TRANSKRYPCJA VIDEO
Dla tego filmu nie wygenerowano opisu.
Część panelu. Zapraszam na akurat panie Katerze Staniewskiej. Agnieszka Zrałowi zapraszam tutaj. Na początek, czy tłumaczy poezję mają łatwiej? Część panelu. Zapraszam na akurat panie Katerze Staniewskiej. Agnieszka Zrałowi zapraszam tutaj. Na początek, czy tłumaczy poezję mają łatwiej? Generalnie na pewno nie. Natomiast wydaje mi się, że niektórych przypadków tak. Dla mnie nie potrzebujesz tych gran. Dla mnie tymi ramami jest ta długość wersji, jak na sobie wyznaczam, i rozsyłam, czy ten ryb, czy w przykład inne środki, taka literacja. Jak mam te ramy, to wiem, jakby lepiej jakich słów muszę. W prozie trudno mi było wybrać słowa. Bo jest tyle, że nie zawsze to wiedziałam. Tutaj mam to ograniczenie w nim.
I w tym się w cyklu się poruszy. Czy chciałam tutaj dodać? Może tylko tyle, że ramy narzucają do słów, które nie zawsze oddają dokładnie, co autor powiedział. Znaczy nie ukieram się, że to zawsze mamy dokładnie oddane. Tylko kilka razy nam się tak zdarzało, że Chrystoper Tolkien w komentarzu coś pisał, coś wypuklał, co u Tolkien'a u ojca było. Na tym wstrzymał może trochę delikatniej, albo nie w tym miejscu. Więc prosiłam Kasię, żeby właśnie uwieściła tu, bo inaczej komentarz nie będzie miał sensu. Pytanie może trochę kontrolsjne, ale oboryzykowne.
Czy waszym zdaniem Tolkien był to mnem poetą i co was w tej wakcie użekł w jego poezji? W moim zdaniem był poetą, na pewno nie był złem poetą, nie był też jakimś poetą. Natomiast, tak jak przypomnę, miałem ośrodki, nie, że to nie jest zły film, na poezji on był ładny. Przede wszystkim on jako znawca języka, filolog, nie tylko znawca. Dopierał też słowa pod tym kątem, żeby one jak najlepiej oddawały to, co on chce powiedzieć. Czasem troszeczkę wydaje mi się, że za bardzo można przeciągał, już nie w stanie się powiedzieć, że był przynudzany. Ale generalnie wydaje mi się, że skoro on pisał bardziej jakby znać siebie, a nie w celu publikacji.
Zdaje mi się, że był poetą dobry. Zgadzam się. Przetłumaczyłyście razem dosyć dużo o rodzie u profesora i tutaj taka mała karylata do sprzedajszego wypowiedzi, Beowulfa razem, legendarstw Ludzie i Gudrun, Berenidutien, Patek Ruratura, Polady Belerianów, Księgę Zaginia Głyski. Można powiedzieć, że tworzycie dość wskranny duet. Jak wygląda wasza współpraca, jak wyglądała kiedyś i jak wygląda teraz? W legendzie o osobiście Gudrun myśmy tłumaczyły, każda z nas miała swoją działkę. I ku mojemu ogromnemu z dumieniu, znaczy ja nie jestem, w ogóle chyba nie jestem w tłumaczeniu poezji, ale ja wiem, ku mojemu z dumieniu, to co przetłumaczyłam, dawałam Kasi do sprawdzenia. Jakbym, jak ku mojemu z dumieniu, ona za bardzo nie krytykowała.
A czasami jak były podobne sformułowania uto wina, to myśmy, dochodziło do tych samych wniosków. Tak samo nam to wychodziło. Więc można powiedzieć, że chyba jesteśmy dosyć wskrannym duetem. Te wiersze w legendzie o Sigurdzie i Gudrun, albo u padku króla Artura, gdzie była poezja aliteracyjna, to chyba było łatwiejsze, że była aliteracja ogromna, ponieważ u nas nie da się oddać aliteracji tak dokładnie, bo to jest bardzo skomplikowane metrum. Więc u nas tylko można zamarkować początkowe dźwięki wyrazów. To w miarę łatwo wychodziło. Natomiast te późniejsze wiersze, te, które Elenik tłumaczyła do Baler Beleriadu, to ja już nie miałam żadnego udziału.
