaj jesteśmy najbliższymi wspólnikami w Polsce. Wystarczyło nam, że porozmawialiśmy na tym wydarzeniu około godziny, półtorej, a już następnego dnia w niedzielę on od 8 rano do mnie dzwonił z różnymi pytaniami, czy pewne rzeczy. . . moglibyśmy w stanie zrobić. Jak się okazało, byliśmy w stanie zrobić, a teraz prowadzimy wspólnie biznes. I na takich wydarzeniach poznawałem coraz więcej różnych osób i szukałem. . .
pewnej niszy, bo zawsze ja i też mój wspólnik Rudy lubimy działać w takich obszarach, gdzie nie bijemy się z konkurencją, tylko odkrywamy pewne rozwiązania i możliwości. I właśnie na tej konferencji Ueli usłyszałem takie hasło jak udziały w nieruchomościach. Udziały, te trudne tematy, hasło Ueli, flipy na stanach prawnych. Kompletnie nie wiedziałem o co chodzi. Pamiętam jeszcze, nazwijmy to z dawnych czasów przed nieruchomościami, że jak widziałem gdzieś jakieś ogłoszenie, licytacje komornicze jakiegoś udziału, to dla mnie to była jakaś czarna magia. Kto kupuje 3,24 w nieruchomości? O co tutaj w ogóle chodzi? Dla mnie to było wtedy niepojęte. Natomiast gdy poszedłem na to szkolenie do ELI, to stwierdziłem, Jezus Maria, tu może być świetny biznes. Udziały dają niesamowite możliwości. przy bardzo małym angażowaniu kapitału budowania sobie portfeli nieruchomości na wynajem.
I faktycznie najpierw byłem uczestnikiem takiego szkolenia Ueli, ale od razu z nią nawiązałem relację i Ela mnie od tamtej pory zaprasza jako prelegenta, który opowiada i pokazuje transakcje, ponieważ robimy tych transakcji naprawdę bardzo, bardzo dużo. zakupy tych wszelkich udziałów w lokalach, czy w gruntach, czy w kamienicach są jednym z przedmiotów właśnie naszej działalności w Polsce. Natomiast, żeby kupować te wszystkie, nazwijmy to, okazje, to trzeba było stworzyć narzędzia, żeby je wyszukiwać. I tak jak w Niemczech stworzyliśmy całą machinę, która nam typuje nieruchomości, które potencjalnie mogą mieć te czynsze zaniedbane, to tak to nazwijmy. Tak samo w Polsce stworzyliśmy całą machinę i narzędzia, które wytypowują nam nieruchomości, które potencjalnie dają szansę na zarobek. I mamy takich nieruchomości w dziesiątkach tysięcy faktycznie, nie jesteśmy w stanie tego sami przerobić, więc tworzymy cały duży zespół partnerów.
Mamy ich w tej chwili w Polsce już w każdym województwie, w TUM-ie. blisko 90 osób, a w ramach całej struktury już blisko 200 osób z nami działa, licząc wszystkich współpracowników i pracowników. I my tym naszym partnerom dostarczamy konkretne informacje o nieruchomościach, gdzie potencjalnie jest do zrobienia transakcji. Po stronie partnera jest właśnie, tak nazywamy to, research i wizja lokalna, znaczy te nasze. . . podejrzenia są słuszne czy nie, jeżeli zrobimy transakcję, to później się jakoś z partnerem dzielimy z zyskiem. Więc do Polski trafiłem, można powiedzieć, z powrotem właśnie za rodziną. Jakiś czas tutaj uczestniczyłem we wszelkich możliwych wydarzeniach, żeby jak najwięcej się nauczyć i dowiedzieć, poznać ciekawe osoby. Tak między innymi my się poznaliśmy, tak trafiłem. . .
