TRANSKRYPCJA VIDEO
Dla tego filmu nie wygenerowano opisu.
Właśnie lecie są szczególnym surowcem w roślinie, bo pełnią wiele funkcji i niczym taka antena satelitarna łapiąca sygnał z satelit tak liście łapią sygnał ze słońca. Przede wszystkim liście odpowiadają za przyswajanie i wymianę gazową i przez to tam też muszą pojawiać się aktywne sygnały. Przede wszystkim liście są szczególnym surowcem w roślinie, bo pełnią wiele funkcji i niczym taka antena satelitarna za przyswajanie i wymianę gazową i przez to tam też muszą pojawiać się aktywne substancje. Z jednej strony do ochrony rośliny przed, na przykład, jakimiś patogenami, a z drugiej strony do ochrony rośliny przed warunkami atmosferycznymi, na przykład przed nadmiernym gorącem.
I wiedząc to, zbieramy rośliny przed południem, wtedy roślina będzie się przygotowywać na nadmierne ciepło i będzie wydzielać więcej tych olejków eterycznych, żeby się schłodzić. Dlatego łapiemy ten surowiec w momencie, gdy jest tych olejków tam najwięcej, a ze wszystkich części surowca jest tam najwięcej chlorofilu, który zanika podczas suszenia, więc też warto korzystać ze świeżego surowca. Jeśli zbieramy tylko liście, to ważne jest to, żeby nie pozostawić rośliny na pewne obumarcie, dlatego zbieramy tylko jedną trzecią liście, które wydaje roślina. Dzięki temu będziemy mogli zebrać z tej rośliny surowiec jeszcze kilka razy. Liście zbiera się też zanim roślina zacznie kwitnąć, bo wtedy te liście są najbardziej wartościowe, ale na początku kwitnienia też będą dobre.
Chyba, że liść pod białą chcemy zebrać, to trzeba wiedzieć, że najpierw kwitnie kwiat, z którego można zrobić syrop, a dopiero później po przekwitnięciu pojawia się liść. I tak samo z lepiężnikiem. Najpierw mamy kwiat, a dopiero później potężny liść. Liście zbieramy tylko te, które są dobrze rozwinięte. Ja najczęściej zbieram młode i te, które stanowią 80% wielkości najbardziej dojrzałych liści. Te najbardziej dojrzałe zostawiam, no bo nie wiem, czy wiesz, ale zmiany w ilościach olejków eterycznych mogą już być bardzo duże. W przypadku mięty młode liście mają trzykrotnie większe ilości olejków eterycznych, niż o tej samej wadze starsze liście. Liści się nie moczy, można je przetrzyć szmatką z wodą albo alkoholem.
Do suszenia nie rozdrabniamy, tylko suszymy w całości, w przewiewnym miejscu i trzeba je co jakiś czas przewrócić, żeby się dobrze suszyły. A jakich liści się nie zbiera? Taki, gdzie są oznaki początku jakiejkolwiek choroby. Omijamy też te liście, które mają jakieś plamy, jakieś wgryzienie od pasożytów, albo owadów, bo to miejsce później może być atakowane przez choroby. I co najważniejsze, nie zbiera się liści w ilości większej niż 1 trzecia z danej rośliny. Zbieramy tylko tyle, ile potrzebujemy, jednocześnie pamiętając, że liście zawierają dużo wody i po wysuszeniu stracimy sporo na wadze. A z czego liście zbieramy? Morwa to drzewo, które wydaje smaczne i słodkie owoce, natomiast to jej liście są surowcem, który stosuje się w przebiegu leczenia cukrzycy.
Liście gromadzą w sobie duże ilości polifenoli, które działają antyoksydacyjnie, natomiast musisz wiedzieć, że badania potwierdziły, że największą ilość glikozydów można zachować susząc w temperaturze 60 stopni Celsjusza. Liście są bardzo odżywcze, więc można je zjadać ze smakiem, przegryzając owocami. Liści lepiężnika działają przeciwbólowo, szczególnie w stosunku do nawracających migren. Trzeba też wiedzieć, że lepiężnik skutecznie wygłusza reakcje alergiczne, które powstają na tle chorób autoimmunologicznych, szczególnie jeśli chodzi o reakcje na skórze. Liście aloesu są surowcem, który można stosować od razu po zerwaniu, nawet bezpośrednio na rany na skórze, bo aloes ma zdolność do przyspieszenia regeneracji skóry i tą właściwość wykorzystuje się bardzo szeroko w kosmetyce w ramach pielęgnacji i w działu lecznictwie w ramach leczenia nie tylko chorób skóry, ale też chorób układu pokarmowego.