A powiem nawet, że czasami zdarzało mi się te fragmenty z Baler Beleriadu tłumaczyć do innych książek, na przykład tutaj Tolkien i pierwsza roma świata, ale tam sobie wiesz, Elenik tego nie brała. Ale właśnie w tych pierwszych wydaje mi się, że całkiem dobrze nam współbrać, co bych powiedziała. Ja na pewno bym sobie nie miał bardzo dobrze, ale bym sobie tutaj rozstawiać szkiel, to jest Ewen Weiss, ponieważ na jedzie nie jest kompletnie składnictwo. Czasem po prostu na problem ze zrozumiem, czy tam składnictwo, składnictwo, nie ma zaznaczonych danych łazów, nie są tylko klikowane i wszystko na nas ołożone na siebie powoduje, że ja raz czytam na wyświatlę, a nie rozumiem.
Zresztą czasy pomogali właśnie zrozumieniu i w ogóle je pomocy zniemali, przy takiej ogólnej koordynacji tekstu polegickiego z komentarzy ja przepisowałem. Dziękuję. Właśnie wspomniałaś o literacji, troszeczkę uprzedzając się jedno z moich pytań właśnie, bo wiadomo, Kolokiel nocyrował się na Boję z historią nordyjskiej, historią angielskiej i sam pisał też o literacjom. Jak w najprostszych słowach wytłumaczyć nam, dla ich zakonam, że większość z nas to są laicy, czym jest literacja i jakie są utrudnienia, żeby przełożyć na język polski? A literacja polega generalnie na tym, że następują w jednym wersie słowa rozpoczynające się, na przykład trzy pory rozpoczynające się tą samą literną dźwiękiem, głoską, albo są dwa pary, dwie pary takich słów o litery lanckiej ze sobą w jednym wersie.
Z tym, że tu nie chodzi tylko o same początkowe głoski w każdym przypadku, ale też o sylady akcentowane, które dla mnie z języka angielskiego nie będzie się odnosić, bo go nie znam po prostu. Natomiast angielskim akcentowana jest zawsze sylawa rdzenna, czyli na przykład tych słów jak be loved, które spada się z przedwostka V i tego byłyby be loved i to L tak samo może literować z innymi słowami rozpoczynającymi się na L. Po prostu tego nie ma, bo zawsze jest akcent taki przewodna przy podstawie sylowy i nie da się tego oddać zawsze.
Jeszcze można dodać, że jest chyba pięć wzorców akcentowania wersów, że pierwsza sylaba jest akcentowana w pierwszym głowasie i pierwsza w drugim, albo pierwsza w pierwszym głowasie i druga w drugim. Ja nie umiem tego nawet przedstawić, to bardzo skomplikowane, więc już ten rozkład akcentów po polsku w tej szpogli nie ma po prostu, żeby to oddać. Ok, dziękuję. Powiedzcie mi teraz tak, czy w trakcie waszej pracy nad tłumaczeniem macie jakieś takie długotrwałe, gorące dyskusje na przykład o jakieś jedno słowo, że jedna z was się wprzestrze, że to słowo tak ma być i koniec. Ja dam mi bez poczeka, ponieważ w zeszłym roku Cezary Fronck powiedział, że przy jednym słowie się upierał, że nie pozwoli mu przetłumaczyć.
To było coś takiego, że ja wspomnęła na moim wtedy, myślę, że pamiętam. Natomiast tutaj czasem się wspieramy, bo ja na przykład przetłumaczę sobie coś i myślę, że to jest super, idealnie i jestem bardzo dumna nad siebie, natomiast godziennie tutaj Hermann mówi, że nie może tak być, bo komentarz jest inaczej, nie będzie się skrywało z komentarzem, więc ja muszę ustąpić. No, trzeba tak się umrzeć. Kiedyś dyskutowałyśmy na temat uzbrojenia, bo Tolkien przy Bejmulfie, Tolkien użył słowa, które powinno się przetłumaczyć jako pancerz, ale w tych czasach nie było pancerza, tylko korczugi. I ja nawet pytałam specjalistów o języka, o poezji Stanu Angielskiego, o języka Stanu Angielskiego i jak to powinno być.