na Adama Florczaka, na Eleli Berde, na wiele, wiele innych ciekawych osób, z którymi do tej pory współpracuję i tak zrodził się nasz biznes w Polsce związany właśnie z identyfikowaniem nieruchomości off-market, bo to jest istotne, że wszystkie nieruchomości, które identyfikujemy, odnajdujemy jako potencjalnie ciekawe do zrobienia transakcji, one nie są z rynku, one są. . . Powiem wprost, czasami ludzie nawet nie wiedzą, że mają nieruchomość, bo na przykład nie brali udziału w postępowaniu spadkowym i nie wiedzieli, że coś odziedziczyli. Do takich tematów sytuacji zdarza się, że dochodzi. Płynnie przeszliśmy właśnie do tematu Investors United, wyświetla się tutaj u Ciebie w tle, ale nie ukrywam, że też miałam przyjemność uczestniczyć w jednym spotkaniu, w którym spotkałam możliwość. . . branie udziału w tym projekcie, niestety inne zobowiązania zawodowe nie pozwoliły rozwijać się w tym temacie.
Otóż osoby, które zaciekawiłeś inwestowaniem w nieruchomości, w udziały, byśmy tam troszkę więcej, w naszym słuchu oglądającym w tym temacie troszkę więcej powiedzieć, jak to działa. Tak w skrócie, bo już nie mamy chyba dużo czasu, ale to też. Wstałem na zegarek, że nie wiem, kiedy ten czas tak szybko upłynął. Jest tak, Vectors United to jest właśnie projekt, który stworzyliśmy, żeby dzielić się naszymi narzędziami. dzielić się naszymi narzędziami z wspólnikami i partnerami. Pierwsza kwestia jest taka, że przerabiamy bardzo, w dziesiątkach tysięcy tematów trafia do nas na potencjalną transakcję. Jak duży by nie był nasz zespół, nie jesteśmy w stanie tego wszystkiego przerobić. Więc szukamy faktycznie w całej Polsce osób, które chcą z nami współpracować. My dostarczamy narzędzia i leady.
Rolą partnera jest działanie lokalnie w danej mieście czy w danym województwie i dążenie do zrobienia transakcji. Tutaj mówimy o transakcjach zarówno dla flipperów, którzy działają na przykład na lokalach mieszkalnych, takie klasyczne flippy, po deweloperów, którzy szukają gruntów. Ja na przykład osobiście nie działam w deweloperce, nie doszedłem do tego etapu. ale wspieramy deweloperów, bo odnajdujemy dla nich właścicieli gruntów, którymi się deweloperzy interesują. Czasami mamy takie zlecenia, żeby właśnie ustalić, kto jest właścicielem, dotrzeć do właściciela i jesteśmy w stanie w tym pomóc. Widzimy olbrzymi potencjał we wszelkich tak zwanych stanach, zarówno jeżeli chodzi o lokale mieszkalne, jak i właśnie opuszczone działki, gdzie można powiedzieć, nikt się nimi nie interesuje.
a my je wręcz uwielbiamy, bo okazuje się, że większość z nich ma, musi mieć właściciela, jeżeli nie jest to skarb państwa czy gmina, no to możemy podjąć działania w ustaleniu tego właściciela i odkupieniu od niego udziału czy całej nieruchomości. Więc Investors United to jest taki projekt, w którym my dajemy, i tutaj nie mogę w takim otwartym spotkaniu zdradzić, wszystkiego co dajemy, ale dajemy narzędzia, które pomagają właśnie odnajdować czy właścicieli, czy ciekawe nieruchomości. Gdyby ktoś był zainteresowany, chciałby się dowiedzieć więcej, znajdziecie mnie na Facebooku, napiszcie prywatną wiadomość, zaproszę Was na takie spotkanie, na którym Wy też braliście, czyli spotkaniu naszych partnerów. My się z partnerami spotykamy dwa razy w tygodniu. po trzy godziny, właśnie omawiamy różne case'y, stany faktyczne i pomagamy dopiąć transakcje do końca.