Natomiast nie stosuje się u małych dzieci, bo taki bezpośredni skontakt z tym aloesem może popodować coś na wzór takiego poparzenia chemicznego. Liście orzecha włoskiego są niesamowicie cennym surowcem, tylko proszę nie oberwi całego drzewa, bo można go wykorzystać do preparatu przeciopasożytniczych, do odkażenia przewodu pokarmowego z drobnoustrojów, hamuje krwawienia, hamuje fermentację i powstawanie gazów, zmniejsza też obrzęki błąd śluzowych, poprawia trawienie i posiada wiele innych leczniczych właściwości, które sobie wykorzystamy w tej akademii, bo liść orzecha jest bardzo dobrze przebadany i odpowiednio zastosowany jest bezpieczny. I my to sobie zrobimy. Liść brzodzy przyspiesza oczyszczanie krwi, działa odkażająco przeciwzapalnie i lekko przeciwbólowo, natomiast regularne stosowanie pomaga przy rozkruszaniu złogów moczanowych i pomaga wypłukiwać piasek moczowy z dróg moczowych.
Kumuluje w sobie duże ilości flawonoidów, fenolokwasów, olejków weterycznych, a nawet saponin. Zerknij do notatek, oznacz lekcję jako ukończoną i widzimy się na kolejnej stronie. Wszyscy wiemy, że jajka to źródło tego co najlepsze dla nowego życia, a pączki roślin z łacińskiego gemma są niczym jajka w świecie roślin. Dlatego są równie cennym surowcem co inne części roślin i nie można o nich zapomnieć. Pączki to miniaturowe pędy, które składają się ze skróconej łodyżki i osadzonych na niej drobnych liści, z których każdy ma jeszcze swój mniejszy pączek w makwinie. Pączki z których rozwijają się kwiaty nazywamy pączkami kwiatowymi, a te z których rozwijają się liście liściowymi.
Są też pączki mieszane, które mają zarówno liście jak i kwiaty i do nich należy na przykład kasztanowiec i liliak. Pączki drzew i krzewów najczęściej są pokryte grubymi i sztywnymi łuskami, które chronią je od mrozu, chorób i w tym najdelikatniejszym momencie też od pasożytów, wytwarzając chociażby odstraszające substancje. Takie pączki nazywa się pączkami okrytymi, ale niektóre drzewa jak na przykład świdwa, kruszyna i hordowina też mają pączki nagie, czyli bez takich łusek, ale często za to mocno są owłosione i najczęściej można zaobserwować to przy roślinach jednorocznych, które takiej osłony nie potrzebują. Pączki też są często pokryte żywicą, na przykład łukasztanowca, topoli czy sosny.
Oczywiście nie można też zapomnieć o czasie pączkowania, bo często jest krótki i trzeba będzie czekać później kolejny rok. Czas pączkowania to jest wczesna wiosna, zaraz po przebudzeniu roślin. Zimą też oczywiście rośliny pączkują, zwłaszcza w naszym klimacie, natomiast pączki zbiera się w różnych stadiach rozwoju. Od takich małych zamkniętych po częściowo otwarte, ale wciąż musi spełniać definicję pączka i często będzie otulony jeszcze takimi roślinnymi łuskami. Najlepiej zbierać jak już odpowiednio spęcznieją. Dla każdej rośliny ten termin może być trochę inny, ale jak już spęcznieje, niektóre stają się takie lepkie, zaczynają intensywnie pachnieć, to wtedy jest sygnał, że skumulowało się w nich najwięcej aktywnych substancji i są gotowe do zbioru. Pączki też można suszyć, ale w niskich temperaturach.
Takie zbite można lekko rozłożyć, żeby nie doszło do ewentualnego zapleśnienia, ale nie rozdrabnia się ich, żeby jak najmniej z nich nie uciekło tych lotnych związków, zanim zostaną użyte. A najlepiej od razu zrobić z nich leki ziołowe, które będą wysycone substancjami z pączków i będą mogły stać w alkoholu bez strat na leczniczym działaniu, nawet do kolejnego roku, aż zrobimy sobie kolejne zapasy. A z czego pączki zbieramy? Pączki sosny są wysycone aktywnymi substancjami, jak chociażby flawonoidami, żywicą, garbnikami, różnego rodzaju kwasami. Też tam znajdziemy witaminę C i olejek eteryczny, ale warto również wspomnieć o takich związkach jak koniferol i koniferyna, które grają pierwsze skrzypce w tej roślinie.