I panie dały nam właściwie wolny wybór, więc zostawiliśmy się ten pancerz u rada, bo skoro Tolkien zna znawca średniowiecza, on sam pisał pancerz, to ewidentnie nie była korczuga, no to nie mogliśmy go ukrywać po prostu. Ale dyskusja pamiętam trwała za dwa tygodnie. Powiedzcie, jak duże są rozbieżności między tekstem prozaicznym a poetyckim w odnośnie do słów, letwiki, jakie są duże rozbieżności? Tłumacz. To znaczy, chodzi o to, na ile wiernie się to obdać. Na pewno w prozie dużo wiernie, w poezji są jeszcze te dodatkowe, ograniczenia w postaci tych rymów, długości, przede wszystkim wyrazy polskie są dłuższe od angielskich. I to jest taki główny problem, że zawsze więcej jest, wersje dłuższe.
Więc czasem trzeba coś dodać, coś odjąć, czasem zmienić więcej, niż by się zmieniło w prozie. Czyli niestety dla Elmik ja mam raczej pełną swobodę od dawania tego, co Tolkien powiedział, bo ja nie jestem ograniczona właściwie formą. Natomiast muszę powiedzieć, te przypadki, kiedy prosiłam o to, żeby Elmik coś zmienił, a byłby bardzo rzadki, bo ile razy Christopher Tolkien napisał, że tam w wersji 1350 ust. jest napisane to, to ja patrzyłam co jest napisane w 1350 ust. po polsku i to było napisane, to co było potrzeba. Ja bardzo podziwiam twoją zdolność upychania tych obrazów w tereny, ale to mi się to udało, ty to po prostu wszystko oddawałaś, bo czytelik czytający po angielsku i czytający po polsku te wersje, otrzymuje ten sam okaz.
Dzięki. A powiedzcie mi jeszcze tak w dużym zbudzie, co jest najtrudniejszego w tłumaczeniu tego naszego ulubionego autora, który jest profesor Tolkien i jego poezji, co jest tego najtrudniejszego? Jeżeli chodzi o ten to, trzeci zgodnik do Ziemia, na pewno trudne było to, że wiele tekstów było w kilku wersjach. Tam były np. drobne zmiany w tekście angielskim i trzeba było to oddać po polsku i to było bardzo trudne, bo ile go odsądzał są fragmenty, które były w czterech różnych wersjach, czy nawet w pięciu takich rynkotkich fragmentów. I to były zmiany polegające nam na różnicach w przedzmykach, albo bez przedzmyka w ogóle po angielsku. Po polsku się nie da się nadzwieć, trzeba było sobie radzić inaczej.
No tak, to nic do naczynicu, ja też czasami w prądzie mam kilka wersji. I też, żeby pokazać, że to się różni, musiałabym to napisać złem stylem, nie dramatycznie, no więc też ja jakoś myślałam to labirować, ale tak bardzo dobrze to powiedziałaś, że właśnie te kilka wersji to jest starszy błąd trudniej, bo coś co w owóz wersjach gra po angielsku, po polsku, gra tylko w jednej. Ok, to takie pytanie w sumie na koniec. Która z książek, które przetłumaczyłyście, jest waszą ulubioną i dlaczego? Wydaje mi się, że jednak to najtrudniejsza, czyli ta trzecia część historii Światziemia.