Ktoś chciałby wziąć udział w takim spotkaniu, będzie nam bardzo miło. Słuchajcie, a najbliższa okazja, żeby porozmawiać z Radkiem na żywo, myślę, że znajdzie chwilę czasu, no to będzie za tydzień konferencja u Eli'i. Tak, tak, tak i ja bardzo serdecznie się zapraszam. Myślę, że na stronie Welly Miberdy śmiało znajdziecie link do wydarzenia. Jak jest z miejscami, to ja tutaj nie powiem, nie wiem, nie znam się. To wiecie co? Zróbmy tak. Wrzucaliście przed chwilą kod rabatowy 10%, więc ja daję taki sam rabat na to wydarzenie Welly, więc wpiszcie kod rabatowy, jakbyście zamawiali bilet Investors United 10. pisane razem, wtedy kupicie bilet ze zniżką. Tak możemy zrobić. Napiszemy ten kod na czacie, żebyście wiedzieli, tak samo będzie ten adres strony martwiny. Tak już, Radek, tak jeszcze na koniec w kilku słowach. Jesteś też kuratorem spadków nieobjętych.
Powiem Ci szczerze, że jak to przeczytałem, to. . . Nówka sztuka dla mnie to było słowo, więc możesz powiedzieć nam czym się zajmuje taki człowiek? Tak, słuchajcie. Jeszcze tutaj widzę na czacie już zaplecze nasze techniczne podesłało kod rabatowy na konferencję. O, ok. Zapraszam. Byliście uczestnikami konferencji. Będziecie też w sobotę? Za tydzień? Nie, niestety zaplanowaliśmy. Zaplanowaliśmy wyjazd wcześniej niż to było w jednym roku. Okej, okej. W każdym razie byliście, wiecie, że to poza merytoryką też świetny networking, że tak to określę, do Białego Rada. Słuchajcie, wiele osób myśli, że jestem prawnikiem, a prawda jest taka, że miałem być prawnikiem, ale zdecydowałem się na inne studia. troszeczkę żałuję, kilka osób sugeruje, że powinienem nawet mimo moich blisko 40 lat jednak te studia skończyć.
W każdym razie może być to dziwne hobby, ale mi się zdarza po prostu czytać sobie kodeks cywilny i różne inne kodeksy, zarówno te polskie, jak i niemieckie. Prawda? Ja mam takie spojrzenie na przepisy biznesowe. Ja szukam możliwości wykorzystania prawa, żeby robić biznes. To też oznacza zarabiać pieniądze. I właśnie jedną z takich ciekawych rzeczy, jaką zauważyłem, był właśnie ten kurator spadków nieobjętych. On w polskim kodeksie pojawia się tylko w dwóch artykułach. i teraz mówię z głowy, wydaje mi się, że to jest 666 i 667. Ale kiedy przeczytałem te artykuły, stwierdziłem, kurczę, ciekawe, ciekawa rzecz, jak zostać takim kuratorem. Zacząłem szukać w internecie informacji, no i okazało się, że Krajowa Izba Gospodarki Nieruchomościami prowadzi takie właśnie kursy, szkolenia i tam można uzyskać taki tytuł. Stwierdziłem, że spróbuję, udało mi się. Udało mi się to zrobić.
Teraz, o co w ogóle chodzi z tym kuratorem? Bardzo często mamy taki problem z nieruchomością. Powiedzmy, że mamy świetny grunt, gdzie można wybudować piękny budynek wielorodzinny albo szeregówki, albo inne cuda. Mamy trzech właścicieli, a czwarty zmarł i nikt nie jest w stanie namierzyć jego spadkobierców. Gość, powiedzmy, żeby utrudnić sprawę, zmarł za granicą. Mamy jedynie. . . potwierdzony akt zgonu i nic więcej. No i zazwyczaj nie ma tam dila, są problemy ze zrobieniem transakcji i nikt nie przystępuje do takiego do takiego gruntu. A w takiej sytuacji można na przykład właśnie powołać kuratora spadku nieobjętego.