Pączki sosny stosuje się też w leczeniu przesiębień do upłynienia zalegającej wydzieliny w układzie oddechowym, no i tym samym ułatwia się oddechanie. Pączki sosny powodują też przyspieszenie krążenia krwi i odczuwa się ciepło. Pączki brzozy też są esencją aktywnych substancji, wśród których znajdziemy też kwas salicylowy, aminokwasy, w tym cytrulinę, która jest wykorzystywana przez sportowców, flawonoidy, jak np. rutynanoodporność, a do tego koniferol, kwercytynę, luteolinę i wiele innych cennych związków, które są skorzystane powodują działanie napotne, przeciwgorączkowe. Pączki brzozy mają też działanie odkażające drogi moczowe i zapobiegają odkładaniu się osadu i później kamieni moczowych. Pączki topoli to esencja różnego rodzaju żywic, flawonoidów, olejków eterycznych, gum, wosków i zawiera też populinę, czyli glikozyt flawonoidowy, od którego pochodzi łacińska nazwa topoli.
I na koniec zostawię Was jeszcze z taką ciekawostką, bo cebula i kapusta składa się z silnie skróconej łodygi z wierzchołkiem zdolnym do wzrostu i z otulejących liści mających również pączki pachwinowe, więc z przymrużeniem oka można je nazwać takimi pączkami gigantami. A co z pozostałymi surowcami, które stanowią roślinę albo z substancjami, które roślina wydziela? Zacznijmy sobie od łodyg. Takim głównym zadaniem łodyg i ogonków listkowych jest transportowanie wody i wyraźnią aktywnych substancji. Dlatego ja nie jestem zwolennikiem zbierania nośnika wody, no bo po co? Tym bardziej, że większość aktywnych substancji i tak kumuluje się w innych częściach.
W łodygach te substancje głównie są transportowane, więc tam też są te licznicze substancje, ale pojawiają się często rozrzedzone i są tam, można powiedzieć, chwilowo. A do tego, jeśli zbierzemy tylko 30% surowca z ziela, który nie musi być zbierany w całości, no to roślinka będzie sobie dalej rosnąć, więc wirksyty i owca cała. Najczęściej łodygi też są bardzo słabo przebadane, więc dokładnie nie wiemy, co tam się znajduje. Natomiast to nie jest tak, że łodygi są kompletnie bezwartościowym surowcem. Wręcz przeciwnie, w łodygach czasami kumuluje się więcej olejków eterycznych niż w liściach. W każdym razie najważniejsze jest to, żebyście podchodzili do rośliny z szacunkiem i trzeba zbierać tylko to, co aktualnie potrzebujecie.
Wtedy zobaczcie, że dobro będzie do was wracać. Natomiast wszystkie pozostałe surowce są na tyle dobrze przebadane, że można z nich korzystać bez problemu i bez szukania gdzieś rozwiązania w łodygach. Inne naturalne surowce, które mogą być stosowane w lecznictwie, określa się tak ogólnie jako waria, czyli rozmaitości. To, co się zbiera w ramach ziołolecznictwa, to np. cebule, odrosty jednoroczne, witki, młode gałązki, cienkie łodygi, porosty, kiełki, skórki, kłosy. Poza zakresem ziół też kości i szkielety i wiem, że leki z kości to brzmi dziwnie, ale przecież rosół na kościach jest też taką leką formą super zupy, która będzie zawierać te minerały, które rozpuszczą się z kości i chrząstki. Dlatego niektórzy wciskają cytrynę, żeby zakwasić wodę.
Ja sam swoim podopiecznym też bardzo często polecam wywary na kościach i też takie skórzych nóżek, bo ekstrakt z tego, z czego są zbudowane nasze kości i nasz organizm, to można sobie to wyciągnąć i odbudować do naszego organizmu właśnie ze zwierząt, więc zamiast wybrzydzać lepiej się tym regenerować. Można zbierać też żywice z drzew i roślin. Wiele ziół produkuje większe ilości żywicy w trakcie chwitnięcia np. konopie, dlatego ciężko się je zbiera nawet maszynami, które dosłownie mogą się zakleić tą żywicą w połączeniu z silną strukturą dziela, z którego robiło się kiedyś liny na statkach.