Też z tego to wynika, że to już była kolejna moja książka tłumaczona i miałam doświadczenie, że nie mogę sobie tam w poprzednich, sobie zmieniała prawdopodobnie to w tej wewmajt. Tutaj już wiedziałam, że muszę się trzymać dzisiaj tej treści i dzięki temu, że miałam to doświadczenie z poprzednich książek, to mogłam jakby, wydawała będzie mi radę by je zrobić. Ja muszę wyjść, odpowiadając na twoje pytanie poza historię Śródziemia, dlatego, że historię Śródziemia to są teksty właściwie poszarpane. Nim się człowiek rozpędzi, żeby tłumaczyć, to jest koniec tekst tłuchowy też Christopera Wigina. Bardzo skomplikowany, bardzo rewestycyjny, każący przy jednym zdaniu wartować książkę, żeby znaleźć trzy inne miejsca. Także to jest niekomfortowe w tłumaczeniu, a myślę, że najlepiej mi się tłumaczył, było wydane przez Pruszyńskiego Dzieci Hulina.
Tam nie było słowa, komentarza, tam był ciągły tekst. Christopher Tolkien poza tym go zmodyfikował troszeczkę, nadając mu tę ciągłość, zdalając te wszystkie fragmenty. Także to się jednym ciutkiem czytało i jednym ciutkiem tłumaczyło, jakby tak z lepszym oddechem i z przyjemnością. To może jeszcze jedno, co mi się przypomniało. Dlaczego staro-nordyjski, a nie staro-nordycki w Regencie Oz i Gordii i Butruń? Staro-nordyjski? A już nie pamiętam, jakaś dyskusja była na tym, dlaczego staro-nordyjski, a nie staro-nordycki? Dlaczego pytam, kiedyś mnie ktoś zapytał, dlaczego ja sam użyłam sformułowania w stronę nordyjską. Mówię, zapraszam do przeczytania wstępu do Regencji Oz i Gordii i Butruń. A ja byłem ciekaw, po polsku skąd ta decyzja się wzięła.
W listach Tolkien napisał, że bardzo nie lubi słowa nordycki, bo przez Hitlera ma to nie do bezpojażenia. A my mamy tę możliwość, że możemy użyć i nordycki i nordyjski. I tu mamy w tym jednym miejscu przewagę nad językiem andeckim. Więc znając to, co powiedział Tolkien, nie użyłam ani w listach, ani później w listach, gdzie tylko się da, nie używam słowa nordycki. Jeżeli nie dotyczy ono, anropologii. W literaturze jest nordyjski, jest to przyjemnie tak samo uprawnione jak nordyckie. A mówię, do Hitlera nordyjski, do Tolkien, nie lubię nordyjski. Dobrze, zmarzyłem tu wszystko. Bardzo dziękuję za nasze odpowiedzi. Tu już jest taka tradycja, że na koniec takiego panera zawsze powtarzam pewne słowa. Event signalum et momentiero.
Pias do przyjaciół za koniec naszego spotkania. Bardzo wam dziękuję. Brawa dla naszych kibiców. Teraz będzie czas dla was. Już są pierwsze pytania. Ja akurat mam właśnie kopie, jak wygląda z Ligurcie i Góry, więc mogę przyczytać ten fragment, czyli z listu Tolkiena, Śródziemie, jest typ tricyta. Śródziemie odpowiada duchowo nordyckiej, nordyj, w Europie. Tu odpowiedzi z Tolkiena, Włogam w twój miłorzdyckiej, jest to słowo, które nie znoszę. Wiąże się, choć jest szamuskie wychodzenie z toriami listowskimi. Chciałam zapytać, jak jest tłumaczenie historii Śródziemia. Chciałam zapytać, jak jest tłumaczenie, jak jest w tej historii Śródziemia. To znaczy pyta pani o kolejne tomy? Tak. W tej chwili kończą się prace edytorskie nad czwartym tomem, czyli nad kształtowaniem Śródziemia.
Jeszcze tylko trzeba opracować indeks i to już pójdzie do druku. Jeżeli jest okładka zrobiona, ale myślę, że okładka jest już zrobiona. A później to trudno powiedzieć, bo to też zależy od tempa tłumaczenia, bo to są teksty naprawdę strasznie trudne. Cezary Fronc z Morząką tłumaczą i stawie władcy pierścieni. To są trzy toby, tak jak upadło po cztery wersje danego fragmentu. Więc żeby to policjów przetłumaczyć, żeby to zabrzmiało, to to jest ogromny nakład czasu. Więc ja nie wiem, jak szybko Cezary Fronc z Morząką tu przetłumaczy i jak szybko wydawnictwo będzie chciało to wydać. Dobrze, wydaje mi się, że dobrze by było, gdyby te trzy toby wyszły w miarę blisko siebie, czyli na przykład w ciągu roku. Ale jak to będzie dalej zrobione, to nie wiem.