Rolą kuratora jest oczywiście szukanie spadkobierców, to jest jego główne zadanie i z tego jest rozliczany przed sądem, ale kurator, słuchajcie, może zastępować tych spadkobierców i na przykład poprosić sąd o zgodę i sprzedać taką, w tym wypadku udział w nieruchomości. I na tej zasadzie można zrobić bardzo wiele transakcji właśnie, gdy mamy tych nieustalonych spadkobierców, jedynie wiemy, że ktoś zmarł i nikt nie objął po nim spadku. Wtedy może wejść do działania kurator. No i kiedy ja sobie to uświadomiłem, właśnie czytając przepisy i tam dalej o rzecznictwo, stwierdziłem, że warto takim kuratorem zostać. Szczególnie, że sądy też powołują kuratorów właśnie w takich sytuacjach, czyli gdy nikt nie objął spadku, a coś się z jakimś tam majątkiem w masie spadkowej dzieje. Jest jeszcze przynajmniej kilka takich powiedzmy. . .
nieruchomościowo-biznesowych sytuacjach, w których kurator może bardzo dużo pomóc. Poza tym kurator ma duże możliwości uzyskiwania informacji, gdy kogoś poszukuje we wszystkich urzędach czy innych instytucjach, więc lubię z tego przywileju korzystać oczywiście w tych sprawach, gdzie jestem ustanowiony i mogę działać. Super. Super, więc już tak, wszystko co chcieliśmy wiedzieć o Tobie, o Twoim inwenecie, o Twoim podejściu do nieruchomości i sposobu na te nieruchomości, no to myślę, że bym nakreśliłeś. Ja tylko powiem, że Radka oczywiście znajdziecie na Facebooku, gdyby kogoś z Was ten jego sposób inwestowania w nieruchomości zaciekawił bardziej. Wiemy już, że Radek bardzo lubi networking, także z całą pewnością. przyjmie zaproszenie i będzie możliwość porozmawiania.
Radek też jest jednym ze współautorów książki dotyczącej inwestowania w nieruchomości, która ma się ukazać pod koniec tego roku, stąd mieliśmy tą ogromną przyjemność, żeby teraz z Tobą porozmawiać. Naprawdę bardzo Ci dziękujemy, bo dużo ciekawych informacji od Ciebie. Słuchajcie, to ja Wam muszę podziękować, bo sprawa jest taka. Zostałem zaproszony jako współautor książki, ale to już było jakiś czas temu. Później dostałem, czy wpisałem się na webinar, o czym też oczywiście troszeczkę zapomniałem. Marek do mnie zadzwonił dwa dni temu, doprecyzowując, że widzimy się w czwartek i przypomniał mi swoim telefonem, że do końca września było do oddania, jak to powinienem napisać. Więc słuchajcie, ja wam dziękuję, że. . . że mieliśmy dzisiaj okazję i przyjemność porozmawiać.
I dzięki tej rozmowie z Arkiem mam już w kalendarzu wpisane, że muszę usiąść i swój rozdział napisać. A teraz dzięki temu, że my pogadaliśmy, to z kolei odświeżyłem sobie ten mój start w nieruchomościach i już mam w głowie, co mogę. . . co mogę napisać. Oczywiście dodam trochę więcej rzeczy niż to, o czym rozmawialiśmy, żeby zaciekawić do przeczytania tego mojego fragmentu z tej bardzo ciekawej książki wśród wielu bardzo tutaj znamienitych współautorów. Bardzo się cieszę. Super. Także jeszcze raz dziękujemy. Dziękujemy wszystkim, że nas oglądaliście. No co, Radek, dzięki wielkie i do zobaczenia przy najbliższym. . . Zapraszamy na kolejne webinary. Dokładnie tak. Bardzo dziękujemy. Dzięki, pozdrawiamy. Wszystkich dobranoc. .