Nawet skorupki jaj, które są dobrze wyparzone i skruszone, można wrzucić do kapsułki i przyjmuje się jako suplement diety, bo skorupka jajka to jest tak jak kora dla roślin. Zerknij jeszcze do notatek, oznacz tą lekcję jako ukończoną i widzimy się na następnej stronie. W życiu codziennym i w handlu pojęcie owoców i nasion jest często ze sobą mylone. No i dla przykładu ziarno zbóż jest takim jednonasiennym owocem, tzw. ziarniak, u którego ściana owocniej zrosła się z łupiną nasienną. Podobnie owocami są jednonasienne niełubki np. rumianku, słonecznika i inne, które w handlu nazywa się nasionami.
Owocy zbiera się zwyczajnie wtedy, kiedy są dojrzałe, tutaj nie ma żadnych wielkich sekretów, natomiast trzeba pamiętać, że niektóre owocy po zerwaniu dojrzewają. Niektóre szybciej, niektóre wolniej, dlatego jeśli nie będą od razu wykorzystane, to można je zebrać przed pełnym dojrzeniem. Zbieramy tylko te owoce, które są pozbawione widocznych oznak pleśni, jajeczek pasożytów i nienaturalnych nalotów. Na przykład na rokitniku naturalnie występuje taki pyłek, który przykleja się mocno do skóry i ubrań, więc oczy trzeba chronić nie tylko przed kolcami rokitnika. Ja nie jestem jakimś wielkim fanem suszenia owoców, jest w nich dużo wody i to oczywiście powoduje przedłużenie czasu suszenia.
Wiele osób robi też coś takiego, że najpierw wyciska soki z wszystkimi cennymi minerałami i dopiero później sprzedają same wytłoczyny jako susz. Co prawda wytłoczyny też są bardzo cenne, no ale jak kupuje się susz, no to po to, żeby mieć susz z całego owoca, a nie tylko z części. Owoce suszy się w temperaturze tak od 60 do 80 stopni, żeby zapobiec uclenieniu witaminy C, no i żeby nie przedłużać tego suszenia, bo czas suszenia też skraca żywotność rośliny, w której enzymy rozkładające i mikroorganizmy nie zostaną zahamowane.
Zastosowanie takich surowców owocowych jest bardzo szerokie, bo można je wykorzystać po pierwsze jako taką przekąskę do jedzenia i jakoś źródło cukrów prostych przed treningiem i jakimś wysiłkiem fizycznym albo po prostu po sproszkowaniu można zrobić sobie z nich wyciągi olejowe. Zwłaszcza rokitnik się do tego nadaje, bo jest owocem, który ma w sobie bardzo dużo oleju roślinnego i przez to łatwiej się go ekstrahuje na zasadzie wymiany płynów. Wypukuje się ten olej z rokitnika, nasączając go olejem, który wykorzystamy do ekstrakcji. Takim olejem można smarować włosy, żeby je odżywić albo zagęścić wazeliną albo smalcem i zrobić z tego masie regeneracyjną. W ogóle rokitnik w końcu zrobił się modny.
Nawet widziałem reklamy, że jest dodawany do jakichś dżemów i do kosmetyków, ale później zobaczyłem ilości, jakie tam są tego rokitnika i to nie ma prawa działać. Później będzie się o rokitniku mówiło, że nie działa i będzie zapominany. Dlatego my będziemy robić z niego porządne esencje, a nie to, co sprzedają gdzieś w drogeriach. W Chinach na przykład z takiego wyciągu z suszonych owoców leczą poparzenia chemiczne i termiczne, więc zastosowanie kosmetyczne owoców może być naprawdę bardzo szerokie. Nawet owoce żurawiny są świetną metodą na odrywanie bakterii ze ścianek układu moczowego, przez co można zejść ze szkodliwych amtygotyków.