Piąty tom, bo właściwie piąty tom już jest przetłumaczony. I jak w tej chwili zaczynają się prace redaktorskie na tym, znaczy normalna redakcja, bo jest redakcja, korekta, jedna droga, trzecia. Także już ten tekst jest redagowany piątego tomu, ale kiedy wyjdzie, prawdopodobnie w którą roku, ale kiedy dokładnie, nie wiem, to trzeba by już wydać wydawnictwo, bo to są ich strategiczne decyzje. Dziękuję. Dzięki, Maria. Oboje, Mary, to są właśnie, jest na siebie wydawnicze, więc, wiesz, ale wiem o długości korek, o szerokich korek i innych takich. To jeszcze ma pytanie. Dziękuję bardzo. Ja mam takie pytanie bardzo ogólnie na płyty.
Chodzi mi o to, czy uważają Panie, że czasami może lepiej jest przetłumaczyć poezję prozą? Przypomniał mi się teraz na przykład chociażby o pieśni warunkach koreolijskiego twórcy, został przetłumaczony przez Sztyweret, który tam Krakina, właśnie prozą, ale też na przykład wytłumaczenia od tej, czyli ziału przez Panamowskiego i tak dalej. To wynika, w moim zdaniem, z tego, że na języku polskim w zasadzie nie mamy takiej tradycji poezji średnolimerskiej, takiej epickiej. Tak, i trzeba być na pojedynczy wiersze, natomiast takiej tradycji, jak w języku angielskim, czy w ogóle w języku agermańskim nie ma. Co ma się Panie Sączno podtłumaczyć poezję prozą? To znaczy, w pewnych przypadkach, na pewno jest to zasobnione sprzed. . . to, o czym sam przetłumaczył, to był prozą, a nie wiersze.
Natomiast wydaje mi się, że nie jest tak, że ponieważ mamy tradycji, to nie możemy próbować, bo mamy z kolei tradycje poezji romantycznej i troszkę możemy się do tego odwoływać. To jest wiadomość zbyt nieco innego, inna epoka, inne środki, inny styl, ale w jakimś tam stopniu możemy z tego czerpać i się wspomagać z tym, więc wydaje mi się, że to, co jest wartością twarów poetyckich, jest właśnie ta poetyczność. I jak tłumaczymy prozą, to tracimy wiele rzeczy z tego. Wygląda mi się, że jednak Pan. Ktoś jeszcze? Dzień dobry. Ja mam pytanie, w jaki stosunek do krytyki w tym, że nie ma tej tłumaczenia, przez fanów całej tej serii. Ja jestem ciekawa, bo też jestem tłumaczką i mnie po prostu fascynuje sama śmiałość wzięcie się za tak ważny tekst.
Bo wiadomo, że fanów jest bardzo dużo i czasami nie zastanawiają się nad słowami krytyki. To znaczy, ja akurat chyba jestem w o tyle dobrej sytuacji, że poesji w ogóle chyba mało kto czyta. I spotykam się z niewieloma recenzjami, opiniami, czy to krytycznymi, czy pozytywnymi, więc wydaje mi się, że ktoś otwiera książkę i widzi, o co sam wierszę, a to nie będę czytać. Jakoś tam mało mi dostęp do tego wspomnień. Chociaż oczywiście chciałabym słyszeć więcej opinii, ale to jest krytyczny, bo to zawsze pomaga w dalszej pracy. Krytyka jest szalenie pomocna, bo przecież my wszystkiego, to znaczy dobrze ja mówię o sobie, ja wszystkiego nie wiem, mogę się przecież pomylić jakieś słowo, źle przetłumaczyć.