Są też takie owoce, które wyjątkowo dobrze chronią cały organizm przed różnymi chorobami i są to owoce wysycone antocyjanami i przeciwutleniaczami, jak chociażby aronia. Tak jak mówiłem na początku, suszenie owoców może wiązać się ze stratami, natomiast jest taka metoda jak liofilizacja, czyli odparowanie wody z owoca, ale w ujemnych temperaturach. To jest taka technika, która jest niezwykle skuteczna, jeśli chodzi o konserwację owoca. Co ważniejsze, praktycznie jest to metoda beztratna, jeśli chodzi o aktywne substancje, co jest naprawdę świetnym rozwiązaniem i każdy może sobie takie owoce zliofilizować. Są do tego co prawda drogie urządzenia, ale lepszym rozwiązaniem będzie zlecenie tego na przykład do firmy, która nawet takie mniejsze ilości liofilizuje.
Ja tak właśnie liofilizowałem rokitnik, więc podrzucę w opisie link do tej firmy. No i teraz zacznijmy sobie przykłady. Szczególnie wartościowe owoce to są właśnie owoce rokitnika, które są kopalnią witaminy C i antoksydantów, które kumulują się w jego kwaśnym owocu. Nie trzeba ich obrabiać termicznie, można je od razu spożywać, najlepiej w sokach. Warto codziennie pić tak, około 200 ml w kilku porcjach. Owoce aronii również są bogatsze antoksydantów, w tym antocyjanów, flawonoidów i kwasów roślinnych, które korzystnie wpływają na wątrobę. Do tego soki z aronii hamują rozwój bakterii, które opracowały zdolność do odporności na antybiotyki. Owoce żurawiny to bardzo silny ekstrakt z fito związków, które mają zdolność do odrywania bakterii na ścianek układu moczowego.
O niej też już jest nagrany odcinek, więc zachęcam do obejrzenia, a później do picia soku żurawiny, tylko nie takiego ze sklepu, nawet jak pisze 100% żurawina, no to nie dajcie się nabrać na takie soki, lepiej kupić owoce i samemu zrobić taki sok. Owoce głogu produkują sobie flawonoidy, które działają rozkurczowo na mięsie gładkie, w tym jelit, dróg moczowych i naczyń kwiwnośnych. Do tego spożywanie owoców głogu korzystnie wpływa na układ sercowo-naczyniowy i działa przeciwzapalnie. Zerknij sobie jeszcze do notatek do tego wideo, oznacz tą lekcję jako ukończoną i widzimy się na kolejnej stronie. Kiedy najlepiej zbierać nasiona? Najlepiej zanim zbiorą je ptaki, które są dla nas konkurencją, więc trzeba mieć to na uwadze.
My zbieramy tylko tyle surowca, ile potrzebujemy, nie więcej niż 30%. Ze swoich upraw, wiadomo, można, czasami nawet trzeba, bo owoce mogą zostać na gałęzi, ale nie jest to takie, że nie ma na to, żeby zbierać nasiona. Ale jeżeli zbieramy nasiona, to jest to, co trzeba zrobić. Jak nie zlecą i nie zjedzą je ptaki, to będą przywierać do gałęzi i będą pożywką dla grzybów i bakterii, więc czasami roślinie można do pomocy, kruszając te pozostałości i nie uszkodzając całej rośliny. Podczas zbierania możesz trochę rozsypać pod miejsce, gdzie zbierasz, żeby nie zaburzać zastanej tam flory i żeby nie stracić surowca na kolejne lata. W przypadku większych krzewów możesz w miejscu zbiorów rozkorzenić nowe rośliny z gałązek.
Nasiona rokitnika są surowcem, który gromadzi około 15% tłuszczów, które można z nich wytłoczyć. Olej jest pomarańczowy i ma bardzo dużo witaminy E, niezbędnych kwasów nienasyconych, a do tego flawonoidy, kwasy fenolowe i inne związki, które działają bardzo drzewczo na organizm, zwłaszcza widoczne jest to w zakresie poprawienia stanu skóry, włosów i paznokci. Taki olej wykorzystuje się w leczeniu łuszczycy, trądziku oraz w ramach wytłoczenia wody. Nasiona ostropestu to znany surowiec zawierający silymarynę, która nie rozpuszcza się w wodzie, a silymaryna jest związkiem, które jest dosłownie zbawieniem dla wątroby, zwłaszcza gdy połączy się z ekstraktem z kaczorcha, czyli z cynaryną. Nasiona kozieratki są surowcem śluzowym, bo mogą mieć nawet 40% tego śluzu. Oprócz tego posiada saponiny sterydowe, zestaw witamin, fitamina i tron.