Bardzo się cieszę, że kiedyś mi jeden z organistów powiedział, że źle przetłumaczyłam słowo, które właściwie powinno być młodzieńcem, a ja to przetłumaczyłam jako podłe dziecko. No bo tam nie zajrzałam do etymologii tego słowa, to było stare słowo, które oznaczało po prostu młodzieńca, a obecnie nadało pejoratywnego wydźwięku. Świetnie, więc nauczył mnie, że trzeba dokładnie sprawdzać wszystko nawet kiedy się nie ma wątpliwości. To wszystko się sprowadza.
Ja może tu dodam jeszcze powoli komentarza, bo to rzeczywiście żyjemy wepocę, kiedy wszyscy są specjalistami od wszystkiego, zwłaszcza w internecie, wydaje mi się, że ten, to znaczy tutaj dwie rzeczy, to znaczy to jest tak, jak jest krytyka, która jest właśnie tak, jak u Mieszka powiedziała, merytoryczna, zwraca uwagę na coś, bo to mieliśmy błonno, bo na przykład z studentom zawsze mówię, że jak wiadomo dzisiaj, jak powiemy w angielsku us, to wszyscy wiedzą czego dotyczy, ale 40 lat temu to było słowo dotyczące osła, a nie pewnej części ciała. Tak się zmieniły znaczenie, o tym łatwo zapomnieć.
Więc póki to jest merytoryka, to jest nawet, jeżeli jest bardzo surowa i ostra, to ok, nazwijmy to, że mamy wiele złośliwości, które są głupie z prostego powodu, że każdy tłumaczony, każdy tłumaczony, jest interpretacją, każdy, bo języki są nieprzekładalne tak naprawdę jednego do jednego, nawet relatywnie bliskie do jednego. Ja już nie mówię o poezji, gdzie de facto tłumaczenie to jest utwór inspirowany, oryginał, o tak to rozwinięły w wielu wypadkach, więc zawsze można inaczej przetłumaczyć. Może czasami lepiej, natomiast, ale to już inna sprawa, to moje pytanie, bo jest w Warszawie, na ile się zgadzasz z tą tezą, że tłumaczenie poezji to jest pisanie własnej poezji inspirowane oryginałem? Na pewno coś w tym jest, bo trudno jest oddać wiernie, albo wiernie, albo ładnie.
Jak będzie wiernie, to nie będzie, trudno, żeby było ładnie, chyba że to się w prawdę genialną powieta, ale z tego co wiem, to te najlepsze przekłady, najlepszych poetów, najlepszych tłumaczy poezji, one też nie są do końca wierne. One nieraz są nawet piękniejsze niż oryginał, ale z wiernością to tak różnie bywa. Więc zgadzam się, w pewnym sensie tak jest. Cieszę się, że powiedziałeś w pewnym sensie, bo ja nie bardzo się zgadzam, to znaczy tu wkroczymy w dyskusję, która może się toczyć do końca świata, ale wydaje się, na przykład ten fragment, który przytoczyłeś o śmierci, o śmierci Flavoda, przecież to było fantastyczne zrobione, bardzo przepraszam, i wiernie, i pięknie, to się świetnie czytało, to było płynnie po polsku, obraz był ten sam, więc, przepraszam, to nie była interpretacja.
Dobrze, w stu procentach nie była interpretacja. Może dwóch była interpretacja. Znaczy w sensie 98 wierność, a dwóch interpretacja. Ja się nie zgadzam z twoim stwierdzeniem, że to zawsze jest interpretacja. Ale jak mówię, możemy godzinami dyskutować, więc pozostaniemy na rozumie przy swoich stanowiskach.