Nasiona kozieratki zmniejszają poziom glukozy we krwi, zwiększają przyrost masy mięśniowej i zapobiegają chorobom wątroby. Nasiona babki płażnik to przede wszystkim surowiec, który produkuje śluzy, dlatego wykorzystuje się go do poprawienia perystaltyki jelit i wchodzi w skład słynnej mieszanki w błonniku witalnym, dlatego też jest pożywką dla probiotycznych bakterii w jelitach. Nasiona kozieratki są zbyt dużymi, bo są bardzo dużymi, dlatego też jest pożywką dla probiotycznych bakterii w jelitach. Nasiona czarnuszki są niższym takie czarne węgielki i wyciąga się z nich olej, który działa silnie przeciwpasożytniczo, przeciwgrzybiczo i przeciwbakteryjnie. Wykorzystuje się go też do leczenia trądziku i chorób autoimmunologicznych.
I na koniec ciekawostka, bo są rośliny, które opracowały takie specjalne mechanizmy, które pozwalają im uzyskać przewagę nad innymi roślinami, chociażby przez takie specyficzne sposoby na rozprzestrzenianie się i tak na przykład niecierpek nie cierpi dotyku, a manifestuje to przez błyskawiczne rozrywanie torebek nasiennych, a to z kolei powoduje wystrzelenie nasion w różnych kierunkach. Wiele nasion rozprzestrzenia się zwyczajnie w pasażu pokarmowym zwierząt, które jedzą te owoce i zioła. Nawet mrówki przenoszą nasiona i szczególnie znane są z tego, że przenoszą nasiona jaskółczego ziela, które się głównie właśnie w ten sposób rozmnaża. Nasiona jaskółczego ziela wytwarzają takie substancje, które po prostu zwabiają te mrówki, a dokładniej to taki biało-żółtawy elejosom, który jest obfity w tłuszce i węglowodany i jest takim wyrostkiem w nasionku.
I to właśnie on dla mrówek jest pokarmem, dzięki temu roślina się rozsiewa. Mrówki mają pokarm, a roślina dodatkową ochronę, bo walczą o nią z innymi pasożytami, które chcą zniszczyć ich źródło pokarmu. Taką zależność między odmiennymi populacjami nazywamy mutualizmem, czyli jest to opólna korzyść o takiej wadze, która praktycznie uzależnia od siebie te populacje. No i takim przykładem mutualizmu jest też mikoryza i jej współpraca między grzybami i korzeniami drzew i innych roślin, a nawet człowiek jako przeżuwacz i bakterie jelitowe jako strawiacz. Inne nasiona przyczepiają się do sierści zwierząt i tam też mogą podróżować przez wiele kilometrów, aż na przykład spadnie gdzieś deszcz i nasiona osuną się po sierści, albo w trakcie ocierania się o jakieś drzewo, albo w trakcie tarzania się.
I też widziałem takie zdjęcia, nie widziałem jeszcze niestety tego na żywo, ale poszukam takich owadów, które zjadają nasionka w całości i te nasionka zaczynają kiełkować w ich środku. Widziałem jakieś nasionka, znaczy nasionka zarodkich grzybów, które właśnie zaczęły rosnąć w owadzie i dosłownie no były taką doniszką dla tych grzybów. Taką ciekawostką, którą jeszcze możecie zabłysnąć przy znajomych jest to, że poziomka czy truskawka to tak naprawdę owoc pozorny, bo to co jest czerwone to zmięśniałe i silnie wypukłe dno kwiatowe, te listki przy ogonku to kielich, a to tutaj to dopiero owoc. Tak zwane orzeszki, więc chyba teraz będzie bardziej pasował powiedzieć w sklepie do ekspedientki poproszę kilogram pozornego owocu truskawki, a później możesz oczekiwać dziwnego spojrzenia pani warzywniaku.
Najlepiej wtedy wytłumacz jej o co chodzi, możesz polecić mój kurs jeśli ci się podoba, zerknij do pisu, oznacz tą lekcję jako ukończoną i widzimy się na kolejnej stronie. Dzięki za uwagę. Dzięki za uwagę. Na początku trzeba sobie powiedzieć, że nie zbieramy tych ziół, które są pod całkowitą ochroną przyrody, a te zioła, które podlegają częściowej ochronie można zbierać wyłącznie po otrzymaniu takiego zezwolenia od Ministerstwa Ochrony Środowiska i wcale nie jest tak trudno dostać takie pozwolenie. Trzeba tak naprawdę tylko złożyć wniosek i ponieść opłatę w wysokości kilkudziesięciu złotych najczęściej, nawet można w celach sprzedażowych taki wniosek złożyć i bez problemu uzyskać pozwolenie, więc lepiej sobie załatwić takie pozwolenie niż mieć później jakiekolwiek problemy.
Nie zbieramy też ziół w parkach narodowych i w rezerwatach przyrody. Większość gatunków ziół, które można uprawiać u siebie na polu, albo na działce, albo w ogródku, nie mają żadnych ograniczeń, chyba że chcemy posadzić sobie na działce jakieś poletko konopi siewnych, no to trzeba mieć takie zezwolenie, w przeciwnym wypadku można spodziewać się konsekwencji prawnych. Są również rośliny, które znajdują się pod częściową ochroną, a to oznacza, że można je zbierać w określonych okolicznościach lub po uzyskaniu pozwolenia, tak jak powiedziałem. Prawnym wymogiem jest też posiadanie certyfikatu produktu ekologicznego w przypadku osób, które zbierają albo chodują zioła na większą skalę, no i do celów sprzedażowych.
Jeśli to dotyczy siebie, no to trzeba się zapoznać dokładnie z dwoma aktami prawnymi, zamieszczę je w opisie do tego wideo. Każdy zielarz też sam powinien oszczędzać i chronić rośliny rzadkie i zagrożone w naszej florze, które nie należą do ustawy o ochronie gatunkowej, bo zaraz tam się mogą znaleźć. Dlatego szanujemy naturę, wszystkie niezbędne materiały, wraz z listą roślin, grzybów i porostów, które są objęte ochroną, zostawiam w opisie do tego wideo. Zergnie sobie tam teraz, odznacz tą lekcję jako ukończoną i widzimy się na kolejnej stronie. Dzięki za uwagę. Suczone zioła są bardzo delikatne, dlatego trzeba im zapewnić specjalne warunki.
Łatwo się kruszą, łatwo nasiakają wilgością z powietrza, przez co pleśniają, no i wciąż wabią owady, które lubią wprowadzać się tam gromadami. Zioła najlepiej suszyć w jak największych kawałkach, przy założeniu, że nawet takie grubsze surowce jak kora czy korzenie będą miały takie warunki, żeby wysuszyć się nawet w takich grubszych kawałkach. No i dzięki temu, że nie naruszymy struktury ziela, będzie ono wolniej ulegać degradacji, a co za tym i dzielę czy substancje zostaną lepiej zakonserwowane. Surowce przetwarzamy dopiero przed samym przyrządzeniem preparatu i można je kruszyć na przykład w młyku, tylko nie nadają się miksery, bo mają słabsze silniczki niż młyki, takie, które są na przykład przeznaczone do kawy. Najlepszym rozwiązaniem w domowych warunkach jest pakowanie próżniowe.
Pozbawienie większości powietrza z worka powoduje zatrzymanie aktywności, które zachodzą w roślinach przy obecności chociażby tlenu, który utlenia wiele związków. Ja nawet kiedyś zapakowałem taki mielony korznik rdestowca japońskiego, bo eksperymentowałem jak zachowają się substancje i zapomniałem o tym opakowaniu na pewno na ponad rok i okazało się, że po tym czasie surowiec tak samo się ekstrahował bez zmian w kolorze. A dodam, że jak zostawimy taki mielony korznik rdestowca na powietrzu, no to później nawet robiąc napar zobaczycie, że on już nie jest taki świeżo brązowy, tylko raczej taki szaro-czarny. Więc jeśli chcesz robić zapasy, no to inwestycja w taką pakowarkę próżniową jest jak najbardziej warta swojej ceny.
W przeciwieństwie do urządzeń do liofilizacji taka pakowarka próżniowa kosztuje nawet od 100 zł, tylko woreczki trzeba dokupić. Więc to jest bardzo dobra inwestycja. W zamian za to mamy praktycznie nienaruszony surowiec przez szkodliwe w tym wypadku powietrze. Jeśli nie chcemy robić zapasów, tylko mieć na przykład kilka surowców, to zupełnie bezpiecznie można je też przechowywać w słoikach. Od razu po wysuszeniu szczelnie je zamykamy, żeby zioła nie zdążyły naciągnąć wilgoci.