To się jeszcze na jakieś pytanko? Ja mam pytanie, jestem w chwili, czy to końca zaczala, bo mnie, jak to się nam tłumaczy, mnie też w sumie, ja pracuję tłumaczem, ale pytanie, jaka droga prowadzi do zostania tłumaczem, takiego w sumie dosyć poważnego dzieła, takiego, że, przecież rozumiem, że wciekła czynią do tłumania miękności, też czasem może pasji, szczególnie przy takim dziele i zaangażowania, i czy to jest coś, do czego się trzeba dążyć, czy to jest trzecią przypadką? To znaczy, na razie, jeżeli do mnie chodzi, to ja nie jestem tłumaczką, jestem z gwarantyjnego armonistką, pracuję jako redaktorka, natomiast to, że zostałam tłumaczką w rezydowaniu Kierokiena, to jest trochę przypadek, trochę dzięki, dzięki Levermind, właśnie dzięki Agnieszce Sywanović, z którymi zaproponowałam współpracę przy pierwszej książce, przy Gurdzie i Gudrun, trochę coś tam pisałam, jakieś wiersze, przetłaczam jakiś fragment i z jakiegoś powodu uznała, że ja bym to odpowiednią osobą, i tak zostało.
To, to, to, to, to, przepraszam, to jest ogromnie trudne pytanie, znaczy, każdy przypuszcza na swoje własne pomysły, jak to zrobić, jeśli chce być tłumaczem, to wydaje się, że trzeba tłumaczyć, próbować coś robić. Ja dlatego zaproponowałam Elling do Sigurdai i Gudrun, bo wiedziałam, że ona już się tłumaczyła znacznie trudniejsze rzeczy, bo te poesy i balany, a belleriantu, to na nowo był tłumaczony, nie wiem, chyba znacznie nie, niż już tego miałeś wcześniej, prawda? Bo Elling po prostu tłumaczyła, no, doszło w rady, to się pokazywało w fanastii w wydawnictwach, no, ale trzeba to robić, trzeba próbować, trzeba się poddawać procesowi redakcji, to, to na pewno.
No i to, to, to, to, to też zależy od szczęścia, bo można powiedzieć do wydawnictwie, przetłumaczyłam, proszę mi to wydać, albo chcę tłumaczyć, proszę mi dać jakiś tekst, czy tłumaczyłam, proszę sprawdzić, czy to się do czywakolwiek nadaje, no różne, albo właśnie wiadomo o tym, że tłumaczy i się nie tłumaczy, drugie jest naprawdę bardzo wiele. Dróżej troszeczkę odatka. Panie Prezesie, to jest to, co pan mówił, że państwo więc. . . Nie słychać.
Tak, to jest to, teraz dobrze, jestem teraz w kontrolie hiszpańskiej, więc ten otłumaczenie jest bliski, ale chciałam zapytać, czy, jaką metodę państwo obraliście podczas tłumaczenia, może to zgodnie się podziwiał, inny wiedział, ponieważ wiem, że każdy tłumaczy na jakąś swoją metodę, czy tłumaczy słowa jeden do jednego, czy raczej próbuje jakąś opowiedzieć się tym z tymi swoimi słowami, bo na przykład z tego, co pamiętam z panelu z zeszłego roku, to państwo tłumaczyliście historię jakichś podziennych grup, bo to było w ten sposób, że jeden tłum tłumaczył nie tylko jeszcze same osoby. I chciałam się. . .
Moje pytanie dąży do tego, czy tłumy różniły się z tyłem, jaki państwo obraliście, w sensie, czy te zdania były w jakiś inny sposób budowane, czy jednak staraliście się tłumaczyć jeden do jednego, żeby oddać Bo na przykład na przykładzie Don Quixota, który jest tak bliski, w nowym tłumaczeniu Wójczyka Harkalisa jest zupełnie inny styl obrany, niż w poprzednich tłumaczeniach, które jednak oddawało tego ducha Don Quixota w pełni. Ale jednak jest to w naszym ciągu to samo dzieło, a interpretacja tłumaczeniowa innych tłumaczy jest zupełnie inna. Więc jestem ciekawa, jaką metodę państwo obraliście, żeby ten styl z różnymi księgami się tak za bardzo nieróżny. To się nie da upodobnić. Niestety, każdy tłum jest tłumaczony inaczej. Rzeczywiście każdy losu i każdy losu, i stary się zachować na zewnictwo.