Często też widziałem na blogach, że poleca się takie czarne słoje, bo chronią przed promieniami słońca, ale kto i po co trzyma słoje z suszem na słońcu? Moim zdaniem takie przezroczyste słoiki są lepsze nie tylko dlatego, że i tak powinno się trzymać w zamkniętym miejscu, ale przede wszystkim mamy kontrolę nad jakością surowca, bo wszystko widać, czy tam coś nie pleśnieje, czy tam nagle coś nie zaczęło chodzić, albo nie ma jakichś innych form życia. No i do tego nie trzeba surowca wyciągać i tracić na jego jakości.
Jak już mamy słoiki gotowe, worki próżniowe zapakowane, to odkładamy je w zaciemnione miejsce, gdzie jest stała temperatura w zakresie od 4 do 14 stopni Celsjusza i zabójcze dla suszenia są zmiany w temperaturze i wilgotności otoczenia. Dlatego takie częste wchodzenie i wychodzenie z suszarni też nie jest wskazane. Czy po prostu suszenie w miejscu, gdzie właśnie takie wahania wilgotności i temperatury występują. Jak nie przechowywać? Jednym z takich większych błędów, które powielają się w internecie i w wielu książkach zielarskich, jest przechowywanie ziół w torbach papierowych. Torby papierowe, nawet zamknięte, są bardzo nieszczelne i przesiąkają przede wszystkim powietrzem. Ale też z zioła przesiąkają się do papieru takie substancje jak olejki eteryczne, żywice oraz roślinne oleje.
Woreczki bawełniane z innych materiałów naturalnych czy sztucznych też odpadają. To samo tyczy się drewnianych skrzynek, które często nie są szczelne. Nawet jak ładnie wyglądają i są zachęcające opisy w sklepach internetowych, to nie jest dobre miejsce dla surowca zielarskiego, żeby go tam przechowywać. Zioła można też zakonserwować na świeżo, przedłużając żywotność na przykład korzeni poprzez nawilżenie je alkoholem albo parami alkoholu, ale to raczej jako ciekawostka. Ziół nie umieszczamy w plastikowych pojemnikach, nawet jeśli zioła mrozimy, no bo wpływ środowiska sprawia, że plastik żyje. To samo z metalowymi puszkami, nie używamy tego. A poza tym z takich względów czysto etycznych plastiku nie stosujemy, tylko szkło. Co ważniejsze, zanim odłożymy słoiki do naszej spiżarki, to koniecznie musimy je oznaczyć.
Piszemy, jakie zioło jest w słoiku, nawet jaka część surowca, termin zbioru, czas zapakowania oraz jakieś niespecficzne informacje, jak na przykład miejsce zbioru i chcemy sprawdzić działanie, albo temperatura i czas suszenia. Wszystko to, co chcemy zapamiętać, na pewno nie zapamiętamy już po kilku miesiącach. I jeszcze wtrącę taką ciekawostkę, że zapominanie jest naszą naturalną ochroną mózgu, żeby po prostu nie zwariować. I można tą właściwość, tę cechę mózgu wykorzystać i na przykład po latach oglądać te same filmy, mając tą samą przyjemność. No bo kto nie lubi na święta obejrzeć samych swoich albo Kevina. Natomiast jeśli zapomina się bardzo często, no to będziemy robić sobie takie preparaty, które mają właściwie licznicze potwierdzone badaniami.
A wracając do oznaczania informacji na słoiku, to nigdy tych informacji za wiele. Ale co ważniejsze, żebyśmy zamieścili tam informacje też o wskazaniach do stosowania, albo o przeciwwskazaniach, wtedy szybko będziemy wiedzieć, co zastosować, ale też będziemy mieć pod kontrolą, co mamy, a czego nie mamy w naszej apteczce, którą będziemy sobie robić w kolejnych dniach. A jaka jest trwałość surowca? Około dwóch lat te twardsze surowce, tak od trzech do czterech lat, tylko że moim zdaniem nie warto robić sobie takich zapasów, bo nie jest to obojętne dla surowca i moim zdaniem zapasy najlepiej robić maksymalnie na rok, albo na pół roku, a na drugie pół roku przygotować sobie preparaty ze świeżych ziół, na przykład zrobić sobie taki intrakt.
Wtedy wykorzystamy maksymalny potencjał zioła. Zerknij jeszcze do notatek, oznacz tę lekcję jako ukończoną i widzimy się na następnej stronie. Dzięki za uwagę. Dzięki za uwagę. Dzięki za uwagę. Dzięki za uwagę. .