Ale to też nie zawsze wychodzi, bo czasem jest tak, że w jednej księdze jedna nazwa pojawia się jeden raz. A oto wyskakuje trzy pany później. I nie sposób jest tego wszystkiego doopinować. Jak mówię, staramy się. Indeksy w tym są pomocne, bo indeks każe ujednolicić jakby treść, ale to też ujednolicić na zewnictwo, ale to też tylko w ramach jednej księgi. Torki też jest niekonsekwentne, więc jest mnóstwo takich powiedzmy drobnych wpadek w cudzysłowie, do tego się nie da ujednolicić. Natomiast jeśli chodzi o styl, jedniej tłumacz, ludzy mniej. Ja na przykład byłam zdumiona przy tej wspomnianej książce Dzieci Curina. Z początku patrzyłam, jak to nie żeby ściągać, albo nie po to, żeby być w kontrze o 180 stopni, ale po prostu zobaczyć, zgodnie z oryginałem, jak to Maria Szydniewska zrobiła.
I ona to zrobiła znacznie chwyciści, niż oryginał. Więc ja po prostu ja mówię o sobie, po prostu odrzucam wszystko i robię tak, jak ja uważam za stosowne. Jeżeli Torki pisze słowo bez jakichś tam wygibastów, no to ja staram się robić tak samo. Ja, bądź może nie krytykuję innych. Cezary Fronc albo Cezary Imania Fronc pierwszą księgę przy tłumaczyli mi listami, to się tak fantastycznie czyta, tak pięknie, że ja nawet nie zaglądam do oryginału, żeby zobaczyć, jak to jest w porównaniu. Natomiast mogę się założyć, że ja bym tego w ten sposób nie przetłumaczyła. Każdy rok po swojemu. Także, także znaczy w sensie im również. Paulina Breiter, która też tłumaczy Adlaz Szydziera przetłumaczyła, tam są cytaty z innych dzieł. Ona za zgodą wydawnictwa też robi to po swojemu.
Nie dlatego, że te cytaty są złe, tylko dla zachowania konsekwencji stylu w ramach jednej książki. Można to krytykować, można nie. Taka została przyjęta koncepcja. Ale na pewno nie jest ujednolicany styl między pięciągiem tłumaczy. Bo to nie ma ani sensu, ani nie dałoby się tego zrobić. I poza tym byłoby to sztuczne, równie dobrze, no nie wiem, czy równie dobrze, ale można by to czad GPT do tego podłączyć i to byłoby równo, wszystko tak samo. To chyba nie o to chodzi. A poza tym stwarza się polo do dyskusji. Ja może nie mam pytania, tylko chciałem odpowiedzieć tutaj pani, która wydawała się, że została w tłumaczku. Ja sam tłumaczam. Nie tłumaczę literaturę, tylko jestem tłumaczem przedsięwziębów. Ale chcę też coś wziąć na temat tłumaczenia literatury. Tzn.
tak jak pani powiedziała na najlepszą możliwość, to jest szukanie kontaktu z wydawcami, z wydawców farby tebranej. Tylko chciałbym uprzejmieć tutaj panią, że to jest bardzo trudne bloga, że w większości przypadków to się nie zacznie. I to jest podobne jak w przypadku pisarzy. To znaczy, że dosyć łatwo można wydać książkę, ale jest bardzo trudno zostać zawodowym pisarzem, zacznie utrzymywać się tylko z leki. Tak samo jest w przypadku tłumaczenia literatury, że niedzielu tłumaczenie literatury niestety uprzymyje się z tłumaczeniem literatury, przybawić zajmę się częścią. Znaczy, gdy pani chciał, to zapraszam do kontaktu ze mną i ewentualnie mogę pani doradzić coś na temat kariery umatki owszem, ale może tłumaczyć dziękuję, by na przykład na przykład tutaj zmienić na was to wiesz, co można zrobić. Czy ktoś jeszcze ma jakieś pytanie do naszych tłumaczek? Chyba nie.
Nie widzę. To chyba zakończymy ten panel. Teraz bardzo wam dziękuję za to, że przyjechaliście. Dzięki za uwagę. .